21 listopada 2012

8


                Wąskie usta z cienką linią blond wąsika nad nimi poruszały się miarowo, żując gumę, a ich właściciel, wiedziony rutyną zawodową rozejrzał się uważnie dookoła i otworzył szerzej drzwi. Sam, stojąc tuż przed nim odgarnęła niedbale grzywkę z czoła i mrużąc oczy w słońcu przyjrzała się ochroniarzowi. Wzrostem dorównywał Adrienowi, jednak sylwetką bardziej przypominał Billa: dosyć szczupłe ciało skrywała czarna koszulka, włożona w bojówki z topornym paskiem, promienie słońca sprawiały, że blond włosy wydawały się niemal białe, a oczy skrywały policyjne okulary przeciwsłoneczne. Może nie budził respektu, ale Sam czuła podskórnie, że to blef. Z pozoru wątłe ramiona kryły dosyć sporo siły, a niesamowity refleks i pokerowa twarz zmyliły już nie jedną napaloną fankę. Nieprzekupny i oddany był jedną z najjaśniej świecących perełek w sztabie ochrony Tokio Hotel, jednak nigdy nie zyskał sympatii frontmana.
Sam uśmiechnęła się, kiedy spuścił na nią wzrok i poklepała go po ramieniu.
- Dzięki, Barney.
- Mam na imię Frank - odparł mężczyzna zachrypniętym głosem, a jeden kącik ust leniwie powędrował do góry.
Sam wzruszyła ramionami i weszła przez drzwi.
- Okej, Barney - rzuciła na odchodne i machnęła mu ręką.
Adrien wszedł za siostrą, kiwając głową do ochroniarza, a Matthias zatrzymał się przed nim i uniósł dłoń do góry.
- Siema! - przywitał się głośno, ściskając rękę Frankowi.
Frodo parsknął.
- Rusz się, pajacu - powiedział, popychając go lekko i kończąc ich pochód.
Przez ciemny korytarz prowadził ich już inny ochroniarz, a Sam nie poczuła do niego takiej sympatii jak do pierwszego. Idąc dwa kroki przed nimi nawet nie oglądał się do tyłu, kołysał ramionami na boki, a kroki jego stóp w ciężkich wojskowych butach odbijały się echem od ścian. Sam zrobiła kwaśną minę i sparodiowała jego chód, unosząc łokcie do góry i kołysząc nimi tak, że przedramiona śmiesznie bujały jej się na boki. Adrien, Frodo i Matthias zaśmiali się i w końcu to przykuło choć na chwilę uwagę ochroniarza. Obejrzał się lekko do tyłu, a Sam natychmiast opuściła ręce i wyszczerzyła się do niego. Zignorował ją i odwrócił się, a ona wystawiła mu język.
Kiedy Sam zaczynała myśleć, że korytarz nigdy się nie skończy ochroniarz poprowadził ich w lewo i wychodząc zza zakrętu ujrzeli snop światła na końcu. Po chwili do ich uszu dobiegł dźwięk gitary, pojedyncze uderzenia perkusji i czyjś głos. Sam zapiszczała, podskakując w miejscu i puściła się biegiem w tamtą stronę, zaraz znikając im z oczu. Matthias złapał za ramiona Adriena i potrząsnął nim.
- Niebieski kwiat i kolce! – zarechotał - Ale pamiętaj, Shrek, kiedy zobaczysz tunel to nie idź w stronę światła!
Odepchnął go i pobiegł za Sam. Frodo zaczepił Adriena ramieniem i obaj zrobili to samo.
Sam wypadła z impetem na halę i zatrzymała się na chwilę, zasłaniając oczy od światła. Mimo, że nic nie widziała nie zamknęła ich, a kiedy tylko przyzwyczaiły się do jasności zamrugała kilka razy i rozejrzała się. Usta szeroko otworzyły jej się ze zdziwienia i wykręciła głowę, żeby za jednym razem ogarnąć wszystko. Nie było na to jednak sposobu – hala była ogromna. Sam zakryła usta ręką i na chwilę zabrakło jej tchu. Powoli stawiała przed sobą stopy i obracała dookoła własnej osi, wciąż oglądając obiekt od środka. Właśnie z wysoko zadartą głową podziwiała bajeczną konstrukcję sufitu kiedy na coś wpadła i była zmuszona spojrzeć w dół. Przed nią stała barierka, a po jednej i drugiej jej stronie biegł sznur podobnych. To zderzenie otrzeźwiło ją i obudziło z szoku. Nawet przez myśl jej nie przemknęło by szukać wolnego przejścia, dlatego śmiało przerzuciła nogę przez metalową zaporę i przytrzymując się dłońmi przegramoliła na drugą stronę. Małe stopy w znoszonych trampkach ponownie dotknęły podłogi i Sam pobiegła na środek hali. Nie zwracając na nikogo uwagi zaczęła obracać się w miejscu z wysoko uniesionymi dłońmi.
- Ale OLBRZYM! - krzyknęła, zatrzymując się gwałtownie - Ciekawe czy jest tu echo…
Niewiele myśląc zaczerpnęła głęboko powietrza i wrzasnęła:
- EEEEECHOOOO…!!!
Jej donośny głos dotarł nawet w najciemniejszy kąt hali i zwrócił uwagę chłopaków z Tokio Hotel, którzy stali na scenie tyłem do nich. Przez chwilę nie wiedzieli skąd wydobył się głos i dopiero rozglądając się dostrzegli Sam, do której właśnie dołączała reszta Killing Pleasure.
Tom zaśmiał się, widząc jak Sam cieszy się jak dziecko i Adrien nie może jej uspokoić, a Bill zrobił kwaśną minę.
- Cześć cześć, miasto wita wieś - zironizował, odwracając się tyłem.
- Bo ty zawsze byłeś taki dorosły… - zwrócił mu uwagę Tom, poprawiając pasek od gitary.
Bill tylko przewrócił oczami i sięgnął po mikrofon. W jego oczach pojawił się złośliwy błysk i uśmiechnął się półgębkiem. Przesunął palcami po rączce jakby chwilę się zastanawiając, po czym odwrócił się na pięcie i przysunął sprzęt do ust.
- Widzę, że Killing Pleasure w końcu zaszczyciło nas swoją obecnością. Czego z drugiej strony nie dało się nie zauważyć - uśmiechnął się złośliwie, patrząc na Sam - Powitałbym was w moich… O, przepraszam. W naszych skromnych progach, ale po pierwsze takie do końca skromne to one nie są, a po drugie, jak widać na załączonym obrazku - wskazał dłonią w ich stronę - was już wcale nie potrzeba witać i mówić banalne „czujcie się jak u siebie”, bo poczuliście się tak bez jakichkolwiek zwrotów grzecznościowych. Jednak dosyć tych pogaduszek i czas, żebyście pokazali na co was tak naprawdę stać.
Kiedy umieszczał mikrofon w stojaku ten zatrzeszczał nieprzyjemnie, jakby z zemsty na Czarnym za to, co przed chwilą przekazał za jego pomocą. Bill poruszył nieznacznie głową, dając zespołowi do zrozumienia, żeby zeszli ze sceny i jako pierwszy ją opuścił.
Sam z twardą miną ruszyła pewnym krokiem przed siebie, kierując się tam gdzie Bill wyzwał ją na pojedynek. Co do tego nie miała nawet najmniejszych wątpliwości i bynajmniej nie zamierzała mu odpuścić, a wręcz przeciwnie! – skoro tak bardzo tego chciał nie może go zawieźć.
Adrien, Frodo i Matthias popatrzyli po sobie i mniej pewnym krokiem, nie specjalnie się spiesząc podążyli za Rudą. Żaden z nich nie powiedziałby tego głośno, ale ta wielka scena trochę ich przerażała. Do tej pory grali na podestach metr od podłogi i pięć na pięć, nie mając zbyt dużego pola do manewru, dlatego stawiając kroki na scenie wielkości podwórka Adriena nie czuli się do końca pewnie. Za to Sam nie miała najmniejszych zahamowań co do zupełnego rozgoszczenia się i poczucia jak u siebie.
Po kilku minutach uniosła kciuk do góry, dając do zrozumienia, że są gotowi. David razem z Tomem, Billem, Georgiem, Gustavem i trzema innymi menagerami stali na płycie hali w odpowiedniej odległości od sceny. Jost trzymał w ręku setlistę Killing Pleasure i kończąc ją czytać podniósł wzrok i uśmiechając się uprzejmie dał im znać, że mogą zacząć.
Mimo, że wiedzieli jaki rozgłos idzie po całej hali, nie spodziewali się go aż tak wielkiego kiedy zaczną grać. Odbity dźwięk, trafiający prosto w ich uszy kompletnie wybiłby ich z rytmu gdyby nie opanowanie Frodo. Nawet na chwilę nie stracił rytmu i dzięki niemu przyjaciele również bardzo szybko go odnaleźli. Już po kilku chwilach grali dobrze, jak nakręcony szwajcarski zegarek.
Jost poprosił ich, żeby zagrali całą swoją setlistę. Jeżeli na początku czuli się trochę niepewnie tak już przy trzeciej piosence wszelkie obawy zniknęły i grali tak jak zawsze. Bill coraz mocniej zaciskał zęby i pięści, widząc zadowolone miny menagerów.
Kiedy Frodo po raz ostatni uderzył w perkusję rozległy się ciche brawa. Nie tylko menagerowie i zespół oglądali ich występ, ale też cała ekipa pracująca w hali. Wszyscy teraz stali i ich oklaskiwali, a na policzki Sam wystąpiły małe rumieńce i pomachała im ręką. Bill nawet się na nich nie obejrzał tylko ostentacyjnie opuścił halę. Tom krótko za nim popatrzył, a potem spojrzał na ekipę i zaśmiał się cicho. Jost pogrążył się w rozmowie z resztą menagerów, a do Sam podszedł Adrien, Matthias i po chwili Frodo. Sam zaśmiała się złośliwie i zatarła ręce.
- Ale utarliśmy nosa tej tyczce - powiedziała, przybijając piątkę z Matthiasem - Widzieliście jego minę? Zarozumialec.
- Sam - upomniał ją Adrien, bo na scenę właśnie wchodziła ekipa menagerów.
Jost przedstawił im resztę swoich współpracowników, którzy wymieniając z nimi uściski dłoni głośno wyrażali aprobatę, nie szczędząc również kilku słów krytyki. Sam usłyszała, że momentami śpiewa nieczysto i przez nos, Matthias za mało porusza się na scenie, a Adrien czasem gubi rytm i łatwo wyłapać jego błędy. Tylko Frodo wyszedł cało, na co Sam nie omieszkała zwrócić uwagi.
Niedługo potem dołączyli do nich Tom, Gustav i Georg.
- Właśnie! - krzyknęła Sam na ich widok, pstrykając palcami - Teraz wy zagrajcie dla nas!
- Sam! - Adrien dźgnął siostrę w plecy palcem.
Jost pokiwał głową.
- Nie, to dobry pomysł – przyznał - Sami oceńcie swoje siły.
Ruda wyszczerzyła się, założyła ręce na piersi i spojrzała bojowniczo na Toma.
- Dawaj swojego brata. Wyciągnij tchórza z norki i teraz wy pokażcie na co WAS stać. Chyba, że się boicie.
Frodo i Matthias spojrzeli na nią, Adrien zamknął oczy, zaciskając zęby, a Tom popatrzył na nią spokojnie. W końcu uśmiechnął się półgębkiem i odparł cicho:
- Spokojna twoja rozczochrana.
Odwrócił się i odszedł z Georgiem i Gustavem. Adrien dyskretnie złapał Sam za łokieć i nie pozwolił zejść ze sceny razem z menagerami.
- Igrasz z ogniem - syknął, patrząc jej w oczy - To niebezpieczne. Sam…
Westchnął i dodał łagodniej:
- Nie po to walczyliśmy, żeby teraz wylecieć. Naprawdę, czasem warto ugryźć się w język. Powinnaś to pamiętać.
Sam pokiwała głową i posłała mu przepraszający uśmiech.
Kiedy Tokio Hotel wkroczyło na scenę Bill wyglądał na rozluźnionego i nawet śmiał się z czegoś z Tomem. Kompletnie ignorując obecność Killing Pleasure zaczęli grać. Jednak już po pierwszej piosence Czarny przerwał.
- Czy jest sens, skoro ona w ogóle się nie interesuje? - zapytał do mikrofonu, wskazując na Sam.
Ta rozmawiała z członkiem ekipy, odwrócona tyłem do sceny. Matthias zachichotał, a Bill zdenerwował jeszcze bardziej, widząc, że nawet się nie odwróciła.
- Samanta Fischer - zagrzmiał, a jej imię i nazwisko rozniosło się echem po całej hali.
Sam obróciła się na pięcie i zacisnęła pięści.
- Nie nazywaj mnie tak- powiedziała głośno obrażonym tonem i zrobiła nadąsaną minę - Też mam ci mówić po nazwisku? Czy wolisz, żebym wymyśliła ci jakąś ksywkę?
Zamyśliła się na chwilę, podpierając dłonią brodę i mierząc go wzrokiem od dołu do góry. Kiedy zatrzymała się na włosach usta wygięły jej się w złośliwym uśmiechu.
- Szczota - oznajmiła dumnie, prostując się i unosząc podbródek - Bill Szczota Kaulitz.
Patrzyła w oczy Czarnemu i z zadowoleniem obserwowała jak coraz mocniej zaciska szczęki i gromi ją morderczym spojrzeniem. Wzruszyła ramionami, dając mu do zrozumienia, że nie miała innego wyjścia i odwróciła się, żeby dokończyć rozmowę.
- Dalej - powiedział głośno David, widząc rodzący się bunt w oczach Billa.
Władając nad nim twardym głosem, używanym notabene dosyć rzadko, przywołał go do porządku i kazał kontynuować.
Dalej wcale nie było lepiej. Ich pierwsza wspólna próba była tylko przedsmakiem nadchodzącej burzy. Widząc ich pierwsze starcie Jost mógł się domyślać, że nie będzie łatwo z nimi wszystkimi współpracować, a mimo to wciąż wierzył, że będzie dobrze.
Że jakoś sie dogadają.
Po jakimś czasie Sam i Bill zupełnie przestali się krępować, docinając sobie wzajemnie i wytykając najmniejsze błędy. David załamywał ręce, bo skoro już teraz nie mogą obok siebie przejść obojętnie to co to będzie na trasie, kiedy będą musieli ze sobą żyć? Żaden inny członek obu zespołów nie miał kłopotów z komunikacją z innymi, nawet Sam i Bill z resztą dogadywali się lepiej, jednak ich relacje wciąż pozostawały na wrogiej stopie.
Już na samym początku David, wraz z innymi menagerami ustalił, że chłopcy z Tokio Hotel będą, w miarę swoich możliwości pomagać młodszym kolegom w odnalezieniu się na tej wielkiej scenie.
- Nie chcę od niego żadnej pomocy - oświadczyła natychmiast Sam, zaraz po tym jak Jost ich poinformował - Po co? Nie sądzę, żeby chciał coś zdziałać na korzyść dla mnie, więc nawet nie ma co sobie głowy zawracać.
Bill zmrużył delikatnie oczy po czym wykrzywił usta.
- No tak, wiesz jak sama byś zrobiła. Ale nie od dziś wiadomo, że rude jest wredne.
Sam ściągnęła brwi i zmarszczyła lekko trójkątny nos, obsypany piegami.
- Ja przynajmniej nie wyglądam jak szczotka ryżowa z kilogramem tapety na twarzy! - odcięła się błyskawicznie.
Odwróciła szybko na pięcie, ze świstem przecinając powietrze rudą grzywą i zamaszystym krokiem opuściła pokój.
Podobne sytuacje miały miejsce za każdym razem gdy choćby mijali się na korytarzu. Bill, sześć lat starszy od Sam równo dorównywał jej kroku w często bardzo dziecinnych odzywkach.
- Bill, z uwagi na to, że jesteś starszy mógłbyś czasem odpuścić - zauważył Tom po kolejnej pyskówce jego brata z Rudą.
Ku jego zdziwieniu Czarny zachichotał cicho i mlasnął z zadowoleniem.
- Ja i tak jestem miły, Tom. Ale mogę cię zapewnić, że potem już nie będę.
Odchodząc klepnął go lekko w ramię. Nie spodziewał się jednak, że trafił na godnego sobie przeciwnika.
Sam nie da sobie w kaszę dmuchać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz