21 listopada 2012

21

                - Myślałem, że obgryzania paznokci pozbyłeś się na samym początku kariery… - zauważył Tom.
Wszyscy czterej stali w korytarzu do wyjścia na scenę, gdzie dokładnie słyszeli, co się tam dzieje. Bill spojrzał na brata i pospiesznie włożył dłonie do kieszeni.
- Z tego chyba nie da się wyleczyć… - mruknął, błądząc wzrokiem po ścianach. – Jak dopada mnie stres, to czasem mi się zdarza.
Georg oparł się o ścianę za nim i spojrzał na zegarek na ręku.
- Została im jedna piosenka – powiedział powoli, przecierając oczy palcami. – Mamy szczęście, że to były tylko pogróżki, bo aż boję się pomyśleć, co mogła wymyślić Sam.
- Jeszcze jedna piosenka, jak skończą to będę spokojny – odparł Gustav, chodząc od ściany do ściany ze wzrokiem wbitym w podłogę.
Basista prychnął i machnął lekceważąco ręką.
- Daj spokój. Myślę, że…
- Cśiii! – powiedział nagle Bill, uciszając go dłonią.
Wszyscy czterej zamarli, nadstawiając uszu. Starali się nie oddychać, by wszystko słyszeć dokładnie, choć nie było to potrzebne – każde słowo Sam docierało do nich bardzo dokładnie.
- Została nam jeszcze jedna piosenka, miało to być „Bad Reputation” Joan Jett, jednak… Nastąpiła mała zmiana planów.
- Wiedziałem – szepnął Gustav.
Tom, Bill i Georg machnęli na niego, nie chcąc uronić ani jednego słowa. Każdego przeszedł dreszcz.
- Do piosenki tego kultowego zespołu potrzebny mi będzie jeden rekwizyt. Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko temu? Barney, mogę cię prosić?
Bill, Gustav, Tom i Georg popatrzyli po sobie, po czym wszyscy rzucili się przed siebie, by znaleźć się tuż przy schodkach na scenę, skąd dobrze widzieli, co się na niej dzieje. Ochroniarz Frank podał Sam ryżową szczotkę z włosiem pomalowanym na czarno. Bill zaklął pod nosem, czując lodowaty strumień, przebiegający po plecach.
- A więc, - powiedziała Sam, stawiając szczotkę do góry włosiem przy swoim boku. – odpalam specjalną dedykację. Dla najbardziej życzliwych osób, z jakimi dane mi było się zetknąć! Dawaj, Adrien!


Kiedy usłyszeli pierwsze dźwięki gitary, Tom otworzył usta.
- O kurwa – wydukał, przenosząc wzrok prosto na Billa.
- That, that dude looks like a lady! That, that dude looks like a lady! – śpiewała Sam, wysoko nad głową unosząc szczotkę.
Czarnego kompletnie zamurowało, nie był w stanie się poruszyć, tylko otępiałym wzrokiem wpatrywał się w to, co działo się na scenie. Pierwszy szok powoli mijał, ustępując miejsca coraz większemu rozdrażnieniu. Jak ona śmiała zrobić z niego takiego idiotę, wystawić na pośmiewisko!? Tak go sponiewierać przed jego własną publicznością! Przed oczami zaczęły mu przemykać różne obrazy powolnej, wyjątkowo bolesnej i wymyślnej śmierci Sam. Po chwili jednak stwierdził, że po prostu rozszarpie ją na strzępy.
Piosenka trwała w najlepsze, a Bill miał ochotę wejść tam i skończyć ten cyrk. Ruda chodziła po scenie ze szczotką, wymachiwała nią, unosiła nad głową – generalnie nie dała o niej zapomnieć. Właśnie stanęła w cokolwiek dziwnej pozycji i Gustav cicho się zaśmiał. Czarny błyskawicznie obrócił głowę w jego stronę.
- Bawią cię te wygłupy?! To nie jest śmieszne! – krzyknął, zaciskając pięści za złości.
Perkusista podszedł bliżej do niego i spojrzał w oczy.
- Tak, śmieszy mnie to. I wiesz co? Zasłużyłeś sobie na to, my wszyscy. Też im zrobiliśmy świństwo. Chyba nie sądziłeś, że się nie wyda i ujdzie nam to na sucho? To byłoby wyjątkowo naiwne, nie sądzisz?
Jeszcze przez chwilę patrzył mu w oczy, po czym odwrócił się i zniknął za drzwiami kulis. Widać było po Czarnym, że nie spodziewał się takiej odpowiedzi i był ze wszech miar zdziwiony. Popatrzył na Toma i Georga, lecz ci odwrócili głowy, udając, że nie słyszeli tej krótkiej wymiany zdań. I w tym momencie koncert Killing Pleasure dobiegł końca. Sam jeszcze podziękowała publiczności, i już zbiegała po schodkach ze szczotką w dłoni i ogromnym uśmiechem na twarzy. Podeszła do Billa i wcisnęła mu rekwizyt w rękę.
- Teraz jesteśmy kwita – powiedziała uprzejmie, odchodząc z resztą swojego zespołu.
Czarny z odrazą natychmiast odrzucił od siebie przedmiot, jakby skropiony był jakąś trucizną i ruszył za Killing Pleasure. Złość pulsowała mu w uszach, czuł pędzącą w żyłach adrenalinę, która tym razem kompletnie zaciemniła mu umysł. Tom i Georg poszli za nim, mając na uwadze jego chwilową niepoczytalność.
Otwarte przez Billa drzwi trzasnęły o ścianę i cofnęły się z powrotem, uderzając w idącego na końcu Georga. Cała trójka weszła akurat w chwili rozmowy Davida z Sam.
- Dlaczego tak ciężko ci pojąć, że obowiązują pewne zasady? – krzyknął Jost. – Nie tylko nas, ale was też! A z tego, co widzę, masz je konkretnie gdzieś!
- Wiesz, może rozejrzyj się i naprawdę zobacz, KTO wcześniej łamał zasady! Nie jestem mściwa bez powodu!
David założył ramiona na piersi.
- To co to był za powód?
Sam nawet nie zdążyła się odezwać, kiedy między nich wszedł Bill, ignorując Josta i piorunując wzrokiem dziewczynę. Cały się trząsł, z jego oczu biła furia i z ledwością mógł sklecić zdanie.
- Jak… Ty… Po prostu… Zabiję cię!
Ruda szybko umknęła przed skierowanymi na nią dłońmi Czarnego. W efekcie jego pięści zacisnęły się w powietrzu, a oczy natychmiast zaczęły szukać Sam. Kiedy namierzył ją w kącie pokoju, bez zastanowienia ruszył w tamtym kierunku, a gdy był już naprawdę blisko, wyrósł przed nim Adrien. Po chwili dołączyli do niego Frodo i Matthias, a ten ostatni już podwijał rękawy, gotowy do konfrontacji na pięści.
                - Nie radzę – warknął Adrien, paląc Billa wzrokiem. – Nawet nie waż się jej tknąć.
Czarny na chwilę wyhamował, a czysta agresja w oczach brata Rudej trochę go ostudziła. Jednak wciąż zaciskał pięści, a mięśnie twarzy i całego ciała były napięte do granic możliwości. U jego boków pojawili się Tom i Georg, wyrównując siły. Cała szóstka mierzyła się wzrokiem, natomiast Sam, wykorzystując tę chwilową konsternację, wymknęła się zza pleców brata. Bill natychmiast to wychwycił i rzucił w tamtą stronę, jednak Georg i Tom w porę go złapali.
- Wracaj tu, mały trollu! Jeszcze z tobą nie skończyłem, tchórzu!
Na te słowa Sam zatrzymała się natychmiast, odwróciła na pięcie i podeszła do krępowanego przez kolegów Billa.
- Puśćcie go! No, już! Nikt nie będzie mnie tak nazywał, zaraz zrekonstruuję ci twarz!!!
David, który do tej pory w niemym zaskoczeniu przyglądał się całej sytuacji,  na widok Sam, gotowej do starcia, oprzytomniał i wszedł między nich.
- Oszaleliście?! – wrzasnął, patrząc to na jedno, to na drugie. – Macie się natychmiast uspokoić! Oboje!
Spojrzał na Billa, któremu z oczu sypały się iskry, jednak stał już spokojnie. Jost złapał się za głowę, w duchu zaczynając żałować tej trasy i zastanawiając się , jakim cudem nie zauważył i nie przewidział, że ta dwójka nigdy nie dojdzie do porozumienia. Odetchnął, poprawiając skórzaną kurtkę.
- Czy może mi ktoś w końcu wytłumaczyć, co tu się dzieje? Bardzo byłbym wdzięczny.
- To co, ślepy jesteś, że nie widziałeś?! – wybuchł natychmiast Bill. – Zrobiła ze mnie kompletnego kretyna! Przed MOIMI fanami!!!
Sam prychnęła.
- I bardzo dobrze! – odpysknęła; policzki jej poczerwieniały ze złości, a intensywny kolor włosów jakby zapłonął swym odcieniem. – Ty naprawdę myślałeś, że zostawię bez niczego to, co ty zrobiłeś? Powiedziałam, że się zemszczę, więc co jesteś taki zdziwiony?
- Ja ciebie nie ośmieszyłem! Posunęłaś się za daleko, gówniaro!
- Mam gdzieś twoje zdanie na ten temat! Zrobiłam, co uważałam za słuszne, „działałam w słusznej sprawie”!
Krzyki ich kłótni wypełniały cały pokój, reszcie zebranych mocno wbijając się w czaszki. David był na granicy wytrzymałości, miał wrażenie, że zaraz osiwieje.
- CZY JA MOGĘ SIĘ W KOŃCU DOWIEDZIEĆ, O CO CHODZI?! – zagrzmiał.
Ton jego głosu natychmiast uciszył gdaczącą na siebie dwójkę, i trochę ostudził ich zapał do nieustannego wykrzykiwania sobie wyrzutów. Oboje na niego spojrzeli, jakby dopiero teraz naprawdę dostrzegli jego obecność.
- Więc? – dodał spokojnie, rozkładając ręce.
- Ja się nie będę skarżyć – burknęła Sam, odwracając się bokiem i zakładając ramiona na piersi. – Niech sam się przyzna!
Bill uśmiechnął się pogardliwie, a Jost westchnął głośno. Skierował na Czarnego swój zmęczony wzrok.
- Bill?
Ten, lekko zbity z tropu, bo nie spodziewał się takiej reakcji menadżera, spuścił oczy i wybełkotał coś pod nosem. Jost przewrócił oczami.
- Można głośniej?
- To był mój pomysł, żeby odłączyć im prąd – powiedział dobitnie Czarny.
Po tym zdaniu zapadła stosunkowo krótka, aczkolwiek bardzo intensywna cisza, która wręcz zahuczała wszystkim w uszach po wcześniejszych krzykach. Niosła za sobą kolejny wybuch.
- Będzie lepiej dla ciebie, jeżeli to, co przed chwilą powiedziałeś okaże się kłamstwem – powiedział cicho David; z każdym kolejnym słowem ton jego głosu niebezpiecznie rósł. – Czy ty sobie ze mnie kpisz? Bo to nie jest śmieszne! Czy tu jest jakaś konkurencja, między wami? – popatrzył na Billa i Sam, kolejno pokazując na nich palcem; oboje milczeli. – Jeżeli jest to ja z tym KOŃCZĘ. Wy nie macie walczyć, wy macie się wspierać! Macie współpracować! Okej, rozumiem – przyznał po chwili ciszy. – Mała rywalizacja jeszcze nikomu nie zaszkodziła, ale mała! Bo to zaczyna przeradzać się w chorą konkurencję! To ma was napędzać, mobilizować do stawania się lepszymi w tym, co robicie, a nie… Rozbudzać w was chęć dokopania drugiemu, który stoi wam na drodze. Do celu nie idzie się po trupach, wtedy jego osiągnięcie nie daje takiej satysfakcji, jakiej byście doznali, osiągając go o własnych siłach.
Odetchnął głęboko, zamykając oczy. Czasem czuł się niezwykle zmęczony, umoralnianiem swoich podopiecznych. Od jakiegoś czasu myślał, że tę kwestię ma już za sobą, że już wychował Billa i Toma, wyręczając Simone. Mimo że to sami bliźniacy byli do okiełznania, nie było żadnej taryfy ulgowej. Georg i Gustav radzili sobie lepiej, natomiast bracia Kaulitz byli wyjątkowo opornymi wychowankami. Do pewnego momentu myślał, że wychował ich dobrze, jednak od jakiegoś czasu wciąż i wciąż uderzały w niego niepodważalne dowody porażki pedagogicznej. A teraz jeszcze Sam… Więc może to i dobrze, że nie wychowywał swojego syna.
Opanował zagalopowane zbyt daleko myśli, powrócił do pokoju i odwrócił się do Billa.
- Jeszcze jeden taki numer, a spotkają cię bardzo przykre konsekwencje. Masz to u mnie jak w banku.
Podszedł do wyjścia, otworzył je i zatrzymał się na chwilę.
- Za 10 minut zaczynacie. Nie toleruję spóźnienia – i wyszedł, mocno zatrzaskując drzwi.
W pomieszczeniu zapanowała krótka cisza, po której wszyscy odetchnęli z ulgą.
- Stary, ale z niego orator – powiedział Matthias, siadając ciężko na fotelu. – Prawie mnie przekonał tą swoją gadką. Poszłyby za nim tłumy! – zaśmiał się. – On ma dzieci? Byłby z niego dobry pedagog, serio.
Georg popatrzył na Toma i obaj zrobili dziwne miny. Ten drugi już otwierał usta, by mu odpowiedzieć, kiedy niespodziewanie odezwał się Gustav. Widocznie po cichu otworzył drzwi i przyglądał im się chwilę.
- Ma syna – rzekł, wchodząc do pokoju, a drzwi za sobą zostawiając otwarte, przez co dokładniej dobiegał do nich krzyk tłumu. – Maksymilian, w tym roku skończy 19 lat. David jest rozwodnikiem – wyjaśnił w odpowiedzi na pytające spojrzenie Sam. – Obrączki nie nosi już ładnych parę lat. Matka Maksa miała już po dziurki w nosie jego ciągłej nieobecności. W ramach rekompensaty nadszarpniętego wolnego czasu z synem, Jost zabierał go czasem na koncerty. Ale Maks się wkurzył i pewnego dnia w końcu wygarnął mu wszystko. Nie odzywa się do niego już rok.
- Widzę, że jesteś dobrze poinformowany – zauważył Adrien, przyglądając mu się uważnie i spodziewając się odpowiedzi na tę małą prowokację.
Gustav uśmiechnął się półgębkiem.
- Maksymilian to mój bardzo dobry kolega. Kiedy przyjeżdżał na koncerty, służyłem mu trochę za starszego brata, bo z Billem i Tomem kłócił się na okrągło.
Po tych słowach popatrzył na Sam, która odwróciła wzrok, uśmiechając się lekko. Perkusista doszedł do wniosku, że szybko znalazłaby wspólny temat z Maksymilianem.
- Rozpieszczony bachor – burknął Tom, poprawiając czapkę. – Wiecznie nadąsany, puszył się jak paw i zachowywał jak książę. Trzeba go było trochę przytemperować.
- Tylko on się nie dał – dodał Georg. – Musisz przyznać, że jego też ciężko było przegadać. W pojedynkę to chyba nie dalibyście mu rady.
Bill prychnął.
- Oczywiście, że dałbym. Tylko nigdy nie chciałem uderzać w czuły punkt, bo gotów był polecieć na skargę do Davida, czym wiecznie się odgrażał, kiedy nie miał już co powiedzieć.
Rozmawiali jeszcze przez chwilę, a potem do pokoju wszedł ochroniarz, zapraszając chłopaków na koncert.
Po zemście Killing Pleasure i po części również po przemowie Davida, atmosfera cudownie się oczyściła. Jakby wyrównali rachunki i zaczynali wszystko od nowa. Może z wyjątkiem Sam i Billa, bo ich stosunek do siebie nie zmienił się nawet o jotę. Jednak wydawało się, że chłopcy z Tokio Hotel nie chowają urazy za zemstę, a ostateczne złożenie broni przypieczętowała wieczorna rozmowa w autobusie.
- Noo, Sam ma problem z panowaniem nad emocjami – zaśmiał się Matthias, leżąc na swoim łóżku i podrzucając przed sobą żółtą piłeczkę do tenisa.
Ruda, która siedziała po turecku w swojej wnęce, oderwała na chwilę oczy od gameboy’a i pokazała język przyjacielowi. Ten zachichotał jeszcze głośniej.
- Ale jak to, nie panuje? – zapytał Gustav, wychylając się do przodu i patrząc w stronę Matthiasa. – Potrafi przywalić?
Wszyscy się zaśmiali, a Sam wzruszyła ramionami, wciąż mając nos w grze.
- Nie widziałeś dzisiaj jej reakcji? Człowieku, gdyby nie my od razu przywaliłaby Billowi. Zresztą, nie pierwszy raz – zarechotał Georg.
- A tobie upiekło się tylko dlatego, że byłeś trochę dalej – dodał Adrien, który stał oparty o ścianę autobusu, odbijając przed sobą piłeczkę pingpongową, przyczepioną na sznurku do paletki.
Tom zaśmiał się głośno, rzucając joystick na łóżko.
- Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś to zobaczę – powiedział, szturchając basistę w nogę. – I nigdy nie wybaczę sobie, że nie widziałem ataku na mojego brata!
Bill dźwignął się na łokciach na pościeli i skrzywił się.
- Nie było w tym nic ciekawego – burknął. – Ot, małe nieporozumienie. Nie rozumiem, po co to roztrząsać?
Frodo, siedzący na pierwszym schodku z książką w ręku, spojrzał na niego jak na wariata. Matthias i Adrien popatrzyli po sobie i równocześnie wybuchli śmiechem. Gustav walnął się otwartą dłonią w czoło.
- Twoim zdaniem to ‘drobne nieporozumienie’ złamałoby ci nos i przyprawiło o kilka siniaków, bądź innych uszkodzeń? – zapytał Frodo, zamykając lekturę, jednak palcem przytrzymując stronę, na której skończył czytać. – Ile ty masz lat, że nie potrafisz przyznać się do błędu?
- Pewnie coś koło trzech! – krzyknęła Sam, a Tom pokręcił głową.
- Nie przeceniaj go tak. Toż to czasem niespełna dwuletni borciuch.
Wszyscy zaczęli się śmiać, nawet Billowi wyrwał się mały uśmiech.
- Ha ha ha – zaintonował niskim głosem, siadając na łóżku i spuszczając nogi na podłogę. – Może tak nie cwaniakuj, i nie przyłączaj się do tego zbiorowego linczu, drogi bracie, bo za chwilę role mogą się odwrócić, kiedy opowiem o twojej przygodzie z psem.
Podniosły się głosy, zachęcające Billa do kontynuowania, a Tom pobladł i rzuci się na niego, zakrywając mu usta.
 Ani mi się waż! – krzyknął, kotłując się na łóżku z bratem i gorączkowo go kneblując. 
Sam rzuciła gameboy’a na pościel i pobiegła odciągać Toma. Wskoczyła mu na plecy i próbowała oderwać go od Billa, który śmiał się tak mocno, że aż popłynęły mu łzy z oczu. Tom nie dawał za wygraną, a obecność Rudej na plecach jakby wcale mu nie przeszkadzała.
- Pośliń mu rękę – poradziła Sam znad ramienia gitarzysty. – Z Adrienem to zawsze działa.
Reszta wybuchła śmiechem, a Tom po chwili cofnął dłoń, krzywiąc się z obrzydzeniem i wycierając jej wewnętrzną stronę o spodnie. Po piętrze rozniósł się śmiech Czarnego, a Ruda natarła na drugiego bliźniaka i razem łupnęli o podłogę.
- Mów teraz! – krzyknęła, sama zakrywając usta Tomowi; po chwili uśmiechnęła się. – Na mnie to nie działa, ziomuś.
Bill zaczerpnął powietrza, otarł łzy z policzków i zaczął mówić.
- Jak mieliśmy po pięć lat to lubiliśmy drażnić psa jednego sąsiada. Takiego małego jamnika, fajnie się wkurzał. Tom kozaczył najbardziej, ale któregoś dnia nie zauważyliśmy, że furtka jest uchylona. Po prostu tamtędy przechodziliśmy, a ten pies chyba nas pamiętał, bo wyskoczył na chodnik. Ja zacząłem uciekać, a Toma wmurowało. Krzyczałem za nim, ale ten nic, a pies biegł na niego. I Tom… Tom… Hahahahaha – Bill położył się na łóżku i złapał za brzuch, próbując zaczerpnąć powietrza przez śmiech.
- No, co Tom? – dopytywał się Matthias, sam rechocząc na sam widok Czarnego.
- Tom… Haha… Tom… Polał się w gacie…!
Cały autobus zatrząsł się od nagłego wybuchu śmiechu. Sam upadła na podłogę, a Gustav chciał szybko się podnieść i uderzył czołem w sufit nad łóżkiem. Wszyscy zaczęli śmiać się jeszcze głośniej.
- Kiedy to zobaczyłem, stanąłem i zacząłem wyć ze śmiechu – Bill przekrzykiwał ich, sam wciąż chichocząc. – Pies go minął, bo wolał mnie gonić, a w efekcie tylko trochę poszarpał mi nogawkę i sobie poszedł. Taka mała zemsta. Mama chyba się domyśliła, co się stało, mimo opowieści o wylanym soku jabłkowym.
Georg turlał się po swoim łóżku, a na ostatnie zdanie Czarnego prawie się zakrztusił.
- Żeby kolorem pasowało! Ej, stary, tego jeszcze nie słyszałem!
Za chwilę zbiorowy śmiech powoli ucichł, a każdy ocierał łzy, zebrane w kącikach oczu. To była ich pierwsza, taka kompletnie luźna rozmowa i poczuli, jakby znali się kilka dobrych lat. Sam ponownie usiadła na brzuchu Toma, a ten stęknął teatralnie.
- Kobieto, ile ty ważysz… - zażartował, dając jej sójkę w bok.
- Daj spokój, brzuszek masz twardy jak kamień! – odparła, dźgając go lekko pod żebrami.
Tom poruszył brwiami i uśmiechnął się cwaniacko.
- Ale z tego, co tu mówią twoje ciosy mogą kruszyć skały, więc bujaj się.
I zwalił ją na podłogę.

20


                Mieć rację nie zawsze jest fajnie. A już na pewno nie w takim przypadku. Ale to nic, odegramy się. Nieskromnie powiem, że na genialny pomysł zemsty, oczywiście, wpadłam ja. Chłopaki pomogli mi go dopracować, a najbardziej Frodo! Kto by pomyślał, prawda? Taki cichy, spokojny… Tokio Hotel chyba naprawdę musieli mu zaleźć za skórę. Zresztą, co ja gadam. Każdemu z nas nadepnęli na odcisk! Tylko, nie spodziewałabym się takiej… hm… kreatywności w obecnej sytuacji ze strony Frodo. Tak, dobrze to ujęłam.
Eeeee, nie! Nic więcej nie napiszę. Nawet tutaj. Nie chodzi o to, że wystawiam ten pamiętnik pod nos Billowi, nie, nie. Bardzo dobrze go chowam, nigdy nie wyjmuję z plecaka, z którym też rozstaję się tylko wtedy, kiedy mam wejść na scenę. Jeżeli kiedyś te zapiski naprawdę trafią na e-bay (a ja wciąż w to wierzę!), to trzeba stopniować napięcie. No, bo co to za frajda tak od razu wystawiać wszystko na talerzu? Żadna. Poza tym, jeżeli będę to czytać za 10 lat, to napięcie też się przyda.
Dobra, starczy tych pierdół. Są ważniejsze rzeczy. Jeszcze trzy koncerty i wracamy do domu na święta! Ale się za nimi stęskniłam, rany… Zwłaszcza, że Jas już dwa dni mi nie odpisuje na maila. Tylko dwa dni? Jak ja jej JEDEN dzień nie odpisywałam, to wysłała mi trzy wiadomości z zapytaniem, czy przypadkiem życie gwiazdy rocka nie uderzyło mi zbytnio do głowy… Też mi coś! Jeszcze żeby miało mi co uderzyć! Prawie codziennie zrywają nas o świcie, szybkie śniadanie (Adrien spóźnia się ZAWSZE, bez wyjątków, jak on to robi?), zazwyczaj cały dzień na hali, potem chwila relaksu przed koncertem, show i, albo w kimę do hotelu, albo pakujemy się do autobusu i jedziemy dalej. Na wygodnym łóżku w hotelu nie możemy długo spać, a w tourbusie nie da się odpocząć! Ja muszę mieć idealną ciszę do spania, a tu silnik chodzi cały czas, no i Georg tak okropnie chrapie! Jakby rozdzierali na raz milion prześcieradeł przy akompaniamencie starych rur wydechowych. Chyba będę musiała zainwestować w stopery do uszu. Tak Jas, te luksusy mnie wykończą.
Trochę myślałam o planie trasy i mało jest koncertów w kraju. No bo, co to sześć koncertów? Berlin, Hamburg, Köln, Oberhausen, Monachium i Leipzig. Moim zdaniem mało, ale może ja się nie znam. Po świętach będziemy jeździć po Europie. Najpierw Francja, Hiszpania, Austria, Dania, Czechy, Słowacja, Grecja, a potem koncertem w Moskwie zacznie się trasa po Azji. Będziemy nawet w Japonii! Ale czadowo, zawsze chciałam tam pojechać i zobaczyć w końcu więcej ludzi mojego wzrostu. Ok., żartuję, nie tylko po to. Podobno David chciał wcisnąć jeszcze koncert w Indiach, jeżeli udałoby mu się to załatwić, ale raczej nic z tego. Zbytnio puścił wodze fantazji, ale chyba wciąż próbuje. Twardziel.
Wszyscy jesteśmy tak strasznie podekscytowani, że będziemy w tylu wspaniałych krajach! To pewnie jedyna okazja, żeby uczestniczyć w czymś tak cudownym. Mój optymizm trochę przygasł, chyba nabrałam do tego dystansu. Nie ma co się tak nakręcać, co ma się stać, to się stanie. Powinno się żyć tak, jakby każdy następny dzień miał być tym ostatnim i z ogromną wdzięcznością przyjmować to, co zsyła nam los. Ale to zabrzmiało tak... patetycznie trochę, nie? Tylko taka jest prawda! Możemy jeździć po całym świecie i dawać ludziom swoją muzykę, dzielić się z nimi naszym szczęściem i radością z jej tworzenia – niesamowite uczucie.
Zmieniając temat, David nie załatwił nam na razie żadnego wywiadu. To pewnie przez to, co chlapnęłam… Mam nadzieję, że coś nam jeszcze wykombinuje, bo ten pierwszy jakoś mnie nie zachwycił. Ta dziennikarka prawie nie pytała się o nas, tylko o Tokio. Może i jesteśmy ‘dodatkiem’ na trasie, ale też jesteśmy ciekawi! Chociażby nasza nazwa. Nawet się o nią nie zapytała, co za prosiak. Może jej powstanie nie jest jakieś mega ciekawe, owiane tajemnicą czy czymś, ale też ma swoją historię. Chcecie ją poznać? Proszę bardzo. Nawet jakbyście nie chcieli to bym wam powiedziała.
Pomyślałam, że trzeba wymyślić coś fajnego, bum – i już. Genialna jestem, nie? Ojeeeeeju, to też żart. Czemu łapiecie wszystko na poważnie? Haha.
Swoją pewnego rodzaju opowieść zacznę od tego, że na początku to mnie tam wcale nie chcieli. Ehe, Adrien może sobie gadać, że tak cudoooownie objawiłam się z głosem na uroczystości rodzinnej i od razu mnie przyjęli, ale to ściema. I to totalna! On chyba nawet o tym nie myślał… Sama musiałam się wprosić, bo mój szanowny brat chciał mieć stricte męski zespół. Nie wiem, skąd wziął mu się taki przesąd, ale wymyślił sobie, że kobiety w zespole przynoszą pecha. Nonsens. Tak więc, pewnego pięknego dnia udało mi się wejść do nich na próbę. Adrien chyba do tej pory nie wie, jak to zrobiłam, brawo dla niego. Prosiłam, czy mogę zaśpiewać choć jedną piosenkę. Adrien, oczywiście, kategorycznie odmówił, ale Frodo kazał mu siedzieć cicho i demokratycznym głosowaniem wbiłam się do zespołu. Już wtedy nazywali się Real Pleasure – z racji tego, że byłam nowa wolałam się nie wypowiadać na temat beznadziejności nazwy. W każdym razie nie tak od razu i na szczęście wcale nie musiałam, bo chyba złamałabym serce Matthiasowi.
Kiedy koledzy z klasy Adriena, Matthiasa i Frodo dowiedzieli się, że w końcu znaleźli wokalistę, natychmiast zażądali mini koncertu. Przyszła cała klasa, nawet ten głupi Aaron, który ślinił się do mnie, odkąd tylko przyszłam do liceum. Wszystko było ok., aż w pewnym momencie było małe spięcie i ze wzmacniacza najpierw poszedł huk, a potem dym. Akurat kiedy Adrien wyciągał solówkę i ja zaraz miałam wejść z wokalem. Wszyscy przecierali uszy, bo huk był naprawdę spory, a Lukas powiedział, że ta nasza przyjemność może zabić. Wtedy wpadła mi do głowy nazwa Kill Pleasure, ale Frodo wymyślił lepiej – Killing Pleasure. I tak zostało, a koledzy z klasy chłopaków stwierdzili zgodnie, że pasuje idealnie. Nie powiem, mile mnie to połechtało, a co. W końcu był to komplement, nie?
Nad samym sensem i przesłaniem nie musieliśmy zbyt długo dyskutować. Killing Pleasure w wolnym tłumaczeniu to zabójcza przyjemność.  W muzyce od zawsze chodziło o dawanie przyjemności, choć kiedy słucham niektórych gniotów, made in ‘juesej’, to poważnie się nad tym zastanawiam. Muzyka ma wznieść na wyżyny przyjemności, uzależniać, uśmierzać ból i być lekarstwem na wszystko. A to, bądź co bądź, wyklucza się z zabójstwem lub jakąkolwiek inną formą śmierci. To taki trochę paradoks, bo kiedy odczuwa się przyjemność nie chce się umierać, raczej się o tym nie myśli, bo przyjemność nie może zabić. To nie idzie w parze. Dosyć ciekawa gra słów, prawda? Chociaż okej, dla narkomana przyjemnością jest dać sobie w żyłę, wciągnąć nosem czy zapalić. Moim zdaniem ten temat można drążyć, dyskutować o nim i się zastanawiać, a to mnie cieszy, bo nazwa nie jest nudna. Hmm, zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że jest intrygująca!
Jest też drugie znaczenie. Jako zespół chcemy dawać z siebie wszystko, chcemy dawać ludziom tę przyjemność, bo to działa w obie strony. Kiedy oni ją odczuwają, to to wraca do nas ze zdwojoną siłą i ładuje nam akumulatory na więcej. Zabójcza przyjemność to coś extra, niewyobrażalnie wielka bomba szczęścia, której dawka może ‘zabić’, zwalić z nóg. Coś jak narkotyk, że dostajesz taką mocną dawkę, ledwie uchodzisz z życiem, ale chcesz więcej i więcej. I to jest dla nas wysoko postawiona poprzeczka, pniemy się do niej, a kiedy jej dotykamy, przestawiamy ją jeszcze wyżej. I tak w kółko. Nie wiem, czy kiedyś osiągniemy tę ‘zabójczą przyjemność’, może nigdy… Ale warto o to walczyć.
Ale się rozpisałam! O tym mogę gadać naprawdę długo. Zaraz, muszę zerknąć na zegarek, żebym nie spóźniła się na koncert… Ok., mam jeszcze 20 minut. Ech, wiem, że zawsze piszę przed koncertem, ale chyba tylko wtedy mam czas. Nie lubię go marnować, także zawsze muszę coś robić, bo mnie roznosi. Jedni mówią, że mam ADHD, inni że za dużo energii… W sumie trochę jednego i drugiego. Kiedy leniuchować, to leniuchować. Nie szukam głupich pretekstów, jak Matthias, żeby tylko poleżeć i odpoczywać. Na przykład: zjadłem obiad, muszę odleżeć; albo wszedłem po schodach, muszę odpocząć; byłem w ubikacji, moje trawienie musi się unormować, czyli? Poleżę sobie. Podniosłem kubek – o Boże! Muszę przez to leżeć aż 15 minut! Matthias jest po prostu trochę lepiej rozwiniętą (fizycznie, oczywiście) formą leniwca z epoki lodowcowej.
Nastąpił przełom! Na ostatnim koncercie! Aż muszę o tym napisać, to coś niesamowitego. Pierwszy raz… Hm, jak teraz tak myślę, to były aż dwa takie pierwsze razy na tym koncercie. Pierwszy pierwszy raz to fakt, że wyszłam na scenę bez stresu, nawet najmniejszego. A jeżeli był to go nie odczuwałam. I może to jest recepta na udane show… Chociaż nie sądzę. To było zdecydowanie logiczne. A drugi pierwszy raz to bawiąca się publiczność! Nie mieli zaciętych min, wrogiego wzroku lub obojętności na twarzy. Ok., zawsze ktoś się bawił, jak graliśmy, ale to był naprawdę mały odsetek w porównaniu z trzecim koncertem. Wtedy bawili się wszyscy, albo prawie wszyscy. W pewnym momencie zabrakło mi głosu, utknął mi w gardle, bo widziałam, jak skaczą i powtarzają ze mną słowa piosenek. Czułam się, jakby ktoś doczepił mi skrzydła, a klatka piersiowa miała za chwilę eksplodować czystym szczęściem. Chłopaki też to poczuli, a Matthias potem mało się nie posikał. Dobra, ja trochę też. Troszeczkę! Było obłędnie, zdecydowanie.
Ups, muszę już kończyć. Mam do pogadania jeszcze z Barney’em, muszę go o coś poprosić… A mówiłam, że żona chce do niego wrócić? Świetnie, no nie? Będzie więcej czasu spędzał z dziećmi! Mam nadzieję przynajmniej.
Dobra, dobra, lecę. Nie mogę się spóźnić. Powiem tylko, że będzie jazda! Ehe, ogieeeeeń!
Cześć!

19

[Paramore - Pressure]

                Cała sytuacja zatrzymała się, jakby ktoś wcisnął przycisk ‘stop’ i nagle wszyscy zastygli w bezruchu. Na twarzy Georga malowało się ogromne zdziwienie, pomieszane z pewnego rodzaju zawstydzeniem, które bezskutecznie starał się ukryć. Natomiast twarz Billa nie wyrażała nic, zupełnie nic. Kiedy cofnął rękę od przełącznika, reszta również jakby się odblokowała.
- Wiedziałam! – krzyknęła Sam, zaciskając pięści. – Po prostu wiedziałam, że to ty!
- Tylko co ja? – zapytał bezbarwnie Czarny, udając zdziwionego.
Frodo, Matthias i Adrien popatrzyli po sobie z niedowierzaniem, a ten ostatni aż otworzył usta.
- Ok., nakryliśmy was, więc po co jeszcze udajesz? – Matthias wystąpił krok do przodu. – Robisz debili z nas czy z siebie?
- Z nas, bo z siebie już nie musi. – warknęła Ruda, z trudem panując nad wybuchem złości. – I co, teraz będziesz udawał, że to nie ty?
Czarny wzruszył ramionami z bezczelną miną i założył ręce na piersi. A Adrien nie zdążył złapać Sam. Jego arogancja podziałała na nią, jak czerwona płachta na byka i wystarczył impuls, w postaci jego kompletnie rozluźnionej postawy, by Ruda natarła. Z nieoczekiwaną dla Billa siłą rzuciła się na niego, zwalając z nóg i rycząc ze złości. Była jak w amoku, a w głowie kołatało jej tylko jak bardzo go nienawidzi i że powinna go stłuc tak, żeby nie wstał z podłogi. Na pewno tak by się stało, jednak gdy już podniosła pięść, by wymierzyć pierwszy silny cios, Adrien złapał jej rękę w nadgarstku.
- Tylko raz! – wrzasnęła, patrząc z dziką furią na Czarnego. – Proszę cię, tylko raz mu przywalę! I od razu złamię mu nos! – warknęła przez zaciśnięte zęby, gwałtownie pochylając się nad Billem.
Poczuła, że Matthias łapie ją pod drugie ramię i podnoszą z Adrienem do góry. Skoro nie pięścią… - pomyślała  i mocno kopnęła Billa najpierw w udo, a potem drugi raz w piszczel. Czarny aż zapiszczał.
- Ona jest niezrównoważona psychicznie!- krzyknął, wstając.
- A nie uważasz, że jej złość jest w pełni uzasadniona? – zapytał poważnie Frodo, mierząc ich obu spojrzeniem. – I naprawdę zupełnie nic nie macie nam do powiedzenia?
Adrien i Matthias wciąż lekko siłowali się z Sam, której największa i najgroźniejsza dla otoczenia złość powoli przechodziła. Georg przyglądał jej się ze sporym strachem, a kiedy Sam rzuciła się na Billa, cofnął się do tyłu i nawet przez myśl mu nie przeszło, żeby pomóc przyjacielowi. Bill otrzepywał się z kurzu i poprawiał ubrania, wciąż nie mogąc stanąć na jednej nodze.
- W porządku – powiedział nagle, patrząc po wszystkich. – To my odłączyliśmy wam kable na pierwszym koncercie. Na drugim zresztą też. Tylko jeżeli oczekujecie, że będę was przepraszał to jesteście w błędzie. Działałem w słusznej sprawie.
Adrienowi i Matthiasowi opadły ręce ze zdziwienia i w końcu uwolnili Sam. Ta podeszła z bojowniczą miną do Czarnego, który jakby drgnął, chcąc się obronić przed ewentualnym atakiem z jej strony. Sam zadarła głowę do góry, i patrząc mu prosto w oczy, wysyczała:
- Zemsta będzie słodka.
Odepchnęła go, odeszła, a reszta zespołu podążyła za nią, zostawiając za sobą Billa z trochę mniej pewną miną i jakby lekko skruszonego Georga. Weszli za kulisy i wybuchła burza.
- Co to w ogóle miało być?! – wrzasnął Matthias, uderzając pięścią w oparcie kanapy. – Już nikomu nie można ufać?
- To był cios poniżej pasa. – powiedział Frodo, chodząc w te i z powrotem po pokoju.
Adrien usiadł na fotelu i wplótł palce we włosy, zaciskając zęby.
- To jakiś chory żart. Ja rezygnuję…
Sam odwróciła gwałtownie głowę i spojrzała na niego płonącymi oczyma.
- Ani mi się waż. – rzuciła twardo, patrząc po wszystkich. – My nigdy się nie poddajemy, tak? Tym razem też nie! Jeżeli myślą, że nam dokopali i się wycofamy to się cholernie mocno mylą. Nie ma takiej opcji! Z nami się nie pogrywa, ja tego tak nie zostawię. A teraz idziemy tam i w końcu zaczynamy tak, jak powinniśmy grać za każdym razem.
- Jak chcesz im się odpłacić? – zapytał Frodo.
Sam uśmiechnęła się pod nosem.
- Mam już pewien pomysł. Do następnego koncertu dwa dni, wszystko wam powiem.
Na pytające spojrzenia odpowiedziała tylko tajemniczym uśmiechem i poruszyła brwiami. Kiedy przyszedł po nich ochroniarz, zachowywali się jak gdyby nic się nie stało i nawet nie spojrzeli na Billa i resztę, kiedy przechodzili obok nich. Czarny lekko się zaniepokoił, widząc zaciętą minę Sam i iskry w jej oczach. Nie przypuszczał, że ten szwindel wyjdzie na jaw i, mimo że nie dał tego po sobie poznać, to trochę obawiał się zapowiedzianej zemsty.
Sam jako ostatnia weszła na scenę, na której jeszcze było ciemno. Nie czuła się zdenerwowana czy zestresowana – jedyne, co czuła to niesamowicie duże pokłady determinacji, która pozwalała jej jasno myśleć. Zaczęli grać pierwszą piosenkę, a ona, jak jeszcze nigdy do tej pory, zaczęła chodzić po scenie, obracać się i tańczyć. Dawała publiczności swoją energię i czuła, że oni ją biorą, że zaczynają się bawić.
Wtedy pierwszy raz poczuła zmianę i wiedziała, że reszta zespołu też to zauważyła.
Z góry narzucone mieli same podziękowania po każdej piosence. Nic ponad to, bo co niby mogliby powiedzieć? Jednak tym razem Sam miała wiele do powiedzenia.
- Dzięki, Köln! – krzyknęła, uśmiechając się szeroko i machając ręką; przed nimi jeszcze trzy piosenki. – Jesteśmy bardzo wdzięczni za to, że możemy być tu dzisiaj z wami, jesteście świetną publicznością, jeszcze raz dzięki!
Rozległy się brawa i okrzyki.
- Jesteśmy zespołem już dwa lata, ale nikt do tej pory nie dał nam okazji do pokazania się na tak wielkiej scenie. – kontynuowała swoją przemowę, chodząc w te i z powrotem przy cichym akompaniamencie Adriena. – Nie znamy życia w show-biznesie, nigdy nie żyliśmy według zasad tu panujących, dlatego mamy pełne zaufanie do ludzi, z którymi przyszło nam pracować. Wiecie… jednak czasem to zaufanie trzeba ograniczyć, i właśnie dziś! Tutaj! – powiedziała głośniej, palcem wskazując scenę pod swoimi stopami. – Dotarło do mnie, że nie każdemu można ufać. Jednak nie poddamy się, bo Killing Pleasure ma w sobie siłę i nie da się zdeptać! Nigdy w życiu! Jesteście tu z nami? Köln, jesteście z nami?!
Podniosła wysoko dłoń z mikrofonem, a w hali rozległy się okrzyki i pojedyncze brawa. Adrien mocniej uderzył w struny.
- Extra – powiedziała Sam, wracając do statywu na mikrofon i umieszczając w nim urządzenie. – A teraz bawcie się dobrze przy ‘American Idiot’!
Adrien zaczął grać dobrze znaną wszystkim melodię, jednocześnie nadając jej własny indywidualny charakter i koncert trwał dalej.
Jost stał za sceną z mieszanymi uczuciami. Nie wiedział, co Sam miała na myśli w swoim krótkim przemówieniu, poza tym – złamała zasadę ustaloną na samym początku. Jednak wyszło jej to na tyle dobrze, że rozważał awanturę, którą miał im rozpętać po zakończeniu show. Pierwszy raz publiczność bawiła się na ich koncercie, co nie umknęło jego uwadze oraz wprawiło w zachwyt i zdziwienie jednocześnie. Nie przypuszczał, że stanie się to już na trzecim koncercie. Również z ulgą zauważył, że tym razem obyło się bez problemów technicznych.

- Weź nie chrzań, nakryli was? – zapytał z niedowierzaniem Tom.
Georg tylko pokiwał głową i upił łyk wody z butelki.
- No to jesteśmy ugotowani. – stwierdził krótko Gustav.
Podszedł do ściany i pałeczkami zaczął wybijać przypadkowy rytm, by się odprężyć przed koncertem. Natomiast Georg pokręcił głową.
- Nie sądzę, żeby polecieli na skargę. – stwierdził powoli, wpatrując się zamglonym wzrokiem w stolik przed nim. – To raczej nie w stylu Sam. I właśnie tego obawiam się najbardziej.
Milczący do tej pory Bill podniósł głowę i, marszcząc brwi, spojrzał na przyjaciela.
- Co masz na myśli?
Gustav przestał wybijać rytm i również skierował na niego wzrok, a zaraz za nim to samo uczynił Tom. Basista popatrzył po każdym z nich.
- Myślę, że wszyscy będziemy mocno żałować tego, co zrobiliśmy. – odparł tajemniczo.
Po jego słowach zapadła cisza i każdy zastanawiał się, co może wymyślić Sam, by im się odpłacić. Mieli różne wizje, a co kolejna to straszniejsza. Nawet nie zauważyli, kiedy koncert Killing Pleasure się skończył i podekscytowany zespół wszedł za kulisy. Pogrążeni w rozmowie, wymieniając gorące wrażenia i podnosząc głos w ekscytacji nie zauważyli obecności Tokio Hotel. Bądź było to zamierzone, o czym pomyślał Czarny, z ukosa przyglądając się Sam, Adrienowi, Matthiasowi i Frodo. Zanim się spostrzegł już przyszedł po nich ochroniarz, a kiedy wychodzili minęli się w drzwiach z Jostem. Bill uznał, że jego twarz miała niezmiernie dziwny wyraz.
- No, więc – odchrząknął, gdy za Tokio Hotel zamknęły się drzwi. – Po pierwsze, gratuluję tak udanego koncertu.
Okrzykami wyrażali aprobatę i radość. Po chwili David uciszył ich ręką.
- Sam. – zwrócił się bezpośrednio do Rudej. – Wiesz, co zrobiłaś i powinienem teraz zacząć krzyczeć i podnieść awanturę, jednakowoż… - podrapał się krótko po nosie, robiąc pauzę. – To przemówienie wyszło ci naprawdę fajnie. Tylko musisz pamiętać, że wy jesteście tylko supportem. Nie możesz zanudzać ludzi przydługimi gadkami. Także umówmy się tak, że jeżeli chcesz coś powiedzieć to tego nie rozwlekaj, ok.?
Sam kiwnęła głową. Czuła, że to jeszcze nie koniec.
- A tak na marginesie to możesz mi wytłumaczyć, o co ci chodziło?
- Nie. Znaczy, nie teraz. Powiem ci za dwa dni, ok.? Wtedy wszystko się wyjaśni.
David przyglądał jej się przez chwilę ze zmarszczonymi brwiami i wyglądał, jakby chciał coś jeszcze powiedzieć, jednak rozmyślił się w ostatniej chwili. W takim wypadku miał nadzieję za dwa dni usłyszeć dobre wytłumaczenie.
Gdy zostali sami Matthias wypuścił ze świstem powietrze z ust.
- Myślałem, że będzie gorzej. – przyznał, wkładając dłonie do kieszeni. – Po tym, co odwaliła Sam spodziewałem się biczowania.
Zarechotał, a Ruda spojrzała na niego z wyrzutem.
- Co niby znowu odwaliłam? – zapytała napastliwie.
- Nie wiesz? – Frodo wyglądał na szczerze zdziwionego. – Weź, nie udawaj.
- To, co powiedziałam było prawdą. A to tylko namiastka naszej zemsty. W gruncie rzeczy mogłam powiedzieć o wiele więcej.
Adrien pokręcił głową i uniósł dłonie do góry.
- Nie wytrzymam – sapnął, a za chwilę warknął, paląc siostrę wzrokiem. – Wiesz co? W końcu się doigrasz, tylko że bekniemy za to wszyscy. Nie możesz czasem po prostu się zamknąć?
Sam wzruszyła ramionami i bezczelnie się odwróciła.
- Spadaj. – odparła krótko, grzebiąc w swoim plecaku. – Tak się składa, że to ja mam mikrofon, i to ja mówię. Jeżeli ci się nie podoba, możemy się zamienić. – w końcu się obróciła i spojrzała na niego. – Tylko problem polega na tym, że ja mogę nauczyć się grać na gitarze, ale ty nie nauczysz się śpiewać.
Matthias spojrzał na Frodo, który pokręcił głową, uderzając się otwartą dłonią w czoło. Adrien zamknął oczy i policzył na głos do dziesięciu.
- Człowieku, przecież nie o to chodzi – powiedział powoli Matthias.
- Chociaż może to byłoby jakieś wyjście – dodał Frodo. – W sensie, żeby zabrać jej mikrofon. Tylko wtedy byśmy upadli, bo z wokalem Adriena rzuciłbym perkusję i poszedł na kolanach do Mekki, błagać o przebaczenie.
Sam, Matthias i Frodo zaczęli się śmiać, a i Adrienowi wyrwał się mały uśmiech, jednak zaraz się opanował.
- Czemu ty taka jesteś? – zapytał z wyrzutem.
- Jaka znowu?
- Taka… - zastanowił się chwilę, przebiegając wzrokiem po ścianach, jakby szukając tam odpowiednich słów. – Taka ciężka we współżyciu społecznym! Czasem w ogóle nie można się z tobą porozumieć.
- Żeby z tobą było można – odgryzła się, denerwując coraz bardziej.
Adrien prychnął.
- Oczywiście, że ze mną można się dogadać!
- Jak gadasz sam ze sobą to się dogadujesz – mruknęła i dodała głośniej, podnosząc głos. – Co o tym myślisz? Och, świetny pomysł! Jesteś taki inteligentny, Adrienie! Nie przesadzaj… Nie przesadzam! Twój iloraz inteligencji…
- Wystarczy – warknął Adrien, podchodząc bliżej do niej. – Zrozum w końcu, gówniarzu, że przez takie twoje gadanie możemy wylecieć na zbity pysk. Po raz ostatni ci radzę czasem ugryźć się w język. Jeszcze raz wyskoczysz z takim numerem, to ja już nie będę cię krył. Wszystko weźmiesz na siebie. Jasne?
I nie czekając na odpowiedź, odwrócił się i wyszedł z pokoju. Sam jeszcze długo patrzyła na drzwi, za którymi zniknął. Powoli doszła do wniosku, że ma rację. Dlatego wieczorem w hotelu przyszła do niego z kubkiem jego ulubionego gorącego mleka. Nic nie mówiąc wręczyła mu go, kiedy brzdąkał na pożyczonym od Toma akustyku. Gdy zobaczył, co jest w środku uśmiechnął się pod nosem i potargał jej włosy. Jakiś czas później, na polecenie Sam, dołączyli do nich Matthias i Frodo, a ona zapoznała ich z planem zemsty na chłopakach z TH.
- Pomysł jest genialny, tylko czy starczy nam czasu… - zastanawiał się na głos Adrien. – Dwa dni to mało.
- Damy radę – klasnął w dłonie Matthias. – Ostatecznie graliśmy to już kiedyś na próbach, teraz tylko sobie przypomnimy. Już nie mogę się doczekać ich min.
Zachichotał i trącił Sam ramieniem.
- To akurat ci się udał, smarku.
- Odczep się, skunksie.
Zaczęli się przepychać, śmiejąc głośno i rozwalając wokół siebie pościel na łóżku Adriena.
Przez następne dwa dni spędzali dużo czasu odcięci od reszty, dyskutując po cichu i wygrywając jakieś melodie. Tajemniczo milki i uśmiechali się, kiedy do pokoju wchodzili chłopcy z Tokio Hotel.
- Mówię wam, to będzie rzeź – powiedział Georg, kiedy Killing Pleasure z wielce wymownymi minami wyszli, by zacząć swoje show.

18


                Bill obracał w szczupłych palcach swój telefon i w zamyśleniu marszczył czoło. Dopiero co skończył rozmawiać z dziennikarką, która, swoją drogą, kompletnie nie spodziewała się jego telefonu. Bo on tylko w awaryjnych wypadkach do nich dzwoni, a ten zdecydowanie do takich należał. Odłożył aparat na stolik, wstał z fotela i z rękami w kieszeniach podszedł do okna. Dzięki tabletkom na kaca mógł trzeźwo myśleć, bez uczucia, że jego głowa waży tonę. Niestety, przy okazji o wiele wyraźniej migały mu urywki sytuacji z poprzedniego wieczoru, a dokładnie wiedział, do czego miały doprowadzić. Niemniej jednak teraz nie miał czasu ani ochoty tego rozpamiętywać, żałować czy też nie tego, co notabene mogło nastąpić. Ta głupia dziennikarka wypaplała mu wszystko, nawet nie musiał mówić ceny – wyśpiewała cały wywiad Killing Pleasure za darmo. Jakaś wyjątkowo naiwna gęś, ale to tym lepiej – powoli przemyśli sprawę i dojdzie do wniosku, że zrobiła głupotę i nie puści pary z ust.
Mały uśmiech przemknął mu przez twarz. Dali plamę, czyli to, czego on dokładnie potrzebował. Szkoda tylko, że przezorny Jost chciał to sprawdzić. A tak, poszłoby to do druku dokładnie tak, jak by napisała to ta kobieta i byłoby po zawodach. Jednak on jest cierpliwy i powoli zrealizuje swój plan, co do tego nie miał wątpliwości.
Spojrzał na zegarek na ręku i westchnął zadowolony. Jeszcze przelotnie spoglądając przez okno odwrócił się i podszedł do otwartej walizki. Z jej wewnętrznej kieszeni wyjął małe białe podłużne pudełko, otworzył je i wyciągnął tabletki. Na szczęście uchowało się choć jedno po ostatniej nieoczekiwanej kontroli Toma. Wycisnął jedną kapsułkę na dłoń z ochronnego plastiku i odchylając głowę do tyłu połknął ją. Zamknął oczy, przez chwilę wstrzymując oddech, a zaraz potem wypuścił powietrze nosem.
*
-  Możecie mi łaskawie wyjaśnić, skąd ta pijawka wytrzasnęła te głupoty?
Głos Davida ociekał zimną furią, a oczy płonęły ogniem. Z zewnątrz wyglądał na zupełnie spokojnego, jednak w rzeczywistości cały gotował się w środku, a z czasem oznaki jego kompletnego wyprowadzenia z równowagi uwidaczniały się coraz bardziej.
Sam, Matthias, Adrien i Frodo stali równo, ramię w ramię w pokoju Josta, powoli zaczynając rozumieć, w jakiej ważnej sprawie wezwał ich do siebie o 9 rano po wczorajszej imprezie. Jednakowoż powracająca świadomość wpadki, jaką zaliczyli podczas wywiadu koszmarnie łączyła się z potwornym bólem głowy i pustynią w ustach, które odczuwało każde z nich. No, w każdym razie rodzeństwo Fischer.
- Nie rozumiem – kontynuował David, mierząc wzrokiem każde z nich. – Czy zanim was wpuściłem na ten wywiad nie mówiłem, czego powinniście unikać? Czego nie mówić? O czym pamiętać? A może akurat na tamten moment dopadła mnie jakaś wada wymowy, że to do was nie dotarło?! – kiedy nie napotkał spojrzenia żadnego z nich wypuścił nagromadzone w płucach powietrze nosem i odchrząknął znacząco, zakładając ramiona na piersi. – Czekam na wyjaśnienia.
Zapadła cisza. Sam lekko kołysała się na nogach, dzielnie walcząc ze snem, Adrien mruży oczy, jakby do pokoju wpadało wyjątkowo rażące światło, Matthias wpatrywał się tępo w swoje trampki, a Frodo popatrzył po przyjaciołach i ciężko westchnął. Znowu musi im tyłki ratować, standardowo.
- To nieporozumienie – powiedział powoli, odważnie patrząc Davidowi w iście diabelskie oczy. – Przecież sam doskonale wiesz, że jedno nasze słowo to ich trzy. Może faktycznie któremuś z nas coś się wymsknęło, ale na pewno nikt nie powiedział tego specjalnie. Nie jesteśmy niewdzięcznymi bydlakami, którzy tylko czekają na okazję, żeby zniszczyć was od środka. To był nasz pierwszy wywiad, pierwsza wpadka, ale takie jest życie. Każdy popełnia błędy, prawda? Obiecujemy, że od teraz będziemy się bardziej pilnować.
Przez cały czas kiedy mówił patrzył się Jostowi prosto w oczy i nawet się nie zająknął. Na koniec cała czwórka pokiwała głowami, oprócz Adriena, który tylko skinął. Jakikolwiek gwałtowny ruch głową powodował falę otępiającego bólu w skroniach, więc starał się ograniczyć.
Choć jego wyraz twarzy nie zmienił się nawet o jotę, to jednak David zaczął oddychać spokojniej. Przemówienie Frodo musiało utrafi dokładnie w to, co chciał od nich usłyszeć, bo po chwili westchnął i opuścił ramiona.
- Dobrze, że wziąłem to do sprawdzenia… - mruknął, odwracając się do nich tyłem. – No dobra, możecie odejść. Tym razem wam się upiecze, ale żeby mi to było ostatni raz!
Pogroził im palcem, podchodząc do drzwi i otwierając je. Opuścili pokój, a Sam, idąca na końcu powiedziała na odchodne:
- Przepraszamy.
Już miała wyjść kiedy menadżer wydał z siebie dziwny charkot i złapał ją za ramię. Odwrócił ją przodem do siebie, a jego oczy urosły do rozmiarów wielkości spodka do filiżanki.
- Co z twoim głosem? – zapytał szybko.
Głos Sam był dziwnie zniekształcony, lekko charczący i wyjątkowo odstręczający. David przestraszył się nie na żarty.
- Co ci jest? Jesteś chora? Napiłaś się czegoś? Przewiało cię? – zbombardował ją pytaniami, a potem przybliżył głowę do jej i pociągnął nosem. – Piłaś coś?
- Wczoraj mieliśmy małą imprezę… - wycharczała Sam, patrząc na chłopaków, którzy się zatrzymali.
David odetchnął i trochę mu ulżyło, jednak po chwili jakby jego obawy powróciły i spojrzał na Adriena.
- To jej przejdzie? Kiedy wróci jej głos?
- No… Niedługo – stęknął, lekko się krzywiąc. – Znaczy… W zależności od tego, ile wypije tak długo potrafi jej się to utrzymywać. Ostatnim razem przeszło jej po kilku godzinach, ale raz trzymało się dwa dni.
David momentalnie pobladł. Matthias to zauważył i od razu pospieszył z wyjaśnieniami.
- Ale wtedy to się nie liczy, bo napoili ją jakąś brandy, która paliła gardło. Po tych trzech piwach powinno jej przejść do wieczora, góra do jutra…
Jost trochę się uspokoił i puścił jej ramię, a Sam zaczęła je lekko masować.
- Na trasie masz zakaz picia alkoholu. – powiedział stanowczo, a ona jęknęła. – I ani słowa! Skoro tak reagują twoje struny głosowe nie ma dyskusji nawet. A swoją drogą to ty jesteś nieletnia… Jako twój tymczasowy prawny opiekun mam prawo ci tego zabronić i właśnie to robię. – Kiedy tupnęła nogą i zrobiła obrażoną minę dodał głośniej: - Bez żadnych sztuczek, bo i tak będę wiedział.
Obdarzył ją surowym spojrzeniem i odszedł.
Kiedy cała czwórka wyszła na korytarz Matthias, rechocząc, objął Sam ramieniem.
- Nasz mały alkoholik musi pójść na odwyk – rzekł współczującym tonem. – Ale nie martw się, będziemy cię wspierać w tej ciężkiej walce z nałogiem!
Zaśmiał się, a zaraz uciekał korytarzem przed nacierającą Sam. Nie umknął zbyt daleko, bo w biegach na Rudą nie było równych i  już po chwili próbował uwolnić się od niej, uczepionej mu na szyi i boleśnie wykręcającej ucho.
Cała czwórka powoli utwierdzała się w przekonaniu, że ich dni wolne mijają nie wiadomo kiedy. Ich błyskotliwą tezę potwierdził Gustav, kiedy wieczorem wchodzili do tourbusa. Akurat Matthias i Adrien głośno narzekali, kiedy do rozmowy włączył się perkusista Tokio Hotel.
- Kiedy na trasie trafia się dzień wolny chłopaki śpią do oporu – rzekł, stając obok nich przy wejściu do autobusu. – Po prostu odsypiają. Mnie nie potrzebna jest aż tak duża dawka snu, ale i tak ten dzień zlatuje nie wiadomo, na czym. Są na to niezbite dowody i z tym się nie wygra.
Za jego plecami Sam wskoczyła do autobusu i od razu skierowała się na swoje ulubione miejsce przy oknie. Jednak było już zajęte.
- Przepraszam. – powiedziała wymownie, stając nad Billem.
Ten, nawet nie podnosząc na nią wzroku, nadal pił kawę w ciemnych okularach.
- Och, już dobrze, nie ma za co – odpowiedział zdawkowo Czarny.
Sam zrobiła głupią minę i równie głupio zapytała:
- Słucham?
- Już tak nie przepraszaj za zakłócenie mojej prywatnej strefy. Odejdziesz dalej to powietrze trochę się oczyści.
Ruda prychnęła, co mogło przywieść na myśl rozjuszoną kotkę i obdarzyła go  tak pogardliwym spojrzeniem, na jakie ją było w tym momencie stać.
- Nie przepraszam cię w tym sensie, panie „Pozamiataj Moją Głową” – warknęła, przybierając bojowniczą pozę i zakładając ręce na piersi. – Siedzisz na moim ulubionym miejscu i gdybyś miał odrobinę taktu i inteligencji to byś mi ustąpił.
Tym razem to Bill prychnął, odstawiając kubek na stolik i w końcu zaszczycając ją spojrzeniem.
- Po pierwsze, to jest MOJE ulubione miejsce, nie twoje. A po drugie, kto jak kto, ale ty mnie taktu nie będziesz uczyć, szczylówo.
Spojrzał jeszcze na nią lekceważąco i powrócił do picia kawy. W niej zebrała się taka złość, że jeszcze chwila, a rzuciłaby się na niego z pięściami. Jednak opanowała się z trudem, wiedząc, że nie warto sobie rąk brudzić. Usiadła na kanapie przy wejściu, wyciągając na niej nogi i wyciągnęła komiks o kapitanie Jowiszu.
- Tylko nie myśl przypadkiem, że wygrałeś – rzuciła znad gazety, posyłając Czarnemu groźne spojrzenie. – Po prostu jestem mądrzejsza i ustępuję głupszym.
Bill zaśmiał się szyderczo.
- Tłumacz to sobie jak chcesz.
Ona wzruszyła ramionami i wróciła do lektury. Lecz po jakimś czasie przestała dostrzegać obrazki i jej myśli wróciły do poprzedniego wieczoru. Nie pamiętała wiele, jednak teraz coraz wyraźniej wracały do niej obrazy tego, co się działo. Miała nadzieję, że obejmujący ją Bill był tylko tworem jej wyobraźni. Zerknęła na niego. Ciekawe, czy coś pamięta… Nawet jeżeli tak to się nie przyzna, a ona – przecież nie będzie go nic pytać! To byłby kretynizm do potęgi entej. Nie, nawet jeżeli to wydarzyło się naprawdę to nie ma co tego rozpamiętywać – ostatecznie nic wielkiego się nie stało. Frodo na pewno jej przypilnował.
Frodo…
Zaskoczona poczuła, że pieką ją oczy i ma coś wielkiego w gardle. Od wczoraj nie mogła mu spojrzeć w oczy, wyraźnie w pamięci mając to, do czego chciała doprowadzić. Tu też będzie udawać, że nic nie pamięta.
Podróż do kolejnego na trasie niemieckiego miasta upłynęła im dosyć spokojnie. Bill ulotnił się do łóżka stosunkowo wcześnie, a oni do późna urządzali sobie wyścigi na Play Station 3. Od rana soundcheck, oglądanie hali, a wieczorem koncert. Tylko i tym razem Killing Pleasure zabrakło prądu, znowu nic im nie działało. Sam powoli zaczęła się wszystkiego domyślać, jednak Adrien, Matthias i Frodo wciąż jej nie wierzyli.
- Przestań – powiedział Adrien. – Dobrze wiem, o co ci chodzi. Nawet nie chcę tego słuchać.
- Ale Adrien! – zaprotestowała. – Tylko zobaczymy, jeżeli nie to w końcu dam z tym spokój. Obiecuję!
Dla świętego spokoju się zgodził, jednak sam zauważył, że czas do następnego koncertu upłynął w dziwnej ciszy ze strony chłopaków z TH. Postanowił nie dopatrywać się w tym niczego złego, chociaż miał wrażenie, że każdy z nich dziwnie się uśmiecha.
Przed następnym koncertem cała czwórka schowała się za wzmacniaczem, skąd mieli doskonały widok na wtyczki od zasilacza. Adrien ciągle mruczał, że to bez sensu, jednak Sam się nie poddawała. Reszta milczała jak zaklęci, uparcie próbując wzrokiem przebić dokuczliwy mrok dookoła.
- W 99% przypadków sprawca wraca na miejsce zbrodni – szeptała Ruda, a kiedy z ciemności przed nimi wyłoniły się dwie postaci dodała: - Ha! Mówiłam?
Pierwsza wyskoczyła zza wzmacniacza w momencie, kiedy Bill już sięgał po pierwszy przełącznik, kompletnie nieświadomy ich obecności.
- Mam was! – krzyknęła, a Czarny, przestraszony cofnął się o krok; Sam założyła ręce na biodrach i przeniosła ciężar ciała na jedną nogę. – A co wy tu robicie, ptaszki?

17

Ze specjalną dedykacją dla Any, mojego personal menager ds. Killing Pleasure :) :*

                Lekko stłumiona wysokim basem muzyka wypełniała ciszę między szczękiem szklanych butelek, głośnym śmiechem i przyciszonymi rozmowami zgromadzonych imprezowiczów. Dosyć mocno skropioną alkoholem ciemność rozpraszało blade nastrojowe światło lampek, ustawionych w strategicznych miejscach pokoju. Wszystkie meble zostały odsunięte pod ściany, przez co pomieszczenie wydawało się jeszcze większe niż w rzeczywistości. Natomiast na środku dywanu przy niskim stoliku, zastawionym dosyć sporym arsenałem butelek i słodko – słonych przekąsek ramię w ramię siedziało Killing Pleasure i Tokio Hotel.
- Ale Georg w gruncie rzeczy to dobry chłopak - powiedział powoli Bill, uwieszając się na jego szyi i głaszcząc go po włosach - Prawda, Dżordżi? Tylko ten kapitan Jowisz…
Czarny machnął ręką i odpychając od siebie bruneta sięgnął po żelka.
- Chwileczkę! - czknęła Sam z ledwie otwartymi oczami - Nie obrażaj kapitana Jowisza! No nie, Georg?
- Właśnie! - ten poparł ją stanowczo, z impetem odstawiając butelkę na stolik i zakładając ręce na biodrach - Który z was, frajerzy, uwolniłby się ot tak! Po prostu! Bez większego wysiłku! Z rąk zmodyfikowanej genetycznie szczypawki?
Tom, Gustav i Matthias wybuchli śmiechem.
- To nie było wcale śmieszne! - oburzyła się Sam, starając się zrobić groźną minę - Wy nie dalibyście rady!
Georg przytaknął, a Tom wywrócił oczami.
- Pewnie nie zrobiłbym tego w tak spektakularny sposób jak kapitan Jowisz zapewne uczynił, ale ja… Po prostu! Ot tak! Bez większego wysiłku!... Zamknąłbym komiks.
Przybił żółwika z Matthiasem i upił łyk swojego piwa. Powoli rozejrzał się po pokoju, a jego spojrzenie na koniec padło na Adriena, śpiącego na siedząco z głową odchyloną do tyłu i opartą o kanapę. Usta miał szeroko otwarte, a jego w ręku niebezpiecznie kołysała się butelka. Jednak obok niego siedział Frodo, trzymający pieczę nad jej zawartością.
- Wciąż nie może się pozbierać po rozstaniu z dziewczyną - odpowiedział na pytające spojrzenie Toma.
Ten pokiwał powoli głową, a jego myśli chcąc nie chcąc popłynęły do Jeanette. Jej buńczucznego spojrzenia, wiecznie opadającej na oczy czarno – brązowej grzywki, tego jak uwielbiał ją odgarniać; kolczyka w nosie, pięciu w uchu, chudych palców i „co tam, ziomuś?”, którym zawsze go witała. Upił kolejny porządny łyk trunku.
Godzinę później Georg spał z głową w misce z chipsami, Frodo zabrał Adriena do pokoju, Tom palił na balkonie, Matthias i Gustav rozmawiali o czymś przyciszonymi głosami, a Sam i Bill siedzieli obok siebie na dywanie. Czarny zarzucił ramię na barki Sam i właśnie przytulał ją do siebie.
- Ale masz absolutną rację! - powiedział, gładząc ją po ramieniu - Oczywiście, że tak! Też bym tak zrobił na twoim miejscu!
- Serio? - zapytała Sam, zerkając na niego spod półprzymkniętych powiek -  Matthias powiedział, że nas wkopałam, ale… Ale no Bill! Nie jest taka prawda?
Ten przyłożył palec do jej ust i pokręcił głową.
- Już się tym nie przejmuj, wiesz? Dobrze zrobiłaś - uśmiechnął się do niej i cmoknął w czubek głowy - Jesteś bardzo mądra, wiesz? Ja chyba… No, chyba nie widziałem tego do tej pory. A jesteś bardzo mądra i bardzo ładna. Bardzo, bardzo ładna…
Przytulił ją mocniej i odgarnął kosmyk włosów za ucho, a Sam westchnęła ciężko i położyła mu głowę na ramieniu.
- Ale i tak mnie nie lubisz - jęknęła, przecierając palcami oczy, a on pogładził ją po policzku - Mówisz, że jestem wiewiórą.
- Od dzisiaj cię lubię - zapewnił, kołysząc się lekko i odchrząknął - Bo ja wcale nie myślę, że jesteś wiewiórą. Super masz włosy i wszystko. W ogóle ja w pokoju mam kablówkę i może leci Sponge Bob. Idziemy zobaczyć?
- Zobaczyć to ty możesz zaraz kosmos z bliska - zagrzmiał głos nad ich głowami.
Oboje podnieśli oczy do góry, a nad nimi stał Tom. Nie pytając się o nic więcej złapał Billa za koszulkę na ramionach i bezpardonowo podniósł do góry. Postawił go na nogach i obdarzył pogardliwym spojrzeniem kompletnie pijanego brata.
- Koniec imprezy. Frodo, weź Sam do jej pokoju, a Matthias i Gustav wezmą Georga, bo w pojedynkę to nie da rady dotoczyć go do łóżka. A ja zajmę się naszą divą.
Złapał Billa za ramię i skierował się do drzwi, a kiedy znaleźli się w pokoju Czarnego szarpnął go i puścił.
- Kompletnie ci odbiło?! - ryknął, trzęsąc się ze złości i zatrzaskując drzwi - Co ty wyprawiasz?!
- Ale co? - zapytał go brat, zdejmując koszulkę i kierując się do łóżka.
Tom podszedł i pchnął go na mebel z pościelą.
- Nie przystawiaj się do niej, to jeszcze dziecko!
Bill zaśmiał się cicho. Dźwignął ciało i przewrócił się na plecy.
- Młodsze od niej pakowały mi się do łóżka - powiedział wciąż z lekkim uśmiechem.
Tom prychnął.
- Nie masz się czym chwalić - odparł z pogardą.
Odwrócił się i już chciał odejść, jednak Bill znów się odezwał zaspanym głosem.
- Sława ma różne kolory, Tom. I ty wiesz o tym równie dobrze jak ja. Obaj widzieliśmy wszystkie, nawet te najciemniejsze, więc teraz nie strugaj świętoszka.
Tom nie oglądając się wyszedł, mocno zatrzaskując drzwi.
Tym czasem Frodo z łatwością podniósł Sam, wsuwając pod jej kolana i plecy swoje przedramiona i kiwając do Matthiasa wyszedł na korytarz. Ruda objęła go za szyję i przytuliła się. Wyrwał mu się mały uśmiech i poprawiając ją na rękach też ją lekko przytulił. Odkąd ją zna jeszcze nigdy się tak nie upiła, a on po części czuł się za to odpowiedzialny, bo zbyt dobrze się bawiąc na ‘imprezie integracyjnej’ nie wyznaczył jej granicy możliwych do przyswojenia procentów. Dlatego teraz bezpiecznie odstawiając ją do łóżka mógł chociaż trochę przyciszyć krzyczące wyrzuty sumienia.
Podszedł do drzwi jej pokoju i ze zgrozą zobaczył, że są zamknięte. Miał nadzieję, ze chociaż zostawiła je uchylone, ale Sam nigdy tego nie robiła – zawsze domykała wszystkie szafki i drzwi.
- Sam, gdzie masz kartę do pokoju? - zapytał, patrząc w dół na nią.  
Wybełkotała coś przez sen, ale dłonią zaczęła gmerać w spodniach. Z tylnej kieszeni wyciągnęła kartę, która zaraz upadła na podłogę. Frodo westchnął.
- Przepraszam - mruknęła, nawet nie otwierając oczu.
- Nic nie szkodzi - odpowiedział łagodnie.
Kucnął, posadził ją sobie na kolanach i podniósł plastik. Następnie przeciągnął go przez czytnik w drzwiach i te ustąpiły.
- Ale teraz będziesz musiała dojść na nogach - rzekł cicho, wstając powoli - Dasz radę?
Pokręciła głową, a on przytrzymał ją w pasie, jej plecy opierając na swojej klatce piersiowej.
- No dawaj… - zrobił dwa kroki i sylwetka Sam niebezpiecznie się zakołysała - Sam.
- Oj Frodo, zanieś mnie - jęknęła i podniosła ręce do góry jak mała dziewczynka.
Uśmiechnął się i kręcąc lekko głową znów wziął ją na ręce. Odsłonił kołdrę na łóżku i położył ją, przysiadając na chwilę. Sam dźwignęła ciężko plecy, złapała go za szyję i cmoknęła w policzek. Frodo poklepał ją po plecach.
- Dzięki, jesteś najlepszy - szepnęła i cmoknęła go jeszcze raz.
Potem kolejny, tym razem bliżej ust. Kiedy skierowała swoje wargi do jego on położył jej na nich palec.
- Nie chcesz tego, jesteś pijana - powiedział cicho.
- Pijana czy nie, chcę - odparła, ponawiając próbę, a gdy i tym razem napotkała opór wydęła lekko wargi - Frodo?
On pogłaskał ją po głowie i trochę się odsunął, łapiąc ją jednak za dłoń.
- Nie, Sam - rzekł spokojnie.
- Nie podobam ci się? - zapytała.
- Nie o to chodzi. Jesteś bardzo ładna, naprawdę.
Sam opadły ramiona i przesunęła całą dłonią po karku, robiąc kwaśną minę.
- No to o co chodzi?
- Są przynajmniej dwa ważne powody, dla których nie. I powiem ci to, bo jutro i tak nie będziesz tego pamiętać, a potem raczej nie będziesz tego próbować. A jeżeli tak to powiem to jeszcze raz – westchnął - Po pierwsze, jesteś jeszcze dzieckiem. Może i masz 16 lat, ale mentalnie jesteś jeszcze młodsza. Nie zrozum mnie źle, w każdym innym przypadku jest to zaleta, przynajmniej dla mnie. Ale nie w tym. A po drugie… To nie powinno tak być. Nie bierz dupy z własnej grupy. Po prostu.
Spuściła głowę i miał wrażenie, że dwie łzy skapnęły jej na spodnie. Wzruszyła ramionami i chrypnęła cicho:
- Okej.
Podniósł jej głowę za podbródek i spojrzał w lekko zaczerwienione oczy.
- Ale i tak bardzo cię lubię - powiedział z uśmiechem - A teraz już idź spać.
Kiwnęła głową i zaczęła zdejmować koszulkę. Frodo podał jej piżamę i wyszedł. Już miał odejść, kiedy na chwilę przystanął. Zdawało mu się, że usłyszał cichy szloch, dlatego przytknął ucho do drzwi, jednak dźwięk się nie powtórzył. Stwierdził, że musiał się przesłyszeć.
Pożegnał się na korytarzu z Matthiasem i zajrzał do Adriena, u którego wcześniej zostawił uchylone drzwi. W pokoju było ciemno, jego nie było w łóżku, jednak smuga światła biegła po dywanie z łazienki. Wszedł do środka, a po chwili ukazał mu się Adrien. Oparł się o futrynę i przetarł twarz dłońmi.
- Jak się czujesz? - zapytał Frodo, siadając na łóżku.
- Jestem pijany - burknął Adrien i usiadł obok niego - A i tak czuję się chujowo.
Zaśmiał się, ale wyraźnie był przygnębiony. Patrzył się tępo w podłogę i prawie nie poruszał.
- Co z Sam? - zapytał po chwili.
- Już śpi.
On pokiwał głową i odchylił się do tyłu aż dotknął plecami materaca.
- Nie upilnowałem jej - powiedział cicho, patrząc w sufit - Bardzo się upiła?
- Dosyć - parsknął Frodo - ale nic jej nie będzie.
Przypomniał sobie Billa, obejmującego Rudą, a potem jej zachowanie w pokoju i stwierdził, że Adrien nie musi o tym wiedzieć. W każdym razie nie teraz kiedy jest tak mocno przybity.
- A jak tam… psychicznie u ciebie? - zapytał, zmieniając temat.
- Nie pytaj - jęknął tamten, przewracając się na bok - Ciągle jestem w kawałkach. I wiesz co, czasem leżę w nocy i obracam w palcach kostkę do gitary, którą od niej dostałem. No wiesz, tą z jej inicjałami…
Frodo zmarszczył czoło i spojrzał na przyjaciela.
- Myślałem, że ją zgubiłeś.
- Znalazłem - Adrien podniósł się i usiadł, wplatając palce we włosy; za chwilę opuścił dłonie i podniósł na niego oczy - Musi coś w tym być, bo inną nie umiem grać. Znaczy gram, ale to nie to samo. Drugiej takiej nie ma… - dodał ciszej.
Siedzieli przez chwilę w milczeniu, każdy z nich gryząc się z czymś innym. W chwilach takich jak ta, kiedy Adrien w tak trudnym dla niego czasie stał się bardziej otwarty i chętny do zwierzeń Frodo nie wiedział, od czego zacząć. Nie potrafił nawet wyrazić słowami jak bardzo chciałby mu pomóc, żeby nie cierpiał tak bardzo jak cierpi, ale wiedział dobrze, że Adrien musi sam sobie z tym poradzić. Miał jednak nadzieję, że wie, że ma w nim, Matthiasie i Sam oparcie.
- Nie chcę o tym rozmawiać - powiedział Adrien, kiedy Frodo właśnie otwierał usta - Lepiej pójdę już spać. Jestem pijany…
Kiedy Frodo zamykał drzwi dobrze wiedział, że zamknięte oczy przyjaciela wcale nie oznaczają, że jego umysł padł w objęcia Morfeusza. Choć dobrze by było, bo następny dzień będzie tak samo obfitował w ciekawe wydarzenia i to od samego rana.

16


                Okładka świsnęła w powietrzu, zamykając zeszyt i Sam wstała pospiesznie, słysząc po raz kolejny swoje imię. Jednak nie zdążyła zrobić kroku kiedy przystanęła i zastanowiła się chwilę.
- Lepiej nie ryzykować - mruknęła do siebie i włożyła zeszyt do plecaka - Szczota może mieć bardzo lepkie łapska…
Pierwszy raz od bardzo dawna przykłada się do pamiętnika i kosmiczną głupotą byłoby zostawienie go na wierzchu. Ostatecznie w takiej sytuacji każdy mógłby przeczytać, co jest w środku, a tego nie chciała.
Zdążyła zasunąć suwak plecaka kiedy drzwi za jej plecami otworzyły się i stanął w nich David.
- Gotowa, Sam? - zapytał, podchodząc bliżej- Czekamy już tylko na ciebie.
- Są już? - utkwiła w nim swoje intensywnie zielone oczy i nawet nie mrugnęła dopóki nie pokiwał głową.
Pisnęła cichutko, podskakując w miejscu i wybiegła za drzwi. Na korytarzu już czekali na nią Adrien, Matthias i Frodo.
- No, ile to można nosek pudrować? - zapytał poirytowany Matthias, wywracając oczami.
Sam pokazał mu język i odrzucając ognistą grzywkę z czoła ruszyła sprężystym krokiem.
- Tobie nawet 5 godzin by nie pomogło, więc się nie wysilasz, prawda? - odgryzła, nawet się nie odwracając.
- Matthias ceni naturalne piękno… - rzucił Frodo, chichocząc.
- …a potem patrzy w lustro i złudzenie pryska - dokończył Adrien i parsknął śmiechem.
Davidowi wyrwał się mały uśmiech, a Matthias odpowiedział z wciąż niezmiennie spokojnym wyrazem twarzy:
- Owszem, ale moje lustro jeszcze wytrzymuje moją twarz. Za to wasze popękały już dawno, a wy nie widząc sensu w kupowaniu nowych idziecie na, jakże mylne w tym przypadku wyczucie.
Sam zarechotała głośno.
- Co się śmiejesz, on mówił też o tobie - powiedział Adrien.
- Wcale, że nie!
- Już spokój - rzekł David kiedy stanęli przed drzwiami - Czas, żebym was trochę poinstruował. Otóż ani słowa o trasie i o waszych prawdziwych relacjach z chłopakami. Nie dajcie się wciągnąć w gierki słowne dziennikarzy, oni potrafią tak zmanipulować, że wyśpiewalibyście wszystko nawet nie wiedząc kiedy…
Adrien prychnął i pokręcił głową.
- Chyba nie masz nas za idiotów, nie? Daj spokój…
- Nie lekceważ ich, nigdy - odparł złowrogo David, szczególny nacisk kładąc na ostatnie słowo, po czym zwrócił się do Rudej - Sam. Nie odpowiadaj sama na wszystkie pytania. Dobrze by było gdybyście wszyscy się udzielali. Słuchajcie uważnie, żeby nie było żadnego „słucham?”, „czy możesz powtórzyć?”.
- A jak będzie się seplenić? - zapytał Matthias.
Sam kiwnęła głową.
- Właśnie, wtedy mamy się domyślać czy powiedział…
- Uwierzcie mi na słowo - powiedział szybko David, przerywając potok słów Rudej - że nie będzie. Oni muszą mieć dobrą dykcję.
Wszyscy pokiwali głowami, chociaż miny wciąż mieli nie do końca przekonane.
- Wywiad będzie dla telewizji, radia czy gazety? - zapytał po chwili ciszy Frodo.
- Dla gazety, spokojnie. Od czegoś trzeba zacząć, od razu nie będziemy was pchać do telewizji, chociaż wiem, że niektórzy z was by bardzo chcieli - odparł David, spoglądając na Sam - To jakaś młodzieżówka. Dobra, koniec pogaduszek. Idźcie tam i rozgromcie ich!
Uśmiechnął się, poklepał ich po plecach i otworzył drzwi. Przekroczyli próg dosyć małego pokoju z surową bielą ścian i umeblowaniem sprowadzonym do koniecznego minimum. W najdalszym kącie od drzwi stał dystrybutor z wodą, przy czym podłużna kieszonka obok świeciła pustkami jeżeli chodzi o kubki. Na środku pomieszczenia umiejscowiona była nie sprawiająca wrażenia wygodnej kanapa z pożółkłym już nieco obiciem i ustawiony do niej pod katem 90 stopni fotel. Szklany stolik i zmarniały fikus stanowiły finalne wykończenie pokoju. Tak, to pomieszczenie spełniało zdecydowane minimum, nic ponad to.
Mogli poczuć się urażeni taką ignorancją ze strony Davida, jednak nie zdążyli nawet pomyśleć o  żywieniu żalu do niego, bo podeszła do nich dziennikarka. Była dosyć wysoka o sympatycznym wyrazie twarzy i profesjonalnym podejściu do sprawy. Miłym, acz dosyć oschłym tonem przedstawiła się i wskazując im kanapę bez zbędnej wymiany zdań postawiła dyktafon na stoliku i zaczęła wywiad.
- Od kiedy jesteście zespołem - bardziej stwierdziła niż zapytała, patrząc na Adriena.
- Cóż… - ten zająknął się, patrząc po przyjaciołach i nerwowo zerkając na dyktafon - Ciężko jest określić oficjalny początek. Z Matthiasem i Frodo chodziłem do jednej klasy od przedszkola także znamy się praktycznie od zawsze. A muzykę zaszczepił w nas konkurs talentów w szkole. Widzieliśmy jak nasi koledzy grają i występują, my też chcieliśmy spróbować.
- Sporo czasu zajęło nam samo odnalezienie swojego instrumentu - dodał Matthias - Metodą prób i błędów przeszliśmy przez saksofon, trąbkę, dzwonki - zaśmiali się na samo wspomnienie zaciętej walki Adriena z tym instrumentem - i kilka innych instrumentów aż trafiliśmy na te właściwe. Początki były tragiczne, wszystkiego uczyliśmy się sami od podstaw, ale jakoś poszło.
- Potem zaczęliśmy się zastanawiać nad wokalem - ciągnął Adrien - Wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, że my się nie nadajemy i prędzej ludzie wyjdą z uszkodzonym słuchem niż zdobędziemy fanów. Myśleliśmy nawet nad castingiem, ale wtedy Sam, na którejś uroczystości rodzinnej dała popis swojej przeponie. Prawdą jest, że zawsze coś nuciła pod nosem, ale dopiero wtedy usłyszałem ją naprawdę. I po kłopocie.
- Więc nie jesteście zespołem z powołania? - kontynuowała dziennikarka.
Frodo chrząknął, a reszta zaśmiała się cicho, lekko rozluźniając.
- Zależy, co rozumieć pod tym terminem - odparł, pocierając otwartą dłonią grzbiet nosa - Jeżeli chodzi ci o to, że nie graliśmy od kołyski to ok., to prawda. Jednak ta muzyka wciąż w nas była, bo gdyby nie to te występy na konkursie talentów nie zrobiłyby na nas zbyt szczególnego wrażenia. Nie pchnęłyby nas do spróbowania i nie zaszczepiły w nas bezwarunkowej miłości do muzyki. Wszystko sprowadza się do jednego.
- Gdybyśmy nie byli zespołem z powołania nie byłoby nas tutaj - wtrąciła Sam, trafnie wykorzystując moment kiedy w końcu mogła zabrać głos - Nie walczylibyśmy o uwagę, nie tworzyli mimo publiczności, ograniczającej się do rodziny i przyjaciół.
Kiedy skończyła mówić spojrzała na Adriena, który uśmiechnął się i kiwnął głową. Dziennikarka przeszła dalej.
- Jak czujecie się, występując na scenie jednego z najpopularniejszych zespołów na świecie? Jak to jest być suportem tak rozpoznawalnych młodych ludzi?
- To na pewno duże wyróżnienie - powiedział Frodo, a reszta kiwnęła głowami - Jesteśmy bardzo wdzięczni i zaszczyceni.
- To też spora szansa dla nas - dodał Matthias - Ludzie na całym świecie będą mieli okazję nas zobaczyć, usłyszeć. Spory stres, żeby wypaść jak najlepiej.
Zaśmiał się.
- Matthias przed pierwszym koncertem siedział godzinę w łazience, układając włosy - rzuciła Sam - Na lewo, na prawo, do tyłu, do przodu, do góry… Zawsze martwi się o włosy.
- No właśnie - wtrąciła dziennikarka - Wasz pierwszy koncert i małe problemy techniczne. Niezbyt udany początek, prawda?
Wszyscy zgodnie wzruszyli ramionami, patrząc po sobie.
- Pierwsze koty za płoty - zaśmiał się Frodo - Po prostu pech.
- Jasne - parsknęła Sam.
Wszystkie pary oczu zwróciły się na nią, a najbardziej zaciekawione spojrzenie chwilę później wystrzeliło pytaniem.
- Co chcesz przez to powiedzieć? Że to nie był przypadek? - dopytywała się ożywiona nieco dziennikarka.
Zanim ktokolwiek zdążył ją powstrzymać Sam wypaliła:
- Oczywiście, że to nie był przypadek. Oni mi nie wierzą, ale ja wiem swoje. Bo co, przypadkiem wszystkie kable wyskoczyły z wtyczek? Przypadkiem nikt tego nie dopilnował? Nie ma mowy, nie jestem głupia.
Oczy dziennikarki najpierw niebezpiecznie się rozszerzyły, a zaraz potem skurczyły do ledwie widocznych szparek.
- Ktoś działa na waszą niekorzyść? Kogo obstawiasz?
Sam już otwierała usta, ale Adrien mocno trącił ją łokciem i odpowiedział pierwszy.
- Nikogo, to tylko żarty. Sam sobie żartuje, wszyscy są dla nas bardzo mili. Nie moglibyśmy nikogo podejrzewać o coś tak podłego, prawda?
Spiorunował siostrę spojrzeniem i zmusił do kiwnięcia głową. Dziennikarka nie kryła zawodu, jednak nie drążyła już tematu. Mimo to Adrien miał niemiłe wrażenie, że coś z tej wpadki na pewno trafi do artykułu. Są ugotowani.
Po kilku lakonicznych pytaniach podziękowali i pożegnali się. Kiedy tylko zamknęli za sobą drzwi Matthias odezwał się pierwszy.
- To pięknie nas wpakowałaś, wielkie dzięki.
- No co? - zapytała głupio Sam.
Frodo pokręcił głową, a Adrien zacisnął pięści. Od wpadki siostry mało się udzielał, dzielnie walcząc z przypływem złości i chęcią mordu.
- Jak to co? Całkiem zgłupiałaś czy udajesz? Sam, jak mogłaś tak się wystrzelać! Co ja mówię, siebie… Nas! Mimo, że tylko ty masz te chore podejrzenia.
Teraz ona się zdenerwowała.
- Chore podejrzenia?! - zagrzmiała, a kolor jej włosów jakby zapłonął - To wy wszyscy jesteście chorzy jeżeli nie widzicie, że to NIE BYŁ PRZYPADEK! To NIE JEST pech!
- Sam - wtrącił spokojnie Frodo, uprzedzając Adriena, który prawie rzucił się na siostrę - to zdarzyło się raz i można to jeszcze podciągnąć pod przypadek. Jeżeli zdarzy się drugi raz wtedy możemy zacząć coś podejrzewać. A teraz tylko niepotrzebnie strzępimy sobie nerwy i skaczemy do oczu.
Sam tupnęła nogą i założyła ręce na piersi.
- Dobra - fuknęła i spojrzała na niego - Ale zobaczycie, że ja mam rację.
Odwróciła się o szybko odeszła. Frodo odetchnął i spojrzał na przyjaciół.
- Stary - powiedział Matthias z podziwem, klepiąc go po ramieniu - Nie wiem jakim cudem ty potrafisz nad nią zapanować.
Ten wzruszył ramionami i spojrzał na Adriena.
- Trzeba powiedzieć Davidowi, żeby ta harpia po napisaniu artykułu dała mu go do sprawdzenia. Cenzura musi być.
Adrien powoli uspokajał oddech i kiwnął głową.
Wieczorem wszyscy czworo siedzieli w pokoju Matthiasa. Tymczasowy właściciel pomieszczenia i Adrien siedzieli na dywanie naprzeciwko siebie przy stoliku, grając w warcaby. Na kanapie nad nimi siedzieli Sam i Frodo, badawczo śledząc ich pojedynek i od czasu do czasu dorzucając coś od siebie. Ruda miała głowę opartą o ramię Frodo i lekko wtulona w niego powolnymi ruchami drapała go po karku. Matthias położył palec na jednym ze swoich pionków i przesunął go do przodu, a ona zacmokała.
- Nie robiłabym tego na twoim miejscu                - powiedziała zdawkowo - Potem on pójdzie na D4, buchnie ci damkę i będzie miał wolną drogę…
Matthias cofnął pionek i ponownie się zamyślił. Adrien zrobił zawiedzioną minę.
- Możesz mu nie pomagać? - zapytał z wyrzutem - To ja jestem twoim bratem.
- Ale Matthias wolnej myśli.
Frodo się zaśmiał, a Matthias obdarzył ją morderczym spojrzeniem. Kiedy Adrien ponownie zbił trzy białe pionki drzwi do pokoju otworzyły się z rozmachem. Wszyscy spojrzeli w tamtą stronę, a Tom i Gustav weszli do środka.
- Szachy - zapytał Tom, siadając obok Sam.
- Gorzej – warcaby - odparł Gustav, kręcąc głową - Wy naprawdę jesteście tacy nudni?
Sam nadęła się ze złości i zmarszczyła brwi.
- Wypraszam sobie – burknęła - Ja wcale…
- To sobie wypraszaj - przerwał jej Tom - Przyszliśmy was ratować z ramion nudy.
Gustav kiwnął głową i zaśmiał się na widok nadąsanej buzi Sam.
- I jesteśmy w samą porę.
Frodo podniósł na niego obojętne spojrzenie.
- Macie nam coś ciekawszego do zaproponowania?
- Owszem - odparł Tom żywiołowo.
Klasnął dłońmi o kolana i wstał.
- Zbierajcie cztery litery i idziemy się trochę zabawić.
Podszedł z Gustavem do drzwi i oglądając się na nich zaśmiał się.
- No, na co czekacie? Robimy małą imprezę w pokoju Georga.
Adrien spojrzał na Frodo, a ten na Sam.
- A Bill?
- Billa biorę na siebie - powiedział leniwie Tom, powoli się przeciągając - Jak się napije jest potulny jak baranek i przepełniony miłością do całego świata - uśmiechnął się półgębkiem, a kiedy oni nie zareagowali ostentacyjnie przewrócił oczami - O rety, ruszcie się, bo zapuścicie korzenie. Chyba musimy się lepiej poznać, prawda?