Wąskie usta z cienką linią blond wąsika nad nimi
poruszały się miarowo, żując gumę, a ich właściciel, wiedziony rutyną zawodową
rozejrzał się uważnie dookoła i otworzył szerzej drzwi. Sam, stojąc tuż przed
nim odgarnęła niedbale grzywkę z czoła i mrużąc oczy w słońcu przyjrzała się
ochroniarzowi. Wzrostem dorównywał Adrienowi, jednak sylwetką bardziej
przypominał Billa: dosyć szczupłe ciało skrywała czarna koszulka, włożona w
bojówki z topornym paskiem, promienie słońca sprawiały, że blond włosy wydawały
się niemal białe, a oczy skrywały policyjne okulary przeciwsłoneczne. Może nie
budził respektu, ale Sam czuła podskórnie, że to blef. Z pozoru wątłe ramiona
kryły dosyć sporo siły, a niesamowity refleks i pokerowa twarz zmyliły już nie
jedną napaloną fankę. Nieprzekupny i oddany był jedną z najjaśniej świecących
perełek w sztabie ochrony Tokio Hotel, jednak nigdy nie zyskał sympatii
frontmana.
Sam
uśmiechnęła się, kiedy spuścił na nią wzrok i poklepała go po ramieniu.
- Dzięki,
Barney.
- Mam na
imię Frank - odparł mężczyzna zachrypniętym głosem, a jeden kącik ust leniwie
powędrował do góry.
Sam
wzruszyła ramionami i weszła przez drzwi.
- Okej,
Barney - rzuciła na odchodne i machnęła mu ręką.
Adrien
wszedł za siostrą, kiwając głową do ochroniarza, a Matthias zatrzymał się przed
nim i uniósł dłoń do góry.
- Siema! -
przywitał się głośno, ściskając rękę Frankowi.
Frodo
parsknął.
- Rusz się,
pajacu - powiedział, popychając go lekko i kończąc ich pochód.
Przez
ciemny korytarz prowadził ich już inny ochroniarz, a Sam nie poczuła do niego
takiej sympatii jak do pierwszego. Idąc dwa kroki przed nimi nawet nie oglądał
się do tyłu, kołysał ramionami na boki, a kroki jego stóp w ciężkich wojskowych
butach odbijały się echem od ścian. Sam zrobiła kwaśną minę i sparodiowała jego
chód, unosząc łokcie do góry i kołysząc nimi tak, że przedramiona śmiesznie
bujały jej się na boki. Adrien, Frodo i Matthias zaśmiali się i w końcu to przykuło
choć na chwilę uwagę ochroniarza. Obejrzał się lekko do tyłu, a Sam natychmiast
opuściła ręce i wyszczerzyła się do niego. Zignorował ją i odwrócił się, a ona
wystawiła mu język.
Kiedy Sam
zaczynała myśleć, że korytarz nigdy się nie skończy ochroniarz poprowadził ich
w lewo i wychodząc zza zakrętu ujrzeli snop światła na końcu. Po chwili do ich
uszu dobiegł dźwięk gitary, pojedyncze uderzenia perkusji i czyjś głos. Sam
zapiszczała, podskakując w miejscu i puściła się biegiem w tamtą stronę, zaraz
znikając im z oczu. Matthias złapał za ramiona Adriena i potrząsnął nim.
- Niebieski
kwiat i kolce! – zarechotał - Ale pamiętaj, Shrek, kiedy zobaczysz tunel to nie
idź w stronę światła!
Odepchnął
go i pobiegł za Sam. Frodo zaczepił Adriena ramieniem i obaj zrobili to samo.
Sam wypadła
z impetem na halę i zatrzymała się na chwilę, zasłaniając oczy od światła. Mimo,
że nic nie widziała nie zamknęła ich, a kiedy tylko przyzwyczaiły się do
jasności zamrugała kilka razy i rozejrzała się. Usta szeroko otworzyły jej się
ze zdziwienia i wykręciła głowę, żeby za jednym razem ogarnąć wszystko. Nie
było na to jednak sposobu – hala była ogromna. Sam zakryła usta ręką i na
chwilę zabrakło jej tchu. Powoli stawiała przed sobą stopy i obracała dookoła
własnej osi, wciąż oglądając obiekt od środka. Właśnie z wysoko zadartą głową
podziwiała bajeczną konstrukcję sufitu kiedy na coś wpadła i była zmuszona
spojrzeć w dół. Przed nią stała barierka, a po jednej i drugiej jej stronie
biegł sznur podobnych. To zderzenie otrzeźwiło ją i obudziło z szoku. Nawet
przez myśl jej nie przemknęło by szukać wolnego przejścia, dlatego śmiało przerzuciła
nogę przez metalową zaporę i przytrzymując się dłońmi przegramoliła na drugą
stronę. Małe stopy w znoszonych trampkach ponownie dotknęły podłogi i Sam
pobiegła na środek hali. Nie zwracając na nikogo uwagi zaczęła obracać się w
miejscu z wysoko uniesionymi dłońmi.
- Ale
OLBRZYM! - krzyknęła, zatrzymując się gwałtownie - Ciekawe czy jest tu echo…
Niewiele
myśląc zaczerpnęła głęboko powietrza i wrzasnęła:
- EEEEECHOOOO…!!!
Jej donośny
głos dotarł nawet w najciemniejszy kąt hali i zwrócił uwagę chłopaków z Tokio
Hotel, którzy stali na scenie tyłem do nich. Przez chwilę nie wiedzieli skąd
wydobył się głos i dopiero rozglądając się dostrzegli Sam, do której właśnie
dołączała reszta Killing Pleasure.
Tom zaśmiał się, widząc jak
Sam cieszy się jak dziecko i Adrien nie może jej uspokoić, a Bill zrobił kwaśną
minę.
- Cześć
cześć, miasto wita wieś - zironizował, odwracając się tyłem.
- Bo ty
zawsze byłeś taki dorosły… - zwrócił mu uwagę Tom, poprawiając pasek od gitary.
Bill tylko
przewrócił oczami i sięgnął po mikrofon. W jego oczach pojawił się złośliwy
błysk i uśmiechnął się półgębkiem. Przesunął palcami po rączce jakby chwilę się
zastanawiając, po czym odwrócił się na pięcie i przysunął sprzęt do ust.
- Widzę, że
Killing Pleasure w końcu zaszczyciło nas swoją obecnością. Czego z drugiej
strony nie dało się nie zauważyć - uśmiechnął się złośliwie, patrząc na Sam -
Powitałbym was w moich… O, przepraszam. W naszych skromnych progach, ale po
pierwsze takie do końca skromne to one nie są, a po drugie, jak widać na załączonym
obrazku - wskazał dłonią w ich stronę - was już wcale nie potrzeba witać i
mówić banalne „czujcie się jak u siebie”, bo poczuliście się tak bez
jakichkolwiek zwrotów grzecznościowych. Jednak dosyć tych pogaduszek i czas,
żebyście pokazali na co was tak naprawdę stać.
Kiedy
umieszczał mikrofon w stojaku ten zatrzeszczał nieprzyjemnie, jakby z zemsty na
Czarnym za to, co przed chwilą przekazał za jego pomocą. Bill poruszył
nieznacznie głową, dając zespołowi do zrozumienia, żeby zeszli ze sceny i jako
pierwszy ją opuścił.
Sam z
twardą miną ruszyła pewnym krokiem przed siebie, kierując się tam gdzie Bill
wyzwał ją na pojedynek. Co do tego nie miała nawet najmniejszych wątpliwości i
bynajmniej nie zamierzała mu odpuścić, a wręcz przeciwnie! – skoro tak bardzo
tego chciał nie może go zawieźć.
Adrien,
Frodo i Matthias popatrzyli po sobie i mniej pewnym krokiem, nie specjalnie się
spiesząc podążyli za Rudą. Żaden z nich nie powiedziałby tego głośno, ale ta
wielka scena trochę ich przerażała. Do tej pory grali na podestach metr od
podłogi i pięć na pięć, nie mając zbyt dużego pola do manewru, dlatego
stawiając kroki na scenie wielkości podwórka Adriena nie czuli się do końca
pewnie. Za to Sam nie miała najmniejszych zahamowań co do zupełnego
rozgoszczenia się i poczucia jak u siebie.
Po kilku
minutach uniosła kciuk do góry, dając do zrozumienia, że są gotowi. David razem
z Tomem, Billem, Georgiem, Gustavem i trzema innymi menagerami stali na płycie
hali w odpowiedniej odległości od sceny. Jost trzymał w ręku setlistę Killing
Pleasure i kończąc ją czytać podniósł wzrok i uśmiechając się uprzejmie dał im
znać, że mogą zacząć.
Mimo, że
wiedzieli jaki rozgłos idzie po całej hali, nie spodziewali się go aż tak
wielkiego kiedy zaczną grać. Odbity dźwięk, trafiający prosto w ich uszy
kompletnie wybiłby ich z rytmu gdyby nie opanowanie Frodo. Nawet na chwilę nie
stracił rytmu i dzięki niemu przyjaciele również bardzo szybko go odnaleźli.
Już po kilku chwilach grali dobrze, jak nakręcony szwajcarski zegarek.
Jost poprosił
ich, żeby zagrali całą swoją setlistę. Jeżeli na początku czuli się trochę
niepewnie tak już przy trzeciej piosence wszelkie obawy zniknęły i grali tak
jak zawsze. Bill coraz mocniej zaciskał zęby i pięści, widząc zadowolone miny
menagerów.
Kiedy Frodo
po raz ostatni uderzył w perkusję rozległy się ciche brawa. Nie tylko
menagerowie i zespół oglądali ich występ, ale też cała ekipa pracująca w hali.
Wszyscy teraz stali i ich oklaskiwali, a na policzki Sam wystąpiły małe
rumieńce i pomachała im ręką. Bill nawet się na nich nie obejrzał tylko
ostentacyjnie opuścił halę. Tom krótko za nim popatrzył, a potem spojrzał na
ekipę i zaśmiał się cicho. Jost pogrążył się w rozmowie z resztą menagerów, a
do Sam podszedł Adrien, Matthias i po chwili Frodo. Sam zaśmiała się złośliwie
i zatarła ręce.
- Ale
utarliśmy nosa tej tyczce - powiedziała, przybijając piątkę z Matthiasem -
Widzieliście jego minę? Zarozumialec.
- Sam -
upomniał ją Adrien, bo na scenę właśnie wchodziła ekipa menagerów.
Jost
przedstawił im resztę swoich współpracowników, którzy wymieniając z nimi
uściski dłoni głośno wyrażali aprobatę, nie szczędząc również kilku słów
krytyki. Sam usłyszała, że momentami śpiewa nieczysto i przez nos, Matthias za
mało porusza się na scenie, a Adrien czasem gubi rytm i łatwo wyłapać jego
błędy. Tylko Frodo wyszedł cało, na co Sam nie omieszkała zwrócić uwagi.
Niedługo
potem dołączyli do nich Tom, Gustav i Georg.
- Właśnie! -
krzyknęła Sam na ich widok, pstrykając palcami - Teraz wy zagrajcie dla nas!
- Sam! -
Adrien dźgnął siostrę w plecy palcem.
Jost
pokiwał głową.
- Nie, to
dobry pomysł – przyznał - Sami oceńcie swoje siły.
Ruda
wyszczerzyła się, założyła ręce na piersi i spojrzała bojowniczo na Toma.
- Dawaj
swojego brata. Wyciągnij tchórza z norki i teraz wy pokażcie na co WAS stać.
Chyba, że się boicie.
Frodo i
Matthias spojrzeli na nią, Adrien zamknął oczy, zaciskając zęby, a Tom
popatrzył na nią spokojnie. W końcu uśmiechnął się półgębkiem i odparł cicho:
- Spokojna
twoja rozczochrana.
Odwrócił
się i odszedł z Georgiem i Gustavem. Adrien dyskretnie złapał Sam za łokieć i
nie pozwolił zejść ze sceny razem z menagerami.
- Igrasz z
ogniem - syknął, patrząc jej w oczy - To niebezpieczne. Sam…
Westchnął i
dodał łagodniej:
- Nie po to
walczyliśmy, żeby teraz wylecieć. Naprawdę, czasem warto ugryźć się w język.
Powinnaś to pamiętać.
Sam
pokiwała głową i posłała mu przepraszający uśmiech.
Kiedy Tokio
Hotel wkroczyło na scenę Bill wyglądał na rozluźnionego i nawet śmiał się z
czegoś z Tomem. Kompletnie ignorując obecność Killing Pleasure zaczęli grać.
Jednak już po pierwszej piosence Czarny przerwał.
- Czy jest
sens, skoro ona w ogóle się nie interesuje? - zapytał do mikrofonu, wskazując
na Sam.
Ta
rozmawiała z członkiem ekipy, odwrócona tyłem do sceny. Matthias zachichotał, a
Bill zdenerwował jeszcze bardziej, widząc, że nawet się nie odwróciła.
- Samanta
Fischer - zagrzmiał, a jej imię i nazwisko rozniosło się echem po całej hali.
Sam obróciła się na pięcie i
zacisnęła pięści.
- Nie
nazywaj mnie tak- powiedziała głośno obrażonym tonem i zrobiła nadąsaną minę -
Też mam ci mówić po nazwisku? Czy wolisz, żebym wymyśliła ci jakąś ksywkę?
Zamyśliła
się na chwilę, podpierając dłonią brodę i mierząc go wzrokiem od dołu do góry.
Kiedy zatrzymała się na włosach usta wygięły jej się w złośliwym uśmiechu.
- Szczota -
oznajmiła dumnie, prostując się i unosząc podbródek - Bill Szczota Kaulitz.
Patrzyła w
oczy Czarnemu i z zadowoleniem obserwowała jak coraz mocniej zaciska szczęki i
gromi ją morderczym spojrzeniem. Wzruszyła ramionami, dając mu do zrozumienia,
że nie miała innego wyjścia i odwróciła się, żeby dokończyć rozmowę.
- Dalej -
powiedział głośno David, widząc rodzący się bunt w oczach Billa.
Władając
nad nim twardym głosem, używanym notabene dosyć rzadko, przywołał go do
porządku i kazał kontynuować.
Dalej wcale
nie było lepiej. Ich pierwsza wspólna próba była tylko przedsmakiem
nadchodzącej burzy. Widząc ich pierwsze starcie Jost mógł się domyślać, że nie
będzie łatwo z nimi wszystkimi współpracować, a mimo to wciąż wierzył, że
będzie dobrze.
Że jakoś
sie dogadają.
Po jakimś
czasie Sam i Bill zupełnie przestali się krępować, docinając sobie wzajemnie i
wytykając najmniejsze błędy. David załamywał ręce, bo skoro już teraz nie mogą
obok siebie przejść obojętnie to co to będzie na trasie, kiedy będą musieli ze
sobą żyć? Żaden inny członek obu zespołów nie miał kłopotów z komunikacją z
innymi, nawet Sam i Bill z resztą dogadywali się lepiej, jednak ich relacje
wciąż pozostawały na wrogiej stopie.
Już na
samym początku David, wraz z innymi menagerami ustalił, że chłopcy z Tokio
Hotel będą, w miarę swoich możliwości pomagać młodszym kolegom w odnalezieniu
się na tej wielkiej scenie.
- Nie chcę
od niego żadnej pomocy - oświadczyła natychmiast Sam, zaraz po tym jak Jost ich
poinformował - Po co? Nie sądzę, żeby chciał coś zdziałać na korzyść dla mnie,
więc nawet nie ma co sobie głowy zawracać.
Bill
zmrużył delikatnie oczy po czym wykrzywił usta.
- No tak,
wiesz jak sama byś zrobiła. Ale nie od dziś wiadomo, że rude jest wredne.
Sam
ściągnęła brwi i zmarszczyła lekko trójkątny nos, obsypany piegami.
- Ja
przynajmniej nie wyglądam jak szczotka ryżowa z kilogramem tapety na twarzy! -
odcięła się błyskawicznie.
Odwróciła
szybko na pięcie, ze świstem przecinając powietrze rudą grzywą i zamaszystym
krokiem opuściła pokój.
Podobne
sytuacje miały miejsce za każdym razem gdy choćby mijali się na korytarzu.
Bill, sześć lat starszy od Sam równo dorównywał jej kroku w często bardzo
dziecinnych odzywkach.
- Bill, z
uwagi na to, że jesteś starszy mógłbyś czasem odpuścić - zauważył Tom po
kolejnej pyskówce jego brata z Rudą.
Ku jego
zdziwieniu Czarny zachichotał cicho i mlasnął z zadowoleniem.
- Ja i tak
jestem miły, Tom. Ale mogę cię zapewnić, że potem już nie będę.
Odchodząc
klepnął go lekko w ramię. Nie spodziewał się jednak, że trafił na godnego sobie
przeciwnika.
Sam nie da
sobie w kaszę dmuchać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz