Drzwi do niewielkiego ciemnego przedpokoju otworzyły
się cichym skrzypnięciem i stanął w nich wysoki rudowłosy chłopak. Za nim
rozległ się potężny grzmot i ciemne niebo przecięła błyskawica. Doszczętnie mokre ubranie przylgnęło do jego
ciała, a z włosów gęsto skapywały krople wody. W jednym ręku trzymał czarny
plecak, a w drugim ściskał wilgotną kopertę, z której powoli zaczęło spływać
imię i nazwisko adresata. Rzucił torbę w kąt i wtedy za jego plecami rozległo
się ciche skomlenie. Obejrzał się przez ramię, a na schodach werandy kulił się
potężny owczarek niemiecki. Spoglądał na chłopaka bursztynowymi oczami, z
których biło przerażenie i nieśmiało machał ogonem. Chłopak uśmiechnął się
lekko pod nosem, przesunął w drzwiach i powiedział:
- Wchodź,
przyjacielu.
Pies na
ugiętych łapach czmychnął do wnętrza mieszkania. Zza zamkniętych drzwi,
prowadzących do środka domu słychać było
pobrzękiwanie naczyń i przyciszone głosy. Normalnie fakt ten zdziwiłby go i
byłby gotów zacząć coś podejrzewać, jednak aura panująca na zewnątrz tłumaczyła
wszystko. Zamknął frontowe drzwi i nacisnął klamkę tych przeszklonych, powoli
je otwierając. Przez szparę wpadł z impetem pies, odpychając drzwi, które mocno
uderzyły o ścianę. Teraz już mógł przestać się skradać. Po chwili usłyszał
krzyk z kuchni.
- Adrien!
Bruder jest cały mokry! Po co go wpuściłeś?!
Chłopak
mimo woli przewrócił oczami.
-
Przecież wiesz, że boi się burzy… - powiedział, wchodząc do kuchni i całując
matkę w policzek - Gdzie Sam?
Niewysoka
kobieta o miedzianych włosach spiętych w kok próbowała opędzić się od
skaczącego psa.
- W dużym
pokoju. Gra z ojcem w karty - odpowiedziała, próbując odgonić cieszącego się
owczarka, a kiedy Adrien obrócił się na pięcie, podniosła głos - Zrób coś z
nim, to twój pies!
Adrien, który
był już w progu zatrzymał się na chwilę i rzucił przez ramię:
- Leżeć,
Bruder.
Pies
posłusznie położył się na podłodze, zerkając z nadzieją na kobietę.
- Dasz mu
coś jeść? - zapytał Adrien, uśmiechnął się i nie czekając na odpowiedź ruszył
wąskim korytarzem do dużego pokoju.
Już z
oddali usłyszał głosy siostry i ojca. Kiedy stanął w progu oboje siedzieli na
lekko już sfatygowanej kanapie, przodem do siebie, a w dłoniach mieli karty.
-
Oszukujesz! - krzyknęła rudowłosa dziewczyna, kiedy wąsaty mężczyzna zabrał
banknot z kanapy i położył go bliżej siebie - Zawsze oszukujesz!
Mężczyzna
zaśmiał się tubalnie i pokręcił głową.
- Zdajesz
sobie sprawę z tego, że to bardzo poważne oskarżenie? I tak jesteś już trzy
kieszonkowe do tyłu, więc uważaj, co mówisz - powiedział rozbawiony i spojrzał
na drzwi - O, witaj Adrien. Trochę pada, co?
Dziewczyna
odwróciła szybko głowę do drzwi i spojrzała na brata.
- Adrien!
Powiedz mu coś… - jęknęła.
- Jakiemu
‘mu’? - oburzył się mężczyzna.
- No, tobie
- dziewczyna wskazała na niego ręką - Tobie, a komu?
- Tacie! -
upomniał ją.
- No,
właśnie - dziewczyna znowu odwróciła swoje intensywnie zielone oczy na brata -
Powiedz mu coś, znowu mnie ograł! Straciłam całą kasę!
Adrien
jakby ich nie słuchał, wciąż ściskał kopertę w dłoni.
- Odegrasz
się. A teraz na górę, Sam.
Odwrócił
się i ruszył na schody, a dziewczyna zabrała swoje karty i pobiegła za nim.
Wpadła do jego do pokoju, a Adrien stał tyłem do niej, nie poruszając się.
Wskoczyła mu na plecy i ścisnęła na szyję. Chłopak nawet nie drgnął. Sam powoli
zsunęła się na podłogę, obeszła brata i spojrzała mu w twarz. Normalnie Adrien
zaraz próbowałby ją zrzucić, obracałby się na wszystkie strony, a ona wtedy
uczepiłaby się go mocniej i tak siłowaliby się jakiś czas, tak jak zawsze. W
efekcie ona i tak lądowała na podłodze pod ciężarem brata, ale tylko wtedy gdy
udało mu się zwolnić jej uścisk na szyi. A teraz nawet nie drgnął. Szturchnęła
go palcem w ramię.
- Ej, ty.
Żyjesz?
On tylko
wyciągnął przed siebie rękę z kopertą i wtedy na nią spojrzał. Sam zakryła usta
ręką i cicho pisnęła.
- Ktoś
odpisał?
- Czytaj -
powiedział krótko, a Sam porwała kopertę, wyjęła list i zaczęła zachłannie
czytać.
Z każdą
linijką jej oczy powiększały się, a kiedy skończyła jej piegowata twarz
promieniała. Po chwili zaczęła krzyczeć, piszczeć i podskakiwać w miejscu.
Adrien szybko ją złapał i zatkał usta ręką.
- Sam,
opanuj się! - szepnął gorączkowo - Pomyśl przez chwilę - powiedział już
spokojniej, spojrzał jej w oczy i kiwnął głową w bok - A kto im powie?
‘Change will come’
*
Mała czarna komórka, leżąca na stoliku nocnym
rozdzwoniła się, wypełniając cały pokój natrętnym dźwiękiem. Postać, leżąca na
łóżku przykryta kołdrą po sam czubek głowy nawet nie drgnęła. Dopiero przy
trzecim połączeniu coś niewyraźnie mruknęło i spod pościeli wychyliła się chuda
blada ręka z czarnymi paznokciami i niezdarnie złapała dzwoniący telefon. Dłoń
ponownie schowała się pod kołdrę i dało się usłyszeć przytłumiony, zachrypnięty
od snu głos:
- Halo?...
Śpię… Co się stanie?... A, w stanie… Spałem, czego ty chcesz… David, mam wolne
to odsypiam… Gdzie bomba?... Ty masz bombę? Skąd?... Aha, okej… Za godzinę?
Dobra… Cześć…
Dłoń
wysunęła się spod kołdry, opadając bezwładnie nad krawędzią łóżka i mały
przedmiot upadł na podłogę. Postać przewróciła się na drugi bok i rozległo się
głośne chrapanie.
Po 10 minutach drzwi do pokoju
otworzyły się z hukiem i postać lekko drgnęła.
- Kurde, ty
śpisz! - krzyknął chłopak w czarnych warkoczykach, podszedł i potrząsnął osobą
na łóżku - Bill, wstawaj!
Coś mruknęło
głośno i szczupłe palce powoli ściągnęły kołdrę z głowy, ukazując twarz z
zapuchniętymi oczami i wzorkiem poduszki na zaczerwienionym policzku.
- Macie tą
bombę? - zapytał ochryple chłopak z czarnymi poczochranymi włosami,
przecierając twarz dłońmi.
- Jaką
bombę? O czym ty mówisz? - zdziwił się drugi, siadając na łóżku.
Bill znowu
coś mruknął i powoli otworzył oczy.
- No, David
dzwonił i powiedział, że kupił sobie bombę…
Chłopak z
warkoczykami pochylił się nas Billem i pociągnął kilka razy nosem.
- Piłeś
coś? Och, czyli jednak z nim rozmawiałeś?
On
odpowiedział coś niewyraźnie i przekręcił się na bok, tyłem do brata.
- Czyli mam
wstać?
- Tak.
Chłopak
podniósł się z łóżka i stanął przy drzwiach.
- Za 40
minut widzę cię na dole, ładnego, pachnącego i bardziej męskiego niż zwykle.
Zamknął
szybko drzwi za sobą, w które zaraz uderzyła poduszka. Bill jęknął przeciągle i
zaczął wygrzebywać się z pościeli.
*
Niewysoki szczupły mężczyzna z rzadkimi czarnymi
włosami chodził w te i z powrotem po przestronnym jasnym pokoju, a obcasy jego
lakierków rytmicznie odbijały się od paneli. Na długiej skórzanej kanapie pod
ścianą siedziało czterech mężczyzn, a każdy z nich patrzył się w inną stronę.
Pierwszy z nich, czarnowłosy o sporej budowie ciała z okularami na nosie
wybijał rytm pałeczkami do sushi na szklanym blacie niewielkiego stolika przed
nimi. Obok niego siedział Bill, jednak
wyglądał zdecydowanie lepiej niż zaraz po przebudzeniu – nieuczesane wcześniej
włosy teraz sterczały wysoko, ukazując imponującego irokeza przez środek głowy,
idealny i pełny makijaż skrywał pozostałości niewyspania, a bardzo obcisłe
ubranie podkreślało niezwykle chudą sylwetkę Czarnego. Skrzyżował ramiona na
piersi i nerwowo machał nogą. Następny w kolejności siedział chłopak z
warkoczykami. Rozsiadł się wygodnie na kanapie, opierając głowę o ścianę za nim
i językiem leniwie bawił się kolczykiem w wardze. Sprawiał wrażenie jakby
zajmował dużo więcej miejsca na sofie niż w rzeczywistości, a to przez duży
rozmiar ubrań, jakie nosił. Wzrok utkwił w jednym punkcie na suficie i palcami
uderzał o kolano, wybijając rytm ulubionej piosenki. Na końcu, oparty o oparcie
kanapy drzemał chłopak z długimi prostymi brązowymi włosami. W dłoni trzymał
telefon komórkowy, który lada chwila miał mu upaść na podłogę. Wyglądał na
najstarszego z nich wszystkich, za wyjątkiem tego, który wciąż wydeptywał
dziurę w podłodze. Chrząknął cicho przez sen i poprawił się na sofie.
Bill po raz
setny tego popołudnia prychnął i pokręcił głową.
- Bez
sensu… - mruknął pod nosem.
Jego brat,
siedzący obok odpowiedział spokojnie, nawet na chwilę nie odrywając wzroku od
sufitu:
- Daj już
spokój, Bill. Nic nam nie zaszkodzi ich wysłuchać, przecież nie muszą się
nadawać…
Mężczyzna,
chodzący po pokoju zatrzymał się gwałtownie i spojrzał na niego.
- Tom,
myślisz nad tym, co mówisz? - zapytał głośno - Trasa za pół roku, nie ma już
czasu! Są naszą ostatnią nadzieją i nawet gdyby byli beznadziejni musimy ich
wziąć. A beznadziejni nie są, zobaczycie.
- Tylko
wciąż nie rozumiem dlaczego tak bardzo upierasz się przy tym pomyśle -
odpowiedział z irytacją Bill; wyglądał jakby tylko szukał pretekstu do kłótni -
Nigdy nie mieliśmy poważnego supportu, a wy wyskakujecie z nim i to na tak
dużej trasie! I kto tu nie myśli?
Chłopak w
okularach odłożył pałeczki na stolik i wstał.
- Moim
zdaniem to bardzo dobry pomysł - powiedział.
Bill
wyprostował się i spojrzał na niego oburzony.
- Gustav,
trzymasz ich stronę? - zapytał z niedowierzaniem, a potem zmrużył oczy -
Brutusie.
Gustav
wzruszył ramionami i podszedł do okna.
- Bill -
powiedział mężczyzna, siadając na fotelu obok kanapy - ile razy mam ci to
powtarzać? Sam dobrze wiesz, co teraz o was piszą. Że zadzieracie nosa, gdzieś
macie fanów, zależy wam tylko na kasie… Ja wiem - powiedział szybko, unosząc
dłoń, bo Bill już otwierał usta, żeby się sprzeciwić - Ja wiem, że tak nie
jest. Tylko to wszystko nie jest znikąd, nikt nie wyssał tego z palca. Kiedy
ostatnio rozdawaliście autografy? Ostatni odcinek THTV ukazał się może z trzy
miesiące temu. Wciąż gracie stare kawałki na galach dla sztywniaków, jeździcie
na rozdania tylko prestiżowych nagród. Fani się od was odwracają, bo twierdzą,
że woda sodowa uderzyła wam do głów. Chłopaki, nie ma się co oszukiwać –
zaniedbaliśmy ich, zapomnieliśmy jak to było na początku. To dzięki nim, Bill,
jeździsz 5 razy w tygodniu na zakupy. To dzięki nim Tom ma znowu nowy samochód.
To dzięki nim Georg wrócił z wakacji na Ibizie z dziewczyną. To dzięki nim
każdy z nas żyje w luksusie. Nikt z nas już nie myśli, jak ciężko było na to
wszystko zarobić. Po to ta trasa, żeby trochę ich ugłaskać. Płyta jest już
gotowa do wydania, promocja zacznie się za tydzień i dostaną to, co chcieli.
Tylko to nie wystarczy!
Bill
kolejny raz prychnął. Zdawało się, że tylko on i Gustav słuchają Davida, bo tak
miał na imię mężczyzna. Tom wciąż wpatrywał się nieobecnym wzrokiem w sufit, a
Georg nawet nie zmienił pozycji przez sen.
- Tylko ja
mam dosyć udawania - powiedział zły Bill, zaciskając pięści - Nie mam już siły
wiecznie się uśmiechać, grać beztroskiego Billusia, frontmana słodkiego Tokio
Hotel. Jesteśmy poważnym zespołem, dość już dokonaliśmy na rynku muzycznym,
żeby ludzie zaczęli nas traktować poważnie. A tak nie jest!
- I właśnie
po to ten support! - odpowiedział głośniej David - Jeszcze nie rozumiesz?
Jeżeli zaangażujecie się w promowanie młodych obiecujących zespołów ludzie
zaczną inaczej na was patrzeć. Zaczną was szanować, a chyba tego chcesz,
prawda?
Bill
jęknął.
- A nie
można tego inaczej załatwić? Nie ma innych sposobów? Na pewno są ich miliony. A
wy od razu support…
David
złapał się za głowę.
- Bill,
dlaczego ty…
- Już są -
powiedział Gustav, patrząc przez okno, tym samym przerywając ich rozmowę.
David poderwał się z miejsca i
wybiegł za drzwi. Bill powoli podniósł się i poprawił rękawy bluzki, a Tom
szturchnął śpiącego Georga. Gustav stanął obok Czarnego.
- Tylko
bądź miły… - poprosił cicho.
- Nie mam
zamiaru. Nie będę im robił nadziei, bo nie ma na co. Bez względu na to czy są
dobrzy czy nie i tak nigdzie nie pojadą. Nie jesteśmy fundacją charytatywną,
żeby ich za darmo promować. Wyperswaduję Davidowi i reszcie ten niedorzeczny
pomysł.
Gustav
spojrzał na niego uważnie, a Tom i Georg zrównali się z nimi.
- Co się z
tobą stało? Nawet nie zauważyłem kiedy tak bardzo się zmieniłeś. Gdzie jest
Bill z Devilish?
- Nie ma. I
nie będzie. Tu trzeba być twardym.
Georg
chrząknął i przeczesał włosy palcami.
- A jak się
zwą? Jakoś nie zapamiętałem…
- Killing
Pleasure - odpowiedział Gustav, bo nikt inny nie kwapił się do odpowiedzi.
Szczerze
wątpił, by któryś z chłopaków zapamiętał ich nazwę.
Drzwi, przez które wybiegł
David powoli się otworzyły i wszyscy spojrzeli w tamtą stronę.
Lubię opowiadania tego typu, o dwóch zespołach.Myślę, że nastawienie na support się zmieni i tym supportem będą jakieś dziewczyny które zmienią wiele w życiu TH. Nie mogę się doczekać aż przeczytam resztę opowiadania :)
OdpowiedzUsuń