21 listopada 2012

4


                Matthias uderzał niecierpliwie palcami w kierownicę samochodu, wzrokiem błądząc po placu przed szkołą. Próbował ze znajdującego się na nim tłumu wyłowić sylwetki przyjaciół, jednak nigdzie nie było ich widać. Jako jeden z pierwszych wyszedł z ostatniego w tym roku sprawdzianu z fizyki, a jako że była to ich ostatnia lekcja w tym dniu do razu przyszedł do samochodu.
Spojrzał na zegarek na ręku i wypuścił powietrze z płuc.
- No, gdzie oni są? - mruknął pod nosem, odkręcając szerzej szybę.
Maj w tym roku był wyjątkowo gorący, dając się we znaki wszystkim uczniom Liceum Ogólnokształcącego imienia Alberta Einsteina w Hamburgu. Kusił niemal przejrzystym błękitnym niebem, wysoką temperaturą i lekkim wietrzykiem. Pogoda wręcz wymarzona do słodkiego leniuchowania brzuchem do góry w trawie, jednak do końca roku szkolnego pozostało jeszcze trochę więcej niż miesiąc czasu, a więc okres ostatecznego wyciągania i poprawiania ocen. A dla niektórych również dodatkowe przygotowania związane z musicalem, który miał mieć swoją premierę właśnie w ostatni dzień szkoły.
Drzwi od strony pasażera otworzyły się i na siedzenie wskoczył Adrien. Rzucił plecak do tyłu i zaśmiał się szyderczo.
- I z czego rżysz? - zapytał Matthias - Ja czuję, że czeka mnie poprawka w sierpniu…
Adrien parsknął śmiechem i wyciągnął z kieszeni spodni gigantyczną dwustronną ściągę.
- Szturchałem cię w krzesło, kretynie, ale udawałeś wielce zajętego zadaniami z dynamiki.
- Jak niby miałem się do ciebie odwrócić skoro ta jędza sterczała nade mną? - Matthias machnął ręką i zabrał Adrienowi pomoc naukową - Dyszała mi w kark jak stary koń.
On zaśmiał się głośno i pokręcił głową.
- Na ciebie się uwzięła, bo za bardzo kombinowałeś. Nie możesz się tak spinać, bo to widać i od razu wiadomo, że masz coś za uszami – wyjaśnił - Mimo, że siedziałem za tobą mogłem rozłożyć ściągę na ławce. Ciebie nie lubi, bo jej pyskujesz. Proste.
Matthias wzruszył ramionami i oddał mu kartkę. Chwilę potem do samochodu wsiadł Frodo.
- No co tam, dupeczki? - zapytał z uśmiechem - Jak fizyka? Liczę co najmniej na dwójeczkę, a wy?
Razem z Adrienem zarechotali na widok wściekłej miny Matthiasa. Cała klasa skorzystała na jego pechu, co jeszcze bardziej działało mu na nerwy.
Przerwa już minęła, plac opustoszał, a Sam wciąż nie było. Jej klasa godzinę temu poszła do domu, ale ona miała jeszcze iść do nauczycielki od sztuki, żeby omówić aranżację jednej z piosenek do musicalu. Brała w nim udział, chociaż się nie zgłosiła – opiekunka sztuki sama ją wybrała. Jednak już dawno powinna wrócić.
Adrien, Matthias i Frodo gotowali się wręcz w nagrzanym samochodzie w oczekiwaniu na Sam. Każdy z nich miał już dość, bo zdawało się, że delikatny wietrzyk omijał białego lekko już pordzewiałego Volkswagena Matthiasa, mimo, że mieli pootwierane drzwi.
- Skrzywdzę ją kiedyś… - warknął Matthias, wycierając dłonią pot z czoła - Gdzie ona jest, do cholery?!
W tym momencie ze szkoły wybiegła dziewczyna z klasy Sam. Przystanęła na chwilę, rozglądając się, a kiedy dostrzegła ich, kiszących się w aucie przyspieszyła kroku. Wszyscy trzej wytrzeszczyli oczy, kiedy ta zdyszana dopadła drzwi Adriena i wysapała:
- Szybko... chodźcie! Ona ją… w końcu… zabije!
Wyglądała jakby właśnie przybiegła z samego Berlina i miała za chwilę zemdleć.
Adrien zmarszczył brwi i spojrzał na Matthiasa. Obaj wymienili jeszcze spojrzenia z Frodo i zgodnie powiedzieli:
- Sam.
Wysiedli i udali się za dziewczyną. Poprowadziła ich do środka chłodnego budynku szkoły, cichym i ciemnym korytarzem, przez salę gimnastyczną aż na boisko do siatkówki za szkołą. Po jego drugiej stronie zgromadziła się spora grupka ludzi, zwróconych tyłem do nich i krzyczących coś głośno. Dziewczyna przebiła się przez gapiów, bezpardonowo ich odpychając, a Adrien, Matthias i Frodo za nią. Zobaczyli jak Sam siedzi okrakiem na jakiejś dziewczynie i wymierza jej kolejny cios pięścią. Ta zakrywała się rękami jak tylko mogła, jednak ciężko jej było uniknąć zderzenia z sierpowym rudej.
- SAM!!! - wrzasnął Adrien i razem z Frodo złapali ją za ramiona.
Matthias stał z boku i śmiał się jak opętany, kiedy jego przyjaciele z trudem odciągali ogarniętą furią Sam. Wierzgała się i wyrywała, jednak trzymali ją mocno. Kiedy jej ofiara powoli podnosiła się z ziemi z pomocą koleżanek Matthias powiedział głośno:
- Ciesz się, że potraktowała cię tak łagodnie. Mogło być gorzej, uwierz mi. Zdrowia!
I odszedł, śmiejąc się głośno. Dogonił przyjaciół, a Sam szła już posłusznie do samochodu, poprawiając ubrania. Adrien cały gotował się w środku i kwestią czasu było kiedy wybuchnie na siostrę.
- Niepotrzebnie mnie zabraliście, jakbym z nią skończyła to żadna operacja plastyczna by jej nie pomogła! - powiedziała Sam, zamachując się pięścią w powietrzu - Jeszcze jej dołożę, na drugi raz sto razy pomyśli zanim coś powie.
- Sam. Zdajesz sobie sprawę z tego, że złamałaś jej nos? - zapytał Frodo, patrząc na nią rozbawiony.
Ona prychnęła.
- I bardzo dobrze! Już NIGDY nie powie, że jestem wredną rudą wiewiórą z głosem jak mysz podczas orgazmu. Zazdrosna żmija…
Doszli już do samochodu i Adrien nie wytrzymał.
- Tylko za to mogłaś wrócić do domu w radiowozie policji. Było tego warte?
- Jeżeli ona wróciłaby w ambulansie to owszem - odpowiedziała i wsiadła do samochodu.
Frodo przewrócił oczami, Matthias parsknął śmiechem, a Adrien się skrzywił.
Kiedy wracali do domu Sam ukradkiem wycierała chusteczką krew z lekko rozciętej wargi. Widocznie jej rywalce udało się oddać choć jeden cios, przez co ucierpiały usta Sam.
Razem z bratem pożegnali się z przyjaciółmi i wysiedli pod domem. Sam pierwsza weszła do środka i od razu poszła do swojego pokoju. Adrien jeszcze przez chwilę pobawił się z Bruderem na chodniku i zobaczył, że drzwi od garażu są uchylone. Zajrzał po cichu do środka, a jego ojciec pochylał się nad starym mercedesem i grzebał coś w silniku. Westchnął cicho i wycofał się.
W domu była tylko Sam, co słyszał przez głośną muzykę, dochodzącą z jej pokoju. Zostawił plecak u siebie i uchylił drzwi do Sam. Stała na środku pokoju przed pustą szafką, a jej stopy brodziły w wielkiej kupie ubrań. No tak, zawsze jak jest zła musi zająć czymś ręce. Dlatego w piwnicy wciąż wisi stary worek treningowy ich ojca, którego Sam dosyć często używa.
Pochyliła się, chwyciła bladożółtą bluzę z kapturem i złożyła ją starannie na biurku, po czym ułożyła na półce. Czynność powtarzała kolejno z innymi częściami garderoby, a Adrien wszedł do środka. Przyciszył muzykę i usiadł na łóżku pod oknem.
- Sam… - zaczął, ale siostra jakby nie zwracała na niego uwagi – Sam - powtórzył głośniej.
Zerknęła na niego przelotnie i wrzuciła czarny T-shirt na półkę.
- Będziesz musiała ze mną porozmawiać, bo trzeba ustalić wersję wydarzeń. No, chyba nie powiesz im prawdy!
- Dlaczego nie? - mruknęła pod nosem, wzruszając ramionami - Jak im wszystko powiem to razem ze mną uznają, że jej się należało.
Adrien westchnął ciężko i zamknął na chwilę oczy.
- Jej matka na pewno nie. A dyrektor tym bardziej, bo to nie był pierwszy raz. Sam, obiecałaś mamie…
- Wiem! - krzyknęła, a spodnie wypadły jej z ręki - Wiesz jaką walkę ze sobą stoczyłam, żeby od razu jej nie przysunąć?! Nie wiesz! Cały dzień mi dogryzała! Jest wściekła, bo to nie ona śpiewa w musicalu. Poza tym… - dodała już ciszej, patrząc na brata w wyrzutem - myślałam, że jesteś po mojej stronie.
Adrien zamrugał kilkakrotnie, prostując się.
- Zawsze byłem i będę po twojej stronie - powiedział, dotknięty - Nigdy nie będę przeciwko tobie, ale to nie znaczy, że zawsze muszę się z Tobą zgadzać. Sam, obiecałaś mamie, że będziesz się pilnować, a ja obiecałem, że będę pilnować ciebie. Oboje spieprzyliśmy. Wiesz jak ciężko pracuje dlatego musimy wymyślić wiarygodną historię zanim wróci.
Sam spuściła głowę i dłonią wytarła wargę, z której wciąż lekko siąpiła się krew. Adrien wstał z łóżka, objął ją ramieniem i powiedział:
- Tylko najpierw chodź, opatrzymy rany po bitwie.
Cmoknął ją w czubek głowy i wyszli do łazienki.
Tymczasem Tom rozsiadł się wygodnie na kanapie w mieszkaniu Gustava i wziął od niego szklankę z colą.
- To co to za sprawa niecierpiąca zwłoki? - zapytał, upijając łyk napoju i patrząc na przyjaciela, który usiadł w fotelu obok - Czyżbyś miał tu jakąś dziewczynę i nie wiesz jak się prezerwatywy otwiera?
Zarechotał z własnego żartu, a Gustav zrobił kwaśną minę.
- Zanim tu przyjechałeś to była u ciebie jakaś panna? Dała ci, że masz taki dobry humor?
Tom kopnął go nogą i obaj się zaśmiali.
- Widzę, że wyostrzył ci się żart - odparł, poruszając brwiami - Powiesz w końcu, o co chodzi?
Gustav kiwnął głową, odstawił swoją szklankę na stolik i wstał. Podszedł do wieży i położył palec na przycisku ‘Play’.
- O to - nacisnął, a z głośników wystrzeliło Killing Pleasure.
Wysłuchali całego kawałka, a kiedy w pokoju ponownie zapadła cisza Tom pokiwał głową.
- Niezłe – przyznał - Co to?
- Killing Pleasure.
Tom zakrztusił się colą, którą właśnie miał w ustach i wypluł wszystko na stolik.
- Że co?! – zakaszlał - Weź, nie ściemniaj. Faktycznie z tym żartem to…
- To nie jest żart, Tom - przerwał mu Gustav, wycierając stolik - To naprawdę oni. Dostałem tę płytę od Davida.
Tom pokręcił głową.
- To niemożliwe. Przecież też ich słyszałeś. Oni są porażkowi! Gdyby tak zagrali to Bill zbierałby szczękę z podłogi i zaraz rozpoczynaliby próby…
- No właśnie - odpowiedział Gustav.
Spojrzał wymownie na Toma, a ten szybko wstał i pokręcił głową.
- Chyba żartujesz. Bill mnie zabije. Słyszysz? Za-bi-je! Nie mogę knuć za jego plecami, jestem jego bratem!
Zaczął chodzić po pokoju, a Gustav obserwował go w milczeniu. Wiedział, że w końcu przyzna mu rację, bo nie był jeszcze tak zepsuty jak jego brat. Tom zawsze był taki sam, wciąż miał na sobie tą samą maskę, którą przywdział na początku ich kariery. I prawdopodobnie właśnie to uchroniło go od wody sodowej, która z kolei namieszała porządnie w głowie jego brata. Bill zawsze chciał być szczery i prawdziwy, nie udawał. Po prostu był sobą, dlatego nie udało mu się ukryć, że życie gwiazdy rocka uderzyło mu do głowy. Wciąż ukazuje, że jest sobą, ale to już nie jest Bill z 2005 roku i dlatego muszą teraz znowu zacząć pracować na lepszy wizerunek. Wszyscy wiedzieli, – Bill też – że Killing Pleasure może im w tym pomóc.
Kiedy Gustav wstał, podając Tomowi karteczkę z numerem, który był dołączony do płyty ten wziął ją, patrząc na przyjaciela niepewnie.
- My pomożemy im, a oni pomogą nam. Dla własnego czystego sumienia, Tom.
On westchnął ciężko i zawahał się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz