21 listopada 2012

7


                 - Ale mamo! - krzyknęła Sam, patrząc z niedowierzaniem na niewiele wyższą od niej rodzicielkę - Nie możesz nam tego zrobić!
Kobieta odłożyła dużą drewnianą łyżkę, którą mieszała w metalowym garze, odwróciła się przodem do córki i zakładając za ucho niesforny kosmyk miedzianych włosów odpowiedziała surowym tonem:
- Owszem, mogę i właśnie to robię. Jeszcze tego nie wiecie, ale to dla waszego dobra. Kiedyś będziecie mi za to dziękować.
Sam jęknęła głośno i odwróciła się do Adriena, który opierał się o parapet przy lodówce. Starał się być opanowany, bo siostra złościła się również za niego, ale rękami ściskał mocno jego krawędź.
- Adrien! - jęknęła rozpaczliwie Sam, wiedząc, że jest bezsilna - Powiedz coś!
On westchnął głęboko. Już od blisko godziny próbowali namówić mamę, żeby w rozmowie z Jostem wyraziła zgodę na uczestniczenie Sam w trasie. Adrienowi teoretycznie nic nie mogła zabronić, ponieważ już od ponad roku cieszy się przywilejem pełnoletniości, jednak Sam wciąż ma te 16 lat i David potrzebuje zgody rodziców. Której Regina, ich mama nie chce wyrazić, bo skoro Sam nie pojedzie to Adrien też nie i takim sposobem będzie mieć obydwoje dzieci przy swoim boku. Żadne z nich nie chce dać za wygraną, jednak to Ruda próbuje wszystko wyegzekwować krzykiem i tupaniem nogami.
- Mamo - zaczął spokojnie Adrien, podchodząc do niej bliżej - Sam ma rację, nie możesz nam tego zrobić. Zawsze mocno nam kibicowałaś, wspierałaś nas wszystkich a teraz kiedy jest okazja, żeby wcielić marzenia w życie ty chcesz nam to odebrać?
Sam pokiwała żarliwie głową, a Regina odetchnęła ciężko.
- To okropne, ale nigdy nie przypuszczałam, że może wam się udać - powiedziała cicho, wracając do mieszania bigosu - To było takie odległe i nierealne, że mogłam… - urwała na chwilę, po czym westchnęła i ciągnęła dalej - Że mogłam z czystym sumieniem was w tym wspierać. Ale teraz…
Wyłączyła gaz pod garnkiem i zakładając rękawice kuchenne zdjęła go z palnika,  stawiając na suszarce obok zlewu. Sam nie mogła wytrzymać tej niepewności i prawie rwała sobie włosy z głowy. Kiedy jej zniecierpliwienie prawie sięgnęło zenitu Regina odwróciła się i spojrzała na nich zmęczonym wzrokiem.
- Zobaczymy, co powie ojciec jak wróci. A teraz do lekcji.
Chcąc podkreślić, że ucięła wszelką dyskusję wyciągnęła z dolnej szafki kubełek z ziemniakami i zaczęła je obierać, nucąc pod nosem. Adrien złapał Sam za rękę.
- Chodź - powiedział, ale ona ani drgnęła, więc dodał stanowczo - No chodź, Sam.
Ruda jeszcze przez chwilę patrzyła się na matkę, ale w końcu uległa bratu i odeszła z nim. Kiedy znaleźli się na schodach Adrien szepnął jej do ucha:
- Daj jej trochę czasu i nie naciskaj. Przemyśli i się zgodzi.
- Tak myślisz? - zapytała  z nadzieją Sam.
Adrien popatrzył na nią z czułością. Wierzy we wszystko, co jej powie i ma do niego wręcz bezgraniczne zaufanie. Nie miał pojęcia czym sobie na to zasłużył, ale wiedział, że gdyby świat miałby się skończyć jutro, a on powiedziałby jej, że ona nie zginie uwierzyłaby mu od razu. Był przy niej od zawsze, odkąd miał trzy lata i rodzice przywieźli małą Samantę do domu on nie odstępował jej na krok. Dlatego nigdy nie okłamywał jej w złej wierze, zawsze chciał dla niej dobrze. Dla swojej małej siostrzyczki.
- Na pewno - zapewnił ją z uśmiechem, poczochrał włosy i trącił ramieniem - Pierwszy!
Szybko zaczął przeskakiwać po kilka stopni naraz, a Sam pobiegła zaraz za nim.
- O nie! - jęknęła żałośnie przy ostatnim stopniu, upadając na kolana.
Adrien odwrócił się.
- Skurcz mnie złapał… w lędźwiach! - sapnęła, kiedy brat kucnął obok niej.
Kiedy się zorientował, że coś jest nie tak Sam zerwała się do biegu i z szyderczym śmiechem krzyknęła:
- Znowu!
- Saaaaaaaam!
Próbował ją dogonić, ale ona zaśmiała się głośniej i zatrzasnęła mu drzwi przed nosem.
*
                Bill cały rozgorączkowany chodził w te i z powrotem po swoim pokoju. Co chwilę nerwowo palcami wycierał zroszone potem czoło i zagryzał spierzchnięte wargi. Jego mózg pracował na najwyższych obrotach, jednak miał wrażenie, że przykryła go ciemna kurtyna i żaden pomysł nie przeciskał się do jego świadomości. Znowu czuł się więźniem własnego umysłu, znowu miał mętlik w głowie, znowu nie mógł zebrać myśli…
Drzwi za nim otworzyły się i na progu stanął Tom. Bill jakby tego nie zauważył, wciąż wydeptując dziurę w podłodze.
- Co ci jest, Bill? - zapytał zaniepokojony Tom, zamykając ostrożnie drzwi.
Czarny podszedł do niego szybko i złapał za ramiona.
- Tom… - szepnął gorączkowo - Tom… Ja wiem już co zrobić… Wiem!
- Ale o co ci chodzi? - dopytywał się starszy, patrząc mu uważnie w oczy - Cholera, Bill!
On tylko pomachał szybko ręką przed jego nosem.
- Nie nie! Musisz mnie wysłuchać… Bo to, to rozwiązanie siedzi mi w głowie, wiesz? - bredził, dotykając palcem wskazującym skroni - To tam jest!... Czuję to. Ale…
Nagle, zupełnie bez powodu zaczął rechotać, nie mogąc złapać tchu. Tom już wiedział i próbował dojść jakoś do jego świadomości, schowanej głęboko w odmętach czaszki.
- Bill, słyszysz mnie? Hej, mówię do ciebie! - potrząsnął nim, podnosząc głos - To ja, Tom. Jesteś tam? Znowu to zrobiłeś?
Czarny ledwie mógł zaczerpnąć powietrza, prawie zginając się w pół ze śmiechu. I tak samo jak nagle zaczął się śmiać, tak samo się uspokoił i spojrzał na niego zupełnie trzeźwym wzrokiem.
- Przecież stoję przed tobą, jak mógłbym cię nie słyszeć? - zapytał typowym dla siebie, kpiącym tonem głosu i Tom odetchnął - Naprawdę Tom, im jesteś starszy tym gorszy. W końcu oddam cię do domu spokojnej starości i będę miał spokój.
Zaśmiał się, trącając brata pięścią w ramię i odwrócił się. Podszedł do okna i wciąż drżącymi dłońmi próbował wytrzeć pot z twarzy. Tom stał w miejscu i patrzył jak brat nie wie, co ze sobą zrobić. Dyskretnie rozejrzał się po pokoju, szukając aż za dobrze znanego mu przedmiotu, lecz nigdzie go nie dostrzegł.
Bill odezwał się, nawet na niego nie patrząc.
- A właściwie kiedy tu wszedłeś? Nawet tego nie zauważyłem…
- Byłeś… zajęty - odparł cicho Tom, wkładając ręce w kieszenie.
Czarny pokiwał powoli głową.
- A tak, to możliwe… Coś chcesz?
Tom westchnął i zadał pytanie, choć wiedział jaka będzie odpowiedź brata.
- Jest kolacja, idziesz?
- Nie jestem głodny - odpowiedział natychmiast, siadając przy ogromnym mahoniowym biurku na obitym czerwonym materiałem fotelu - Zjedz sam.
On pokiwał głową i wyszedł ciężkim krokiem.
Bill siedział przy swoim ukochanym biurku, na którego blacie powstało tyle przesyconych lirycznym bólem ballad, nawołujących do buntu piosenek i utworów o prawdziwej wiernej miłości, której nigdy nie zaznał i przesuwał po nim opuszkami palców, wpatrując się nieobecnym wzrokiem za okno. Tyle razy, w tym właśnie miejscu chciał odnaleźć w sobie to samo natchnienie do tworzenia kolejnych hitów, niekończącej się tracklisty tylu płyt, ile sobie wymarzył i tej ekstazy przy zapisywaniu kolejnych kartek. Przecież jeszcze tak niedawno to wszystko w nim siedziało, pamięta jak ze złością gniótł papier i wyrzucał go za siebie, by zacząć od nowa kombinacje słowne, które oddawały wszystko, co wtedy czuł i czuć tak bardzo chciał. Jak po nocach siedział z Tomem w zacienionym salonie i razem układali melodie do tego, co napisał, pijąc hektolitry soku pomarańczowego, by potem z samego rana zerwać z łóżka śpiących chłopaków tylko po to, żeby im to zagrać. To mogło poczekać, ale czemu czekać? A teraz?...
Bill potrząsnął głową, wyrywając się z tej melancholii wspomnień i zmrużył oczy. Bardzo wątpił, żeby kiedyś coś tak mocno na niego zadziałało, by to wszystko choć w małym stopniu wróciło, dlatego nie ma co rozpamiętywać. Trzeba skupić się na teraźniejszości. O czym to myślał, zanim Tom mu przerwał? A tak, jak uprzykrzyć życie Killing Pleasure na trasie. Bo wiedział, że teraz już nic nie może zrobić, żeby nie jechali. Jednak zawsze może doprowadzić, by się wycofali z własnej woli.
Nie przypuszczał, że życie spłata mu figla w tym temacie, a ta trasa zmieni wszystko.
*
                Sam siedziała jak na szpilkach na kanapie w dużym pokoju i starała się nie odzywać, choć potrzebowała do tego naprawdę dużo silnej woli. Adrien powiedział jej, żeby ‘trzymała buzię na kłódkę’ i on wszystko powie. Stwierdził, że gdyby coś jej się wymsknęło mogłaby wszystko popsuć. Dlatego wyprostowana jak struna w milczeniu słuchała rozmowy między bratem, a ojcem. Adrien właśnie kończył tłumaczyć mu jak to wszystko ma wyglądać.
- Chyba to tyle z tych ogólnych informacji - dokończył, patrząc w jasne oczy ojca - Co o tym myślisz?
On westchnął głęboko, gładząc wąsy i spojrzał na drzwi do kuchni.
- Regina, a ty co o tym myślisz? - zapytał, słysząc, że małżonka krząta się, przygotowując kolację.
Przez chwilę panowała cisza.
- Ty decyduj.
- Jak zawsze muszę ja - mruknął Anton, opierając się o oparcie fotela i zakładając ręce na piersi - No dobrze, a co ze szkołą?
Adrien już miał gotową odpowiedź.
- Wiem, że to może ci się nie spodobać, ale proszę, wysłuchaj mnie do końca - zaczął powoli i nagle w pokoju pojawiła się matka ze zmarszczonymi brwiami - W takim razie wysłuchajcie. Przemyślałem to dokładnie i uważam, że jeden rok w plecy nam nie zaszkodzi. Poczekaj! - dodał głośniej, widząc, że Regina już otwiera usta oburzona - Poczekaj, daj mi skończyć, okej?
Zerknął na Sam, która kiwnęła nieznacznie głową, chcąc dodać mu otuchy.
- Wiem, że to strasznie brzmi, ale… Po co mamy zaczynać semestr skoro przez cały następny nas nie będzie? Próby będą w czasie lekcji, a musimy być na każdej nich. Także przez pierwszy semestr zbyt często nie byłoby nas w szkole. Więc lepiej odpuścić rok i potem zacząć go jeszcze raz niż tak latać. To będzie dużo wygodniejsze nie tylko dla nas, ale też dla nauczycieli, bo nie będziemy musieli tak nadwyrężać ich cierpliwości i dobrej woli. To naprawdę nie wygląda tak strasznie jak myślicie. Po powrocie z trasy od razu wracamy do szkoły i ostro bierzemy się za siebie.
Ostatnie zdanie powiedział z uśmiechem, który miał symbolizować nieposkromiony zapał i chęć do tego przedsięwzięcia, chociaż w duchu marzył, żeby po trasie coś się zmieniło i nie musieli wracać do szkoły. Anton wypuścił powietrze ze świstem, poruszając wąsy, a Regina tak mocno zacisnęła usta, że widoczna była tylko cienka biała linia. Spojrzała na męża, który drapał się ociężale w tył głowy.
- No nie wiem, dzieciaki… - powiedział powoli, starając się nie patrzeć na żonę - Pomijając aspekt szkoły to rok wyjęty z życia. Dużo zakazów, wyrzeczeń i przede wszystkim ciężka praca, a nie zabawa.
Adrien nawet nie zastanowił się nad odpowiedzią, bo miał ją już ułożoną w głowie.
- Kochamy robić muzykę i dla niej jesteśmy gotowi do wielu poświęceń. Wiemy, że może nie być łatwo, ale wiemy też, że warto zaryzykować. Obiektywnie patrząc pół roku to dosyć krótki czas na zrobienie kariery, ale potem już będzie łatwiej. Nie będziemy już anonimowi. Ta trasa na pewno zmieni COŚ, coś się ruszy. A do tego wszyscy wciąż dążymy.
Ojciec ponownie pokiwał głową i spojrzał na Reginę, przytrzymując spojrzenie dosyć długo. Kiedy żona wstała i wyszła do kuchni on skierował oczy na swoje dzieci.
- To bardzo poważna i dorosła decyzja. Jesteście gotowi na tak duży skok w dorosłość? Potem nie będzie odwrotu.
Mówiąc to przede wszystkim patrzył na Sam, ale oboje pokiwali głowami.
- Jeszcze nic nie wiecie o życiu, ale kiedyś musicie się dowiedzieć. Jedźcie i zawojujcie świat.
W całym domu rozległ się ogromny pisk i Sam, depcząc po ławie rzuciła się ojcu na szyję.
- Jesteś najlepszy na świecie!!!
Adrien podskoczył, wstając z kanapy i przybił piątkę z ojcem, zakleszczając dłonie palcami. Teraz wystarczy jeden telefon i mogą zacząć próby.
Dwa dni później, w poniedziałek rano cała czwórka siedziała na tej samej kanapie w dużym pokoju i po raz ostatni dyskutowali nad ich własną setlistą na koncerty. Mieli do zagrania 7 piosenek, jednak do prawie każdej z nich żadne nie miało obiekcji, prawie jednogłośnie dokonali selekcji. Dzisiaj mieli pierwszy raz zagrać je na scenie pod Hamburgiem przed menagerami, by ci mogli ocenić czy się nadają.
Sam niecierpliwie chodziła pod oknem, patrząc na ulicę i wypatrując samochodu, który miał ich zabrać. Wczoraj wieczorem ekipa zabrała gitary Adriena i Matthiasa oraz perkusję Frodo z garażu mamy tego drugiego.
A on właśnie wpychał sobie do ust ostatni kęs kanapki, które zrobiła im matka Sam i Adriena i obejrzał się na Rudą.
- Spokojnie, jeszcze dwie minuty… - powiedział Frodo, patrząc na zegarek.
Punkt dziewiąta Sam pisnęła i domyślili się, że samochód podjechał. Pierwsza wybiegła z domu, zabierając torbę, a reszta równie szybko podążyła za nią.
Czas zacząć zabawę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz