21 listopada 2012

6


                Killing Pleasure pewnym krokiem zmierzało do tych samych hebanowych drzwi, za którymi kilka dni temu ponieśli porażkę. Nawet jeżeli którekolwiek z nich choć trochę się denerwowało nie dali tego po sobie poznać. Wszyscy byli mocno skoncentrowani na tym, co mają zrobić i nie dopuszczali nawet myśli o kolejnej klęsce. Nie tym razem.
- Jesteśmy świetnie przygotowani - powiedziała Sam, naciskając dzwonek i odwracając się do reszty zespołu - To nasz popisowy numer i nic nie ma prawa pójść źle, zrozumiano?
- A ja nadal uważam, że powinniśmy zagrać coś innego - wtrącił Matthias, patrząc po kolegach i szukając w nich poparcia.
Sam zmarszczyła brwi, tupnęła nogą i założyła ręce na biodra.
- Cicho siedź, ja tu jestem szefem - powiedziała stanowczo.
- Ty?! - zdziwił się Adrien.
- OCZYWIŚCIE, że ja. A ty myślałeś, że kto?
Kiedy wskazał na siebie, ona wybuchła śmiechem. Morderczy wzrok brata Sam przerwały drzwi, które powoli się otworzyły i zobaczyli szczupłą sylwetkę Davida. Wyglądał jakby jeszcze bardziej schudł od ich ostatniego spotkania. Miał lekko podkrążone oczy i zmęczony wyraz twarzy.
- Witajcie - przywitał ich z uśmiechem - Zapraszam do środka.
Kiedy znaleźli się w ciemnym i chłodnym hollu uścisnął rękę każdemu z nich.
- Przepraszam was za to zamieszanie - zaczął przyciszonym głosem i zerknął nerwowo w bok- Wasze demo nie dawało mi spokoju tylko nijak nie pasowało do tego, co nam pokazaliście…
- To był stres - przerwała mu Sam - Ogólnie to nie odstawiamy takich szopek, ale tym razem to wyjątko…
David pokiwał głową i uciszył ją ręką.
- Dobrze, rozumiem. Nie mamy za wiele czasu także nie możemy porozmawiać. Jeżeli wszystko dobrze pójdzie jeszcze w tym tygodniu podpiszemy kontrakt, a od poniedziałku zaczęlibyście próby na specjalnie przygotowanej do tego scenie na obrzeżach miasta. Jeszcze raz przepraszam, że wyszło jak wyszło, a teraz cho…
Nie dokończył, bo drzwi za nim otworzyły się i stanął w nich Bill. Nieułożone włosy skrywała czapka z daszkiem, a na sobie miał dosyć luźny T-shirt z nadrukiem i czarne dresowe spodnie. Stanął w progu jak wryty, a jego twarz wykrzywił grymas wściekłości.
- A oni co tu robią?! - wykrzyknął, a David zaklął pod nosem.
Wiedzieli, że Bill był zupełnie nieświadomy ich przyjazdu i teraz zrozumieli zachowanie Josta: chciał ich niepostrzeżenie zaprowadzić do studia, żeby Czarny ich nie zauważył.
- Niespodzianka! - odkrzyknęła Sam, uśmiechając się szeroko - Cieszysz się?
Bill zmrużył oczy tak bardzo, że zrobiły się z nich tylko cienkie szparki, odwrócił się na pięcie i tak mocno trzasnął drzwiami, że prawie wypadły z zawiasów. David wypuścił ze świstem powietrze z płuc.
- Czyli radosne powitanie mamy za sobą - sarknął i przetarł palcami zmęczone oczy - No nic, chodźmy do studia.
Kiedy przechodzili obok drzwi, za którymi zniknął Czarny usłyszeli jego krzyki. Sam obejrzała się na chłopaków i poruszyła brwiami.
- Zawsze był taki drażliwy? - zapytała Davida.
- Kto? Bill? - odpowiedział pytaniem, chcąc ich trochę zmylić i przepuścił w drzwiach do pokoju nagraniowego - Po prostu ma zły dzień.
Uśmiechnął się do nich blado i wykonał gest zachęcający ich do rozgoszczenia się. Zanim zamknął za sobą drzwi pożegnał ich takim wzrokiem, jakby w ich rękach leżały losy jego głowy.
- Zły dzień? - zironizował Matthias, biorąc swój bas do ręki - Ten Bill to jakaś pieprzona diva!
Frodo spojrzał na niego ostrzegawczo, a Matthias rozejrzał się po pomieszczeniu.
- Myślicie, że nas podsłuchują? - zapytał konspiracyjnym szeptem.
- Nie sądzę - powiedział głośno Adrien, strojąc swoją gitarę - Myślę, że teraz dostają kosmiczny opieprz od Billa za to, że zrobili z niego idiotę.
Wszyscy się zaśmiali, a Sam chodziła w te i z powrotem, obracając mikrofon między palcami i nucąc pod nosem piosenkę.
W rzeczy samej Adrien wiele się nie pomylił, a właściwie nie pomylił się wcale. Kiedy Bill wpadł do pokoju, gdzie spokojnie siedzieli Tom, Georg i Gustav w pomieszczeniu od razu zrobiło się gęsto. Wściekłym spojrzeniem omiótł wszystkich, a oni natychmiast wyprostowali się na kanapach.
- Co to wszystko ma znaczyć?! - wrzasnął, a żyła na szyi niebezpiecznie mu zapulsowała - Co oni tu robią, do jasnej cholery?!
Georg spojrzał na Gustava, ten szybko odwrócił wzrok na Toma, a on głośno przełknął ślinę kiedy rozwścieczony brat popatrzył na niego.
- Ale kto? - zapytał głupio, próbując zyskać na czasie.
Bill aż zatrząsł się ze złości i Tom już szykował się na potężny cios.
- Jak to kto? - zapytał łagodnie, rozkładając ręce, a potem wrócił do ‘siebie’ - KILLING PLEASURE!!!
Nazwa zespołu aż zahuczała między białymi ścianami pokoju i każdemu z obecnych mocno wbiła się w czaszkę. Tom zmrużył oczy, niezauważalnie westchnął i udał zdziwionego.
- Killing Pleasure? - zapytał, robiąc wielkie oczy - No coś takiego… Ciekawe kto ich tu zaprosił?...
Rozejrzał się nerwowo po pokoju, a Gustav chrząknął, próbując zamaskować śmiech. Na szczęście Bill tego nie zauważył, bo zaczął chodzić w kółko, warcząc pod nosem za złości.
- Co ten David sobie wyobraża, spraszając ich tutaj? ‘Czegoś takiego jeszcze nie słyszeliście!’ - no owszem. Do tej pory żaden z kandydatów nie zagrał aż tak źle! A on jeszcze ich tu ściąga! Na jaką cholerę?! Nie wiedziałem, że jest aż tak zdesperowany!
- Bill - przerwał cicho jego monolog Gustav - Co nam szkodzi przesłuchać ich jeszcze raz? Nic. A nuż tym razem pójdzie im lepiej i pojadą na trasę?
Gdy tylko skończył mówić natychmiast pożałował tego, co przed chwilą powiedział. Bill odwrócił się do niego błyskawicznie i obdarzył takim spojrzeniem, że natychmiast zmalał w fotelu. Włosy zjeżyły mu się na karku, dłonie tak mocno zacisnął w pięści, że aż pobielały mu knykcie i wydobył z siebie coś na kształt charkotu wściekłej pantery.
- Bo. Ja. Nie. Chcę. Żadnego. Supportu!!! - wycedził przez zaciśnięte zęby - Czy to tak trudno pojąć?! Nie i koniec! Żadnej dyskusji!
Mimo, że w pokoju wciąż wisiała w powietrzu furia Czarnego Georg i Tom trochę się rozluźnili, bo frontman ulokował swoje palące spojrzenie w Gustavie, który nieopatrznie wdał się z nim w dyskusję. Czego w tym momencie bardzo żałował, bo Bill wyglądał jakby miał się rzucić na niego z pięściami. Zaklinał w myślach na wszystko, co mu w tym momencie przychodziło do głowy, żeby Killing Pleasure było warte jego niechybnej zagłady. Postanowił sprowadzić dyskusję na nieco spokojniejsze tory i miał nadzieję, że mu się uda.
- Tylko nie rozumiem czemu tak bardzo się wściekasz - zaczął opanowany, odważając się spojrzeć w niemalże czarne ze złości oczy Billa - W niczym kompletnie ci nie zagrażają, a wręcz przeciwnie. Będą tu przede wszystkim po to, żeby pomóc nam odzyskać fanów.
- Bardzo fajnie, tylko jednego nie bierzecie pod uwagę - odpowiedział trochę spokojniej Bill, rozluźniając uścisk dłoni - A co jeżeli oni ich nam odbiorą?
W pokoju zapadła cisza. Gustav zmarszczył brwi i popatrzył się w przestrzeń, a Georg i Tom zamarli. Bill natychmiast to wykorzystał. Wiedział, że w przyjaciołach już kiełkuje nić sympatii do Sam i reszty, dlatego wyciągnął ostrą amunicję. Nie mógł dopuścić do sojuszu między nimi, więc zgrabnie doprowadził do chwili zwątpienia, by zaraz brutalnie w nią uderzyć. Zawsze musi postawić na swoim.
- Nikt z was nie pomyślał, nikt. Gdyby okazali się dobrzy, do wzięcia w trasę to z czasem ‘nasza’ publiczność stałaby się ‘ich’ publiką. Na pierwszy rzut oka mają potencjał, mogą dużo zdziałać w muzyce, dopiąć się na szczyt. Nie bronię im tego, a wręcz życzę jako starszy kolega z branży, ale czemu miałoby się to odbyć naszym kosztem?
Było to raczej pytanie retoryczne, dlatego nie oczekując odpowiedzi odetchnął głęboko. Powoli się uspokajał, widząc zwątpienie na twarzach członków jego zespołu. Właśnie, JEGO zespołu, dlatego będzie go bronić do końca przed pasożytami.
Kiedy myślał, że w końcu dopiął swego odezwał się Georg.
- Chwileczkę - powiedział cicho, powoli wstając - Coś mi tu nie pasuje.
Wszyscy na niego spojrzeli, a on zaczął dreptać w miejscu.
- Jaki problem widzisz w tym, żeby nasi fani lubili inne zespoły?
Gustav wyprostował się na fotelu jakby słowa Georga zdjęły mu niewidzialny ciężar z ramion.
- Właśnie – rzucił - A jeszcze lepiej będzie dla nas skoro o nich dowiedzą się właśnie dzięki nam! Czego ci jeszcze potrzeba?
Bill otworzył usta ze zdziwienia i ręce mu opadły. Podkopali jego genialny plan i wytrącili najsilniejszy argument. Jak ma ich teraz przekonać, że po prostu nie życzy sobie żadnego supportu? Mała myśl zaświtała mu w głowie i szybko ją wykorzystał.
- Nie wiecie, że naszych fanów nie trzeba rozgrzewać? - zapytał takim tonem, jakby to była rzecz najbardziej oczywista na świecie - Support jest po to, żeby rozgrzewać publiczność przed występem gwiazdy - przystanął na chwilę, uśmiechając lekko na dźwięk tego wyrazu - a nasi fani są rozgrzani dzień przed show, stojąc już pod halą!
Gustav spojrzał na Toma, który pokręcił głową. Natomiast Bill był bardzo z siebie zadowolony i teraz czekał na aprobatę przyjaciół.
- Do ciebie w ogóle nie dociera to, co próbujemy ci wytłumaczyć - powiedział Georg.
- Oni tu nie są po to, żeby rozgrzewać fanów tylko, żeby pomóc nam ich odzyskać! - dodał głośno Gustav - Dociera?
W tym momencie otworzyły się drzwi po lewo i pojawił się w nich David. Skrzywił się, widząc, że Bill założył ręce na piersi i popatrzył się na niego wzrokiem psychopatycznego mordercy.
- Daruj, Bill - mruknął, patrząc mu prosto w oczy.
- Nie, nie daruję! - krzyknął Czarny - Jak…
Nie dokończył, bo David mu przerwał.
- Właśnie tak. Powściekasz się potem, teraz ich wysłuchasz. Wszyscy wysłuchacie. Zapraszam.
I zostawiając otwarte drzwi odwrócił się i zniknął w pokoju. Tom, Gustav i Georg wyszli za nim, a Bill fuknął na głos, jednak uczynił to samo. David od czasu do czasu posiadał przebłyski stanowczości, które dało się poznać po tonie głosu: twardy, nieznoszący sprzeciwu i nadający mu aurę władzy ton, pod którego ciężarem miękło nawet despotyczne usposobienie Billa. Niestety, zdarzało się to stosunkowo rzadko i pałeczkę bossa w tej kolejce przez resztę czasu sprawował Czarny. Demokracja nie wchodziła w grę, jedyną osobą, z którą jeszcze się liczył był Tom. A ten często usuwał się w cień, dając bratu wolną rękę.
W studiu za szybą Killing Pleasure było już w pełni gotowe do występu. Skoncentrowani i zdeterminowani czekali na znak od Davida. Kiedy Jost pojawił się w pokoju za szkłem, a zaraz za nim weszli chłopcy serce Sam przyspieszyło. Odetchnęła, a kiedy David skinął głową odwróciła się na pięcie, przodem do Frodo. On mrugnął do niej, trzy razy wybił rytm pałeczkami i się zaczęło.
Frodo uderzył w perkusję, Adrien spojrzał na Matthiasa i na jego skinięcie obaj zaczęli grać, a Sam podskoczyła w miejscu, obracając się. Rytmicznie kolana uginały się pod nią i prostowały, całe ciało kołysało się do melodii, a kiedy zbliżyła mikrofon do ust miała na nich szeroki uśmiech.
- Say my name and his in the same breath I, dare you to say they taste the same* - jej głos zabrzmiał głośno w całym studiu, jakby co najmniej śpiewała do megafonu.
Chodziła po scenie, obracała się, podskakiwała i tańczyła, a w pokoju za szybą brzmiały kolejne wersy piosenki. Żaden z chłopaków się nie pomylił, wszystko zagrali tak jak zaplanowali. Adrien uśmiechnął się pod nosem, słysząc, że idzie im jak po maśle i pozwolił sobie trochę się rozluźnić. Matthias dał ponieść się dźwiękom i wyglądał jakby całkowicie odpłynął. Frodo szalał za perkusją, w zupełności nie przypominając tego spokojnego i wyważonego chłopaka, jakim był na co dzień. A kiedy Sam śpiewała wyższe partie zdawało się, jakby szyba oddzielająca Tokio Hotel i Josta od nich drżała delikatnie. Ten występ nawet w najmniejszym stopniu nie przypominał tego sprzed kilku dni i Jost prawie podskakiwał w miejscu.
- The best of us can find happiness in myyyyyyyystery!
Rękę zaciśniętą w pięść uniosła w tryumfującym geście nad głowę, którą zaraz odwróciła w bok kiedy Frodo skończył i stojąc w lekkim rozkroku śmiała się sama do siebie. Teraz po prostu nie mogą ich odrzucić, wydawało jej się, że był to jeden z ich najlepszych występów do tej pory. Nie myliła się, bo kiedy spojrzała na Davida ten posłał jej szeroki uśmiech i pokazał uniesiony do góry kciuk. Nie mogąc się powstrzymać pisnęła i rzuciła się na szyję Adrienowi, który zdążył zdjąć z ramienia swoją gitarę. Sam po chwili stanęła na ziemi, jednak tylko na chwilę, bo zaraz zaczęła podskakiwać w miejscu, kiedy podszedł do nich Frodo, a Matthias rzucił się na nich dwóch od tyłu, łapiąc za szyje.
- Killing Pleasure rox! - zaśmiał się i przybił piątkę z Sam - Będę pił na umór dzisiaj!
- Prrr, szalony. Jeszcze nic nie wiadomo - uspokoił go Frodo, jednak jemu również wyrwał się uśmiech.
Nagle z głośników po sufitem usłyszeli głos Josta.
- Chodźcie do nas.
Sam natychmiast zerwała się i prawie wybiegła za drzwi. Adrien wyszedł zaraz za nią, Matthias parsknął śmiechem, a Frodo tylko westchnął, zamykając za nimi drzwi.
Jost wyłączył mały mikrofon, przez który wezwał Killing Pleasure do siebie i odwrócił się do chłopaków.
- O człowieku… - wyrwało się Tomowi.
- Czy to było… - zaczął Gustav, ale Georg za niego dokończył.
- Fall Out Boy, tak- wyszczerzył się, poruszając brwiami - Aż mi gorąco i mam ciarki! Szacunek.
David pokiwał głową i otworzyły się drzwi, a do pokoju kolejno weszli Sam, Adrien, Matthias i Frodo. Adrien szybko ogarnął wzrokiem wyrazy twarzy chłopaków, żeby jeszcze w miarę możliwości odczytać z nich świeże emocje. Bill wyglądała jakby nie wiedział, co powiedzieć. I to wystarczyło Adrienowi, żeby już wiedzieć, że przez najbliższe pół roku będą mocno zajęci tym, o czym marzyli od samego początku – koncertowaniem na wielkiej trasie po całym świecie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz