22 listopada 2012

29

[B.o.B feat. Hayley Williams - Airplanes]


            Sam w pośpiechu zbierała ubrania z podłogi i wrzucała je do dużego białego worka, robiąc przy tym większy bałagan niż powinna. Czyste ubrania mieszały jej się z tymi do prania, a sama przestała je rozróżniać jakieś dwie minuty wcześniej. Mogłaby przysiąc na wszystko, na co tylko by musiała, że bardzo stara się nie myśleć o pewnej sprawie, aczkolwiek nie sądziła, że będzie to takie trudne. Przez to prawie nie zmrużyła oka w nocy, na śmierć zapomniała o praniu dla Gerty i na dodatek nie mogła znaleźć połowy serduszka od Jas. Zawsze nosiła je na szyi, nigdy się z nim nie rozstawała, a teraz nie była w stanie powiedzieć, gdzie jest. Miała wrażenie, że wszystko wali jej się na głowę.
Podskoczyła gwałtownie na dźwięk pukania do drzwi. Tak bardzo pogrążyła się w swoich myślach, że zupełnie zapomniała, co ma robić. Frodo wsadził głowę do pokoju.
- Gotowe masz pranie, brudasie? – zaśmiał się, ale widząc jej dezorganizację i kompletny chaos na podłodze, spoważniał. – Co jest?
Wszedł do środka, zamknął za sobą drzwi i wyjął jej ubrania z rąk. Taki nieporządek nie był w jej stylu. Mimo że mogłaby uchodzić za bałaganiarza czy flejtucha, tak nie było. Gdy była zdenerwowana lub miała w sobie za dużo energii, bez pomysłu na jej zużytkowanie, zaczynała układać ubrania. Mogła to robić godzinami, układać je kolorami, z podziałem na te ulubione i mniej, a nawet segregować rodzajami tkanin, z jakich zostały zrobione. Jako jej najbliższy przyjaciel wiedział o tym od zawsze, dlatego teraz patrzył na nią zaniepokojony. Odłożył ubrania na łóżko i razem z Sam usiadł na pościeli.
- Coś jest nie tak – powiedział powoli, przyglądając jej się ze zmarszczonymi brwiami. – Już wczoraj to widziałem i byłem zdziwiony, że Adrien tego nie zauważył. Chyba za bardzo podniecił się spotkaniem z Anke i świata nie widzi poza tym. Ale to nie jesteś ty – omiótł spojrzeniem dywan i porozrzucane rzeczy. – Co się stało, Sami?
Ona tylko zaśmiała się nerwowo, wyswobadzając dłonie z jego uścisku.
- Nic, nic…
Wstała i ponownie zaczęła zbierać brudne ubrania, jednak gdy połowa wypadła jej z rąk, upuściła wszystkie i ukryła twarz w dłoniach. Frodo obrócił ją przodem do siebie i mocno przytulił. Ukrył ją w swoich ramionach i pogłaskał po plecach, a ona poczuła, że potrzebowała czyjejś bliskości, wsparcia w czymś, z czym kompletnie nie potrafiła sobie poradzić. Nawet jeżeli nie jest pewna, czy powinna mu to wszystko powiedzieć…
- No, powiedz mi, Mała – szepnął jej do ucha i czule cmoknął w czoło. – Coś cię trapi, wyrzuć to z siebie.
- Dobrze – mruknęła, a policzki zapłonęły jej na samą myśl; zawahała się i zamknęła oczy, po czym wypaliła: - Zgubiłam serduszko od Jas.
Poczuła, że Frodo wstrzymuje oddech, jakby powstrzymywał śmiech, a ona tylko mocniej ścisnęła jego koszulkę. Błędnie to zinterpretował.
- To o to chodzi? – odetchnął i spojrzał na nią z góry. – Na pewno?
Kiwnęła głową, nie patrząc mu w oczy.
- Spokojnie, znajdzie się, głuptasie – rzekł pokrzepiająco, energicznie pocierając jej ramiona. – Popytamy, może ktoś widział… Nie spinaj się.
Puścił jej oczko i pomógł posegregować ubrania, dzięki czemu chociaż na chwilę zapomniała o tym, co zatruwało jej umysł.



            Bill siedział na łóżku, oparty o ramę i uważnie przyglądał się znalezisku. Z zaciśniętej przed sobą pięści zwisał srebrny łańcuszek z połową serduszka na końcu. Zawieszka połyskiwała w słońcu, które słało swoje promienie przez otwarte na oścież okno, a Czarny z zaciekawieniem przyglądał się jej. Przed chwilą to znalazł, gdy zbierał ubrania z łóżka, by oddać je do prania. Musiało to należeć do Sam, bo żadnej innej dziewczyny nie miał w tym łóżku.
Opuścił rękę i zamyślił się. Zabrzmiało to dosyć zabawnie, bo mimo że całą noc tulił do siebie Sam, miał ją w łóżku, to do niczego nie doszło. Z innymi dziewczynami takie przypadki się nie zdarzały, ale ona nie była jak inne, to pewne. W pewnym stopniu to jeszcze dziecko, więc czy okazał się pedofilem, całując jej malinowe usta? Przełknął ślinę i znów powrócił do niego ten obraz. Nie potrafił przejść nad tym do porządku dziennego, chociaż powinien. Ostatecznie nic się nie stało, tylko na chwilę przestał się kontrolować, wielkie rzeczy… Niemniej jednak słabo spał w nocy, a cały wczorajszy dzień spędził w pokoju, byleby jej nie spotkać. Wykręcił się migreną przed wywiadem, nie odważyłby się teraz spojrzeć jej w oczy. Jednak mimo oczekiwanego spokoju i czasu na przemyślenie wszystkiego, wciąż odtwarzał w myślach całą sytuację. Jak bała się go dotknąć, jak nie radziła sobie z pocałunkiem, jak drżała…
Miał ją w łóżku. Lecz nawet wtedy, gdy przytulał ją do siebie, nigdy nie miał jej naprawdę.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi, a on prawie spadł na podłogę. W popłochu schował zawieszkę z łańcuszkiem do kieszeni spodni i poprawił sylwetkę.
- Proszę.
Do pokoju wszedł Gustav, a za nim człowiek z ich ekipy, który zgłosił się do pomocy Gercie przy praniu.
- Cześć, przyszliśmy wyprać twoje brudy – powiedział perkusista i zaśmiał się krótko. – To znaczy, Gerta wypierze, ale to fajnie brzmiało i nie mogłem się powstrzymać, żeby tego nie powiedzieć.
Znów zarechotał, a Bill tylko blado się uśmiechnął. Mężczyzna bez słowa wziął worek i wyszedł, trochę za mocno zamykając drzwi. Gustav zacmokał.
- Chyba za mało mu płacimy za te brudy – mruknął, siadając obok Czarnego. – Co tam?
Bill tylko pokiwał głową, nie wiedząc, co powiedzieć.
- Ciągle o niej myślisz? – powiedział znienacka Gustav, na co on zrobił wielkie oczy i niechętnie skinął. – Wiedziałem. Sorry, że to powiem, ale miałem nadzieję, że jednak nie jesteś taki zimny i obojętny, jakiego zgrywasz. I nie pomyliłem się – zrobił krótką pauzę, ale tylko na zaczerpniecie powietrza. – Więc co zamierzasz z tym zrobić? Bo coś trzeba.
Bill zamyślił się, marszcząc czoło.
- Wiesz… - odparł w końcu, ostrożnie cedząc słowa. – Sam nie wiem. Oboje dobrze wiemy, że to nie powinno się stać. Ale z drugiej strony stało się i musiał być w tym jakiś sens, rozumiesz? Coś musiało doprowadzić do takiego obrotu sytuacji. Może to ma coś zmienić? Choć szczerze mówiąc, jakoś w to nie wierzę, to tylko jeden pocałunek…
- Przestań – przerwał mu Gustav. – Przecież cały czas o nim myślisz, więc skończ z klasyfikowaniem go pod ‘bez znaczenia’, bo gdyby tak było, funkcjonowałbyś normalnie. Bill, czy ty coś do niej czujesz? – wypalił nagle.
- Nie! – zaprzeczył automatycznie i z oburzeniem Czarny. – Oczywiście, że nie. A na pewno nie w tym sensie, który masz na myśli. Nie cierpię jej, to mały troll, który zatruwa mi życie jak choroba zakaźna. Sam nie wiem, czemu wtedy to zrobiłem.
Gustav wybuchnął śmiechem. Głośnym i czystym, który rzadko mu się zdarzał. Kiedy się uspokoił, spojrzał na Billa, który wzrokiem ciskał w niego gromami.
- Jesteś jak dziecko. Przecież to wiadome, że ci się podoba, powiem więcej! – podniósł głos razem z palcem wskazującym, uśmiechając się, kiedy Bill wstał z łóżka. – Lecisz na nią i to ostro! Przyznaj, że chciałeś ją przelecieć…
Fakt, który przed chłopakami utajnił, teraz tak bezpardonowo rzucony w niego, oburzył go jeszcze bardziej. Jednak nie dał tego po sobie poznać.
- Nonsens. Idź się leczyć – odpowiedział tylko lekceważącym tonem i pochylił się nad walizką, by zrobić w niej porządek.
Gustav zeskoczył z łóżka i uderzając go pięścią w ramię, zawył ze śmiechu.
- Chciałeś! – popatrzył na przyjaciela i dodał ciszej: - Pogadaj z nią. A nuż czuje to samo i się spikniecie?
Kiedy Bill zawiesił na chwilę wzrok na ubraniach, Gustav pogładził się z uznaniem po piersi i, wciąż dumny z siebie niczym paw, wyszedł z pokoju, mrucząc coś o samouwielbieniu.
Czarny zostawił walizkę i usiadł na podłodze, zapatrując się w okno. Po tym, co powiedział Gustav, miał jeszcze większy mętlik w głowie. Jego ostatnie zdanie utkwiło mu w głowie, co wydało mu się wręcz absurdem. Przecież nie czuł do niej nic oprócz niechęci, graniczącej wręcz z nienawiścią. Tyle krwi mu napsuła, w dodatku wiedział, że Killing Pleasure coraz śmielej poczyna na scenie, co owocuje coraz silniejszym entuzjazmem ICH fanów. To, przed czym przestrzegał chłopaków na początku, zaczyna się spełniać. Nie podobało mu się to bardzo, więc czemu do cholery tak dał się zakręcić?
- To śmieszne – mruknął ze złością, podnosząc się i prostując. – Koniec z tym. Ona jest moim wrogiem, a ja eliminuję wrogów. Nie dam się zwariować, nie dam…
Lekko zakręciło mu się w głowie, więc oparł się o stół i usiadł na krześle. Nie pamiętał, kiedy ostatnio zjadł coś gorącego i nie ograniczającego się do dwóch lub trzech kęsów. Aczkolwiek znał na to sposób, najskuteczniejszy ze wszystkich, jakie stosował.
Sięgnął do kieszeni i wyjął ze słoiczka małą tabletkę. Na zdrowie, pomyślał sarkastycznie.


            Sam siedziała na kanapie w tourbusie, opierając nogi na kolanach Matthiasa i beztrosko machała stopami, zagłębiając się w lekturze nowego numeru Kapitana Jowisza, a Georg zaglądał jej przez ramię. Oboje marszczyli brwi, z zapałem połykając kolejne rysunki.
- Przewróć na następną – powiedział.
- Jeszcze nie skończyłam – mruknęła Ruda, nie dekoncentrując się nawet na chwilę.
Ten stęknął cicho i zaczął nerwowo poruszać nogą.
- W takim momencie – burknął, co chwila zerkając na Sam.
Kiedy ta przewróciła stronę, pochylił się mocno do przodu i ponownie zagłębił się w lekturze, co chwilę razem z Rudą posapując i wstrzymując powietrze.
Z piętra autobusu zszedł David, drapiąc się powoli po karku. Widząc komplet Killing Pleasure, odetchnął i niespodziewanie zabrał komiks Rudej.
- Ej!!! – krzyknęła razem z Georgiem, oboje bardzo oburzeni.
- Cicho, kosmiczni kowboje – uciszył ich, a widząc jak Sam przybrała bojowniczą postawę, wycelował w nią palec wskazujący i ostrzegawcze spojrzenie. – Cicho, bo nic wam nie powiem.
Matthias odłożył książkę, a Adrien i Frodo podnieśli głowy znad laptopa Gustava, z którym oglądali film. Pozostali członkowie Tokio Hotel również się zainteresowali, wszyscy oprócz Billa, który od początku podróży zaszył się w kącie pod oknem ze słuchawkami na uszach i wzrokiem uparcie utkwionym w nowym Focusie. Nawet się nie patrzyli na siebie z Sam, traktując jak powietrze i kompletnie wymazując znamienną sytuację z pamięci. Przynajmniej on się o to starał, a miał wrażenie, że Rudej przyszło to z łatwością, co jeszcze bardziej pogłębiało przepaść między nimi i podnosiło poziom jego irytacji.
David odetchnął kolejny raz i spojrzał na telefon, marszcząc brwi.
- Właśnie odebrałem trzy telefony, pod rząd – zaczął powoli, a czując na sobie świdrujące spojrzenia słuchaczy, uśmiechnął się pod nosem. – Dzwoniło do mnie trzech różnych dziennikarzy, z trzech różnych gazet i zażyczyli sobie wywiadów z wami – wskazał palcem na Sam, a jej oczy rozszerzyły się znacząco. – Co więcej! – kontynuował po krótkiej przerwie, podnosząc lekko głos i odpowiednio stopniując napięcie, a kątem oka obserwując, jak najmłodsza z nich wszystkich wprost nie może doczekać się kolejnych słów. – Każdy z nich chciał wyłączności i potwierdzenia, że to oni jako pierwsi będą z wami rozmawiać. Zmartwiłem ich trochę mówiąc, że już mieliście swój pierwszy wywiad, a każdy z nich był zdziwiony, bo podobno nie ukazał się w żadnej gazecie.
- Co?! – krzyknęła Sam, gwałtownie podnosząc plecy z oparcia kanapy. – Jak to?
Jost uciszył ją dłonią.
- Sprawdziłem, i to prawda. Podobno byliście zbyt mało znani, nie podobały im się zdjęcia, a sam wywiad był nudny, więc go nie opublikowali. Zamiast was była rozmowa z jakąś krajową gwiazdą. Tak więc macie załatwione trzy wywiady, a ten do najbardziej znanej gazety będzie na wyłączność. Trochę z nich wyciśniemy.
Kiedy po jego przemowie wciąż panowała cisza, westchnął głośno i pokręcił głową, wznosząc oczy do nieba.
- Och, litości… Nie cieszycie się?
Dopiero po tych słowach jakby ktoś odkręcił kurek i uwolnił dziką radość, która wybuchła w autobusie. Sam rzuciła się na szyję Matthiasowi, który wył ze szczęścia, a Frodo i Adrien podskoczyli do góry, zwalając na podłogę Gustava. Chłopcy z Tokio Hotel patrzyli z uśmiechem na to, jak cieszą się jak dzieci ze zwykłych wywiadów i wtedy przed oczami stanęły im chwile z samego początku ich kariery, gdy to oni wariowali na punkcie byle błahostki. Teraz, po tylu latach, zapomnieli o radości, którą potrafili czerpać z życia, a ich kariera stała się bezwzględną walką o każdy grosz i utrzymanie się na szczycie. Każdy kolejny wywiad był serią tych samych oklepanych pytań, na które odpowiadali już setki razy, lecz by wciąż tkwić wśród najsławniejszych i najbogatszych, odpowiadali na nie po raz setny pierwszy z tym samym sztucznym uśmiechem. Żaden z nich nie potrafił sobie przypomnieć, kiedy zatracili się w tej wiecznej gonitwie szczurów i utracili radość z tworzenia oraz dawania muzyki. Przecież to ona była najważniejsza w tym wszystkim.
Sam odeszła od reszty, złapała za telefon i wybrała numer do Fabiana. Kiedy tylko usłyszała jego głos, od razy wykrzyknęła nowinę:
- Mamy trzy wywiady! – i zaśmiała się głośno.
Fabian, lekko zbity z tropu, zająknął się.
- Wywiady… Ach, wywiady! – zrozumiał nagle, o co jej chodzi i prawie pacnął się dłonią w czoło. – No tak… Gratuluję, to świetnie.
- Fantastycznie wręcz – odparła Ruda. – Podobno bardzo chcieli z nami zrobić wywiad na wyłączność, ale David zgodził się tylko na jeden…
On pokiwał głową z uznaniem, kiedy nagle wpadł na pewien pomysł.
- To super, tak, ale Płomyczku… Potrzebujecie jakichś zdjęć. Żeby gazeta mogła was pokazać.
Sam zamilkła, a on czekał, aż skojarzy fakty. Już układał w głowie odpowiedź, kiedy ona wypaliła:
- Masz rację! Teraz David będzie musiał zgodzić się na Jas! Jesteś taki kochany, że mi o tym powiedziałeś, dziękuję.
Zaskoczenie jej odpowiedzią odebrało mu głos, lecz po chwili ogarnął go ciepły dreszcz, kiedy słodkim głosem wypowiedziała ostatnie zdanie. Nie tym razem to innym, ale przypuszczał, że Jost sam podsunie jej pomysł jego, jako fotografa na pierwszą prawdziwą sesję Killing Pleasure.
Nawet nie zdążył odpowiedzieć na jej pożegnanie, kiedy do jego uszu dobiegł urywany sygnał. Z lekkim uśmiechem odłożył telefon i wrócił do robienia zdjęć, a zgrabna modelka już wiła się przed obiektywem.



            Tom usłyszał głośne pukanie do drzwi. Spojrzał na zegarek na ręku i odłożył magazyn na stolik, po czym wstał z fotela i wolnym krokiem podszedł do drzwi. Uchylił je nieznacznie.
- Cześć, co robisz?
Na korytarzu stała Sam z rozwianymi włosami i lekką zadyszką. Jej policzki zdobiły rumieńce i co chwilę parskała śmiechem.
- Co ci się stało? – zapytał rozbawiony.
I nagle za nią z łoskotem przemknął Matthias na czymś, czego nie mógł zdefiniować, a zaraz za nim biegł Frodo. Sam zaśmiała się głośno, zginając w pół, kiedy wózek, na którym jechał Matthias przewrócił się, a Frodo, który go pchał, nie zdążył wyhamować i również wylądował na podłodze. Tom dołączył do Rudej, wychodząc na korytarz i ledwie mógł złapać oddech. Chłopcy, którzy również nie mogli przestać się śmiać, za każdym razem gdy próbowali się podnieść, potykali się o własne kończyny i znów lądowali na podłodze.
- Nie mogę przez ciebie wstać, króliczy bobku! – zarechotał Matthias, popychając przyjaciela.
Ze swoich pokojów wyjrzeli Georg i Gustav, a gdy zobaczyli, co się dzieje, natychmiast do nich dołączyli.
- Mają drugi wózek – wysapała Sam, wciąż z ledwością wypowiadając słowa i trzymając się kurczowo za brzuch.
- A skąd w ogóle one są? – zapytał Tom, ocierając łzy w kącikach oczu.
- Matthias buchnął spod bufetu – odparł Frodo, zwalając z siebie nogi złodzieja wózków kelnerskich i powoli wstając.
Ten zaśmiał się potężnie i potoczył po podłodze.
- No co! Nudziło mi się strasznie, więc jak wychodziłem z windy na dole i one stały obok, to rąbnąłem oba. Źle wam? – syknął, łapiąc się za łydkę. – Wam lepiej jak mi! Teraz kolej na Sam.
Ona zrobiła wielkie oczy i cofnęła o krok, wciąż chichocząc. Natknęła się na Toma, który złapał ją za ramiona, szczerząc się od ucha do ucha.
- Zwariowałeś? Nigdy! To niebezpiecznie, można sobie coś zrobić…
- Szkoda, że jak ja pędziłem na tym ustrojstwie to się nie martwiłaś, czy sobie coś zrobię tylko czy czasem nie popuścisz w majtki ze śmiechu… Dawaj ją!
Tom złapał ją w pół i podniósł do góry, a Gustav już podstawił wózek. Gitarzysta ustawił się za „kierownicą”, a Sam, trochę z przerażeniem, a trochę z zaciekawieniem, spoglądała przed siebie. Kiedy zaczęli się rozpędzać, złapała mocno krawędzie i zamknęła oczy. Pęd rozwiewał jej włosy, a ona cicho chichotała, zagryzając wargę i zastanawiając się, kiedy ten korytarz się skończy i wpadną na ścianę, gdy nagle zdarzyło się kilka rzeczy na raz. Za sobą usłyszała krzyk i wiedziała, że to Adrien; kiedy później analizowała wszystko stwierdziła, że Tom musiał się obejrzeć i stracić panowanie nad pojazdem; potem znów krzyk, tym razem z przodu. Otworzyła oczy i wtedy nastąpiła kraksa. Tom próbował jakoś zahamować, ale nie miał możliwości: zderzyli się z kimś, kto akurat wychodził z pokoju. Sam usłyszała tylko czyjeś jęknięcie, trzask łamanego drewna i odgłos wyginanej blachy, przy akompaniamencie wrzasków, jakby wszystkie ściany w korytarzu zaczęły głośno wyrażać swoje „a nie mówiłem?”.
Leżała, nie poruszając się i próbując rozpoznać, co boli ją bardziej: kark, tyłek czy może ramię. Ułożona była w bardzo dziwnej pozycji, a w dodatku czuła, że pozostałość po wózku zalega na jej ciele. W momencie kiedy próbowała otworzyć oczy, ktoś powoli podniósł ją do pozycji siedzącej i oparł na swojej piersi. Chłodna dłoń odgarnęła jej włosy z czoła, a ona niepewnie spojrzała w górę.
- Nic ci nie jest? – zapytał Bill.
Patrzyła mu w oczy, a serce tak nagle jej przyspieszyło, że prawie straciła oddech. Chciała się odsunąć, ale wtedy zaczęło boleć ją wszystko. Czarny niespodziewanie ją przytrzymał.
- O kurwa, drzwi poszły! – usłyszeli krzyk Matthiasa i jego śmiech.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz