- Tom, do cholery! - krzyknął sfrustrowany do granic
możliwości Bill - Czy chociaż raz mógłbyś się nie pomylić? To za dużo dla
ciebie?
- Przepraszam,
panie idealny - warknął Tom, gromiąc go spojrzeniem - Zapomniałem, że jedyne
czego ty nie robisz perfekcyjnie to regulowanie sobie brwi, bo robi to ktoś
inny!
Czarny
uniósł zaciśnięte pięści do góry i zawył ze złości, patrząc w sufit.
- Ludzie,
kto was nazwał profesjonalistami?! Człowiek chce normalnie pracować, bo trasa
za DWA DNI, a otaczają go sami skretyniali amatorzy, nie mający bladego pojęcia
o muzyce!!!
Z impetem
pchnął stojący przed nim statyw na mikrofon i odwrócił się, żeby zejść ze
sceny. Sam akurat wychodziła z łazienki i Bill wpadł na nią, kiedy chciał
przejść za kulisy.
- No i na
co się gapisz, mały gnomie? - warknął, odchodząc.
Sam
zacisnęła pięści i zmrużyła oczy.
- Idziesz
zamiatać, szczoto? - odszczeknęła, na koniec wystawiając mu język, którego i
tak już nie zobaczył, bo zatrzasnął za sobą drzwi.
Ona
zamaszyście odgarnęła grzywkę z czoła, obróciła się na pięcie i odeszła, wciąż
zaciskając pięści. Kiedyś mu przyłoży, doigra się w końcu i będzie zbierał zęby
z podłogi.
Wszystkim
udzielało się napięcie przed rozpoczęciem trasy, jednak to Bill znosił to
najgorzej. Na co dzień nie znoszący sprzeciwu teraz nie dał się nawet na siebie
krzywo spojrzeć, bo można było zdrowo oberwać wymyślną wiązanką. Wszyscy
schodzili mu z drogi, wiedząc do czego jest zdolny. Wszyscy oprócz jednej osoby
– Sam nie bała się mu sprzeciwić, a wręcz przeciwnie: robiła to z premedytacją,
mając świetny ubaw z jego rosnącego wkurzenia.
- O matko -
skrzywił się Bill godzinę później wchodząc za kulisy i widząc ekran telewizora -
Znam to już na pamięć…
- Ja też i
się nie chwalę - burknęła Sam, poprawiając nogi na stoliku i wsypując sobie garść
popcornu do ust.
Czarny
ponownie się skrzywił i obdarzył ją pogardliwym spojrzeniem, którego i tak nie
widziała, siedząc tyłem do niego.
- Nie
chodzi mi o przechwałki, marchewo tylko o to, że oglądając milionowy raz ten
sam film można się porzygać.
Sam
wzruszyła ramionami i odpowiedziała, wciąż patrząc się w telewizor.
- To sobie
rzygaj gdzieś indziej, tu siedzą ludzie kulturalni i niekoniecznie
zainteresowani twoimi wymiocinami - Bill parsknął wymuszonym śmiechem, a Ruda
kontynuowała - A po drugie, nikt nie każe ci tego oglądać.
Bill
zacisnął pięści i napiął mięśnie.
- Tylko też
chciałbym coś obejrzeć, a tak się składa, że jest JEDEN telewizor. W ogóle nie
bierzecie mojego zdania pod uwagę!
Sam
wyprostowała się na kanapie i otrzepała ręce.
- Okej,
niech będzie - powiedziała, na co Bill uniósł wysoko brwi - Głosujmy. Kto jest
za Shrekiem?
Wszyscy
siedzący na kanapie podnieśli zgodnie ręce. Nawet Tom, przez co oberwał od
brata morderczym spojrzeniem.
- A kto za
łzawym romantycznym melodramatem?
Wśród
zebranych przeszedł cichy śmiech, a Czarny zatrząsł się ze złości.
- Ja nie… -
zaczął przez zaciśnięte zęby, ale Sam weszła mu w słowo.
- Nikt?
Także jesteś przegłosowany, szczoto. Przykro mi.
Widząc jego
minę uniosła ręce w geście bezradności.
- No, co?
Demokracja! Starałam się, nie powiesz, że nie.
Bill ryknął
ze złości, prostując ręce w stawach. Po chwili spojrzał na Sam z furią,
odkręcił się na pięcie i wyszedł trzaskając drzwiami tak mocno, że prawie
wypadły z zawiasów. Usta Sam wygięły się w triumfalnym uśmiechu.
*
Młoda pielęgniarka, spowita w biały fartuch wyszła na
korytarz i rozejrzała się po zebranych pacjentach. Jej lekko wyłupiaste
niebieskie oczy spoczęły na rudej czuprynie, pochylonej nad gameboy’em i
uśmiechnęła się.
- Cześć,
Sam - powiedziała, otwierając szerzej drzwi - Teraz twoja kolej.
- Cześć,
Ivonne - odparła Sam, chowając sprzęt do plecaka i śmiało weszła do gabinetu -
Dzień dobry, panie doktorze.
Bez
skrępowania usiadła na fotelu, a Ivonne zapięła jej papierowy ręcznik na szyi.
Wysoki, dosyć gruby lekarz w
stosunkowo opinającym kilcie obdarzył Rudą ciepłym uśmiechem spod obfitego
wąsa.
- Witaj,
Sam - powiedział niskim głosem, zakładając jednorazowe rękawiczki i siadając na
krześle obok niej - Jak tam nasze perełki?
Sam
wyszczerzyła się, ukazując rząd zębów w aparacie ortodontycznym.
- Wszystko
w porządku - powiedziała z uśmiechem - Tylko chciałabym mieć inne kolory gumek.
Żółte!
Doktor
przytaknął i zapalił lampkę nad głową Sam, snop światła kierując na jej usta.
- Pozwól,
że na nie zerknę - mruknął, pochylając się nad nią.
Włożył małe
okrągłe lusterko do jej ust i obejrzał wszystkie zęby, zatrzymując się przy
jednym.
- Lewa
górna piątka mi się nie podoba - mruknął odkładając lusterko na metalową tackę,
a biorąc inny przyrząd z małym szpikulcem na końcu - A jak tam Killing
Pleasure?
Sam
próbowała coś powiedzieć, ale lekarz uciszył ją gestem ręki. Dopiero kiedy
skończył mogła swobodnie odpowiedzieć.
- Super! Na
razie to tajemnica i nie mogę nic powiedzieć, ale już niedługo usłyszy pan o
nas. Ma pan kablówkę?
- Mam
nastoletnie dzieci w domu- zaśmiał się, szukając czegoś na swoim pomocniczym
stoliku - Wolę sobie nie wyobrażać, co bym miał bez tego!
- To niech
pan teraz ogląda dużo muzycznych programów.
Doktor
spojrzał na Sam uważnie z małym uśmiechem.
- A co,
nagraliście już jakiś singiel? I ja nic nie wiem? Miałem dostać jeden z
dedykacją!
Sam lekko
się zaczerwieniła.
- Nie, nie
nagraliśmy jeszcze – sprostowała - No, ale… Ale niech pan ogląda.
On
przytaknął i co jakiś czas robiąc sobie przerwę rozmawiał z Sam, której usta
się nie zamykały. Opowiadała mu o tajemniczym Billu, z którym bardzo się nie
lubi i ‘najchętniej przywaliłaby mu w ten szczurzy pyszczek’, o tym, że wraca
późno do domu teraz i już nie chodzi do szkoły. Jej paplaninę przerywał lekarz,
każąc jej otworzyć usta, co na chwilę zatrzymywało jej słowotok.
- W takim
razie widzimy się za trzy miesiące - powiedział na koniec doktor, zdejmując
rękawiczki.
Uśmiechnął
się do Sam, a ona odpowiedziała mu tym samym i żegnając się z Ivonne wyskoczyła
na korytarz. W drzwiach prowadzących na zewnątrz przychodni zderzyła się z
kimś, aż ta druga osoba zachwiała się niebezpiecznie. Sam potrząsnęła głową a
wysoka szczupła blondynka z grzywką na całe czoło stanęła pewnie na nogach i
przeniosła na nią zielone oczy.
- Anke! -
wykrzyknęła Sam, rzucając jej się na szyję- Jak to dobrze, że cię spotkałam!
- Sam… -
powiedziała cicho blondynka, zaskoczona jej zachowaniem.
Ruda nie
dała jej dokończyć.
- Anke,
musisz porozmawiać z Adrienem - odparła stanowczo - To nie są żarty, musisz to
zrobić.
- Nie obraź
się, ale to nie jest twoja sprawa - mruknęła Anke - W ogóle to trochę się
spieszę, więc wiesz…
- Pewnie,
że nie moja, ale mój brat! Daj mu chociaż się wytłumaczyć.
Anke
westchnęła zniecierpliwiona i gniotła w dłoniach torebkę.
- Serio,
Sam… Muszę iść…
I ominęła
ją bez słowa więcej, wchodząc do przychodni.
- Zadzwoń
do niego! - krzyknęła za nią Sam, ale nie była pewna czy w ogóle ją usłyszała.
Wieczorem
następnego dnia Adrien wraz z swoim ojcem taszczył ze schodów ostatnią walizkę.
Ustawili ją w korytarzu obok trzech innych i jednocześnie odsapnęli. Sam w
dużym pokoju pakowała do swojego plecaka-pana gąbki najpotrzebniejsze według
niej rzeczy, które powinna mieć pod ręką. Sięgnęła po szmaragdowy pamiętnik i
pieczołowicie ulokowała go w bagażu.
- Mamo! -
krzyknęła, rozglądając się - Nie widziałaś mojego brudnopisu?
Regina
weszła do pokoju, w rękach trzymając naręcze zapakowanych kanapek.
- Masz -
powiedziała, wręczając jej paczkę - Jedne dla ciebie, drugie dla Adriena.
Spojrzała
na córkę mokrymi oczami i mocno ją przytuliła. Tłumiła to w sobie cały dzień,
ale teraz już nie mogła się powstrzymać i cicho zaszlochała w jej ramię.
- Będziecie
na siebie uważać? Obiecaj, że tak…
Sam
pokręciła głową i objęła matkę. Długo nie będą się widzieć, a w czasie rozłąki
Sam będzie spełniać swoje marzenie, natomiast jej matka umierać ze zmartwienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz