Killing Pleasure pewnym krokiem zmierzało do tych
samych hebanowych drzwi, za którymi kilka dni temu ponieśli porażkę. Nawet
jeżeli którekolwiek z nich choć trochę się denerwowało nie dali tego po sobie
poznać. Wszyscy byli mocno skoncentrowani na tym, co mają zrobić i nie
dopuszczali nawet myśli o kolejnej klęsce. Nie tym razem.
- Jesteśmy
świetnie przygotowani - powiedziała Sam, naciskając dzwonek i odwracając się do
reszty zespołu - To nasz popisowy numer i nic nie ma prawa pójść źle,
zrozumiano?
- A ja nadal
uważam, że powinniśmy zagrać coś innego - wtrącił Matthias, patrząc po kolegach
i szukając w nich poparcia.
Sam
zmarszczyła brwi, tupnęła nogą i założyła ręce na biodra.
- Cicho
siedź, ja tu jestem szefem - powiedziała stanowczo.
- Ty?! -
zdziwił się Adrien.
- OCZYWIŚCIE,
że ja. A ty myślałeś, że kto?
Kiedy
wskazał na siebie, ona wybuchła śmiechem. Morderczy wzrok brata Sam przerwały
drzwi, które powoli się otworzyły i zobaczyli szczupłą sylwetkę Davida.
Wyglądał jakby jeszcze bardziej schudł od ich ostatniego spotkania. Miał lekko
podkrążone oczy i zmęczony wyraz twarzy.
- Witajcie -
przywitał ich z uśmiechem - Zapraszam do środka.
Kiedy
znaleźli się w ciemnym i chłodnym hollu uścisnął rękę każdemu z nich.
- Przepraszam
was za to zamieszanie - zaczął przyciszonym głosem i zerknął nerwowo w bok-
Wasze demo nie dawało mi spokoju tylko nijak nie pasowało do tego, co nam
pokazaliście…
- To był stres - przerwała mu Sam - Ogólnie to nie
odstawiamy takich szopek, ale tym razem to wyjątko…
David pokiwał głową i uciszył ją ręką.
- Dobrze, rozumiem. Nie mamy za wiele czasu
także nie możemy porozmawiać. Jeżeli wszystko dobrze pójdzie jeszcze w tym
tygodniu podpiszemy kontrakt, a od poniedziałku zaczęlibyście próby na
specjalnie przygotowanej do tego scenie na obrzeżach miasta. Jeszcze raz
przepraszam, że wyszło jak wyszło, a teraz cho…
Nie dokończył, bo drzwi za nim otworzyły się
i stanął w nich Bill. Nieułożone włosy skrywała czapka z daszkiem, a na sobie
miał dosyć luźny T-shirt z nadrukiem i czarne dresowe spodnie. Stanął w progu
jak wryty, a jego twarz wykrzywił grymas wściekłości.
- A oni co tu robią?! - wykrzyknął, a David
zaklął pod nosem.
Wiedzieli, że Bill był zupełnie nieświadomy
ich przyjazdu i teraz zrozumieli zachowanie Josta: chciał ich niepostrzeżenie
zaprowadzić do studia, żeby Czarny ich nie zauważył.
- Niespodzianka! - odkrzyknęła Sam,
uśmiechając się szeroko - Cieszysz się?
Bill zmrużył oczy tak bardzo, że zrobiły się
z nich tylko cienkie szparki, odwrócił się na pięcie i tak mocno trzasnął
drzwiami, że prawie wypadły z zawiasów. David wypuścił ze świstem powietrze z
płuc.
- Czyli radosne powitanie mamy za sobą -
sarknął i przetarł palcami zmęczone oczy - No nic, chodźmy do studia.
Kiedy przechodzili obok drzwi, za którymi
zniknął Czarny usłyszeli jego krzyki. Sam obejrzała się na chłopaków i
poruszyła brwiami.
- Zawsze był taki drażliwy? - zapytała
Davida.
- Kto? Bill? - odpowiedział pytaniem, chcąc
ich trochę zmylić i przepuścił w drzwiach do pokoju nagraniowego - Po prostu ma
zły dzień.
Uśmiechnął się do nich blado i wykonał gest
zachęcający ich do rozgoszczenia się. Zanim zamknął za sobą drzwi pożegnał ich
takim wzrokiem, jakby w ich rękach leżały losy jego głowy.
- Zły dzień? - zironizował Matthias, biorąc
swój bas do ręki - Ten Bill to jakaś pieprzona diva!
Frodo spojrzał na niego ostrzegawczo, a Matthias rozejrzał się po
pomieszczeniu.
- Myślicie, że nas podsłuchują? - zapytał
konspiracyjnym szeptem.
- Nie sądzę - powiedział głośno Adrien,
strojąc swoją gitarę - Myślę, że teraz dostają kosmiczny opieprz od Billa za to,
że zrobili z niego idiotę.
Wszyscy się zaśmiali, a Sam chodziła w te i z
powrotem, obracając mikrofon między palcami i nucąc pod nosem piosenkę.
W rzeczy samej Adrien wiele się nie pomylił,
a właściwie nie pomylił się wcale. Kiedy Bill wpadł do pokoju, gdzie spokojnie
siedzieli Tom, Georg i Gustav w pomieszczeniu od razu zrobiło się gęsto.
Wściekłym spojrzeniem omiótł wszystkich, a oni natychmiast wyprostowali się na
kanapach.
- Co to wszystko ma znaczyć?! - wrzasnął, a
żyła na szyi niebezpiecznie mu zapulsowała - Co oni tu robią, do jasnej
cholery?!
Georg spojrzał na Gustava, ten szybko
odwrócił wzrok na Toma, a on głośno przełknął ślinę kiedy rozwścieczony brat
popatrzył na niego.
- Ale kto? - zapytał głupio, próbując zyskać
na czasie.
Bill aż zatrząsł się ze złości i Tom już
szykował się na potężny cios.
- Jak to kto? - zapytał łagodnie,
rozkładając ręce, a potem wrócił do ‘siebie’ - KILLING PLEASURE!!!
Nazwa zespołu aż zahuczała między białymi
ścianami pokoju i każdemu z obecnych mocno wbiła się w czaszkę. Tom zmrużył
oczy, niezauważalnie westchnął i udał zdziwionego.
- Killing Pleasure? - zapytał, robiąc
wielkie oczy - No coś takiego… Ciekawe kto ich tu zaprosił?...
Rozejrzał się nerwowo po pokoju, a Gustav
chrząknął, próbując zamaskować śmiech. Na szczęście Bill tego nie zauważył, bo
zaczął chodzić w kółko, warcząc pod nosem za złości.
- Co ten David sobie wyobraża, spraszając
ich tutaj? ‘Czegoś takiego jeszcze nie słyszeliście!’ - no owszem. Do tej pory
żaden z kandydatów nie zagrał aż tak źle! A on jeszcze ich tu ściąga! Na jaką
cholerę?! Nie wiedziałem, że jest aż tak zdesperowany!
- Bill - przerwał cicho jego monolog Gustav -
Co nam szkodzi przesłuchać ich jeszcze raz? Nic. A nuż tym razem pójdzie im
lepiej i pojadą na trasę?
Gdy tylko skończył mówić natychmiast
pożałował tego, co przed chwilą powiedział. Bill odwrócił się do niego
błyskawicznie i obdarzył takim spojrzeniem, że natychmiast zmalał w fotelu.
Włosy zjeżyły mu się na karku, dłonie tak mocno zacisnął w pięści, że aż
pobielały mu knykcie i wydobył z siebie coś na kształt charkotu wściekłej
pantery.
- Bo. Ja. Nie. Chcę. Żadnego. Supportu!!! -
wycedził przez zaciśnięte zęby - Czy to tak trudno pojąć?! Nie i koniec! Żadnej
dyskusji!
Mimo, że w pokoju wciąż wisiała w powietrzu
furia Czarnego Georg i Tom trochę się rozluźnili, bo frontman ulokował swoje
palące spojrzenie w Gustavie, który nieopatrznie wdał się z nim w dyskusję.
Czego w tym momencie bardzo żałował, bo Bill wyglądał jakby miał się rzucić na
niego z pięściami. Zaklinał w myślach na wszystko, co mu w tym momencie
przychodziło do głowy, żeby Killing Pleasure było warte jego niechybnej
zagłady. Postanowił sprowadzić dyskusję na nieco spokojniejsze tory i miał
nadzieję, że mu się uda.
- Tylko nie rozumiem czemu tak bardzo się
wściekasz - zaczął opanowany, odważając się spojrzeć w niemalże czarne ze
złości oczy Billa - W niczym kompletnie ci nie zagrażają, a wręcz przeciwnie.
Będą tu przede wszystkim po to, żeby pomóc nam odzyskać fanów.
- Bardzo fajnie, tylko jednego nie bierzecie
pod uwagę - odpowiedział trochę spokojniej Bill, rozluźniając uścisk dłoni - A
co jeżeli oni ich nam odbiorą?
W pokoju zapadła cisza. Gustav zmarszczył
brwi i popatrzył się w przestrzeń, a Georg i Tom zamarli. Bill natychmiast to
wykorzystał. Wiedział, że w przyjaciołach już kiełkuje nić sympatii do Sam i
reszty, dlatego wyciągnął ostrą amunicję. Nie mógł dopuścić do sojuszu między
nimi, więc zgrabnie doprowadził do chwili zwątpienia, by zaraz brutalnie w nią
uderzyć. Zawsze musi postawić na swoim.
- Nikt z was nie pomyślał, nikt. Gdyby
okazali się dobrzy, do wzięcia w trasę to z czasem ‘nasza’ publiczność stałaby
się ‘ich’ publiką. Na pierwszy rzut oka mają potencjał, mogą dużo zdziałać w
muzyce, dopiąć się na szczyt. Nie bronię im tego, a wręcz życzę jako starszy
kolega z branży, ale czemu miałoby się to odbyć naszym kosztem?
Było to raczej pytanie retoryczne, dlatego
nie oczekując odpowiedzi odetchnął głęboko. Powoli się uspokajał, widząc
zwątpienie na twarzach członków jego zespołu. Właśnie, JEGO zespołu, dlatego
będzie go bronić do końca przed pasożytami.
Kiedy myślał, że w końcu dopiął swego
odezwał się Georg.
- Chwileczkę - powiedział cicho, powoli
wstając - Coś mi tu nie pasuje.
Wszyscy na niego spojrzeli, a on zaczął
dreptać w miejscu.
- Jaki problem widzisz w tym, żeby nasi fani
lubili inne zespoły?
Gustav wyprostował się na fotelu jakby słowa
Georga zdjęły mu niewidzialny ciężar z ramion.
- Właśnie – rzucił - A jeszcze lepiej będzie
dla nas skoro o nich dowiedzą się właśnie dzięki nam! Czego ci jeszcze
potrzeba?
Bill otworzył usta ze zdziwienia i ręce mu
opadły. Podkopali jego genialny plan i wytrącili najsilniejszy argument. Jak ma
ich teraz przekonać, że po prostu nie życzy sobie żadnego supportu? Mała myśl
zaświtała mu w głowie i szybko ją wykorzystał.
- Nie wiecie, że naszych fanów nie trzeba
rozgrzewać? - zapytał takim tonem, jakby to była rzecz najbardziej oczywista na
świecie - Support jest po to, żeby rozgrzewać publiczność przed występem
gwiazdy - przystanął na chwilę, uśmiechając lekko na dźwięk tego wyrazu - a
nasi fani są rozgrzani dzień przed show, stojąc już pod halą!
Gustav spojrzał na Toma, który pokręcił
głową. Natomiast Bill był bardzo z siebie zadowolony i teraz czekał na aprobatę
przyjaciół.
- Do ciebie w ogóle nie dociera to, co
próbujemy ci wytłumaczyć - powiedział Georg.
- Oni tu nie są po to, żeby rozgrzewać fanów
tylko, żeby pomóc nam ich odzyskać! - dodał głośno Gustav - Dociera?
W tym momencie otworzyły się drzwi po lewo i
pojawił się w nich David. Skrzywił się, widząc, że Bill założył ręce na piersi
i popatrzył się na niego wzrokiem psychopatycznego mordercy.
- Daruj, Bill - mruknął, patrząc mu prosto w
oczy.
- Nie, nie daruję! - krzyknął Czarny - Jak…
Nie dokończył, bo David mu przerwał.
- Właśnie tak. Powściekasz się potem, teraz
ich wysłuchasz. Wszyscy wysłuchacie. Zapraszam.
I zostawiając otwarte drzwi odwrócił się i zniknął w pokoju. Tom, Gustav
i Georg wyszli za nim, a Bill fuknął na głos, jednak uczynił to samo. David od
czasu do czasu posiadał przebłyski stanowczości, które dało się poznać po tonie
głosu: twardy, nieznoszący sprzeciwu i nadający mu aurę władzy ton, pod którego
ciężarem miękło nawet despotyczne usposobienie Billa. Niestety, zdarzało się to
stosunkowo rzadko i pałeczkę bossa w tej kolejce przez resztę czasu sprawował
Czarny. Demokracja nie wchodziła w grę, jedyną osobą, z którą jeszcze się
liczył był Tom. A ten często usuwał się w cień, dając bratu wolną rękę.
W studiu za szybą Killing Pleasure było już
w pełni gotowe do występu. Skoncentrowani i zdeterminowani czekali na znak od
Davida. Kiedy Jost pojawił się w pokoju za szkłem, a zaraz za nim weszli
chłopcy serce Sam przyspieszyło. Odetchnęła, a kiedy David skinął głową
odwróciła się na pięcie, przodem do Frodo. On mrugnął do niej, trzy razy wybił
rytm pałeczkami i się zaczęło.
Frodo uderzył w perkusję, Adrien spojrzał na Matthiasa i na jego
skinięcie obaj zaczęli grać, a Sam podskoczyła w miejscu, obracając się.
Rytmicznie kolana uginały się pod nią i prostowały, całe ciało kołysało się do
melodii, a kiedy zbliżyła mikrofon do ust miała na nich szeroki uśmiech.
- Say my name and his in the same breath I,
dare you to say they taste the same* - jej głos zabrzmiał głośno w całym
studiu, jakby co najmniej śpiewała do megafonu.
Chodziła po scenie, obracała się,
podskakiwała i tańczyła, a w pokoju za szybą brzmiały kolejne wersy piosenki.
Żaden z chłopaków się nie pomylił, wszystko zagrali tak jak zaplanowali. Adrien
uśmiechnął się pod nosem, słysząc, że idzie im jak po maśle i pozwolił sobie
trochę się rozluźnić. Matthias dał ponieść się dźwiękom i wyglądał jakby
całkowicie odpłynął. Frodo szalał za perkusją, w zupełności nie przypominając
tego spokojnego i wyważonego chłopaka, jakim był na co dzień. A kiedy Sam
śpiewała wyższe partie zdawało się, jakby szyba oddzielająca Tokio Hotel i
Josta od nich drżała delikatnie. Ten występ nawet w najmniejszym stopniu nie
przypominał tego sprzed kilku dni i Jost prawie podskakiwał w miejscu.
- The best of us can find happiness in
myyyyyyyystery!
Rękę zaciśniętą w pięść uniosła w tryumfującym
geście nad głowę, którą zaraz odwróciła w bok kiedy Frodo skończył i stojąc w
lekkim rozkroku śmiała się sama do siebie. Teraz po prostu nie mogą ich
odrzucić, wydawało jej się, że był to jeden z ich najlepszych występów do tej
pory. Nie myliła się, bo kiedy spojrzała na Davida ten posłał jej szeroki
uśmiech i pokazał uniesiony do góry kciuk. Nie mogąc się powstrzymać pisnęła i
rzuciła się na szyję Adrienowi, który zdążył zdjąć z ramienia swoją gitarę. Sam
po chwili stanęła na ziemi, jednak tylko na chwilę, bo zaraz zaczęła
podskakiwać w miejscu, kiedy podszedł do nich Frodo, a Matthias rzucił się na
nich dwóch od tyłu, łapiąc za szyje.
- Killing Pleasure rox! - zaśmiał się i
przybił piątkę z Sam - Będę pił na umór dzisiaj!
- Prrr, szalony. Jeszcze nic nie wiadomo -
uspokoił go Frodo, jednak jemu również wyrwał się uśmiech.
Nagle z głośników po sufitem usłyszeli głos
Josta.
- Chodźcie do nas.
Sam natychmiast zerwała się i prawie
wybiegła za drzwi. Adrien wyszedł zaraz za nią, Matthias parsknął śmiechem, a Frodo
tylko westchnął, zamykając za nimi drzwi.
Jost wyłączył mały mikrofon, przez który wezwał Killing Pleasure do
siebie i odwrócił się do chłopaków.
- O człowieku… - wyrwało się Tomowi.
- Czy to było… - zaczął Gustav, ale Georg za
niego dokończył.
- Fall Out Boy, tak- wyszczerzył się,
poruszając brwiami - Aż mi gorąco i mam ciarki! Szacunek.
David pokiwał głową i otworzyły się drzwi, a
do pokoju kolejno weszli Sam, Adrien, Matthias i Frodo. Adrien szybko ogarnął
wzrokiem wyrazy twarzy chłopaków, żeby jeszcze w miarę możliwości odczytać z
nich świeże emocje. Bill wyglądała jakby nie wiedział, co powiedzieć. I to
wystarczyło Adrienowi, żeby już wiedzieć, że przez najbliższe pół roku będą
mocno zajęci tym, o czym marzyli od samego początku – koncertowaniem na wielkiej
trasie po całym świecie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz