Sam w pośpiechu zbierała ubrania z podłogi i wrzucała je
do dużego białego worka, robiąc przy tym większy bałagan niż powinna. Czyste
ubrania mieszały jej się z tymi do prania, a sama przestała je rozróżniać
jakieś dwie minuty wcześniej. Mogłaby przysiąc na wszystko, na co tylko by
musiała, że bardzo stara się nie myśleć o pewnej sprawie, aczkolwiek nie
sądziła, że będzie to takie trudne. Przez to prawie nie zmrużyła oka w nocy, na
śmierć zapomniała o praniu dla Gerty i na dodatek nie mogła znaleźć połowy
serduszka od Jas. Zawsze nosiła je na szyi, nigdy się z nim nie rozstawała, a
teraz nie była w stanie powiedzieć, gdzie jest. Miała wrażenie, że wszystko wali
jej się na głowę.
Podskoczyła
gwałtownie na dźwięk pukania do drzwi. Tak bardzo pogrążyła się w swoich
myślach, że zupełnie zapomniała, co ma robić. Frodo wsadził głowę do pokoju.
- Gotowe
masz pranie, brudasie? – zaśmiał się, ale widząc jej dezorganizację i kompletny
chaos na podłodze, spoważniał. – Co jest?
Wszedł do
środka, zamknął za sobą drzwi i wyjął jej ubrania z rąk. Taki nieporządek nie
był w jej stylu. Mimo że mogłaby uchodzić za bałaganiarza czy flejtucha, tak
nie było. Gdy była zdenerwowana lub miała w sobie za dużo energii, bez pomysłu
na jej zużytkowanie, zaczynała układać ubrania. Mogła to robić godzinami,
układać je kolorami, z podziałem na te ulubione i mniej, a nawet segregować
rodzajami tkanin, z jakich zostały zrobione. Jako jej najbliższy przyjaciel
wiedział o tym od zawsze, dlatego teraz patrzył na nią zaniepokojony. Odłożył
ubrania na łóżko i razem z Sam usiadł na pościeli.
- Coś jest
nie tak – powiedział powoli, przyglądając jej się ze zmarszczonymi brwiami. –
Już wczoraj to widziałem i byłem zdziwiony, że Adrien tego nie zauważył. Chyba
za bardzo podniecił się spotkaniem z Anke i świata nie widzi poza tym. Ale to
nie jesteś ty – omiótł spojrzeniem dywan i porozrzucane rzeczy. – Co się stało,
Sami?
Ona tylko
zaśmiała się nerwowo, wyswobadzając dłonie z jego uścisku.
- Nic, nic…
Wstała i
ponownie zaczęła zbierać brudne ubrania, jednak gdy połowa wypadła jej z rąk,
upuściła wszystkie i ukryła twarz w dłoniach. Frodo obrócił ją przodem do
siebie i mocno przytulił. Ukrył ją w swoich ramionach i pogłaskał po plecach, a
ona poczuła, że potrzebowała czyjejś bliskości, wsparcia w czymś, z czym
kompletnie nie potrafiła sobie poradzić. Nawet jeżeli nie jest pewna, czy
powinna mu to wszystko powiedzieć…
- No,
powiedz mi, Mała – szepnął jej do ucha i czule cmoknął w czoło. – Coś cię
trapi, wyrzuć to z siebie.
- Dobrze –
mruknęła, a policzki zapłonęły jej na samą myśl; zawahała się i zamknęła oczy,
po czym wypaliła: - Zgubiłam serduszko od Jas.
Poczuła, że
Frodo wstrzymuje oddech, jakby powstrzymywał śmiech, a ona tylko mocniej
ścisnęła jego koszulkę. Błędnie to zinterpretował.
- To o to
chodzi? – odetchnął i spojrzał na nią z góry. – Na pewno?
Kiwnęła
głową, nie patrząc mu w oczy.
-
Spokojnie, znajdzie się, głuptasie – rzekł pokrzepiająco, energicznie
pocierając jej ramiona. – Popytamy, może ktoś widział… Nie spinaj się.
Puścił jej
oczko i pomógł posegregować ubrania, dzięki czemu chociaż na chwilę zapomniała
o tym, co zatruwało jej umysł.
Bill siedział na łóżku, oparty o ramę i uważnie przyglądał
się znalezisku. Z zaciśniętej przed sobą pięści zwisał srebrny łańcuszek z
połową serduszka na końcu. Zawieszka połyskiwała w słońcu, które słało swoje
promienie przez otwarte na oścież okno, a Czarny z zaciekawieniem przyglądał
się jej. Przed chwilą to znalazł, gdy zbierał ubrania z łóżka, by oddać je do
prania. Musiało to należeć do Sam, bo żadnej innej dziewczyny nie miał w tym
łóżku.
Opuścił
rękę i zamyślił się. Zabrzmiało to dosyć zabawnie, bo mimo że całą noc tulił do
siebie Sam, miał ją w łóżku, to do niczego nie doszło. Z innymi dziewczynami
takie przypadki się nie zdarzały, ale ona nie była jak inne, to pewne. W pewnym
stopniu to jeszcze dziecko, więc czy okazał się pedofilem, całując jej malinowe
usta? Przełknął ślinę i znów powrócił do niego ten obraz. Nie potrafił przejść
nad tym do porządku dziennego, chociaż powinien. Ostatecznie nic się nie stało,
tylko na chwilę przestał się kontrolować, wielkie rzeczy… Niemniej jednak słabo
spał w nocy, a cały wczorajszy dzień spędził w pokoju, byleby jej nie spotkać.
Wykręcił się migreną przed wywiadem, nie odważyłby się teraz spojrzeć jej w
oczy. Jednak mimo oczekiwanego spokoju i czasu na przemyślenie wszystkiego,
wciąż odtwarzał w myślach całą sytuację. Jak bała się go dotknąć, jak nie
radziła sobie z pocałunkiem, jak drżała…
Miał ją w
łóżku. Lecz nawet wtedy, gdy przytulał ją do siebie, nigdy nie miał jej
naprawdę.
Nagle
rozległo się pukanie do drzwi, a on prawie spadł na podłogę. W popłochu schował
zawieszkę z łańcuszkiem do kieszeni spodni i poprawił sylwetkę.
- Proszę.
Do pokoju
wszedł Gustav, a za nim człowiek z ich ekipy, który zgłosił się do pomocy
Gercie przy praniu.
- Cześć,
przyszliśmy wyprać twoje brudy – powiedział perkusista i zaśmiał się krótko. –
To znaczy, Gerta wypierze, ale to fajnie brzmiało i nie mogłem się powstrzymać,
żeby tego nie powiedzieć.
Znów
zarechotał, a Bill tylko blado się uśmiechnął. Mężczyzna bez słowa wziął worek
i wyszedł, trochę za mocno zamykając drzwi. Gustav zacmokał.
- Chyba za
mało mu płacimy za te brudy – mruknął, siadając obok Czarnego. – Co tam?
Bill tylko
pokiwał głową, nie wiedząc, co powiedzieć.
- Ciągle o
niej myślisz? – powiedział znienacka Gustav, na co on zrobił wielkie oczy i
niechętnie skinął. – Wiedziałem. Sorry, że to powiem, ale miałem nadzieję, że
jednak nie jesteś taki zimny i obojętny, jakiego zgrywasz. I nie pomyliłem się
– zrobił krótką pauzę, ale tylko na zaczerpniecie powietrza. – Więc co
zamierzasz z tym zrobić? Bo coś trzeba.
Bill
zamyślił się, marszcząc czoło.
- Wiesz… -
odparł w końcu, ostrożnie cedząc słowa. – Sam nie wiem. Oboje dobrze wiemy, że
to nie powinno się stać. Ale z drugiej strony stało się i musiał być w tym
jakiś sens, rozumiesz? Coś musiało doprowadzić do takiego obrotu sytuacji. Może
to ma coś zmienić? Choć szczerze mówiąc, jakoś w to nie wierzę, to tylko jeden
pocałunek…
- Przestań
– przerwał mu Gustav. – Przecież cały czas o nim myślisz, więc skończ z
klasyfikowaniem go pod ‘bez znaczenia’, bo gdyby tak było, funkcjonowałbyś normalnie.
Bill, czy ty coś do niej czujesz? – wypalił nagle.
- Nie! –
zaprzeczył automatycznie i z oburzeniem Czarny. – Oczywiście, że nie. A na
pewno nie w tym sensie, który masz na myśli. Nie cierpię jej, to mały troll,
który zatruwa mi życie jak choroba zakaźna. Sam nie wiem, czemu wtedy to
zrobiłem.
Gustav
wybuchnął śmiechem. Głośnym i czystym, który rzadko mu się zdarzał. Kiedy się
uspokoił, spojrzał na Billa, który wzrokiem ciskał w niego gromami.
- Jesteś
jak dziecko. Przecież to wiadome, że ci się podoba, powiem więcej! – podniósł
głos razem z palcem wskazującym, uśmiechając się, kiedy Bill wstał z łóżka. –
Lecisz na nią i to ostro! Przyznaj, że chciałeś ją przelecieć…
Fakt, który
przed chłopakami utajnił, teraz tak bezpardonowo rzucony w niego, oburzył go
jeszcze bardziej. Jednak nie dał tego po sobie poznać.
- Nonsens.
Idź się leczyć – odpowiedział tylko lekceważącym tonem i pochylił się nad
walizką, by zrobić w niej porządek.
Gustav
zeskoczył z łóżka i uderzając go pięścią w ramię, zawył ze śmiechu.
- Chciałeś!
– popatrzył na przyjaciela i dodał ciszej: - Pogadaj z nią. A nuż czuje to samo
i się spikniecie?
Kiedy Bill
zawiesił na chwilę wzrok na ubraniach, Gustav pogładził się z uznaniem po
piersi i, wciąż dumny z siebie niczym paw, wyszedł z pokoju, mrucząc coś o
samouwielbieniu.
Czarny
zostawił walizkę i usiadł na podłodze, zapatrując się w okno. Po tym, co
powiedział Gustav, miał jeszcze większy mętlik w głowie. Jego ostatnie zdanie
utkwiło mu w głowie, co wydało mu się wręcz absurdem. Przecież nie czuł do niej
nic oprócz niechęci, graniczącej wręcz z nienawiścią. Tyle krwi mu napsuła, w
dodatku wiedział, że Killing Pleasure coraz śmielej poczyna na scenie, co
owocuje coraz silniejszym entuzjazmem ICH fanów. To, przed czym przestrzegał
chłopaków na początku, zaczyna się spełniać. Nie podobało mu się to bardzo,
więc czemu do cholery tak dał się zakręcić?
- To
śmieszne – mruknął ze złością, podnosząc się i prostując. – Koniec z tym. Ona
jest moim wrogiem, a ja eliminuję wrogów. Nie dam się zwariować, nie dam…
Lekko
zakręciło mu się w głowie, więc oparł się o stół i usiadł na krześle. Nie
pamiętał, kiedy ostatnio zjadł coś gorącego i nie ograniczającego się do dwóch
lub trzech kęsów. Aczkolwiek znał na to sposób, najskuteczniejszy ze
wszystkich, jakie stosował.
Sięgnął do
kieszeni i wyjął ze słoiczka małą tabletkę. Na zdrowie, pomyślał sarkastycznie.
Sam siedziała na kanapie w tourbusie, opierając nogi na
kolanach Matthiasa i beztrosko machała stopami, zagłębiając się w lekturze
nowego numeru Kapitana Jowisza, a Georg zaglądał jej przez ramię. Oboje
marszczyli brwi, z zapałem połykając kolejne rysunki.
- Przewróć
na następną – powiedział.
- Jeszcze
nie skończyłam – mruknęła Ruda, nie dekoncentrując się nawet na chwilę.
Ten stęknął
cicho i zaczął nerwowo poruszać nogą.
- W takim
momencie – burknął, co chwila zerkając na Sam.
Kiedy ta
przewróciła stronę, pochylił się mocno do przodu i ponownie zagłębił się w
lekturze, co chwilę razem z Rudą posapując i wstrzymując powietrze.
Z piętra
autobusu zszedł David, drapiąc się powoli po karku. Widząc komplet Killing
Pleasure, odetchnął i niespodziewanie zabrał komiks Rudej.
- Ej!!! –
krzyknęła razem z Georgiem, oboje bardzo oburzeni.
- Cicho,
kosmiczni kowboje – uciszył ich, a widząc jak Sam przybrała bojowniczą postawę,
wycelował w nią palec wskazujący i ostrzegawcze spojrzenie. – Cicho, bo nic wam
nie powiem.
Matthias
odłożył książkę, a Adrien i Frodo podnieśli głowy znad laptopa Gustava, z
którym oglądali film. Pozostali członkowie Tokio Hotel również się
zainteresowali, wszyscy oprócz Billa, który od początku podróży zaszył się w
kącie pod oknem ze słuchawkami na uszach i wzrokiem uparcie utkwionym w nowym
Focusie. Nawet się nie patrzyli na siebie z Sam, traktując jak powietrze i
kompletnie wymazując znamienną sytuację z pamięci. Przynajmniej on się o to
starał, a miał wrażenie, że Rudej przyszło to z łatwością, co jeszcze bardziej
pogłębiało przepaść między nimi i podnosiło poziom jego irytacji.
David
odetchnął kolejny raz i spojrzał na telefon, marszcząc brwi.
- Właśnie
odebrałem trzy telefony, pod rząd – zaczął powoli, a czując na sobie świdrujące
spojrzenia słuchaczy, uśmiechnął się pod nosem. – Dzwoniło do mnie trzech
różnych dziennikarzy, z trzech różnych gazet i zażyczyli sobie wywiadów z wami
– wskazał palcem na Sam, a jej oczy rozszerzyły się znacząco. – Co więcej! –
kontynuował po krótkiej przerwie, podnosząc lekko głos i odpowiednio stopniując
napięcie, a kątem oka obserwując, jak najmłodsza z nich wszystkich wprost nie
może doczekać się kolejnych słów. – Każdy z nich chciał wyłączności i
potwierdzenia, że to oni jako pierwsi będą z wami rozmawiać. Zmartwiłem ich
trochę mówiąc, że już mieliście swój pierwszy wywiad, a każdy z nich był
zdziwiony, bo podobno nie ukazał się w żadnej gazecie.
- Co?! –
krzyknęła Sam, gwałtownie podnosząc plecy z oparcia kanapy. – Jak to?
Jost
uciszył ją dłonią.
- Sprawdziłem,
i to prawda. Podobno byliście zbyt mało znani, nie podobały im się zdjęcia, a
sam wywiad był nudny, więc go nie opublikowali. Zamiast was była rozmowa z
jakąś krajową gwiazdą. Tak więc macie załatwione trzy wywiady, a ten do
najbardziej znanej gazety będzie na wyłączność. Trochę z nich wyciśniemy.
Kiedy po
jego przemowie wciąż panowała cisza, westchnął głośno i pokręcił głową,
wznosząc oczy do nieba.
- Och,
litości… Nie cieszycie się?
Dopiero po
tych słowach jakby ktoś odkręcił kurek i uwolnił dziką radość, która wybuchła w
autobusie. Sam rzuciła się na szyję Matthiasowi, który wył ze szczęścia, a
Frodo i Adrien podskoczyli do góry, zwalając na podłogę Gustava. Chłopcy z
Tokio Hotel patrzyli z uśmiechem na to, jak cieszą się jak dzieci ze zwykłych
wywiadów i wtedy przed oczami stanęły im chwile z samego początku ich kariery,
gdy to oni wariowali na punkcie byle błahostki. Teraz, po tylu latach,
zapomnieli o radości, którą potrafili czerpać z życia, a ich kariera stała się
bezwzględną walką o każdy grosz i utrzymanie się na szczycie. Każdy kolejny
wywiad był serią tych samych oklepanych pytań, na które odpowiadali już setki
razy, lecz by wciąż tkwić wśród najsławniejszych i najbogatszych, odpowiadali
na nie po raz setny pierwszy z tym samym sztucznym uśmiechem. Żaden z nich nie
potrafił sobie przypomnieć, kiedy zatracili się w tej wiecznej gonitwie
szczurów i utracili radość z tworzenia oraz dawania muzyki. Przecież to ona
była najważniejsza w tym wszystkim.
Sam odeszła
od reszty, złapała za telefon i wybrała numer do Fabiana. Kiedy tylko usłyszała
jego głos, od razy wykrzyknęła nowinę:
- Mamy trzy
wywiady! – i zaśmiała się głośno.
Fabian,
lekko zbity z tropu, zająknął się.
- Wywiady…
Ach, wywiady! – zrozumiał nagle, o co jej chodzi i prawie pacnął się dłonią w
czoło. – No tak… Gratuluję, to świetnie.
-
Fantastycznie wręcz – odparła Ruda. – Podobno bardzo chcieli z nami zrobić
wywiad na wyłączność, ale David zgodził się tylko na jeden…
On pokiwał
głową z uznaniem, kiedy nagle wpadł na pewien pomysł.
- To super,
tak, ale Płomyczku… Potrzebujecie jakichś zdjęć. Żeby gazeta mogła was pokazać.
Sam
zamilkła, a on czekał, aż skojarzy fakty. Już układał w głowie odpowiedź, kiedy
ona wypaliła:
- Masz
rację! Teraz David będzie musiał zgodzić się na Jas! Jesteś taki kochany, że mi
o tym powiedziałeś, dziękuję.
Zaskoczenie
jej odpowiedzią odebrało mu głos, lecz po chwili ogarnął go ciepły dreszcz,
kiedy słodkim głosem wypowiedziała ostatnie zdanie. Nie tym razem to innym, ale
przypuszczał, że Jost sam podsunie jej pomysł jego, jako fotografa na pierwszą
prawdziwą sesję Killing Pleasure.
Nawet nie
zdążył odpowiedzieć na jej pożegnanie, kiedy do jego uszu dobiegł urywany
sygnał. Z lekkim uśmiechem odłożył telefon i wrócił do robienia zdjęć, a
zgrabna modelka już wiła się przed obiektywem.
Tom usłyszał głośne pukanie do drzwi. Spojrzał na zegarek
na ręku i odłożył magazyn na stolik, po czym wstał z fotela i wolnym krokiem
podszedł do drzwi. Uchylił je nieznacznie.
- Cześć, co
robisz?
Na
korytarzu stała Sam z rozwianymi włosami i lekką zadyszką. Jej policzki zdobiły
rumieńce i co chwilę parskała śmiechem.
- Co ci się
stało? – zapytał rozbawiony.
I nagle za
nią z łoskotem przemknął Matthias na czymś, czego nie mógł zdefiniować, a zaraz
za nim biegł Frodo. Sam zaśmiała się głośno, zginając w pół, kiedy wózek, na
którym jechał Matthias przewrócił się, a Frodo, który go pchał, nie zdążył
wyhamować i również wylądował na podłodze. Tom dołączył do Rudej, wychodząc na
korytarz i ledwie mógł złapać oddech. Chłopcy, którzy również nie mogli
przestać się śmiać, za każdym razem gdy próbowali się podnieść, potykali się o
własne kończyny i znów lądowali na podłodze.
- Nie mogę
przez ciebie wstać, króliczy bobku! – zarechotał Matthias, popychając przyjaciela.
Ze swoich
pokojów wyjrzeli Georg i Gustav, a gdy zobaczyli, co się dzieje, natychmiast do
nich dołączyli.
- Mają
drugi wózek – wysapała Sam, wciąż z ledwością wypowiadając słowa i trzymając
się kurczowo za brzuch.
- A skąd w
ogóle one są? – zapytał Tom, ocierając łzy w kącikach oczu.
- Matthias
buchnął spod bufetu – odparł Frodo, zwalając z siebie nogi złodzieja wózków
kelnerskich i powoli wstając.
Ten zaśmiał
się potężnie i potoczył po podłodze.
- No co!
Nudziło mi się strasznie, więc jak wychodziłem z windy na dole i one stały
obok, to rąbnąłem oba. Źle wam? – syknął, łapiąc się za łydkę. – Wam lepiej jak
mi! Teraz kolej na Sam.
Ona zrobiła
wielkie oczy i cofnęła o krok, wciąż chichocząc. Natknęła się na Toma, który
złapał ją za ramiona, szczerząc się od ucha do ucha.
-
Zwariowałeś? Nigdy! To niebezpiecznie, można sobie coś zrobić…
- Szkoda,
że jak ja pędziłem na tym ustrojstwie to się nie martwiłaś, czy sobie coś
zrobię tylko czy czasem nie popuścisz w majtki ze śmiechu… Dawaj ją!
Tom złapał
ją w pół i podniósł do góry, a Gustav już podstawił wózek. Gitarzysta ustawił
się za „kierownicą”, a Sam, trochę z przerażeniem, a trochę z zaciekawieniem,
spoglądała przed siebie. Kiedy zaczęli się rozpędzać, złapała mocno krawędzie i
zamknęła oczy. Pęd rozwiewał jej włosy, a ona cicho chichotała, zagryzając
wargę i zastanawiając się, kiedy ten korytarz się skończy i wpadną na ścianę,
gdy nagle zdarzyło się kilka rzeczy na raz. Za sobą usłyszała krzyk i
wiedziała, że to Adrien; kiedy później analizowała wszystko stwierdziła, że Tom
musiał się obejrzeć i stracić panowanie nad pojazdem; potem znów krzyk, tym
razem z przodu. Otworzyła oczy i wtedy nastąpiła kraksa. Tom próbował jakoś
zahamować, ale nie miał możliwości: zderzyli się z kimś, kto akurat wychodził z
pokoju. Sam usłyszała tylko czyjeś jęknięcie, trzask łamanego drewna i odgłos
wyginanej blachy, przy akompaniamencie wrzasków, jakby wszystkie ściany w
korytarzu zaczęły głośno wyrażać swoje „a nie mówiłem?”.
Leżała, nie
poruszając się i próbując rozpoznać, co boli ją bardziej: kark, tyłek czy może
ramię. Ułożona była w bardzo dziwnej pozycji, a w dodatku czuła, że pozostałość
po wózku zalega na jej ciele. W momencie kiedy próbowała otworzyć oczy, ktoś
powoli podniósł ją do pozycji siedzącej i oparł na swojej piersi. Chłodna dłoń
odgarnęła jej włosy z czoła, a ona niepewnie spojrzała w górę.
- Nic ci
nie jest? – zapytał Bill.
Patrzyła mu
w oczy, a serce tak nagle jej przyspieszyło, że prawie straciła oddech. Chciała
się odsunąć, ale wtedy zaczęło boleć ją wszystko. Czarny niespodziewanie ją
przytrzymał.
- O kurwa,
drzwi poszły! – usłyszeli krzyk Matthiasa i jego śmiech.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz