21 listopada 2012

1


                Drzwi do niewielkiego ciemnego przedpokoju otworzyły się cichym skrzypnięciem i stanął w nich wysoki rudowłosy chłopak. Za nim rozległ się potężny grzmot i ciemne niebo przecięła błyskawica.  Doszczętnie mokre ubranie przylgnęło do jego ciała, a z włosów gęsto skapywały krople wody. W jednym ręku trzymał czarny plecak, a w drugim ściskał wilgotną kopertę, z której powoli zaczęło spływać imię i nazwisko adresata. Rzucił torbę w kąt i wtedy za jego plecami rozległo się ciche skomlenie. Obejrzał się przez ramię, a na schodach werandy kulił się potężny owczarek niemiecki. Spoglądał na chłopaka bursztynowymi oczami, z których biło przerażenie i nieśmiało machał ogonem. Chłopak uśmiechnął się lekko pod nosem, przesunął w drzwiach i powiedział:
- Wchodź, przyjacielu.
Pies na ugiętych łapach czmychnął do wnętrza mieszkania. Zza zamkniętych drzwi, prowadzących do środka domu  słychać było pobrzękiwanie naczyń i przyciszone głosy. Normalnie fakt ten zdziwiłby go i byłby gotów zacząć coś podejrzewać, jednak aura panująca na zewnątrz tłumaczyła wszystko. Zamknął frontowe drzwi i nacisnął klamkę tych przeszklonych, powoli je otwierając. Przez szparę wpadł z impetem pies, odpychając drzwi, które mocno uderzyły o ścianę. Teraz już mógł przestać się skradać. Po chwili usłyszał krzyk z kuchni.
- Adrien! Bruder jest cały mokry! Po co go wpuściłeś?!
Chłopak mimo woli przewrócił oczami.
                - Przecież wiesz, że boi się burzy… - powiedział, wchodząc do kuchni i całując matkę w policzek - Gdzie Sam?
Niewysoka kobieta o miedzianych włosach spiętych w kok próbowała opędzić się od skaczącego psa.
- W dużym pokoju. Gra z ojcem w karty - odpowiedziała, próbując odgonić cieszącego się owczarka, a kiedy Adrien obrócił się na pięcie, podniosła głos - Zrób coś z nim, to twój pies!
Adrien, który był już w progu zatrzymał się na chwilę i rzucił przez ramię:
- Leżeć, Bruder.
Pies posłusznie położył się na podłodze, zerkając z nadzieją na kobietę.
- Dasz mu coś jeść? - zapytał Adrien, uśmiechnął się i nie czekając na odpowiedź ruszył wąskim korytarzem do dużego pokoju.
Już z oddali usłyszał głosy siostry i ojca. Kiedy stanął w progu oboje siedzieli na lekko już sfatygowanej kanapie, przodem do siebie, a w dłoniach mieli karty.
                - Oszukujesz! - krzyknęła rudowłosa dziewczyna, kiedy wąsaty mężczyzna zabrał banknot z kanapy i położył go bliżej siebie - Zawsze oszukujesz!
Mężczyzna zaśmiał się tubalnie i pokręcił głową.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że to bardzo poważne oskarżenie? I tak jesteś już trzy kieszonkowe do tyłu, więc uważaj, co mówisz - powiedział rozbawiony i spojrzał na drzwi - O, witaj Adrien. Trochę pada, co?
Dziewczyna odwróciła szybko głowę do drzwi i spojrzała na brata.
- Adrien! Powiedz mu coś… - jęknęła.
- Jakiemu ‘mu’? - oburzył się mężczyzna.
- No, tobie - dziewczyna wskazała na niego ręką - Tobie, a komu?
- Tacie! - upomniał ją.
- No, właśnie - dziewczyna znowu odwróciła swoje intensywnie zielone oczy na brata - Powiedz mu coś, znowu mnie ograł! Straciłam całą kasę!
Adrien jakby ich nie słuchał, wciąż ściskał kopertę w dłoni.
- Odegrasz się. A teraz na górę, Sam.
Odwrócił się i ruszył na schody, a dziewczyna zabrała swoje karty i pobiegła za nim. Wpadła do jego do pokoju, a Adrien stał tyłem do niej, nie poruszając się. Wskoczyła mu na plecy i ścisnęła na szyję. Chłopak nawet nie drgnął. Sam powoli zsunęła się na podłogę, obeszła brata i spojrzała mu w twarz. Normalnie Adrien zaraz próbowałby ją zrzucić, obracałby się na wszystkie strony, a ona wtedy uczepiłaby się go mocniej i tak siłowaliby się jakiś czas, tak jak zawsze. W efekcie ona i tak lądowała na podłodze pod ciężarem brata, ale tylko wtedy gdy udało mu się zwolnić jej uścisk na szyi. A teraz nawet nie drgnął. Szturchnęła go palcem w ramię.
- Ej, ty. Żyjesz?
On tylko wyciągnął przed siebie rękę z kopertą i wtedy na nią spojrzał. Sam zakryła usta ręką i cicho pisnęła.
- Ktoś odpisał?
- Czytaj - powiedział krótko, a Sam porwała kopertę, wyjęła list i zaczęła zachłannie czytać.
Z każdą linijką jej oczy powiększały się, a kiedy skończyła jej piegowata twarz promieniała. Po chwili zaczęła krzyczeć, piszczeć i podskakiwać w miejscu. Adrien szybko ją złapał i zatkał usta ręką.
- Sam, opanuj się! - szepnął gorączkowo - Pomyśl przez chwilę - powiedział już spokojniej, spojrzał jej w oczy i kiwnął głową w bok - A kto im powie?
‘Change will come’
*
                Mała czarna komórka, leżąca na stoliku nocnym rozdzwoniła się, wypełniając cały pokój natrętnym dźwiękiem. Postać, leżąca na łóżku przykryta kołdrą po sam czubek głowy nawet nie drgnęła. Dopiero przy trzecim połączeniu coś niewyraźnie mruknęło i spod pościeli wychyliła się chuda blada ręka z czarnymi paznokciami i niezdarnie złapała dzwoniący telefon. Dłoń ponownie schowała się pod kołdrę i dało się usłyszeć przytłumiony, zachrypnięty od snu głos:
- Halo?... Śpię… Co się stanie?... A, w stanie… Spałem, czego ty chcesz… David, mam wolne to odsypiam… Gdzie bomba?... Ty masz bombę? Skąd?... Aha, okej… Za godzinę? Dobra… Cześć…
Dłoń wysunęła się spod kołdry, opadając bezwładnie nad krawędzią łóżka i mały przedmiot upadł na podłogę. Postać przewróciła się na drugi bok i rozległo się głośne chrapanie.
Po 10 minutach drzwi do pokoju otworzyły się z hukiem i postać lekko drgnęła.
- Kurde, ty śpisz! - krzyknął chłopak w czarnych warkoczykach, podszedł i potrząsnął osobą na łóżku - Bill, wstawaj!
Coś mruknęło głośno i szczupłe palce powoli ściągnęły kołdrę z głowy, ukazując twarz z zapuchniętymi oczami i wzorkiem poduszki na zaczerwienionym policzku.
- Macie tą bombę? - zapytał ochryple chłopak z czarnymi poczochranymi włosami, przecierając twarz dłońmi.
- Jaką bombę? O czym ty mówisz? - zdziwił się drugi, siadając na łóżku.
Bill znowu coś mruknął i powoli otworzył oczy.
- No, David dzwonił i powiedział, że kupił sobie bombę…
Chłopak z warkoczykami pochylił się nas Billem i pociągnął kilka razy nosem.
- Piłeś coś? Och, czyli jednak z nim rozmawiałeś?
On odpowiedział coś niewyraźnie i przekręcił się na bok, tyłem do brata.
- Czyli mam wstać?
- Tak.
Chłopak podniósł się z łóżka i stanął przy drzwiach.
- Za 40 minut widzę cię na dole, ładnego, pachnącego i bardziej męskiego niż zwykle.
Zamknął szybko drzwi za sobą, w które zaraz uderzyła poduszka. Bill jęknął przeciągle i zaczął wygrzebywać się z pościeli.
*
                Niewysoki szczupły mężczyzna z rzadkimi czarnymi włosami chodził w te i z powrotem po przestronnym jasnym pokoju, a obcasy jego lakierków rytmicznie odbijały się od paneli. Na długiej skórzanej kanapie pod ścianą siedziało czterech mężczyzn, a każdy z nich patrzył się w inną stronę. Pierwszy z nich, czarnowłosy o sporej budowie ciała z okularami na nosie wybijał rytm pałeczkami do sushi na szklanym blacie niewielkiego stolika przed nimi. Obok niego  siedział Bill, jednak wyglądał zdecydowanie lepiej niż zaraz po przebudzeniu – nieuczesane wcześniej włosy teraz sterczały wysoko, ukazując imponującego irokeza przez środek głowy, idealny i pełny makijaż skrywał pozostałości niewyspania, a bardzo obcisłe ubranie podkreślało niezwykle chudą sylwetkę Czarnego. Skrzyżował ramiona na piersi i nerwowo machał nogą. Następny w kolejności siedział chłopak z warkoczykami. Rozsiadł się wygodnie na kanapie, opierając głowę o ścianę za nim i językiem leniwie bawił się kolczykiem w wardze. Sprawiał wrażenie jakby zajmował dużo więcej miejsca na sofie niż w rzeczywistości, a to przez duży rozmiar ubrań, jakie nosił. Wzrok utkwił w jednym punkcie na suficie i palcami uderzał o kolano, wybijając rytm ulubionej piosenki. Na końcu, oparty o oparcie kanapy drzemał chłopak z długimi prostymi brązowymi włosami. W dłoni trzymał telefon komórkowy, który lada chwila miał mu upaść na podłogę. Wyglądał na najstarszego z nich wszystkich, za wyjątkiem tego, który wciąż wydeptywał dziurę w podłodze. Chrząknął cicho przez sen i poprawił się na sofie.
Bill po raz setny tego popołudnia prychnął i pokręcił głową.
- Bez sensu… - mruknął pod nosem.
Jego brat, siedzący obok odpowiedział spokojnie, nawet na chwilę nie odrywając wzroku od sufitu:
- Daj już spokój, Bill. Nic nam nie zaszkodzi ich wysłuchać, przecież nie muszą się nadawać…
Mężczyzna, chodzący po pokoju zatrzymał się gwałtownie i spojrzał na niego.
- Tom, myślisz nad tym, co mówisz? - zapytał głośno - Trasa za pół roku, nie ma już czasu! Są naszą ostatnią nadzieją i nawet gdyby byli beznadziejni musimy ich wziąć. A beznadziejni nie są, zobaczycie.
- Tylko wciąż nie rozumiem dlaczego tak bardzo upierasz się przy tym pomyśle - odpowiedział z irytacją Bill; wyglądał jakby tylko szukał pretekstu do kłótni - Nigdy nie mieliśmy poważnego supportu, a wy wyskakujecie z nim i to na tak dużej trasie! I kto tu nie myśli?
Chłopak w okularach odłożył pałeczki na stolik i wstał.
- Moim zdaniem to bardzo dobry pomysł - powiedział.
Bill wyprostował się i spojrzał na niego oburzony.
- Gustav, trzymasz ich stronę? - zapytał z niedowierzaniem, a potem zmrużył oczy - Brutusie.
Gustav wzruszył ramionami i podszedł do okna.
- Bill - powiedział mężczyzna, siadając na fotelu obok kanapy - ile razy mam ci to powtarzać? Sam dobrze wiesz, co teraz o was piszą. Że zadzieracie nosa, gdzieś macie fanów, zależy wam tylko na kasie… Ja wiem - powiedział szybko, unosząc dłoń, bo Bill już otwierał usta, żeby się sprzeciwić - Ja wiem, że tak nie jest. Tylko to wszystko nie jest znikąd, nikt nie wyssał tego z palca. Kiedy ostatnio rozdawaliście autografy? Ostatni odcinek THTV ukazał się może z trzy miesiące temu. Wciąż gracie stare kawałki na galach dla sztywniaków, jeździcie na rozdania tylko prestiżowych nagród. Fani się od was odwracają, bo twierdzą, że woda sodowa uderzyła wam do głów. Chłopaki, nie ma się co oszukiwać – zaniedbaliśmy ich, zapomnieliśmy jak to było na początku. To dzięki nim, Bill, jeździsz 5 razy w tygodniu na zakupy. To dzięki nim Tom ma znowu nowy samochód. To dzięki nim Georg wrócił z wakacji na Ibizie z dziewczyną. To dzięki nim każdy z nas żyje w luksusie. Nikt z nas już nie myśli, jak ciężko było na to wszystko zarobić. Po to ta trasa, żeby trochę ich ugłaskać. Płyta jest już gotowa do wydania, promocja zacznie się za tydzień i dostaną to, co chcieli. Tylko to nie wystarczy!
Bill kolejny raz prychnął. Zdawało się, że tylko on i Gustav słuchają Davida, bo tak miał na imię mężczyzna. Tom wciąż wpatrywał się nieobecnym wzrokiem w sufit, a Georg nawet nie zmienił pozycji przez sen.
- Tylko ja mam dosyć udawania - powiedział zły Bill, zaciskając pięści - Nie mam już siły wiecznie się uśmiechać, grać beztroskiego Billusia, frontmana słodkiego Tokio Hotel. Jesteśmy poważnym zespołem, dość już dokonaliśmy na rynku muzycznym, żeby ludzie zaczęli nas traktować poważnie. A tak nie jest!
- I właśnie po to ten support! - odpowiedział głośniej David - Jeszcze nie rozumiesz? Jeżeli zaangażujecie się w promowanie młodych obiecujących zespołów ludzie zaczną inaczej na was patrzeć. Zaczną was szanować, a chyba tego chcesz, prawda?
Bill jęknął.
- A nie można tego inaczej załatwić? Nie ma innych sposobów? Na pewno są ich miliony. A wy od razu support…
David złapał się za głowę.
- Bill, dlaczego ty…
- Już są - powiedział Gustav, patrząc przez okno, tym samym przerywając ich rozmowę.
David poderwał się z miejsca i wybiegł za drzwi. Bill powoli podniósł się i poprawił rękawy bluzki, a Tom szturchnął śpiącego Georga. Gustav stanął obok Czarnego.
- Tylko bądź miły… - poprosił cicho.
- Nie mam zamiaru. Nie będę im robił nadziei, bo nie ma na co. Bez względu na to czy są dobrzy czy nie i tak nigdzie nie pojadą. Nie jesteśmy fundacją charytatywną, żeby ich za darmo promować. Wyperswaduję Davidowi i reszcie ten niedorzeczny pomysł.
Gustav spojrzał na niego uważnie, a Tom i Georg zrównali się z nimi.
- Co się z tobą stało? Nawet nie zauważyłem kiedy tak bardzo się zmieniłeś. Gdzie jest Bill z Devilish?
- Nie ma. I nie będzie. Tu trzeba być twardym.
Georg chrząknął i przeczesał włosy palcami.
- A jak się zwą? Jakoś nie zapamiętałem…
- Killing Pleasure - odpowiedział Gustav, bo nikt inny nie kwapił się do odpowiedzi.
Szczerze wątpił, by któryś z chłopaków zapamiętał ich nazwę.
Drzwi, przez które wybiegł David powoli się otworzyły i wszyscy spojrzeli w tamtą stronę.


1 komentarz:

  1. Lubię opowiadania tego typu, o dwóch zespołach.Myślę, że nastawienie na support się zmieni i tym supportem będą jakieś dziewczyny które zmienią wiele w życiu TH. Nie mogę się doczekać aż przeczytam resztę opowiadania :)

    OdpowiedzUsuń