- Ale mamo! -
krzyknęła Sam, patrząc z niedowierzaniem na niewiele wyższą od niej rodzicielkę
- Nie możesz nam tego zrobić!
Kobieta
odłożyła dużą drewnianą łyżkę, którą mieszała w metalowym garze, odwróciła się
przodem do córki i zakładając za ucho niesforny kosmyk miedzianych włosów
odpowiedziała surowym tonem:
- Owszem,
mogę i właśnie to robię. Jeszcze tego nie wiecie, ale to dla waszego dobra.
Kiedyś będziecie mi za to dziękować.
Sam jęknęła
głośno i odwróciła się do Adriena, który opierał się o parapet przy lodówce.
Starał się być opanowany, bo siostra złościła się również za niego, ale rękami
ściskał mocno jego krawędź.
- Adrien! -
jęknęła rozpaczliwie Sam, wiedząc, że jest bezsilna - Powiedz coś!
On
westchnął głęboko. Już od blisko godziny próbowali namówić mamę, żeby w
rozmowie z Jostem wyraziła zgodę na uczestniczenie Sam w trasie. Adrienowi
teoretycznie nic nie mogła zabronić, ponieważ już od ponad roku cieszy się
przywilejem pełnoletniości, jednak Sam wciąż ma te 16 lat i David potrzebuje
zgody rodziców. Której Regina, ich mama nie chce wyrazić, bo skoro Sam nie
pojedzie to Adrien też nie i takim sposobem będzie mieć obydwoje dzieci przy
swoim boku. Żadne z nich nie chce dać za wygraną, jednak to Ruda próbuje
wszystko wyegzekwować krzykiem i tupaniem nogami.
- Mamo -
zaczął spokojnie Adrien, podchodząc do niej bliżej - Sam ma rację, nie możesz
nam tego zrobić. Zawsze mocno nam kibicowałaś, wspierałaś nas wszystkich a
teraz kiedy jest okazja, żeby wcielić marzenia w życie ty chcesz nam to
odebrać?
Sam pokiwała
żarliwie głową, a Regina odetchnęła ciężko.
- To
okropne, ale nigdy nie przypuszczałam, że może wam się udać - powiedziała
cicho, wracając do mieszania bigosu - To było takie odległe i nierealne, że
mogłam… - urwała na chwilę, po czym westchnęła i ciągnęła dalej - Że mogłam z
czystym sumieniem was w tym wspierać. Ale teraz…
Wyłączyła
gaz pod garnkiem i zakładając rękawice kuchenne zdjęła go z palnika, stawiając na suszarce obok zlewu. Sam nie
mogła wytrzymać tej niepewności i prawie rwała sobie włosy z głowy. Kiedy jej
zniecierpliwienie prawie sięgnęło zenitu Regina odwróciła się i spojrzała na
nich zmęczonym wzrokiem.
- Zobaczymy,
co powie ojciec jak wróci. A teraz do lekcji.
Chcąc
podkreślić, że ucięła wszelką dyskusję wyciągnęła z dolnej szafki kubełek z
ziemniakami i zaczęła je obierać, nucąc pod nosem. Adrien złapał Sam za rękę.
- Chodź -
powiedział, ale ona ani drgnęła, więc dodał stanowczo - No chodź, Sam.
Ruda
jeszcze przez chwilę patrzyła się na matkę, ale w końcu uległa bratu i odeszła
z nim. Kiedy znaleźli się na schodach Adrien szepnął jej do ucha:
- Daj jej
trochę czasu i nie naciskaj. Przemyśli i się zgodzi.
- Tak
myślisz? - zapytała z nadzieją Sam.
Adrien
popatrzył na nią z czułością. Wierzy we wszystko, co jej powie i ma do niego
wręcz bezgraniczne zaufanie. Nie miał pojęcia czym sobie na to zasłużył, ale
wiedział, że gdyby świat miałby się skończyć jutro, a on powiedziałby jej, że
ona nie zginie uwierzyłaby mu od razu. Był przy niej od zawsze, odkąd miał trzy
lata i rodzice przywieźli małą Samantę do domu on nie odstępował jej na krok.
Dlatego nigdy nie okłamywał jej w złej wierze, zawsze chciał dla niej dobrze.
Dla swojej małej siostrzyczki.
- Na pewno -
zapewnił ją z uśmiechem, poczochrał włosy i trącił ramieniem - Pierwszy!
Szybko
zaczął przeskakiwać po kilka stopni naraz, a Sam pobiegła zaraz za nim.
- O nie! -
jęknęła żałośnie przy ostatnim stopniu, upadając na kolana.
Adrien
odwrócił się.
- Skurcz
mnie złapał… w lędźwiach! - sapnęła, kiedy brat kucnął obok niej.
Kiedy się
zorientował, że coś jest nie tak Sam zerwała się do biegu i z szyderczym
śmiechem krzyknęła:
- Znowu!
- Saaaaaaaam!
Próbował ją
dogonić, ale ona zaśmiała się głośniej i zatrzasnęła mu drzwi przed nosem.
*
Bill cały rozgorączkowany chodził w te i z powrotem
po swoim pokoju. Co chwilę nerwowo palcami wycierał zroszone potem czoło i
zagryzał spierzchnięte wargi. Jego mózg pracował na najwyższych obrotach,
jednak miał wrażenie, że przykryła go ciemna kurtyna i żaden pomysł nie
przeciskał się do jego świadomości. Znowu czuł się więźniem własnego umysłu,
znowu miał mętlik w głowie, znowu nie mógł zebrać myśli…
Drzwi za
nim otworzyły się i na progu stanął Tom. Bill jakby tego nie zauważył, wciąż
wydeptując dziurę w podłodze.
- Co ci
jest, Bill? - zapytał zaniepokojony Tom, zamykając ostrożnie drzwi.
Czarny
podszedł do niego szybko i złapał za ramiona.
- Tom… -
szepnął gorączkowo - Tom… Ja wiem już co zrobić… Wiem!
- Ale o co
ci chodzi? - dopytywał się starszy, patrząc mu uważnie w oczy - Cholera, Bill!
On tylko
pomachał szybko ręką przed jego nosem.
- Nie nie!
Musisz mnie wysłuchać… Bo to, to rozwiązanie siedzi mi w głowie, wiesz? -
bredził, dotykając palcem wskazującym skroni - To tam jest!... Czuję to. Ale…
Nagle,
zupełnie bez powodu zaczął rechotać, nie mogąc złapać tchu. Tom już wiedział i
próbował dojść jakoś do jego świadomości, schowanej głęboko w odmętach czaszki.
- Bill,
słyszysz mnie? Hej, mówię do ciebie! - potrząsnął nim, podnosząc głos - To ja,
Tom. Jesteś tam? Znowu to zrobiłeś?
Czarny
ledwie mógł zaczerpnąć powietrza, prawie zginając się w pół ze śmiechu. I tak
samo jak nagle zaczął się śmiać, tak samo się uspokoił i spojrzał na niego
zupełnie trzeźwym wzrokiem.
- Przecież
stoję przed tobą, jak mógłbym cię nie słyszeć? - zapytał typowym dla siebie,
kpiącym tonem głosu i Tom odetchnął - Naprawdę Tom, im jesteś starszy tym
gorszy. W końcu oddam cię do domu spokojnej starości i będę miał spokój.
Zaśmiał
się, trącając brata pięścią w ramię i odwrócił się. Podszedł do okna i wciąż
drżącymi dłońmi próbował wytrzeć pot z twarzy. Tom stał w miejscu i patrzył jak
brat nie wie, co ze sobą zrobić. Dyskretnie rozejrzał się po pokoju, szukając
aż za dobrze znanego mu przedmiotu, lecz nigdzie go nie dostrzegł.
Bill
odezwał się, nawet na niego nie patrząc.
- A
właściwie kiedy tu wszedłeś? Nawet tego nie zauważyłem…
- Byłeś…
zajęty - odparł cicho Tom, wkładając ręce w kieszenie.
Czarny
pokiwał powoli głową.
- A tak, to
możliwe… Coś chcesz?
Tom
westchnął i zadał pytanie, choć wiedział jaka będzie odpowiedź brata.
- Jest
kolacja, idziesz?
- Nie
jestem głodny - odpowiedział natychmiast, siadając przy ogromnym mahoniowym
biurku na obitym czerwonym materiałem fotelu - Zjedz sam.
On pokiwał
głową i wyszedł ciężkim krokiem.
Bill siedział
przy swoim ukochanym biurku, na którego blacie powstało tyle przesyconych
lirycznym bólem ballad, nawołujących do buntu piosenek i utworów o prawdziwej
wiernej miłości, której nigdy nie zaznał i przesuwał po nim opuszkami palców,
wpatrując się nieobecnym wzrokiem za okno. Tyle razy, w tym właśnie miejscu
chciał odnaleźć w sobie to samo natchnienie do tworzenia kolejnych hitów,
niekończącej się tracklisty tylu płyt, ile sobie wymarzył i tej ekstazy przy
zapisywaniu kolejnych kartek. Przecież jeszcze tak niedawno to wszystko w nim
siedziało, pamięta jak ze złością gniótł papier i wyrzucał go za siebie, by
zacząć od nowa kombinacje słowne, które oddawały wszystko, co wtedy czuł i czuć
tak bardzo chciał. Jak po nocach siedział z Tomem w zacienionym salonie i razem
układali melodie do tego, co napisał, pijąc hektolitry soku pomarańczowego, by
potem z samego rana zerwać z łóżka śpiących chłopaków tylko po to, żeby im to
zagrać. To mogło poczekać, ale czemu czekać? A teraz?...
Bill
potrząsnął głową, wyrywając się z tej melancholii wspomnień i zmrużył oczy.
Bardzo wątpił, żeby kiedyś coś tak mocno na niego zadziałało, by to wszystko
choć w małym stopniu wróciło, dlatego nie ma co rozpamiętywać. Trzeba skupić
się na teraźniejszości. O czym to myślał, zanim Tom mu przerwał? A tak, jak
uprzykrzyć życie Killing Pleasure na trasie. Bo wiedział, że teraz już nic nie
może zrobić, żeby nie jechali. Jednak zawsze może doprowadzić, by się wycofali
z własnej woli.
Nie
przypuszczał, że życie spłata mu figla w tym temacie, a ta trasa zmieni
wszystko.
*
Sam siedziała jak na szpilkach na kanapie w dużym
pokoju i starała się nie odzywać, choć potrzebowała do tego naprawdę dużo
silnej woli. Adrien powiedział jej, żeby ‘trzymała buzię na kłódkę’ i on
wszystko powie. Stwierdził, że gdyby coś jej się wymsknęło mogłaby wszystko
popsuć. Dlatego wyprostowana jak struna w milczeniu słuchała rozmowy między
bratem, a ojcem. Adrien właśnie kończył tłumaczyć mu jak to wszystko ma
wyglądać.
- Chyba to
tyle z tych ogólnych informacji - dokończył, patrząc w jasne oczy ojca - Co o
tym myślisz?
On
westchnął głęboko, gładząc wąsy i spojrzał na drzwi do kuchni.
- Regina, a
ty co o tym myślisz? - zapytał, słysząc, że małżonka krząta się, przygotowując
kolację.
Przez
chwilę panowała cisza.
- Ty decyduj.
- Jak
zawsze muszę ja - mruknął Anton, opierając się o oparcie fotela i zakładając
ręce na piersi - No dobrze, a co ze szkołą?
Adrien już
miał gotową odpowiedź.
- Wiem, że
to może ci się nie spodobać, ale proszę, wysłuchaj mnie do końca - zaczął
powoli i nagle w pokoju pojawiła się matka ze zmarszczonymi brwiami - W takim
razie wysłuchajcie. Przemyślałem to dokładnie i uważam, że jeden rok w plecy
nam nie zaszkodzi. Poczekaj! - dodał głośniej, widząc, że Regina już otwiera
usta oburzona - Poczekaj, daj mi skończyć, okej?
Zerknął na
Sam, która kiwnęła nieznacznie głową, chcąc dodać mu otuchy.
- Wiem, że
to strasznie brzmi, ale… Po co mamy zaczynać semestr skoro przez cały następny
nas nie będzie? Próby będą w czasie lekcji, a musimy być na każdej nich. Także
przez pierwszy semestr zbyt często nie byłoby nas w szkole. Więc lepiej
odpuścić rok i potem zacząć go jeszcze raz niż tak latać. To będzie dużo
wygodniejsze nie tylko dla nas, ale też dla nauczycieli, bo nie będziemy
musieli tak nadwyrężać ich cierpliwości i dobrej woli. To naprawdę nie wygląda
tak strasznie jak myślicie. Po powrocie z trasy od razu wracamy do szkoły i
ostro bierzemy się za siebie.
Ostatnie
zdanie powiedział z uśmiechem, który miał symbolizować nieposkromiony zapał i
chęć do tego przedsięwzięcia, chociaż w duchu marzył, żeby po trasie coś się
zmieniło i nie musieli wracać do szkoły. Anton wypuścił powietrze ze świstem,
poruszając wąsy, a Regina tak mocno zacisnęła usta, że widoczna była tylko
cienka biała linia. Spojrzała na męża, który drapał się ociężale w tył głowy.
- No nie
wiem, dzieciaki… - powiedział powoli, starając się nie patrzeć na żonę -
Pomijając aspekt szkoły to rok wyjęty z życia. Dużo zakazów, wyrzeczeń i przede
wszystkim ciężka praca, a nie zabawa.
Adrien
nawet nie zastanowił się nad odpowiedzią, bo miał ją już ułożoną w głowie.
- Kochamy
robić muzykę i dla niej jesteśmy gotowi do wielu poświęceń. Wiemy, że może nie
być łatwo, ale wiemy też, że warto zaryzykować. Obiektywnie patrząc pół roku to
dosyć krótki czas na zrobienie kariery, ale potem już będzie łatwiej. Nie
będziemy już anonimowi. Ta trasa na pewno zmieni COŚ, coś się ruszy. A do tego
wszyscy wciąż dążymy.
Ojciec
ponownie pokiwał głową i spojrzał na Reginę, przytrzymując spojrzenie dosyć
długo. Kiedy żona wstała i wyszła do kuchni on skierował oczy na swoje dzieci.
- To bardzo
poważna i dorosła decyzja. Jesteście gotowi na tak duży skok w dorosłość? Potem
nie będzie odwrotu.
Mówiąc to
przede wszystkim patrzył na Sam, ale oboje pokiwali głowami.
- Jeszcze
nic nie wiecie o życiu, ale kiedyś musicie się dowiedzieć. Jedźcie i zawojujcie
świat.
W całym
domu rozległ się ogromny pisk i Sam, depcząc po ławie rzuciła się ojcu na
szyję.
- Jesteś
najlepszy na świecie!!!
Adrien
podskoczył, wstając z kanapy i przybił piątkę z ojcem, zakleszczając dłonie
palcami. Teraz wystarczy jeden telefon i mogą zacząć próby.
Dwa dni
później, w poniedziałek rano cała czwórka siedziała na tej samej kanapie w
dużym pokoju i po raz ostatni dyskutowali nad ich własną setlistą na koncerty.
Mieli do zagrania 7 piosenek, jednak do prawie każdej z nich żadne nie miało
obiekcji, prawie jednogłośnie dokonali selekcji. Dzisiaj mieli pierwszy raz
zagrać je na scenie pod Hamburgiem przed menagerami, by ci mogli ocenić czy się
nadają.
Sam
niecierpliwie chodziła pod oknem, patrząc na ulicę i wypatrując samochodu,
który miał ich zabrać. Wczoraj wieczorem ekipa zabrała gitary Adriena i
Matthiasa oraz perkusję Frodo z garażu mamy tego drugiego.
A on
właśnie wpychał sobie do ust ostatni kęs kanapki, które zrobiła im matka Sam i
Adriena i obejrzał się na Rudą.
- Spokojnie,
jeszcze dwie minuty… - powiedział Frodo, patrząc na zegarek.
Punkt
dziewiąta Sam pisnęła i domyślili się, że samochód podjechał. Pierwsza wybiegła
z domu, zabierając torbę, a reszta równie szybko podążyła za nią.
Czas zacząć
zabawę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz