21 listopada 2012

3


            Nic nie poszło tak, jak powinno.
Gdy tylko Sam zbliżyła usta do mikrofonu ten zaczął przeraźliwie piszczeć, wbijając się w uszy słuchaczy nieprzyjemnym dźwiękiem. Dopiero po chwili opanowano usterkę i mogli zacząć. Adrien pomylił się już przy pierwszej zwrotce, wybijając ich z rytmu, Sam, chodząc po scenie pociągnęła za kabel przy basie Matthiasa, przez co ten się wyłączył, a Frodo z nerwów wypadła pałeczka z ręki, uderzając z impetem w szybę, za którą byli David i reszta. Postanowili zacząć jeszcze raz, jednak Sam już zaczęła się mocno denerwować, przez co drżał jej głos i zniekształcała każdy wers. Nawet nie mogła wyciągnąć jednej linijki. Polegli na całej linii.
Ich szansa przepadła i doskonale o tym wiedzieli. W dodatku resztki optymizmu skutecznie wyplenił z nich pogardliwy wzrok Billa. Swoim występem, a raczej porażką nie mogli mu zafundować lepszej rozrywki i niezbitego argumentu, by wybić producentom support z głowy. Bo teraz już nie mieli nikogo, było za mało czasu, żeby szukać dalej. Próby zaczynają zaraz po skończeniu medialnej promocji płyty, także Killing Pleasure było ich ostatnią nadzieją. I przepadło.
- Chyba musisz iść do laryngologa, David - powiedział Bill, z trudem hamując śmiech, kiedy za Sam i resztą zamknęły się drzwi - Przecież oni są jakąś pomyłką, a nie ‘bombą’.
Jost wciąż patrzył się przez szybę, za którą dopiero co Killing Pleasure poniosło porażkę i kręcił powoli głową.
- Nie rozumiem - odpowiedział cicho - Przecież przesłali fantastyczne demo coveru Green Daya… Nie rozumiem.
Bill prychnął.
- Zamiast mieć coś swojego to nagrywają covery? I to Green Daya? Wysoko mierzą, za wysoko.
- Sprawa jest jasna - dodał Tom, przeciągając się - A mogłem przez ten czas zrobić tyle dużo ciekawszych rzeczy.
Spojrzał wymownie na Georga, a kiedy ten przewrócił oczami zaśmiał się. W pomieszczeniu zapadła cisza, którą przerywało tylko zniecierpliwione szuranie buta Toma po podłodze.
Bill odchrząknął.
- Nie jesteśmy już ci do niczego potrzebni, co? Chyba, że nadal będziesz się przy nich upierał, chociaż wątpię. Istotnie, pokazali na co ich stać i to powinno wam uświadomić, że nie będziemy mieć supportu na trasie. Koniec, kropka.
Odkręcił się i wyszedł, a za nim Tom i Georg. Gustav stał zamyślony, marszcząc lekko czoło, aż w końcu podszedł do Davida.
- Dasz mi do przesłuchania ich demo? - zapytał nieśmiało.
Ten wzruszył ramionami, wręczył mu opakowanie z płytą i westchnął.
- Oszaleję - mruknął i również opuścił pokój, zostawiając Gustava samego.
On zakołysał się delikatnie na piętach, w dłoniach obracając demo Killing Pleasure.
A oni sami zrezygnowani wracali do samochodu. Na samym początku szedł wściekły Matthias, za nim Sam, a potem Adrien i Frodo.
- Co za poniżenie… - mruczał pod nosem Matthias, otwierając furtkę i wychodząc na ulicę - Przecież to był jakiś żart. Po co my tu w ogóle przyjechaliśmy?
Sam zmarszczył brwi, stając przy jego samochodzie.
- Przecież ten David powiedział, że się zdzwonimy…
- Nie bądź naiwna, nic takiego nie będzie - powiedział Adrien, a Matthias parsknął.
Ona podrapała się po głowie i wbiła dłonie w kieszenie rurek.
- To po co to powiedział? - zezłościła się - Nie mógł po prostu walnąć: jesteście do bani, utopcie się?
Nikt się nie odezwał tylko wsiedli do samochodu. Frodo usiadł z przodu, a Adrien i Sam z tyłu.
- Do kitu ta twoja skarpeta - powiedział Frodo, odkręcając do niej głowę - Może gdybyś nosiła ją częściej to smród powaliłby ich na kolana i nie widzieliby naszej porażki.
W samochodzie rozległ się głośny śmiech.
- Po prostu daliśmy ciała - rzucił spokojnie Adrien, patrząc przez okno.
Można by pomyśleć, że nie robiło to na nim żadnego wrażenia gdyby nie dłonie, które nerwowo zaciskał na kolanach. Matthias ruszył.
Nikt się nie odzywał, nie wiedzieli, co powiedzieć po podsumowaniu Adriena. Taka była bolesna prawda.
Kiedy stali na światłach Sam nie wytrzymała. Wychyliła się do przodu, złapała dłońmi zagłówek przy siedzeniu Matthiasa i powiedziała:
- Zobaczycie, to nie koniec - popatrzyła kolejno na każdego z nich, a potem spojrzała przed siebie, mrużąc oczy - Jeszcze kiedyś dopniemy się na szczyt. Fani będą piszczeć na nasz widok, będą nas kochać, przychodzić na koncerty! Wyobraźcie sobie wielkie hale po dwadzieścia tysięcy ludzi, a oni wszyscy przyszli tylko po to, żeby nas zobaczyć!
Chłopcy milczeli, a przed ich oczami mimowolnie ukazał się obrazek Sam. Ona ciągnęła dalej.
- Wszyscy krzyczą, śpiewają razem z nami i słychać dokładnie każde słowo! Miliony sprzedanych płyt! Tysiące koncertów! Hale pękające w szwach, bilety wyprzedane na każde show! A na scenie… my. Killing Pleasure. Zobaczycie, jeszcze zawojujemy świat bardziej niż to Tokio Hotel!
- Sam, zamknij się wreszcie! - krzyknął Matthias.
Zatrzymał się gwałtownie na poboczu, ścisnął mocno kierownicę i patrzył się przed siebie. W aucie ponownie zapadła cisza.
- Jeszcze nie zauważyłaś, że jedyna szansa na te twoje chore wyobrażenia właśnie przeszła nam koło nosa?! Po co się głupio łudzisz? Nic takiego nigdy nie nastąpi, więc daruj sobie tą kretyńską gadkę i zejdź na ziemię. Nic nie osiągniemy, zrozum to!
W Sam aż się zagotowało.
- Sam… - zaczął powoli Adrien, widząc jak złość występuje na twarz siostry.
- Wiesz co, ja ci bardzo współczuję! Jesteś ograniczonym pesymistą z tak ciasnym umysłem, że nie mieści się w nim więcej priorytetów niż to, żeby się najeść, wysrać i wyspać! Gdyby każdy z nas myślał tak jak ty to wcale by nas nie zaprosili do siebie! Bo po co wysyłać demo, skoro i tak nikomu się nie spodoba? Po co grać, skoro nie ma dla kogo, tak?
- Masz takie infantylne poglądy, które doskonale odzwierciedlają twoją osobowość! - warknął Matthias - Chodzisz z głową w chmurach, karmisz się tymi swoimi wybujałymi wyobrażeniami i nie widzisz, jak jest naprawdę. Dorośnij!
Sam mocniej ścisnęła zagłówek, zacisnęła szczękę i zatrzęsła się ze złości.
- Nie mam zamiaru dorastać. Żeby być taka sztywna i pusta jak ty? Wolę się karmić marzeniami niż zdechnąć z nudów, mając tak ciasne horyzonty jak ty!
Walnęła pięścią w zagłówek i wyszła z samochodu, trzaskając drzwiami. Żaden z nich się nie poruszył, słychać było tylko głośny oddech wściekłego Matthiasa. Frodo spojrzał na nich obu i westchnął.
- I znowu ja muszę ją ugłaskać - mruknął, kładąc dłoń na klamce - Wy jeźdźcie, my się przejdziemy. Sam akurat zdąży ochłonąć w drodze do domu.
I wyszedł. Matthias zaraz odjechał, a on rozejrzał się. Dostrzegł rudą czuprynę, znikającą za rogiem odrapanej kamienicy. Przyspieszył kroku, by móc ją dogonić. Podbiegł kawałek, skręcił w uliczkę, gdzie widział Sam i krzyknął:
- Poczekaj!
Nawet się nie obejrzała, ale zauważył, że zwolniła. Zaraz się z nią zrównał i popatrzył uważnie na naburmuszoną piegowatą twarz.
- Cześć. Gdzie idziesz? - zapytał niewinnie, jakby przypadkiem spotkał ją na ulicy.
Sam wzruszyła ramionami, nawet na chwilę nie zwalniając kroku.
- Mogę iść z tobą?
- Możesz - burknęła.
Szli w szybkim tempie, aż w końcu Frodo się zasapał i złapał ją za ramię.
- Dobra, starczy tego sprintu - sapnął, zatrzymując ją - W godzinę doszlibyśmy do Danii.
Sam założyła ręce a piersi i nic nie mówiła. Marszczyła mały nos i czoło, czyli jeszcze była zła. Frodo długo nie musiał czekać, aż zacznie mówić.
- Czemu on taki jest? - wybuchła nagle, a mężczyzna w kanarkowej koszulce, przechodzący obok obejrzał się na nich nerwowo - Wszystko potrafi zepsuć. Przecież chcemy tego samego, czemu niszczy moje marzenia? Moje… Nasze!
Odwróciła się do niego tyłem, co oznaczało, że łzy zebrały jej się pod powiekami. Frodo położył jej dłoń na ramieniu.
- Sam. Przecież wiesz, że Matthias ma takie same marzenia, chce tego samego co cała nasza czwórka. Teraz jest zły po tym, co odstawiliśmy. Nie może sobie podarować, przecież to on, zaraz po tobie najbardziej się z tego cieszył. Wszyscy jesteśmy źli, ale…
- …ale tylko ja się nie poddaję - przerwała mu, nawet na niego nie patrząc - Was na to nie stać. Wolicie się użalać nad sobą. Żeby do czegoś dojść trzeba mocno w to wierzyć!
Odwróciła się do niego i spojrzała w oczy. W jej samych zapłonęła nadzieja z pomysłu, który nagle wpadł jej do głowy.
- Gdyby dali nam drugą szansę zagralibyśmy o wiele lepiej, wiesz to! Więc może…
- Przestań kombinować - powiedział głośno Frodo - Nic nie będziemy robić, bo to nic nie da. Widziałaś jak nastawiony był ten cały Bill? Prawie pękł ze szczęścia, kiedy skończyliśmy. Założę się, że wcale nie chce tego supportu - kiedy Sam opadły ramiona i spojrzała w bok, szturchnął ją delikatnie palcem w ramię - Ale walczymy dalej, tak? Nie poddajemy się, dalej wysyłamy dema. Więc przestań się już dąsać i chodź na ciacho. Ja stawiam.
Sam uśmiechnęła się do niego i ruszyli powoli do ulubionej cukierni.
Kiedy piętnaście minut później otworzyła drzwi do lokalu, w tym samym momencie Gustav nacisnął guzik ‘Play’ na swojej wieży i usiadł wygodnie w fotelu. Z głośników zaczęła uderzać mocna perkusja, po chwili dołączyła gitara, a potem wokal. Po plecach przebiegł mu dreszcz. Przecież to jest niemożliwe… To, co zagrali, a raczej próbowali zagrać w niczym nie przypominało tego, co właśnie wywołało mu na rękach gęsią skórkę. Czemu tak to zepsuli? Stres? Zagryzł wargę, myśląc nad czymś intensywnie. Miał szczerą nadzieję, że te dźwięki i głos Sam nie są zasługą komputerowej obróbki, bo wyszedłby na idiotę. Wstał szybko, znalazł telefon i wykręcił numer. Kiedy usłyszał standardowe ‘Czego dusza pragnie?’ wypalił od razu:
- Tom, bądź u mnie za 20 minut. Koniecznie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz