21 listopada 2012

9


                Drewniane frontowe drzwi otworzyły się z cichym skrzypnięciem i na progu ukazała się szczupła sylwetka niewysokiej dziewczyny z pyzatą twarzą i hebanowymi włosami do pasa.
- Dzień dobry - powiedziała z uśmiechem - Jest Sam?
- Dzień dobry - odpowiedziała Regina, uśmiechając się ciepło; odwróciła głowę i krzyknęła w stronę schodów - Sam! Jasmine przyszła!
Dziewczyna lekko się skrzywiła.
- Niech mnie pani tak nie nazywa - poprosiła po raz niewiadomo który, dziwnie na nią patrząc - Wolę Jas, wie pani…
Regina pokręciła głową i przesunęła się, robiąc miejsce w drzwiach.
- Masz takie piękne imię, nie rozumiem czemu nie chcesz go używać.
Jasmine wzruszyła ramionami i niedbale poprawiła srebrny łańcuszek na szyi.
- Mnie się nie podoba.
Sam, słysząc krzyk z dołu szybko zeszła z łóżka Adriena i złapała miskę z popcornem.
- Gdzie! - krzyknął, przechylił się przez łóżko i szybko złapał ją za tył bluzki - Oddawaj, ty mała hieno!
Sam zaczęła się szarpać, rozsypując  popcorn po dywanie. Kiedy Adrien to zobaczył przesunął się i chwycił ją za ramiona, starając się skrępować jej ruchy.
- Będziesz to sprzątać! - złapał ją w pasie i próbował dosięgnąć miski, którą wyciągnęła przed siebie.
Sam zapiszczała głośno i wysypała wszystko na brata, zakładając mu miskę na głowę.
- Teraz sobie jedz, chytrusie! Smacznego - i wybiegła z pokoju.
Stanęła na pierwszym schodku i zobaczyła swoją matkę jak rozmawia z czarnowłosą dziewczyną.
- Jas! - krzyknęła i pomachała energicznie ręką, sugerując, żeby szybko do niej przyszła.
Jasmine powiedziała jeszcze coś do matki Sam i pobiegła na schody. Chwilę potem rzuciła się jak długa na łóżko Rudej, wyciągając ręce nad głowę. Sam usiadła na krześle przy biurku i podciągnęła kolana pod brodę, trzymające nogi za kostki, żeby nie ześlizgnęły się po śliskim materiale obicia mebla.
- Coś wspominałaś o popcornie… - napomknęła Jas, rozglądając się po pokoju.
Sam wzruszyła ramionami.
- Adrien wszystko zjadł. Jest jak odkurzacz.
Jas podniosła plecy, opierając się na łokciach.
- Chodźmy się przejść.
Sam pokiwała głową i wyszły.
Na korytarzu natknęły się na Adriena, który wyjmował sobie popcorn z włosów. Na policzki Jas wystąpiły małe rumieńce i poruszyła się nerwowo.
- Cześć Adrien - powiedziała cicho.
- Cześć - odpowiedział, przelotnie na nią patrząc, a potem skierował swój wzrok wraz z palcem wskazującym na siostrę - Tym razem ci nie daruję, mały padalcu i będziesz to sprzątać. Anke ma być za godzinę, więc…
- Więc lepiej biegnij po odkurzacz, a potem pod prysznic. Chyba, że Anke lubi takich prawdziwych mężczyzn, spoconych, pachnących popcornem… Ups - powiedziała szybko, zakrywając usta palcami - chyba nie. Jednakowoż może jej się wydać pociągające, wybierać ci z włosów popcorn.
Złapała Jas za rękę i szybko zbiegły ze schodów. Kiedy zatrzaskiwały drzwi za sobą usłyszały wściekły krzyk Adriena.
- Bruder!
Wielki owczarek niemiecki wybiegł zza domu i Sam uklęknęła przed nim. Wczepiła małe dłonie w okazałą sierść psa i przytuliła go mocno do siebie. Jas pogłaskała go po łbie, a pies machał wesoło ogonem, cieszą się z tak dużego zainteresowania jego osobą.
Godzinę później leżał na trawie na łące, a Sam drapała go po brzuchu. Jas siedziała obok po turecku i skubała źdźbło trawy.
- Jutro macie próbę? - zapytała, patrząc na Sam.
Ta westchnęła i kiwnęła głową.
- Przecież są wakacje! - wybuchła niespodziewanie, patrząc z pretensją na Sam - A te próby już macie długo. Przez nie musiałaś zrezygnować z musicalu i poszła ta głupia Anna.
- Wiem, Jas - odparła Sam, głaszcząc psa po nosie - Na szczęście już tak często nie ma tam Billa.
Jas pokręciła głową z niedowierzaniem.
- Ciężko mi uwierzyć, że jest takim dupkiem. Jak czytałam o nich w Internecie to wydawał się niemal czysty jak łza…
- Jak łza! To wstrętna szczota, bez przerwy mi dogryza. Porozstawiał wszystkich po kątach i myśli, że mnie też może. Chyba śni!
Sam ze złości walnęła pięścią w ziemię, a Bruder się zerwał, przestraszony.
- Do kiedy będziecie mieć te próby? - zapytała cicho Jas po krótkim milczeniu.
- Chyba do końca. David teraz już ciągle się czepia. To źle, to niedobrze, to nieczysto, to za słabo, to tak, to śmak… Ciągle coś mu nie pasuje! A na początku był taki miły…
Sam spuściła głowę, a Jas zagryzła wargę i przytuliła ją.
- Dla nas zawsze będziecie najlepsi na świecie - powiedziała jej do ucha i cmoknęła w policzek.
Siedziały tak jakiś czas, aż w końcu poczuły nagły podmuch wiatru i spojrzały w niebo. Burzowe chmury nadciągały, zasnuwając niebo szaro-granatowym płaszczem i z oddali usłyszały potężny grzmot. Sam zatrzęsła się, a w jej oczach pojawił się strach.
- Chodź, Sam - powiedziała Jas, szarpiąc przyjaciółkę za ramę.
Wiedziała jak Sam panicznie boi się burzy, dlatego chciała ją szybko stamtąd zabrać.
W końcu szarpnęła ją na tyle mocno, że poderwała się i obie szybko zaczęły biec w stronę zabudowań, a ich włosy i ubrania targał coraz silniejszy wiatr.
*
                Bill dłubał widelcem w swojej porcji ryżu z warzywami, podpierając głowę na dłoni z łokciem na stole. W jadalni panowała ciężka cisza, którą od czasu do czasu Simone starała się przerwać, jednak bez rezultatu. Żaden z jej synów nie czuł się swobodnie w swoim rodzinnym domu. Tak bardzo chciała to zmienić, by choć na trochę zbliżyć się znowu do swoich dzieci, które, wydawałoby się, bronią się od tego rękami i nogami.
Mimo to nie poddawała się.
- Bill, kochanie… - zaczęła nieśmiało, odkładając na chwilę sztućce - Może opowiesz mi jaki jest ten zespół.
Czarny westchnął i nie odrywając wzroku od talerza mruknął:
- Normalny.
- Ale - Simone nie dawała za wygraną - ta Sam… Ładnie śpiewa? Ma talent?
Bill tylko wzruszył ramionami.
- A ładna jest? - dociekała matka.
W Billu wezbrał się gniew, nie mogąc dłużej już tego znieść. Rzucił widelcem o stół, który odbił się dźwięcznie od blatu, lądując z brzękiem na samym środku. Tom nawet nie podniósł głowy, tylko niezauważalnie ścisnął mocniej rączkę noża.
- Na litość boską - warknął, mierząc matkę płomiennym wzrokiem - Po co się tak wypytujesz? Myślisz, że ci uwierzę, że naprawdę cię to interesuje?
Simone odłożyła spokojnie serwetkę lekko trzęsącymi się rękoma i uśmiechnęła niezręcznie.
- Kochanie, nie denerwuj się tak. Pytam z ciekawości, chciałabym wiedzieć, co u was słychać.
Bill parsknął.
- Skoro tak to wystarczyłoby sięgnąć po codzienną gazetę, do której tak chętnie nas sprzedałaś. Poza tym, jesteśmy tu co dwa tygodnie a ty nawet nie potrafisz wymyślić nowych pytań, ciągle to samo. Naprawdę, Tom i ja już pogodziliśmy się z tym, że praktycznie siłą wypchnęłaś nas z domu, więc na nic twoje starania, bo czasu się nie cofnie, a ty już straciłaś swoją szansę, żeby być kochającą i wspierającą matką.
W oczach Simone zaszkliły się łzy.
- Jak możesz, Bill… - powiedziała cicho, a dolna warga zaczęła jej drżeć.
Słabość matki podziałała na niego jak czerwona płachta na byka i jeszcze bardziej podniosła i tak wysokie już ciśnienie.
- Ja? A jak ty mogłaś nas nie ochronić przed światem show-biznesu? Nawet się o to nie postarałaś. Jako jedna z wielu doiłaś nas, wykorzystując pieniądze z płyt i koncertów i teraz ten dom mało co przypomina tamten, w którym się wychowaliśmy - Bill machnął ręką, ogarniając nią wnętrze jadalni; spojrzał na Simone i dodał mściwie - Mamo.
Z łoskotem odsunął krzesło i wstał od stołu.
- Na nas już czas - powiedział krótko i spojrzał przelotnie na Toma, a potem na matkę - Do widzenia, mamo.
I nie oglądając się za siebie wyszedł do przedpokoju. Tom również wstał, podszedł do blondynki, złapał ją od tyłu za ramiona i ucałował w policzek.
- Cześć, mamo.
Również wyszedł, zostawiając rozdygotaną Simone przy stole.
Kiedy szedł razem z Billem do samochodu zapytał, nie patrząc na niego:
- Czemu za każdym razem takie spotkanie kończy się awanturą?
Bill otworzył drzwi swojego audi i spojrzał na brata przez dach samochodu.
- Dobrze wiesz, dlaczego. Myślisz, że ja się dobrze z tym czuję?
Wsiadł do auta, a Tom dodał cicho:
- A ja mam wrażenie, że jesteś w swoim żywiole.
Usiadł na siedzeniu pasażera, a Bill odjechał z piskiem opon.
*
                Drzwi frontowe otworzyły się, z hukiem uderzając o ścianę i na korytarz wpadła Sam i Jas. Na zewnątrz rozległ się potężny grzmot i Rudą przeszedł dreszcz. Natomiast Jas śmiała się głośno.
- Ale numer! - krzyknęła, chwytając w dwa palce doszczętnie mokre ubranie i patrząc na Sam zza kurtyny przyklejonych do twarzy włosów - Mam wodę w butach!
Sam odgarnęła grzywkę z czoła i zamknęła drzwi.
- To nie było śmieszne - powiedziała przyciszonym głosem - Bruder mógł mieć zawał ze strachu!
- Bruder? - zaśmiała się głośniej Jas - Szybko biegasz, ale jak walnęło pierwszy raz leciałaś jak torpeda. Jakbyś miała motorek w…
- Dobra! - przerwała jej Sam i weszła do mieszkania.
Jasmine podążyła za nią, wciąż chichocząc i obie zatrzymały się w drzwiach do kuchni, słysząc krzyki na górze.
- O matko boska! - wykrzyknęła na ich widok Regina - Ale was złapało.
- Anke jest na górze? - zapytała Sam, palcem wskazując na schody.
Kiedy jej matka pokiwała głową z dziwnym wyrazem twarzy bez zastanowienia ruszyła w tamtą stronę. Jasmine mniej pewnie poszła w jej ślady i stanęły przed zamkniętymi drzwiami do pokoju Adriena.
- …teraz mam ci wierzyć? Okłamywałeś mnie tyle czasu! I robiłbyś to nadal gdybym nie dowiedziała się od Frodo! Nie wiem kiedy miałeś zamiar mi o tym powiedzieć, może zaraz przed wyjazdem? Jak mam myśleć, że traktujesz mnie poważnie!?... Nie chcę słyszeć żadnych wyjaśnień, ty obrzydliwy kłamco! Gdybyś mi ufał powiedziałbyś mi od razu! Okłamałeś mnie, rozumiesz?!... Nie powiedziałeś mi prawdy, a to to samo! Teraz już możesz sobie jechać gdzie ci się żywnie podoba, mnie to już nie obchodzi! Nie chcę cię widzieć, rozumiesz?! NIE CHCĘ!!!
Sam odskoczyła kiedy drzwi pokoju brata otworzyły się i stanęła w nich Anke. Wysoka chuda blondynka z krótkimi włosami z tyłu głowy i dużą grzywką na czoło patrzyła na nią dużymi zielonymi oczami pełnymi łez, a jedna z pierwszych spłynęła po jej bladym policzku. Zacisnęła usta i przeszła obok niej bez słowa. Sam patrzyła jak zbiega ze schodów, rzuca krótkie ‘dobranoc’ jej matce i trzaska drzwiami. Potem spojrzała do pokoju Adriena.
- Jas, idź do mnie - powiedziała cicho.
Dziewczyna kiwnęła głową, a Sam zamknęła za sobą drzwi. Adrien siedział na łóżku ze spuszczoną głową, wspartą na dłoniach, a łokcie opierał o kolana. Sam bez słowa wspięła się na pościel, siadając obok niego. On podniósł na nią oczy, które wyrażały więcej bólu niż mógłby znieść i niemy apel o pomoc. Sam złapała go za szyję i mocno przytuliła, a Adrien wtulił twarz w jej mokre ubranie i ciasno oplótł ją ramionami. Zaczęła nim i sobą kołysać, głaskała go delikatnie po głowie i bardzo starała się nie zacząć cicho łkać, tak jak on.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz