22 listopada 2012

33



                - Myślę, że ta wersja byłaby lepsza, słuchaj – Georg zaczął poruszać struny w swoim basie, a Tom pokiwał głową z uznaniem. – Lepiej, nie?
                - W każdym razie lepiej niż wcześniej – odparł i upił łyk napoju energetycznego.
                Bill podniósł plecy z kanapy, na której prawie leżał i postukał ołówkiem w bloczek kartek przed sobą.
                - Skończyłem, posłuchajcie.
                Gdy czytał słowa nowej piosenki z taki zapałem, jakiego nie było w nim już dawno, reszta zespołu prawie wstrzymała oddechy. Kiedy skończył zapadła cisza, pełna napięcia i oczekiwania. Jako pierwszy zabrał głos Gustav.
                - A koniec nie jest zbyt… dramatyczny?
                - Dramatyczny? – zapytał z niedowierzaniem Bill.
                Z każdej cechy, którą mógłby przypisać tej piosence nie wybrałby tej, którą właśnie rzucił Gustav. W każdym razie nie w pierwszej kolejności. Powstrzymał się jednak od kąśliwego komentarza.
                - Zakończenie i ogólnie całe ‘Spring Nicht’ jest dość dramatyczne. A ‘Vergessene Kinder’? ‘Totgeliebt’ w pewien sposób też. A ja chciałbym, żeby nowa płyta była totalnym powrotem do korzeni.
                - W takim razie nagrajmy coś w stylu ‘Wo sind Eure Hande’ – rzucił Georg, stawiając swój bas na podłodze i opierając go o kanapę. – Albo ‘Lieb die Sekunde’.
                Bill rozłożył ręce.
                - Proszę bardzo! – uśmiechnął się. – Jestem w 100% za. Mam mnóstwo pomysłów, urywki tekstów w teczce z dokumentami, przeróżne melodie w głowie. Z waszym wsparciem uda nam się. Chcę to zrobić dla naszych fanów – dodał po chwili już ciszej. – Zbytnio ich zaniedbaliśmy, sam zaczynam się zastanawiać, co za szajs my gramy. Może i jest w tym jakiś nasz kawałek, ale zdecydowanie za mały. A to dzięki nim jesteśmy teraz na szczycie. Fanom zawdzięczamy praktycznie cztery piąte naszych nagród. Są niepokonani, więc my też bądźmy.
                Georg, Tom i Gustav słuchali go uważnie, a gdy skończył zgodnie pokiwali głowami. Czuli, że wychodzą na prostą, a z takim psychicznym wsparciem od frontmana byli przekonani, że ciemne czasy Tokio Hotel odchodzą w zapomnienie.
                Przez następne półtorej godziny robili to, co kiedyś: szarpali na gitarach próbki piosenek, układali słowa, sprzeczali się i kłócili, jednak nie były to takie kłótnie, jak przed powstaniem ich najnowszej płyty. Wtedy w złości wyrzucali sobie nie tylko brak słuchu czy poczucia rytmu, wtedy leciała „twarda amunicja”, przez którą potrafili ze sobą nie rozmawiać przez miesiąc, a w między czasie wyjść na scenę i zgrać koncert.
                - Idę po termos z kawą do kuchni – powiedział nagle Bill po dwóch godzinach.
                Z trudem podniósł się z podłogi, na której spędził ostatnie czterdzieści minut w jednej pozycji. Jęknął cicho, rozprostowując nogi.
                - Weź też gofry – powiedział Gustav, który leżał na kanapie i grał na telefonie.
                - I sok porzeczkowy – dodał Georg.
                - I cukieeeeerki – ziewnął Tom, przeciągając się leniwie.
                Bill zaśmiał się.
                - Spieprzajcie, darmozjady.
                Kiedy nie było go już w pokoju, Tom rozsiadł się wygodnie na fotelu.
                - Ale go pogoniło, co? – zapytał Georg, przerywając senną ciszę.
             - Owszem i trochę to podejrzane – mruknął gitarzysta z zamkniętymi oczami. – Ale jestem zbyt zmęczony i zadowolony takim obrotem sprawy, by zacząć coś podejrzewać. Ty też nie węsz, bo nam się bajka skończy.
                Znów nastała cisza, a Tom zaczął pochrapywać. Nagle Gustav odłożył telefon i spojrzał w sufit.
                - Myślicie, że to obecność Killing Pleasure nas uzdrowiła?
                Żaden się nie odezwał, jednak odpowiedź była oczywista, mimo że nie chcieli jej wypowiedzieć na głos.
                - Przestań pieprzyć jak buddyjski mnich – parsknął Georg, ale myślał tak samo, jak pozostali.
                Nawet pukanie do drzwi pokoju nie było w stanie wyrwać ich z sennego letargu. Gustav podniósł się powoli i pociągając nosem poszedł otworzyć. Łuna światła z korytarza, które wpadło do ciemnego pokoju, poraziła w oczy Toma i Georga, przez co jęknęli głośno.
                - O nie… - powiedział Gustav i kichnął głośno. – Czy ty musisz wszędzie z nią łazić?!
                Cofnął się szybko do okna, które otworzył gwałtownie. Sam zrobiła naburmuszoną minę i poprawiła kotkę, która wbijała pazurki w jej ramię.
                - Cleo jeszcze się boi, zwłaszcza, że wciąż zmieniamy miejsce.
                - Cleo? Już inne imię? – zażartował Georg i rozłożył się na zwolnionej przez Gustava kanapie.
                - Właśnie – przytaknął Tom. – A co z Emi, Jessie, Luną – wyliczał na palcach – Kocią, Mią i, moje ulubione, Guziczek?
                Razem z Georgiem zaczął głośno się śmiać, a i Sam wyrwało się parsknięcie.
                - No serio, jak można chcieć nazwać kota Guziczek? – ryknął gitarzysta.
             Ruda wzruszyła ramionami, sadowiąc się na kanapie i zwalając nogi Georga na ziemię, by mieć miejsce.
                - Żebyś się przypadkiem nie posikał z tego całego szczęścia – sarknęła, a Cleo zeskoczyła na jej kolana, a potem na podłogę. – Przyszłam cię prosić o przysługę.
                - Nooo, a kotka załatwić się na wykładzinie w pokoju Billa.
                Gustav jęknął głośno i zamknął się w łazience. Sam rzuciła się do kotki.
                - Nie, Cleo! Siusiamy do kuwety! Ile razy mam ci to powtarzać? Zresztą, dopiero co cię z niej wyjęłam, wydajesz się robić to złośliwie… Ojejku…
                - Nie stresuj się, Bill przecież uwielbia koty – powiedział basista, dusząc się ze śmiechu.
                - Jakąż to masz do mnie sprawę? – zapytał Tom, biorąc kotkę na kolana i drapiąc ją za uszami.
                - Chciałabym…
                W tym samym momencie do pokoju wszedł Bill, przez co nawet nie zdążyła zacząć.
                - Następnym razem któryś z was idzie po żarcie, nie jestem waszym murzynem.
                W jednej ręce miał talerz z goframi, posypanymi cukrem pudrem, w drugiej termos z kawą i torebkę z cukierkami, a pod pachą sok porzeczkowy. Georg podniósł się i zabrał od niego wszystkie rzeczy, rozkładając na drewnianym stoliku przed nimi i ugryzł jednego gofra.
                Sam zerwała się na nogi z kanapy, a kotka zeskoczyła z kolan Toma i wdrapała się na ramię dziewczyny. Doskonale wyczuwała wrogość Czarnego i gdy tylko był w pobliżu, natychmiast chowała się za Rudą.
                - Wyluzuj… - mruknął Tom.
                - Co ona tu robi? – zapytał cicho chłopak, wskazując podbródkiem kotkę.
                - Jest ze mną – odparowała twardo Sam.
                - Ach tak? To proszę was obie o wyjście, bo podobnie jak mój pies nie toleruję kotów, a on zwariuje jak ją poczuje tu w pokoju.
                - Twój pies to nie jest mój problem – odburknęła, przyjmując bojowniczą postawę. – Mógłbyś w końcu przestać zgrywać paniusię. A poza tym, mam sprawę do Toma.
                Bill wzruszył ramionami.
                - A co mnie to boli? Ten kot ma stąd zniknąć. Koniec tematu.
                Tom westchnął i niechętnie się podniósł.
                - Chodźmy na korytarz zanim ten jęczydupa dostanie skrętu odbytu z powodu małego kota.
                Oglądając się z niesmakiem na brata położył rękę na ramieniu Sam i wyprowadził ją z pokoju. Poczuł, że jest spięta, a zauważył, że od kilku dni w obecności Billa zachowywała się dziwnie. Nie potrafił tego sprecyzować, po prostu nie była sobą.
                - Co jest? – zapytał, gdy już dokładnie zamknął za sobą drzwi. – O co chodzi?
                - Mogę pożyczyć twojego laptopa? – wypaliła szybko, jakby bała się, że za chwilę zabraknie jej odwagi, by o cokolwiek zapytać; od razu zaczęła się tłumaczyć – Wiem, że Frodo ma laptopa, ale przykleili się do niego z Adrienem i od dwóch godzin grają w jakieś Call of Beauty, czy coś takiego…
                - Call of Duty – poprawił ją spokojnie chłopak, uśmiechając się lekko.
                Sam pstryknęła palcami.
                - Właśnie. Nie chcą nawet słyszeć, że muszę coś sprawdzić, tylko ciągle strzelają i się zabijają, wrzeszcząc jakby ich mordowali. Może nie jest to sprawa bardzo pilna, ale męczy mnie to już kilka dni i jak zaraz tego nie sprawdzę to osiwieję i tyle będzie po moim świetnym kolorze – wszystko powiedziała na jednym wydechu, na koniec zaczerpując głośno powietrza; spojrzała na Toma z dołu. – Więc mogłabym go pożyczyć na piętnaście minut?
                On zaśmiał się głośno, odrzucając głowę do tyłu.
                - Słowo daję, miałaś taką minę, że spodziewałem się prośby o oddanie nerki albo coś w tym rodzaju. Trochę mnie nastraszyłaś – pogroził jej palcem. – Pożyczę na tyle, ile będziesz potrzebowała pod dwoma warunkami. Po pierwsze, pod żadnym pozorem nie będziesz zaglądać do folderu „xxx” na pulpicie…
                - Dlaczego? – zapytała szybko, zakładając ręce na biodrach i mrużąc jedno oko. – Masz tam rzeczy +18?
                - Coś w tym rodzaju – odparł wymijająco, posyłając jej groźne spojrzenie, na co zaśmiała się głośno. – A po drugie, dasz mi to cudo, – sięgnął po Cleo, wciąż siedzącą na jej ramieniu. – żebym mógł powkurzać mojego przygłupiego brata.
                Sam kiwnęła głową, patrząc z uśmiechem jak Tom przytula kotkę, która zaczęła się wyrywać. Nie lubiła przesadnych czułości, póki co interesowało ją tylko drapanie i jedzenie.
                - W porządku, ale nie daj jej skrzywdzić. To furiat, nie wiadomo, co może mu odwalić.
                - Spokojna twoja rozczochrana, w mojej obecności kobiet się nie bije.
                Uśmiechnął się do niej i schował kotkę pod bluzę, po czym ostrożnie zapiął suwak.
                - Załatwione. Mój komputer jest u Davida, swój znowu popsuł, a tylko ja byłem na tyle odważny, by mu pożyczyć. Jak coś to odnieś do niego.
                Mrugnął do niej i powoli wszedł do pokoju.
                - Mam dla ciebie niespodziankę, braciszku…
                Sam zaśmiała się, drzwi kliknęły cicho, a ona wzięła głęboki wdech. Nie można było stwierdzić, że jest zadowolona z takiego obrotu sprawy, ale mus to mus. Najogólniej rzecz ujmując Jost był na nią zły. Bardzo zły. Kiedy dowiedział się o Cleo, wpadł w szał. Bill mówił prawdę, koty nie należały do jego ulubionych zwierząt. Po dziesięciu minutach wrzeszczenia na nią i Fabiana stwierdził, że nie ma ochoty na nich patrzeć i mają mu zejść z oczu. Cleo została, ale kosztem niewidzialności Sam – od tamtej pory z każdą organizacyjną sprawą Killing Pleasure, David zgłaszał się do Adriena. Nie winiła menadżera o tę złość, choć zaczynało jej to ciążyć. A ten moment był idealny, by coś zrobić z tą „kwaśną” sytuacją.
                Zza drzwi, przy których wciąż stała usłyszała krzyk Billa i uśmiechnęła się półgębkiem. Cokolwiek ukrywał wciąż pozostawał dupkiem. Nie było takiej siły, która by sprawiła, żeby Sam go polubiła.
                Nie zdążyła ujść kilku kroków, gdy ze swojego pokoju wyszedł Fabian. Mimowolnie się uśmiechnęła. Jego z kolei lubiła z każdym dniem coraz bardziej. 
                Chłopak ją zobaczył i również się wyszczerzył.
                - Hej, Płomyczku – powiedział, podchodząc bliżej. – Co słychać?
                - Właśnie idę do Davida po laptopa. Pójdziesz ze mną?
                Kiwnął głową i ruszyli korytarzem ramię w ramię. Po chwili Sam poczuła jak Fabian łapie ją za dłoń i zaczerwieniła się. Od jakiegoś czasu tak się zachowywał, a ona nie miała nic przeciwko temu.
                W ciszy doszli do drzwi pokoju numer 137. Dziewczyna zapukała i nerwowo przygryzła wargę, jednak nikt nie odpowiedział. Przyłożyła ucho do drzwi.
                - Słychać telewizor… Może jest w łazience?
                Fabian wzruszył ramionami. Przekręcił gałkę.
                Pokój oświetlała tylko samotna lampka na biurku pod oknem. Odgłos telewizora dobiegał z pokoju po prawej, do którego były uchylone drzwi. Laptop leżał na łóżku w rogu. Sam szybko podeszła i zamknęła komputer, a gdy już odwracała się do wyjścia, drzwi do łazienki naprzeciwko się otworzyły i stanął w nich Max. Dostrzegając Sam uśmiechnął się zawadiacko i oparł o futrynę. Zlustrował ją wzrokiem od góry do dołu i zacmokał.
                - Znowu się spotykamy, dziecinko – powiedział, zgasił światło w łazience i powoli wszedł do pokoju. – Tym razem sama do mnie przyszłaś… Mój magnetyzm działa.
                Mrugnął do niej, a ona prychnęła w odpowiedzi.
                - Nie przyszłam do ciebie, tylko do Davida. Nie pochlebiaj sobie, poprzednie siedem razy to ty wpadałeś na mnie, bo za mną łazisz.
                - Być może – rzekł wymijająco i stanął naprzeciwko niej. – Ale coś mnie do ciebie ciągnie, może jesteśmy sobie przeznaczeni?
                Fabian, który wciąż stał w drzwiach, chrząknął głośno. Max obejrzał się na niego i napotkał lodowate spojrzenie, które z pewnością zamroziłoby samo piekło.
                - Przyszłaś z gorylem, co? – wskazał kciukiem na chłopaka i wzruszył ramionami. – Więc tym razem powstrzymam się od rzucenia na ciebie, dziecinko.
                - Chodźmy już, Sam – powiedział trochę za głośno Fabian, nagląc Rudą wzrokiem.
                Max nie odrywał od niej oczu, gdy go mijała i wciąż się uśmiechał, chociaż ona nie odwzajemniała jego zainteresowania. Fabian trzasnął drzwiami.
                Szli w milczeniu, a Sam nerwowo ściskała laptopa w ramionach przed sobą.
                - On naprawdę za mną łazi, to psychol… - mruknęła.
                Czuła palącą potrzebę wytłumaczenia się, zapewnienia, że absolutnie nic ją nie łączy z Maxem. Nie śmiała spojrzeć na Fabiana, a gdy stanęli przed jej pokojem, uparcie patrzyła w ścianę za jego plecami. On bez słowa otworzył drzwi i wykonał zapraszający gest. Sam weszła powoli, a chłopak wyjął jej laptopa z rąk i położył na biurku. Za podbródek podniósł jej twarz.
                - Nie jestem na ciebie zły – powiedział miękko. – I wcale nie dziwię się, że jest tobą zainteresowany. Jesteś naprawdę piękną i wyjątkową dziewczyną.
                - Serio? – zapytała z niedowierzaniem.
                Słysząc tak duże zdziwienie w jej głosie westchnął i pogładził ją po policzku.
                - Serio serio. Masz w sobie ogień, który mnie fascynuje od dnia, kiedy zobaczyłem cię po raz pierwszy. Pamiętasz, jak mi powiedziałaś „ Sorry Fabian”? Zrobiłaś to z taką pewnością siebie, mimo że to Jost jest osobą decyzyjną w każdej sprawie Killing Pleasure. A ty tak po prostu się postawiłaś i koniec. Jesteś fascynująca! Dlatego nie mogę znieść jak pożera cię wzrokiem.
                Przesunął palcami po jej twarzy w dół i pogładził usta. Poczuł, że zesztywniała, policzki jej zapłonęły, ale nie odwróciła wzroku. On też zrobił się trochę nerwowy, bo chciał wyłożyć jej wszystko, dokładnie to, co czuje. Nie było to łatwe, ale już wcześniej doszedł do wniosku, że najprostsze rozwiązania są najlepsze. Dlatego też odetchnął głęboko i zebrał się na odwagę.
                - Zakochałem się w tobie, Sam.
                Jęknęła cicho, a kąciki jej ust drgnęły. Uznał to za zielone światło, więc złapał ją w pasie i przyciągnął do siebie. Pochylił się i najpierw nosem delikatnie trącił jej nosek, miękko ocierając je o siebie. Dopiero po chwili zatopił się w jej ustach, a w głowie mu eksplodowało. Była tak cudownie miękka i ciepła, usta jej drżały, a dłońmi przesunęła w górę po jego ramionach. W miarę jak pogłębiał pocałunek coraz mocniej przyciskał ją do siebie, a palce zaciskały się na jej ciele. Buchnął w nim ogień, nad którym nie miał żadnej kontroli i zaczął cicho pojękiwać. Całował ją coraz zachłanniej, a gdy palce jednej z jej dłoni wplotły się w jego włosy, a drugiej wsunęły na kark, nie wytrzymał.
                - Och… - wyrwało mu się, podniósł ją i położył na łóżku.
                Myśli Sam kotłowały się w głowie, świat wirował, a ona razem z nim. Ledwie zarejestrowała swoje plecy na kołdrze, a łapczywie zaczerpnęła powietrza, gdy Fabian zaczął całować ją po szyi. Przytulała go do siebie, po raz pierwszy czując coś takiego. Wszystkie uczucia tak mocno uderzyły jej do głowy, że nie zwróciła uwagi jak dłoń Fabiana wsunęła się pod jej bluzkę i jednym sprawnym ruchem rozpięła stanik. Dopiero gdy zaczęła sunąć do jej biustu, Sam gwałtownie otworzyła oczy i załapała nadgarstek chłopaka.
                - Nie, nie… Fabian… - powiedziała i usiadła, a on, nie spodziewając się tego, opadł na pościel.
                Szybko wstała i zapięła biustonosz. Starała się uporządkować w głowie to, co właśnie się stało, ale nie była w stanie. Tak wiele różnych myśli napływało, że się pogubiła.
                - Ch-chyba powinieneś już iść.
                „Co się ze mną dzieje?!” krzyknęła na siebie w myślach. Od kiedy to jąka się, nie jest pewna i stała się taka… kluchowata?
                Fabian momentalnie otrzeźwiał. Panika objęła mu serce stalową ręką i podniósł się na nogi. Złapał Sam za ramiona.
                - Przepraszam, ja nie chciałem ci zrobić krzywdy! Proszę, uwierz mi… Po prostu przestałem myśleć, to wszystko się we mnie skumulowało. Nawet nie wiesz, od jak dawna tego pragnąłem! Nie chciałem cię skrzywdzić, nigdy bym nie pozwolił, by cokolwiek ci się stało, Płomyczku! Przepraszam cię, przepraszam…
                Dopiero po chwili Sam na niego spojrzała. Z lekkim trudem zdobyła się na uśmiech, bo nie była pewna czy jest jej do śmiechu. Jednak mimo tych myśli położyła mu dłoń na policzku, a on wtulił w nią twarz i pocałował.
                - Okej, nie gniewam się.
                Znów się uśmiechnęła, tym razem szerzej i Fabian przytulił ją mocno. Ujął jej twarz w dłonie i czule pocałował.
                - Teraz jesteś już moja – szepnął.
                Sam pokiwała głową, choć nie była pewna, czy to dobry znak.



                Jost stał przed drzwiami pokoju Adriena już od trzech minut, i mimo że słyszał głosy ze środka, nikt mu nie otworzył. Przekręcił gałkę i wszedł do środka.
                Adrien i Frodo siedzieli ściśnięci na jednym krześle przy stole, wpatrując się w laptopa. David pokręcił głową, bo nawet nie zauważyli, że wszedł, choć głośno zatrzasnął drzwi. Mogliby ukraść im nawet bieliznę, którą mają na sobie, a nie zwróciliby na to uwagi, pomyślał poirytowany. Bez ostrzeżenia podszedł i zamknął im komputer przed nosem. Od razu podniosły się krzyki.
                - Ej no!
                - Stary, co to było?!
                - Cisza – powiedział krótko i głośno, używając tonu, którym panował nawet nad Billem; poskutkowało. – Mamy ważniejsze rzeczy do omówienia niż wasza durna gra.
                Położył przed nimi żółtą teczkę, którą miał pod pachą.
                - Co to jest? – zapytał Adrien wciąż agresywnie, a Frodo nawet na nią nie spojrzał.
                - Nic dobrego – odparł Jost, przystawiając sobie krzesło i westchnął ciężko. – To są wszystkie listy z pogróżkami dla Sam, które odebraliśmy do tej pory.
                - Co?!
                Adrien zerwał się na równe nogi.
                - Jak to możliwe? Przecież do tej pory przynosiłeś nam same dobre listy, to co…
                David uniósł dłoń, a chłopak zamilkł.
                - Wszystko zbieraliśmy i odkładaliśmy na bok. Teraz jednak rozmiary tej kupki zaczęły nas niepokoić, więc uznaliśmy, że najwyższy czas wam to pokazać. Myślę, że Sam też powinna się w końcu o tym dowiedzieć.
                Adrien zaczął chodzić po pokoju, drapiąc się po głowie. Frodo otworzył teczkę i przeglądał listy.
                - Bo więcej nie zaśpiewasz, ptaszku… Ktoś może uciąć ci włosy razem z głową… Aparat ci nie pomoże, bo i tak stracisz wszystkie ząbki… - chłopak spojrzał na Davida, Adrien aż przystanął z wyrazem głębokiego szoku na twarzy, a głos Frodo doskonale to oddawał. – Takie groźby są karalne, z tym trzeba iść na policję.
                - O tym samym pomyślałem, bo to już przekracza wszelkie granice. Trzeba coś z tym zrobić.
                Frodo zaczął oglądać koperty, powoli je obracając.
                - Nie ma stempli pocztowych – zauważył. – Ani adresu nadawcy. Można się było tego spodziewać, ale w takim razie jak one do was dotarły?
                - Państwo Fischer przekazują nam te listy, które lądują w ich skrzynce i są skierowane do was. Jednak nie znają ich treści, bardzo szanują waszą prywatność – Jost odetchnął i spojrzał prosto w oczy Adriena. – Powiesz jej ty czy ja?
                - Ja – odparł od razu. – Lepiej, żeby usłyszała to ode mnie, może uda mi się ją jakoś uspokoić i przygotować.
                David pokiwał głową, a chłopcy zabrali się do czytania reszty listów, choć na samą myśl włosy jeżyły im się na głowach.



                Sam nerwowo obejrzała się na śpiącego na łóżku Fabiana i włączyła laptopa. Wiedziała, że nie może tu zostać do rana, jak jednego razu, ale tak cudownie było wtulać się w ramiona chłopaka…
                Jej chłopaka. To brzmiało dziwnie, ale miło. Uśmiechnęła się pod nosem.
                System się uruchomił i na pulpicie zaczęły wyskakiwać ikonki. Sam sięgnęła po modem, by podłączyć się do sieci i parsknęła na widok tapety.
                - Typowy facet – mruknęła, kątem oka zerkając na ubraną tylko w skąpy strój kąpielowy zgrabną brunetkę, która posyłała jej uwodzicielskie spojrzenie.
                Jeszcze chwila i mogła podłączyć się do sieci. Najpierw odruchowo włączyła Facebook’a i pocztę. Pospiesznie sprawdziła powiadomienia i włączyła wiadomości. Było ich sześć. Większość ludzi gratulowała jej sukcesu i zapewniała, że od samego początku trzymała za nich kciuki. No jasne, pomyślała. Gdyby wszyscy, którzy teraz składali takie deklaracje zaszczycali swoją obecnością ich pierwsze koncerty, frekwencja wahałaby się koło setki. A tak było ich zaledwie dziesięć osób.
                Wśród wiadomości dostała również spam, by polubić jedną stronę, jednak zignorowała to. Zupełnie nie interesowały ją strony typu „Dupy, Twarze, Tatuaże” albo „Idź być ładnym gdzieś indziej”. Dziecinada.
                Na poczcie też nie znalazła nic nowego, dlatego włączyła wyszukiwarkę i wpisała hasło „Adipex”. Strony na temat tego leku przeplatały się z ofertami sprzedaży bądź kupna po niskiej cenie. Przewijała w dół, pobieżnie czytając krótkie teksty pod klikanym odnośnikiem. Wtedy wyskoczył jej link, kierujący na witrynę medyczną. Stwierdziła, że to może być najbardziej wiarygodne źródło informacji, więc kliknęła i zaczęła czytać.
                „Adipex jest lekiem, który ma powodować zmniejszenie łaknienia. Przez to spożywamy znacznie mniej i korzystamy z zapasów odłożonych w postaci tłuszczu. Tabletka jest skomponowana w taki sposób, aby substancje powstrzymujące głód uwalniane były powoli. Proces ten, w zależności od organizmu, może trwać od siedmiu do dziesięciu godzin. Adipex należy stosować tylko pod czujnym okiem lekarza po wcześniejszym zbadaniu się i nie należy go zażywać na własną rękę. Nie każdy organizm toleruje substancje zawarte w tym specyfiku, który lekarze przepisują w stanach skrajnej otyłości. Najsilniejszymi efektami zażycia Adipexu jest silne pobudzenie psychomotoryczne, przyspieszona akcja serca i szybki oddech, brak łaknienia, rozszerzone źrenice, podwyższone ciśnienie krwi, bladość skóry, gonitwa myśli, silna euforia, podniecenie seksualne, światłowstręt, suchość w ustach, rozdygotanie lub zmniejszona odporność na ból. Część z tych objawów przypomina zachowanie jak po zażyciu amfetaminy. Zażywanie Adipexu częściej niż raz dziennie, jak również zażywanie go bez przerwy przez okres dłuższy niż dwa miesiące, jest surowo zabronione, ponieważ czyni on nieodwracalne zmiany w organizmie.”
                Sam oparła się o fotel i wypuściła głośno powietrze z ust. No tak! Teraz już wie, skąd kojarzyła jej się ta nazwa. Na jedną z lekcji biologii mieli przygotować referat na dowolny temat, byleby mieścił się w dziedzinie biologii. Jedna z koleżanek przygotowała pracę o powszechnych wśród młodzieży środkach odchudzających. Adipex był jednym z wielu specyfików, skrupulatnie opisanych przez dziewczynę.
                Właśnie wtedy wszystko stało się dla niej jasne i była w stanie wytłumaczyć większość dziwnych zachowań Billa. On jest od tego uzależniony i dałaby sobie rękę uciąć, że bierze to ponad pół roku. Co powiedziała tamta stażystka, gdy Sam ją przestraszyła? „Pan Bill też tak czasem robi, tylko on nie przeprasza”. Oczywiście.
                Gdy usłyszała pukanie do drzwi szybko zamknęła laptopa i ze strachem spojrzała na Fabiana, który nawet się nie poruszył. Adipex natychmiast wyparował jej z głowy. Znając jej szczęście to Adrien, to na pewno on. W pierwszy odruchu chciała przykryć Fabiana kocem, jak przysłania się potłuczoną rzecz, ale prawie palnęła się w głowę. Zamiast tego rzuciła się na łóżko i zaczęła go szarpać za ramię.
                -Obudź się! – szeptała gorączkowo, a gdy tylko rozlepił powieki szarpnęła go za przód koszulki do pozycji siedzącej. – Wstawaj! Jak Adrien zobaczy, że znowu śpisz w moim pokoju to oboje możemy szukać sobie kwatery na wieczny spoczynek. Rusz się!
                Gwałtownie zepchnęła go z łóżka tak, że łupnął o podłogę. Na ten dźwięk dobiegł ich głos Adriena zza drzwi.
                - Sam? Wszystko w porządku? Mogę wejść?
                - Nie! – krzyknęła natychmiast, myśląc gorączkowo – Nie, bo… Bo jestem… Nago.
                Skończyła głupio i natychmiast pożałowała tej odpowiedzi. Jak tu wejdzie i zobaczy Fabiana po tym, co powiedziała to oboje są martwi.
                - Daj spokój, muszę ci coś bardzo ważnego powiedzieć, więc się ubieraj…
                I nie czekając na pozwolenie i odpowiedź przekręcił gałkę w drzwiach i wszedł. Stanął w progu jak rażony piorunem. Wydawało jej się, że na początku nie może zebrać tego wszystkiego do kupy i dopiero powoli dochodzi do niego sens zaistniałej sytuacji. A w każdym razie tego, co sobie wyobraził.
                - Ty… Nago?! Byłaś z nim nago w pokoju?! NAGO??!! Z NIM?!
                Wskazał dłonią na Fabiana, który zaspany i z rozczochranymi włosami wygrzebywał się z kołdry. Sam zaklęła.
                - No to jestem w kupie.



(Przepraszam, że nie dodałam soundtracku, ale po prostu nie pamiętam, jaki był przed przypadkowym skasowaniem :C)

1 komentarz:

  1. a ja wiem, a ja wiem, a ja wiem! ;D Było Homecoming i Hurricane ;d pamiętam, bo mi się zajebiście wpasowało ;D

    OdpowiedzUsuń