Drewniane frontowe drzwi otworzyły się z cichym
skrzypnięciem i na progu ukazała się szczupła sylwetka niewysokiej dziewczyny z
pyzatą twarzą i hebanowymi włosami do pasa.
- Dzień
dobry - powiedziała z uśmiechem - Jest Sam?
- Dzień
dobry - odpowiedziała Regina, uśmiechając się ciepło; odwróciła głowę i
krzyknęła w stronę schodów - Sam! Jasmine przyszła!
Dziewczyna
lekko się skrzywiła.
- Niech
mnie pani tak nie nazywa - poprosiła po raz niewiadomo który, dziwnie na nią
patrząc - Wolę Jas, wie pani…
Regina
pokręciła głową i przesunęła się, robiąc miejsce w drzwiach.
- Masz
takie piękne imię, nie rozumiem czemu nie chcesz go używać.
Jasmine
wzruszyła ramionami i niedbale poprawiła srebrny łańcuszek na szyi.
- Mnie się
nie podoba.
Sam,
słysząc krzyk z dołu szybko zeszła z łóżka Adriena i złapała miskę z popcornem.
- Gdzie! -
krzyknął, przechylił się przez łóżko i szybko złapał ją za tył bluzki -
Oddawaj, ty mała hieno!
Sam zaczęła
się szarpać, rozsypując popcorn po
dywanie. Kiedy Adrien to zobaczył przesunął się i chwycił ją za ramiona,
starając się skrępować jej ruchy.
- Będziesz
to sprzątać! - złapał ją w pasie i próbował dosięgnąć miski, którą wyciągnęła
przed siebie.
Sam
zapiszczała głośno i wysypała wszystko na brata, zakładając mu miskę na głowę.
- Teraz
sobie jedz, chytrusie! Smacznego - i wybiegła z pokoju.
Stanęła na
pierwszym schodku i zobaczyła swoją matkę jak rozmawia z czarnowłosą
dziewczyną.
- Jas! -
krzyknęła i pomachała energicznie ręką, sugerując, żeby szybko do niej
przyszła.
Jasmine
powiedziała jeszcze coś do matki Sam i pobiegła na schody. Chwilę potem rzuciła
się jak długa na łóżko Rudej, wyciągając ręce nad głowę. Sam usiadła na krześle
przy biurku i podciągnęła kolana pod brodę, trzymające nogi za kostki, żeby nie
ześlizgnęły się po śliskim materiale obicia mebla.
- Coś
wspominałaś o popcornie… - napomknęła Jas, rozglądając się po pokoju.
Sam
wzruszyła ramionami.
- Adrien
wszystko zjadł. Jest jak odkurzacz.
Jas
podniosła plecy, opierając się na łokciach.
- Chodźmy
się przejść.
Sam
pokiwała głową i wyszły.
Na
korytarzu natknęły się na Adriena, który wyjmował sobie popcorn z włosów. Na
policzki Jas wystąpiły małe rumieńce i poruszyła się nerwowo.
- Cześć
Adrien - powiedziała cicho.
- Cześć -
odpowiedział, przelotnie na nią patrząc, a potem skierował swój wzrok wraz z
palcem wskazującym na siostrę - Tym razem ci nie daruję, mały padalcu i
będziesz to sprzątać. Anke ma być za godzinę, więc…
- Więc
lepiej biegnij po odkurzacz, a potem pod prysznic. Chyba, że Anke lubi takich
prawdziwych mężczyzn, spoconych, pachnących popcornem… Ups - powiedziała
szybko, zakrywając usta palcami - chyba nie. Jednakowoż może jej się wydać
pociągające, wybierać ci z włosów popcorn.
Złapała Jas
za rękę i szybko zbiegły ze schodów. Kiedy zatrzaskiwały drzwi za sobą
usłyszały wściekły krzyk Adriena.
- Bruder!
Wielki
owczarek niemiecki wybiegł zza domu i Sam uklęknęła przed nim. Wczepiła małe
dłonie w okazałą sierść psa i przytuliła go mocno do siebie. Jas pogłaskała go
po łbie, a pies machał wesoło ogonem, cieszą się z tak dużego zainteresowania
jego osobą.
Godzinę
później leżał na trawie na łące, a Sam drapała go po brzuchu. Jas siedziała
obok po turecku i skubała źdźbło trawy.
- Jutro
macie próbę? - zapytała, patrząc na Sam.
Ta
westchnęła i kiwnęła głową.
- Przecież
są wakacje! - wybuchła niespodziewanie, patrząc z pretensją na Sam - A te próby
już macie długo. Przez nie musiałaś zrezygnować z musicalu i poszła ta głupia
Anna.
- Wiem, Jas
- odparła Sam, głaszcząc psa po nosie - Na szczęście już tak często nie ma tam
Billa.
Jas
pokręciła głową z niedowierzaniem.
- Ciężko mi
uwierzyć, że jest takim dupkiem. Jak czytałam o nich w Internecie to wydawał
się niemal czysty jak łza…
- Jak łza!
To wstrętna szczota, bez przerwy mi dogryza. Porozstawiał wszystkich po kątach
i myśli, że mnie też może. Chyba śni!
Sam ze
złości walnęła pięścią w ziemię, a Bruder się zerwał, przestraszony.
- Do kiedy
będziecie mieć te próby? - zapytała cicho Jas po krótkim milczeniu.
- Chyba do
końca. David teraz już ciągle się czepia. To źle, to niedobrze, to nieczysto,
to za słabo, to tak, to śmak… Ciągle coś mu nie pasuje! A na początku był taki
miły…
Sam
spuściła głowę, a Jas zagryzła wargę i przytuliła ją.
- Dla nas
zawsze będziecie najlepsi na świecie - powiedziała jej do ucha i cmoknęła w
policzek.
Siedziały
tak jakiś czas, aż w końcu poczuły nagły podmuch wiatru i spojrzały w niebo.
Burzowe chmury nadciągały, zasnuwając niebo szaro-granatowym płaszczem i z
oddali usłyszały potężny grzmot. Sam zatrzęsła się, a w jej oczach pojawił się
strach.
- Chodź,
Sam - powiedziała Jas, szarpiąc przyjaciółkę za ramę.
Wiedziała
jak Sam panicznie boi się burzy, dlatego chciała ją szybko stamtąd zabrać.
W końcu
szarpnęła ją na tyle mocno, że poderwała się i obie szybko zaczęły biec w
stronę zabudowań, a ich włosy i ubrania targał coraz silniejszy wiatr.
*
Bill dłubał widelcem w swojej porcji ryżu z
warzywami, podpierając głowę na dłoni z łokciem na stole. W jadalni panowała
ciężka cisza, którą od czasu do czasu Simone starała się przerwać, jednak bez
rezultatu. Żaden z jej synów nie czuł się swobodnie w swoim rodzinnym domu. Tak
bardzo chciała to zmienić, by choć na trochę zbliżyć się znowu do swoich
dzieci, które, wydawałoby się, bronią się od tego rękami i nogami.
Mimo to nie
poddawała się.
- Bill,
kochanie… - zaczęła nieśmiało, odkładając na chwilę sztućce - Może opowiesz mi
jaki jest ten zespół.
Czarny
westchnął i nie odrywając wzroku od talerza mruknął:
- Normalny.
- Ale -
Simone nie dawała za wygraną - ta Sam… Ładnie śpiewa? Ma talent?
Bill tylko
wzruszył ramionami.
- A ładna
jest? - dociekała matka.
W Billu
wezbrał się gniew, nie mogąc dłużej już tego znieść. Rzucił widelcem o stół,
który odbił się dźwięcznie od blatu, lądując z brzękiem na samym środku. Tom
nawet nie podniósł głowy, tylko niezauważalnie ścisnął mocniej rączkę noża.
- Na litość
boską - warknął, mierząc matkę płomiennym wzrokiem - Po co się tak wypytujesz?
Myślisz, że ci uwierzę, że naprawdę cię to interesuje?
Simone
odłożyła spokojnie serwetkę lekko trzęsącymi się rękoma i uśmiechnęła
niezręcznie.
- Kochanie,
nie denerwuj się tak. Pytam z ciekawości, chciałabym wiedzieć, co u was
słychać.
Bill
parsknął.
- Skoro tak
to wystarczyłoby sięgnąć po codzienną gazetę, do której tak chętnie nas
sprzedałaś. Poza tym, jesteśmy tu co dwa tygodnie a ty nawet nie potrafisz
wymyślić nowych pytań, ciągle to samo. Naprawdę, Tom i ja już pogodziliśmy się
z tym, że praktycznie siłą wypchnęłaś nas z domu, więc na nic twoje starania,
bo czasu się nie cofnie, a ty już straciłaś swoją szansę, żeby być kochającą i
wspierającą matką.
W oczach
Simone zaszkliły się łzy.
- Jak
możesz, Bill… - powiedziała cicho, a dolna warga zaczęła jej drżeć.
Słabość
matki podziałała na niego jak czerwona płachta na byka i jeszcze bardziej
podniosła i tak wysokie już ciśnienie.
- Ja? A jak
ty mogłaś nas nie ochronić przed światem show-biznesu? Nawet się o to nie
postarałaś. Jako jedna z wielu doiłaś nas, wykorzystując pieniądze z płyt i
koncertów i teraz ten dom mało co przypomina tamten, w którym się wychowaliśmy -
Bill machnął ręką, ogarniając nią wnętrze jadalni; spojrzał na Simone i dodał
mściwie - Mamo.
Z łoskotem
odsunął krzesło i wstał od stołu.
- Na nas
już czas - powiedział krótko i spojrzał przelotnie na Toma, a potem na matkę -
Do widzenia, mamo.
I nie
oglądając się za siebie wyszedł do przedpokoju. Tom również wstał, podszedł do
blondynki, złapał ją od tyłu za ramiona i ucałował w policzek.
- Cześć,
mamo.
Również
wyszedł, zostawiając rozdygotaną Simone przy stole.
Kiedy szedł
razem z Billem do samochodu zapytał, nie patrząc na niego:
- Czemu za
każdym razem takie spotkanie kończy się awanturą?
Bill
otworzył drzwi swojego audi i spojrzał na brata przez dach samochodu.
- Dobrze
wiesz, dlaczego. Myślisz, że ja się dobrze z tym czuję?
Wsiadł do
auta, a Tom dodał cicho:
- A ja mam
wrażenie, że jesteś w swoim żywiole.
Usiadł na
siedzeniu pasażera, a Bill odjechał z piskiem opon.
*
Drzwi frontowe otworzyły się, z hukiem uderzając o
ścianę i na korytarz wpadła Sam i Jas. Na zewnątrz rozległ się potężny grzmot i
Rudą przeszedł dreszcz. Natomiast Jas śmiała się głośno.
- Ale numer!
- krzyknęła, chwytając w dwa palce doszczętnie mokre ubranie i patrząc na Sam
zza kurtyny przyklejonych do twarzy włosów - Mam wodę w butach!
Sam
odgarnęła grzywkę z czoła i zamknęła drzwi.
- To nie
było śmieszne - powiedziała przyciszonym głosem - Bruder mógł mieć zawał ze
strachu!
- Bruder? -
zaśmiała się głośniej Jas - Szybko biegasz, ale jak walnęło pierwszy raz
leciałaś jak torpeda. Jakbyś miała motorek w…
- Dobra! -
przerwała jej Sam i weszła do mieszkania.
Jasmine
podążyła za nią, wciąż chichocząc i obie zatrzymały się w drzwiach do kuchni,
słysząc krzyki na górze.
- O matko
boska! - wykrzyknęła na ich widok Regina - Ale was złapało.
- Anke jest
na górze? - zapytała Sam, palcem wskazując na schody.
Kiedy jej
matka pokiwała głową z dziwnym wyrazem twarzy bez zastanowienia ruszyła w tamtą
stronę. Jasmine mniej pewnie poszła w jej ślady i stanęły przed zamkniętymi
drzwiami do pokoju Adriena.
- …teraz
mam ci wierzyć? Okłamywałeś mnie tyle czasu! I robiłbyś to nadal gdybym nie
dowiedziała się od Frodo! Nie wiem kiedy miałeś zamiar mi o tym powiedzieć,
może zaraz przed wyjazdem? Jak mam myśleć, że traktujesz mnie poważnie!?... Nie
chcę słyszeć żadnych wyjaśnień, ty obrzydliwy kłamco! Gdybyś mi ufał
powiedziałbyś mi od razu! Okłamałeś mnie, rozumiesz?!... Nie powiedziałeś mi
prawdy, a to to samo! Teraz już możesz sobie jechać gdzie ci się żywnie podoba,
mnie to już nie obchodzi! Nie chcę cię widzieć, rozumiesz?! NIE CHCĘ!!!
Sam
odskoczyła kiedy drzwi pokoju brata otworzyły się i stanęła w nich Anke. Wysoka
chuda blondynka z krótkimi włosami z tyłu głowy i dużą grzywką na czoło
patrzyła na nią dużymi zielonymi oczami pełnymi łez, a jedna z pierwszych
spłynęła po jej bladym policzku. Zacisnęła usta i przeszła obok niej bez słowa.
Sam patrzyła jak zbiega ze schodów, rzuca krótkie ‘dobranoc’ jej matce i
trzaska drzwiami. Potem spojrzała do pokoju Adriena.
- Jas, idź
do mnie - powiedziała cicho.
Dziewczyna
kiwnęła głową, a Sam zamknęła za sobą drzwi. Adrien siedział na łóżku ze
spuszczoną głową, wspartą na dłoniach, a łokcie opierał o kolana. Sam bez słowa
wspięła się na pościel, siadając obok niego. On podniósł na nią oczy, które
wyrażały więcej bólu niż mógłby znieść i niemy apel o pomoc. Sam złapała go za
szyję i mocno przytuliła, a Adrien wtulił twarz w jej mokre ubranie i ciasno
oplótł ją ramionami. Zaczęła nim i sobą kołysać, głaskała go delikatnie po
głowie i bardzo starała się nie zacząć cicho łkać, tak jak on.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz