Matthias uderzał niecierpliwie palcami w kierownicę
samochodu, wzrokiem błądząc po placu przed szkołą. Próbował ze znajdującego się
na nim tłumu wyłowić sylwetki przyjaciół, jednak nigdzie nie było ich widać.
Jako jeden z pierwszych wyszedł z ostatniego w tym roku sprawdzianu z fizyki, a
jako że była to ich ostatnia lekcja w tym dniu do razu przyszedł do samochodu.
Spojrzał na
zegarek na ręku i wypuścił powietrze z płuc.
- No, gdzie
oni są? - mruknął pod nosem, odkręcając szerzej szybę.
Maj w tym
roku był wyjątkowo gorący, dając się we znaki wszystkim uczniom Liceum
Ogólnokształcącego imienia Alberta Einsteina w Hamburgu. Kusił niemal
przejrzystym błękitnym niebem, wysoką temperaturą i lekkim wietrzykiem. Pogoda
wręcz wymarzona do słodkiego leniuchowania brzuchem do góry w trawie, jednak do
końca roku szkolnego pozostało jeszcze trochę więcej niż miesiąc czasu, a więc
okres ostatecznego wyciągania i poprawiania ocen. A dla niektórych również
dodatkowe przygotowania związane z musicalem, który miał mieć swoją premierę
właśnie w ostatni dzień szkoły.
Drzwi od
strony pasażera otworzyły się i na siedzenie wskoczył Adrien. Rzucił plecak do
tyłu i zaśmiał się szyderczo.
- I z czego
rżysz? - zapytał Matthias - Ja czuję, że czeka mnie poprawka w sierpniu…
Adrien
parsknął śmiechem i wyciągnął z kieszeni spodni gigantyczną dwustronną ściągę.
- Szturchałem
cię w krzesło, kretynie, ale udawałeś wielce zajętego zadaniami z dynamiki.
- Jak niby
miałem się do ciebie odwrócić skoro ta jędza sterczała nade mną? - Matthias
machnął ręką i zabrał Adrienowi pomoc naukową - Dyszała mi w kark jak stary
koń.
On zaśmiał
się głośno i pokręcił głową.
- Na ciebie
się uwzięła, bo za bardzo kombinowałeś. Nie możesz się tak spinać, bo to widać
i od razu wiadomo, że masz coś za uszami – wyjaśnił - Mimo, że siedziałem za
tobą mogłem rozłożyć ściągę na ławce. Ciebie nie lubi, bo jej pyskujesz.
Proste.
Matthias
wzruszył ramionami i oddał mu kartkę. Chwilę potem do samochodu wsiadł Frodo.
- No co
tam, dupeczki? - zapytał z uśmiechem - Jak fizyka? Liczę co najmniej na
dwójeczkę, a wy?
Razem z
Adrienem zarechotali na widok wściekłej miny Matthiasa. Cała klasa skorzystała
na jego pechu, co jeszcze bardziej działało mu na nerwy.
Przerwa już
minęła, plac opustoszał, a Sam wciąż nie było. Jej klasa godzinę temu poszła do
domu, ale ona miała jeszcze iść do nauczycielki od sztuki, żeby omówić
aranżację jednej z piosenek do musicalu. Brała w nim udział, chociaż się nie
zgłosiła – opiekunka sztuki sama ją wybrała. Jednak już dawno powinna wrócić.
Adrien,
Matthias i Frodo gotowali się wręcz w nagrzanym samochodzie w oczekiwaniu na
Sam. Każdy z nich miał już dość, bo zdawało się, że delikatny wietrzyk omijał
białego lekko już pordzewiałego Volkswagena Matthiasa, mimo, że mieli
pootwierane drzwi.
- Skrzywdzę
ją kiedyś… - warknął Matthias, wycierając dłonią pot z czoła - Gdzie ona jest,
do cholery?!
W tym
momencie ze szkoły wybiegła dziewczyna z klasy Sam. Przystanęła na chwilę,
rozglądając się, a kiedy dostrzegła ich, kiszących się w aucie przyspieszyła
kroku. Wszyscy trzej wytrzeszczyli oczy, kiedy ta zdyszana dopadła drzwi
Adriena i wysapała:
- Szybko...
chodźcie! Ona ją… w końcu… zabije!
Wyglądała
jakby właśnie przybiegła z samego Berlina i miała za chwilę zemdleć.
Adrien
zmarszczył brwi i spojrzał na Matthiasa. Obaj wymienili jeszcze spojrzenia z
Frodo i zgodnie powiedzieli:
- Sam.
Wysiedli i
udali się za dziewczyną. Poprowadziła ich do środka chłodnego budynku szkoły,
cichym i ciemnym korytarzem, przez salę gimnastyczną aż na boisko do siatkówki
za szkołą. Po jego drugiej stronie zgromadziła się spora grupka ludzi,
zwróconych tyłem do nich i krzyczących coś głośno. Dziewczyna przebiła się
przez gapiów, bezpardonowo ich odpychając, a Adrien, Matthias i Frodo za nią.
Zobaczyli jak Sam siedzi okrakiem na jakiejś dziewczynie i wymierza jej kolejny
cios pięścią. Ta zakrywała się rękami jak tylko mogła, jednak ciężko jej było
uniknąć zderzenia z sierpowym rudej.
- SAM!!! -
wrzasnął Adrien i razem z Frodo złapali ją za ramiona.
Matthias
stał z boku i śmiał się jak opętany, kiedy jego przyjaciele z trudem odciągali
ogarniętą furią Sam. Wierzgała się i wyrywała, jednak trzymali ją mocno. Kiedy
jej ofiara powoli podnosiła się z ziemi z pomocą koleżanek Matthias powiedział
głośno:
- Ciesz
się, że potraktowała cię tak łagodnie. Mogło być gorzej, uwierz mi. Zdrowia!
I odszedł,
śmiejąc się głośno. Dogonił przyjaciół, a Sam szła już posłusznie do samochodu,
poprawiając ubrania. Adrien cały gotował się w środku i kwestią czasu było
kiedy wybuchnie na siostrę.
- Niepotrzebnie
mnie zabraliście, jakbym z nią skończyła to żadna operacja plastyczna by jej
nie pomogła! - powiedziała Sam, zamachując się pięścią w powietrzu - Jeszcze
jej dołożę, na drugi raz sto razy pomyśli zanim coś powie.
- Sam.
Zdajesz sobie sprawę z tego, że złamałaś jej nos? - zapytał Frodo, patrząc na
nią rozbawiony.
Ona
prychnęła.
- I bardzo
dobrze! Już NIGDY nie powie, że jestem wredną rudą wiewiórą z głosem jak mysz
podczas orgazmu. Zazdrosna żmija…
Doszli już
do samochodu i Adrien nie wytrzymał.
- Tylko za
to mogłaś wrócić do domu w radiowozie policji. Było tego warte?
- Jeżeli
ona wróciłaby w ambulansie to owszem - odpowiedziała i wsiadła do samochodu.
Frodo
przewrócił oczami, Matthias parsknął śmiechem, a Adrien się skrzywił.
Kiedy
wracali do domu Sam ukradkiem wycierała chusteczką krew z lekko rozciętej
wargi. Widocznie jej rywalce udało się oddać choć jeden cios, przez co
ucierpiały usta Sam.
Razem z
bratem pożegnali się z przyjaciółmi i wysiedli pod domem. Sam pierwsza weszła
do środka i od razu poszła do swojego pokoju. Adrien jeszcze przez chwilę
pobawił się z Bruderem na chodniku i zobaczył, że drzwi od garażu są uchylone.
Zajrzał po cichu do środka, a jego ojciec pochylał się nad starym mercedesem i
grzebał coś w silniku. Westchnął cicho i wycofał się.
W domu była
tylko Sam, co słyszał przez głośną muzykę, dochodzącą z jej pokoju. Zostawił
plecak u siebie i uchylił drzwi do Sam. Stała na środku pokoju przed pustą
szafką, a jej stopy brodziły w wielkiej kupie ubrań. No tak, zawsze jak jest
zła musi zająć czymś ręce. Dlatego w piwnicy wciąż wisi stary worek treningowy
ich ojca, którego Sam dosyć często używa.
Pochyliła
się, chwyciła bladożółtą bluzę z kapturem i złożyła ją starannie na biurku, po
czym ułożyła na półce. Czynność powtarzała kolejno z innymi częściami garderoby,
a Adrien wszedł do środka. Przyciszył muzykę i usiadł na łóżku pod oknem.
- Sam… -
zaczął, ale siostra jakby nie zwracała na niego uwagi – Sam - powtórzył
głośniej.
Zerknęła na
niego przelotnie i wrzuciła czarny T-shirt na półkę.
- Będziesz
musiała ze mną porozmawiać, bo trzeba ustalić wersję wydarzeń. No, chyba nie
powiesz im prawdy!
- Dlaczego
nie? - mruknęła pod nosem, wzruszając ramionami - Jak im wszystko powiem to
razem ze mną uznają, że jej się należało.
Adrien
westchnął ciężko i zamknął na chwilę oczy.
- Jej matka
na pewno nie. A dyrektor tym bardziej, bo to nie był pierwszy raz. Sam,
obiecałaś mamie…
- Wiem! -
krzyknęła, a spodnie wypadły jej z ręki - Wiesz jaką walkę ze sobą stoczyłam,
żeby od razu jej nie przysunąć?! Nie wiesz! Cały dzień mi dogryzała! Jest
wściekła, bo to nie ona śpiewa w musicalu. Poza tym… - dodała już ciszej,
patrząc na brata w wyrzutem - myślałam, że jesteś po mojej stronie.
Adrien
zamrugał kilkakrotnie, prostując się.
- Zawsze
byłem i będę po twojej stronie - powiedział, dotknięty - Nigdy nie będę
przeciwko tobie, ale to nie znaczy, że zawsze muszę się z Tobą zgadzać. Sam,
obiecałaś mamie, że będziesz się pilnować, a ja obiecałem, że będę pilnować
ciebie. Oboje spieprzyliśmy. Wiesz jak ciężko pracuje dlatego musimy wymyślić
wiarygodną historię zanim wróci.
Sam
spuściła głowę i dłonią wytarła wargę, z której wciąż lekko siąpiła się krew.
Adrien wstał z łóżka, objął ją ramieniem i powiedział:
- Tylko
najpierw chodź, opatrzymy rany po bitwie.
Cmoknął ją
w czubek głowy i wyszli do łazienki.
Tymczasem Tom
rozsiadł się wygodnie na kanapie w mieszkaniu Gustava i wziął od niego szklankę
z colą.
- To co to
za sprawa niecierpiąca zwłoki? - zapytał, upijając łyk napoju i patrząc na
przyjaciela, który usiadł w fotelu obok - Czyżbyś miał tu jakąś dziewczynę i
nie wiesz jak się prezerwatywy otwiera?
Zarechotał
z własnego żartu, a Gustav zrobił kwaśną minę.
- Zanim tu
przyjechałeś to była u ciebie jakaś panna? Dała ci, że masz taki dobry humor?
Tom kopnął
go nogą i obaj się zaśmiali.
- Widzę, że
wyostrzył ci się żart - odparł, poruszając brwiami - Powiesz w końcu, o co
chodzi?
Gustav
kiwnął głową, odstawił swoją szklankę na stolik i wstał. Podszedł do wieży i
położył palec na przycisku ‘Play’.
- O to -
nacisnął, a z głośników wystrzeliło Killing Pleasure.
Wysłuchali
całego kawałka, a kiedy w pokoju ponownie zapadła cisza Tom pokiwał głową.
- Niezłe –
przyznał - Co to?
- Killing
Pleasure.
Tom
zakrztusił się colą, którą właśnie miał w ustach i wypluł wszystko na stolik.
- Że co?! –
zakaszlał - Weź, nie ściemniaj. Faktycznie z tym żartem to…
- To nie
jest żart, Tom - przerwał mu Gustav, wycierając stolik - To naprawdę oni.
Dostałem tę płytę od Davida.
Tom
pokręcił głową.
- To
niemożliwe. Przecież też ich słyszałeś. Oni są porażkowi! Gdyby tak zagrali to
Bill zbierałby szczękę z podłogi i zaraz rozpoczynaliby próby…
- No
właśnie - odpowiedział Gustav.
Spojrzał
wymownie na Toma, a ten szybko wstał i pokręcił głową.
- Chyba
żartujesz. Bill mnie zabije. Słyszysz? Za-bi-je! Nie mogę knuć za jego plecami,
jestem jego bratem!
Zaczął
chodzić po pokoju, a Gustav obserwował go w milczeniu. Wiedział, że w końcu
przyzna mu rację, bo nie był jeszcze tak zepsuty jak jego brat. Tom zawsze był
taki sam, wciąż miał na sobie tą samą maskę, którą przywdział na początku ich
kariery. I prawdopodobnie właśnie to uchroniło go od wody sodowej, która z
kolei namieszała porządnie w głowie jego brata. Bill zawsze chciał być szczery
i prawdziwy, nie udawał. Po prostu był sobą, dlatego nie udało mu się ukryć, że
życie gwiazdy rocka uderzyło mu do głowy. Wciąż ukazuje, że jest sobą, ale to
już nie jest Bill z 2005 roku i dlatego muszą teraz znowu zacząć pracować na
lepszy wizerunek. Wszyscy wiedzieli, – Bill też – że Killing Pleasure może im w
tym pomóc.
Kiedy
Gustav wstał, podając Tomowi karteczkę z numerem, który był dołączony do płyty
ten wziął ją, patrząc na przyjaciela niepewnie.
- My
pomożemy im, a oni pomogą nam. Dla własnego czystego sumienia, Tom.
On westchnął ciężko i zawahał
się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz