21 listopada 2012

11


                - Tom, do cholery! - krzyknął sfrustrowany do granic możliwości Bill - Czy chociaż raz mógłbyś się nie pomylić? To za dużo dla ciebie?
- Przepraszam, panie idealny - warknął Tom, gromiąc go spojrzeniem - Zapomniałem, że jedyne czego ty nie robisz perfekcyjnie to regulowanie sobie brwi, bo robi to ktoś inny!
Czarny uniósł zaciśnięte pięści do góry i zawył ze złości, patrząc w sufit.
- Ludzie, kto was nazwał profesjonalistami?! Człowiek chce normalnie pracować, bo trasa za DWA DNI, a otaczają go sami skretyniali amatorzy, nie mający bladego pojęcia o muzyce!!!
Z impetem pchnął stojący przed nim statyw na mikrofon i odwrócił się, żeby zejść ze sceny. Sam akurat wychodziła z łazienki i Bill wpadł na nią, kiedy chciał przejść za kulisy.
- No i na co się gapisz, mały gnomie? - warknął, odchodząc.
Sam zacisnęła pięści i zmrużyła oczy.
- Idziesz zamiatać, szczoto? - odszczeknęła, na koniec wystawiając mu język, którego i tak już nie zobaczył, bo zatrzasnął za sobą drzwi.
Ona zamaszyście odgarnęła grzywkę z czoła, obróciła się na pięcie i odeszła, wciąż zaciskając pięści. Kiedyś mu przyłoży, doigra się w końcu i będzie zbierał zęby z podłogi.
Wszystkim udzielało się napięcie przed rozpoczęciem trasy, jednak to Bill znosił to najgorzej. Na co dzień nie znoszący sprzeciwu teraz nie dał się nawet na siebie krzywo spojrzeć, bo można było zdrowo oberwać wymyślną wiązanką. Wszyscy schodzili mu z drogi, wiedząc do czego jest zdolny. Wszyscy oprócz jednej osoby – Sam nie bała się mu sprzeciwić, a wręcz przeciwnie: robiła to z premedytacją, mając świetny ubaw z jego rosnącego wkurzenia.
- O matko - skrzywił się Bill godzinę później wchodząc za kulisy i widząc ekran telewizora - Znam to już na pamięć…
- Ja też i się nie chwalę - burknęła Sam, poprawiając nogi na stoliku i wsypując sobie garść popcornu do ust.
Czarny ponownie się skrzywił i obdarzył ją pogardliwym spojrzeniem, którego i tak nie widziała, siedząc tyłem do niego.
- Nie chodzi mi o przechwałki, marchewo tylko o to, że oglądając milionowy raz ten sam film można się porzygać.
Sam wzruszyła ramionami i odpowiedziała, wciąż patrząc się w telewizor.
- To sobie rzygaj gdzieś indziej, tu siedzą ludzie kulturalni i niekoniecznie zainteresowani twoimi wymiocinami - Bill parsknął wymuszonym śmiechem, a Ruda kontynuowała - A po drugie, nikt nie każe ci tego oglądać.
Bill zacisnął pięści i napiął mięśnie.
- Tylko też chciałbym coś obejrzeć, a tak się składa, że jest JEDEN telewizor. W ogóle nie bierzecie mojego zdania pod uwagę!
Sam wyprostowała się na kanapie i otrzepała ręce.
- Okej, niech będzie - powiedziała, na co Bill uniósł wysoko brwi - Głosujmy. Kto jest za Shrekiem?
Wszyscy siedzący na kanapie podnieśli zgodnie ręce. Nawet Tom, przez co oberwał od brata morderczym spojrzeniem.
- A kto za łzawym romantycznym melodramatem?
Wśród zebranych przeszedł cichy śmiech, a Czarny zatrząsł się ze złości.
- Ja nie… - zaczął przez zaciśnięte zęby, ale Sam weszła mu w słowo.
- Nikt? Także jesteś przegłosowany, szczoto. Przykro mi.
Widząc jego minę uniosła ręce w geście bezradności.
- No, co? Demokracja! Starałam się, nie powiesz, że nie.
Bill ryknął ze złości, prostując ręce w stawach. Po chwili spojrzał na Sam z furią, odkręcił się na pięcie i wyszedł trzaskając drzwiami tak mocno, że prawie wypadły z zawiasów. Usta Sam wygięły się w triumfalnym uśmiechu.
*
                Młoda pielęgniarka, spowita w biały fartuch wyszła na korytarz i rozejrzała się po zebranych pacjentach. Jej lekko wyłupiaste niebieskie oczy spoczęły na rudej czuprynie, pochylonej nad gameboy’em i uśmiechnęła się.
- Cześć, Sam - powiedziała, otwierając szerzej drzwi - Teraz twoja kolej.
- Cześć, Ivonne - odparła Sam, chowając sprzęt do plecaka i śmiało weszła do gabinetu - Dzień dobry, panie doktorze.
Bez skrępowania usiadła na fotelu, a Ivonne zapięła jej papierowy ręcznik na szyi.
Wysoki, dosyć gruby lekarz w stosunkowo opinającym kilcie obdarzył Rudą ciepłym uśmiechem spod obfitego wąsa.
- Witaj, Sam - powiedział niskim głosem, zakładając jednorazowe rękawiczki i siadając na krześle obok niej - Jak tam nasze perełki?
Sam wyszczerzyła się, ukazując rząd zębów w aparacie ortodontycznym.
- Wszystko w porządku - powiedziała z uśmiechem - Tylko chciałabym mieć inne kolory gumek. Żółte!
Doktor przytaknął i zapalił lampkę nad głową Sam, snop światła kierując na jej usta.
- Pozwól, że na nie zerknę - mruknął, pochylając się nad nią.
Włożył małe okrągłe lusterko do jej ust i obejrzał wszystkie zęby, zatrzymując się przy jednym.
- Lewa górna piątka mi się nie podoba - mruknął odkładając lusterko na metalową tackę, a biorąc inny przyrząd z małym szpikulcem na końcu - A jak tam Killing Pleasure?
Sam próbowała coś powiedzieć, ale lekarz uciszył ją gestem ręki. Dopiero kiedy skończył mogła swobodnie odpowiedzieć.
- Super! Na razie to tajemnica i nie mogę nic powiedzieć, ale już niedługo usłyszy pan o nas. Ma pan kablówkę?
- Mam nastoletnie dzieci w domu- zaśmiał się, szukając czegoś na swoim pomocniczym stoliku - Wolę sobie nie wyobrażać, co bym miał bez tego!
- To niech pan teraz ogląda dużo muzycznych programów.
Doktor spojrzał na Sam uważnie z małym uśmiechem.
- A co, nagraliście już jakiś singiel? I ja nic nie wiem? Miałem dostać jeden z dedykacją!
Sam lekko się zaczerwieniła.
- Nie, nie nagraliśmy jeszcze – sprostowała - No, ale… Ale niech pan ogląda.
On przytaknął i co jakiś czas robiąc sobie przerwę rozmawiał z Sam, której usta się nie zamykały. Opowiadała mu o tajemniczym Billu, z którym bardzo się nie lubi i ‘najchętniej przywaliłaby mu w ten szczurzy pyszczek’, o tym, że wraca późno do domu teraz i już nie chodzi do szkoły. Jej paplaninę przerywał lekarz, każąc jej otworzyć usta, co na chwilę zatrzymywało jej słowotok.
- W takim razie widzimy się za trzy miesiące - powiedział na koniec doktor, zdejmując rękawiczki.
Uśmiechnął się do Sam, a ona odpowiedziała mu tym samym i żegnając się z Ivonne wyskoczyła na korytarz. W drzwiach prowadzących na zewnątrz przychodni zderzyła się z kimś, aż ta druga osoba zachwiała się niebezpiecznie. Sam potrząsnęła głową a wysoka szczupła blondynka z grzywką na całe czoło stanęła pewnie na nogach i przeniosła na nią zielone oczy.
- Anke! - wykrzyknęła Sam, rzucając jej się na szyję- Jak to dobrze, że cię spotkałam!
- Sam… - powiedziała cicho blondynka, zaskoczona jej zachowaniem.
Ruda nie dała jej dokończyć.
- Anke, musisz porozmawiać z Adrienem - odparła stanowczo - To nie są żarty, musisz to zrobić.
- Nie obraź się, ale to nie jest twoja sprawa - mruknęła Anke - W ogóle to trochę się spieszę, więc wiesz…
- Pewnie, że nie moja, ale mój brat! Daj mu chociaż się wytłumaczyć.
Anke westchnęła zniecierpliwiona i gniotła w dłoniach torebkę.
- Serio, Sam… Muszę iść…
I ominęła ją bez słowa więcej, wchodząc do przychodni.
- Zadzwoń do niego! - krzyknęła za nią Sam, ale nie była pewna czy w ogóle ją usłyszała.
Wieczorem następnego dnia Adrien wraz z swoim ojcem taszczył ze schodów ostatnią walizkę. Ustawili ją w korytarzu obok trzech innych i jednocześnie odsapnęli. Sam w dużym pokoju pakowała do swojego plecaka-pana gąbki najpotrzebniejsze według niej rzeczy, które powinna mieć pod ręką. Sięgnęła po szmaragdowy pamiętnik i pieczołowicie ulokowała go w bagażu.
- Mamo! - krzyknęła, rozglądając się - Nie widziałaś mojego brudnopisu?
Regina weszła do pokoju, w rękach trzymając naręcze zapakowanych kanapek.
- Masz - powiedziała, wręczając jej paczkę - Jedne dla ciebie, drugie dla Adriena.
Spojrzała na córkę mokrymi oczami i mocno ją przytuliła. Tłumiła to w sobie cały dzień, ale teraz już nie mogła się powstrzymać i cicho zaszlochała w jej ramię.
- Będziecie na siebie uważać? Obiecaj, że tak…
Sam pokręciła głową i objęła matkę. Długo nie będą się widzieć, a w czasie rozłąki Sam będzie spełniać swoje marzenie, natomiast jej matka umierać ze zmartwienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz