Sam z
impetem zamknęła kolejne drzwi, opierając się o nie plecami i oddychając
ciężko. Niech to szlag, umie szybko biegać, ale nie spodziewała się, że Czarny
tak długo wytrzyma. Widocznie adrenalina pulsowała mu w żyłach, napędzając do
tak morderczej gonitwy. Przynajmniej straci część piór, pomyślała i po prostu
nie mogła powstrzymać parsknięcia. Szkoda, że nie miała aparatu, bo tamta
chwila naprawdę warta była uwiecznienia.
Zamyśliła się chwilę dłużej niż powinna, bo rozwścieczony Bill
właśnie natarł na drzwi, odtrącając ją tak mocno, że upadła na podłogę.
Błyskawicznie obróciła się na plecy, przodem do Czarnego, ignorując ostry ból w
ramieniu, który poczuła przy upadku i zaśmiała się na głos. Szybko jednak
zakryła usta dłonią. Kilka piórek osiadło mu na brwiach i na kilkudniowym
zaroście, który w zamierzeniu miał być seksowny. Kompletna pomyłka.
- Zniszczę cię – wysyczał, a puch na jego wąsiku śmiesznie się
poruszył. – Zmiażdżę jak robaka. Kiedy z tobą skończę, nie będą mieli czego
wkładać do trumny.
- Wyglądasz jakbyś zderzył się z kurą – parsknęła, podnosząc się z
podłogi, jednocześnie cofając, kiedy Bill wciąż się do niej zbliżał z
wyciągniętymi rękoma.– Albo z całym stadem. Masz jakiś zaprzyjaźniony kurnik?
Czarnego ogarnęła dzika furia. Natarł na Sam, przygważdżając ją do
ściany i zaciskając palce na jej szyi. Tego się nie spodziewała, a na pewno nie
tak mocnego uścisku,który zaskakująco skutecznie tamował dopływ powietrza do
jej płuc.
- O... szala... łeś... - stęknęła, kopiąc nogami na oślep, a rękami
próbowała go od siebie odepchnąć, jednak był jak stalowy posąg, a jej zaczynało
się robić ciemno przed oczami.
W końcu w głowie zaświtała jej pewna myśli uchwyciła się jej.
Machnęła nogą z całej siły, jaka jej pozostała, zadziwiająco precyzyjnie
trafiając w zamierzony cel – w jego krocze. Twarz Billa stężała i w końcu
poluzował palce na jej szyi. Gwałtownie zaczerpnęła powietrza, zamrugała by
czarne plamki zniknęły i odepchnęła chłopaka. Ten, kompletnie oszołomiony i
niemal zgięty w pół pod ciężarem bólu, runął na plecy, przetoczył się na bok i
podciągnął kolana pod brodę.
- Ty skurczybyku – sapnęła Sam, rozcierając sobie gardło i głęboko
oddychając. – Chciałeś mnie zabić?
On nie odpowiedział, tylko jęknął coś do siebie, wciąż tkwiąc w
pozycji embrionalnej. Sam odetchnęła, kucnęła nad nim i pociągając za ramię,
obróciła go na plecy. Gdy niechętnie na nią spojrzał, wymierzyła mu siarczysty
policzek, aż ją dłoń zabolała.
- To jeszcze nie koniec – warknęła, podniosła się i odeszła,
zostawiając go na podłodze z obolałymi genitaliami i odciskiem własnej dłoni na
paskudnej twarzy.
Gdy wracała do chłopaków, nie mogła pozbyć się sprzed oczu jego
wyrazu twarzy. Zimny, bezwzględny i obojętny. Przerażający. To było straszne
doświadczenie, wciąż jej się ręce trzęsły. Uspokój się, pomyślała, nabierając
sporo powietrza przez nos i wypuszczając je ustami, za chwilę wychodzisz na
scenę. Doprowadź się do porządku. Jak ty się pokażesz fanom?
- Ha, czyim? – kpiąco zapytała na głos samą siebie, a nerwowa
stażystka, którą minęła, wypuściła plik kartek na podłogę, które rozsypały się
zgrabnym pióropuszem.
Sam rzuciła się do pomocy.
- Przepraszam – powiedziała, chwytając jakiś arkusz. – Czasem tak
gadam sama do siebie, nie chciałam cię przestraszyć.
- Nie szkodzi – odparła dziewczyna; miała naprawdę miły dźwięczny
głos i dłonie jak fortepianistka. –Pan Bill też czasem tak robi, tylko on nie
przeprasza – dodała ciszej, zabrała jej kartki i pośpiesznie odeszła.
Sam patrzyła, jak znika w jakimś pokoju i zmarszczyła brwi. Co za
dupek, pomyślała. Chyba trzeba go nauczyć kultury.
- Gdzie Bill? – zapytał Tom, kiedy weszła do pomieszczenia, które w
takim pośpiechu opuściła.
Uznała, że nie powie im wszystkiego. Nie muszą tego wiedzieć, a
jeżeli Czarny uzna inaczej – w co wątpiła – to jego sprawa.
- Gdzieś – odpowiedziała lekceważąco. – Zgubiłam go, a może to on
się zgubił sam? W każdym razie może potrzebować pomocy przy tych piórkach.
Jej niemal beztroski ton widocznie dał domyślenia Tomowi, bo
marszcząc brwi wyszedł tam, skąd wróciła Sam. Ona prychnęła i podeszła do
chłopaków. I to był błąd. Adrien spostrzegł czerwone ślady.
- Co masz na szyi? – zapytał, mrużąc oczy i podchodząc bliżej.
- Na której? – odparła machinalnie, nie do końca zastanawiając się
nad sensem tego, co powie i automatycznie jej ręka powędrowała do góry.
Adrien wywrócił oczami, a Matthias palnął się otwartą dłonią w
czoło.
- Na tej na kolanie – zirytował się. – Pokaż.
- Oj tam, nie dotykaj – powiedziała szybko, robiąc krok do tyłu i
zakrywając dłonią ślad. – To nic takiego.
- To skąd to masz? – włączył się Frodo, a ona spiorunowała go
wzrokiem.
Gustav, który w milczeniu obserwował całą sytuację z kanapy, utkwił
wzrok w szyi Rudej, marszcząc brwi. Posłał porozumiewawcze spojrzenie Georgowi,
który najpierw wytrzeszczył oczy, a potem obaj pospiesznie wyszli w ślad za
Tomem.
Jednak nikt nie zwrócił na to uwagi, bo rodzeństwo Fischer wciąż
się sprzeczało. W końcu ich głośną i gwałtowną wymianę zdań przerwał Barney,
który oznajmił, że już czas wyjść na scenę. Sam się ociągała, bo i tak
wychodziła ostatnia. Gdy chłopcy byli na zewnątrz, szybko cofnęła się do lustra
i obejrzała szyję. Wciąż było widać ślad, choć nie tak wyraźny, jak na
początku. Skrzywiła się, bo nigdzie nie dostrzegła kuferka Nathalie, do którego
mogłaby sięgnąć po puder i coś zdziałać. Wychodząc wciąż myślała o czerwonym
odcisku, martwiąc się, że wszyscy go zauważą, jednak gdy wkroczyła na scenę i
przywitał ją wrzask, piski i oklaski, wszystkie inne myśli wyparowały jej z
głowy. Teraz jest jej czas. Teraz ona rządzi i nadaje wszystkiemu rytm. Serce podeszło
jej do gardła i zabiło szaleńczo z podekscytowania.
W tym samym czasie, Gustav i Georg znaleźli w końcu pomieszczenie,
gdzie znajdowali się bliźniacy. Bill siedział na kanapie, dziwnie zgięty, a Tom
chodził w te i z powrotem przed jego nosem. Nawet nie przerwali rozmowy na ich
widok.
- …Doskonale wiesz, że to nie może się powtórzyć, tym razem nie
pójdzie raczej tak gładko…
- Wiem o tym lepiej niż ty – warknął słabym głosem Czarny, nawet
nie podnosząc wzroku znad kolan.
- Co się stało? – zapytał głośno Georg, bezceremonialnie im
przerywając; podszedł do wokalisty i szturchnął go w ramię. – Co ci jest?
- Boli mnie PENIS – odparł głośno i dobitnie, nawet się nie
poruszając. – Więc bądź łaskaw mnie nie dotykać.
Zapadła cisza, w której Georg i Gustav analizowali sytuację, a Bill
i Tom zastanawiali się, jak zgrabnie im ją wytłumaczyć. W końcu Gustav odezwał
się tak cicho, że ledwie można go było dosłyszeć, a mimo to każdy zrozumiał go
doskonale.
- Bill, co ty jej chciałeś zrobić?
Znów w pokoju zrobiło się głucho, Tom stanął w miejscu i słychać
było tylko odgłosy trwającego koncertu. Po chwili Bill odpowiedział krótko:
- Nie wiem…
W tych dwóch słowach było wszystko: wstyd i strach. Wstyd, że znów
dał się złapać w klatkę agresji. I strach, bo sam nie wiedział do końca, do
czego mógł być zdolny. Co mógłby jej zrobić, gdyby nie udało jej się w porę go
odepchnąć. Kompletnie się nie kontrolował, nie panował nad ciałem ani umysłem,
działał pod wpływem impulsu. Pytanie tylko, czy to się powtórzy i czy uda jej
się w takim wypadku uciec.
- To szaleństwo – odezwał się w końcu Georg słabym głosem. – To się
w końcu skończy naprawdę źle, musisz coś z tym zrobić, Bill.
Jednak do niego jakby nic nie docierało. Umysł co chwilę podsyłał
mu przed oczy kolejne obrazy martwej Sam. Serce tak waliło mu w piersi, że aż
sprawiało ból. Złapał się za głowę i zamknął powieki, zaczerpując głęboko
powietrza. Jak mógł? Co mu strzeliło do głowy tak ją potraktować? Pewnie
wystraszyła się go na śmierć…
Poczuł czyjeś dłonie na ramionach i podniósł wzrok wprost na
swojego bliźniaka. Wiedział, że Tom w jakiś sposób stara się go zrozumieć i mu
pomóc. Bill bez niego by zwariował.
- Musisz wziąć się w garść – zaczął powoli, patrząc mu uważnie w
oczy, jakby badając, czy słucha. – Sytuacja z Adamem nie może się powtórzyć,
pamiętasz ile się nagimnastykowaliśmy, by nic nie wypłynęło do prasy. Poza tym,
ona jest dwa razy mniejsza od ciebie i słabsza. Jeżeli nad sobą nie zapanujesz,
naprawdę zrobisz jej krzywdę.
Kiwnął głową na znak, że usłyszał i zrozumiał. Naprawdę zrozumiał.
Przy pomocy Nathalie i jej magicznego kuferka, w którym miała zdaje
się wszystko, znaczna większość piórek opuściła fryzurę Czarnego. Właśnie
oglądał się w lustrze, czy pozostałości po puchu są jeszcze widoczne, kiedy
koncert Killing Pleasure dobiegł końca, a oni weszli za kulisy. Obserwował ich
w odbiciu: zmęczeni, spoceni, ale niezaprzeczalnie szczęśliwi. Z ich spojrzenia
można było to po prostu wyczytać. Sam weszła na końcu, a usta znów jej się nie
zamykały, mimo że przez ostatnie 40 minut dosyć mocno nadwyrężyła swoje struny
głosowe. Nie był pewien, czy specjalnie unika jego spojrzenia, czy po prostu
nie zwróciła na niego uwagi, ale wiedział, że nikomu nic nie powiedziała –
gdyby było inaczej, Adrien już dawno by się z nim rozprawił, zapewne z pomocą
Matthiasa i Frodo. Próbował zerknąć ukradkiem na jej szyję, czy wciąż widać po
nim ślady, jednak bał się spotkać jej spojrzenie. Uświadomił sobie, jak się
czuje: odkryty, bezbronny i zagubiony. Ten incydent i zdanie sobie sprawy z konsekwencji,
jakie mógł za sobą nieść obdarły go z zimnej skorupy obojętności. Spojrzał na
swoje odbicie. Nie zauważył istotnej różnicy w wyglądzie, ale czuł ją
mentalnie. Nie postrzegał tego, jako zalety – wręcz przeciwnie! Co później
okazało się błędem, ponieważ po skończonym koncercie David poinformował ich z
dumą i błyskiem w oku, że był to jeden z najlepszych koncertów, jakie zagrali
kiedykolwiek.
- Też to czuliście? - zapytał Georg, odstawiając butelkę z piwem na
stolik.
Gustav żywo pokiwał głową.
- Ale co, ale co?
Znikąd pojawiła się Sam, przerywając ich rozmowę. Wpakowała się
Tomowi na kolana i, machając beztrosko nogami, przyglądała się pozostałej
dwójce. Siedzieli na piętrze autobusu, gdzie zaszyli się po wyjeździe z miasta.
Bill zaraz po przekroczeniu progu, położył się na swoim łóżku, szczelnie
zasłaniając zasłonkę. Mieli przygaszone światło i ochotę na prywatną rozmowę,
lecz ich plany pokrzyżowała Ruda, która jak gdyby nigdy nic chrupała paprykowe
chipsy.
- Nie grasz z chłopakami w Monopoly? - zapytał Tom, szczypiąc ją w
bok.
Ona wzdrygnęła się gwałtownie, a on prawie wylał swoje piwo. Nie
zauważyła tego i odparła:
- Nie, Matthias oszukuje. Przez jego machlojki nie mogę kupić
hotelu. A mówiłam, żeby to Frodo był bankierem, ale nie, przecież mnie się
nigdy nie słucha.
Westchnęła ciężko, podrapała się po nosie i oparła o Toma.
- To o czym rozmawiacie?
- A tak... - odpowiedział wymijająco Gustav. - O życiu.
Sam uśmiechnęła się i usadowiła wygodniej.
- Lubię takie rozmowy. Mogę się przyłączyć, prawda?
Spojrzała w górę na Toma, który uśmiechnął się na widok jej wzroku.
Był pewien, że robiła to nieświadomie, ale potrafiła konkretnie manipulować
ludźmi. No, przynajmniej nim.
- A jakbym powiedział, że nie, to byś sobie poszła, upierdliwcu? -
kiedy pokręciła głową, zaśmiał się głośno. - No, więc właśnie.
Już po piętnastu minutach rozmowy był gotowy stwierdzić, że ma
bardzo naiwny i dziecinny światopogląd. Wciąż uważała, że każdy człowiek jest
dobry, miły i chce dla innych jak najlepiej. Do tej pory nie doświadczyła tak
mocno takich cech, jak fałszywość, dwulicowość i materializm, a Tom był prawie
pewien, że to dzięki Adrienowi i jego przyjmowaniu ciosów za siostrę. Sam była
jak otwarta książka, nie bała się ludzi i nie miała oporów przed opowiedzeniem
im swoich bardzo prywatnych wspomnień i przeżyć. To nie było dobre, nie w
świecie, do którego wchodzili.
Ponieważ było już późno w nocy, Sam po jakimś czasie usnęła z
szeroko otwartymi ustami, a chłopcy jeszcze długo rozmawiali.
Podczas gdy Ruda jeszcze aktywnie uczestniczyła w konwersacji, do
grającego Adriena, Frodo i Matthiasa podszedł David z dziwną miną. Gdy
podnieśli na niego wzrok, odchrząknął i wyjął z wewnętrznej kieszeni marynarki
odpakowaną kopertę.
- Od razu wam powiem, że my, jako management, zawsze czytamy listy
od fanów. To nasz obowiązek...
- Dostaliśmy list od fanów? - prawie krzyknął Matthias, a jego
twarz pojaśniała.
Jost zacmokał.
- Nie do końca...
Podał kopertę Frodo, a Adrien i Matthias natychmiast się zerwali,
by zaglądać mu przez ramię. Kiedy przeczytali dwie linijki, gdzie słowa były
wycięte z różnych gazet, włos zjeżył im się na głowach. Adrien natychmiast
wyrwał list, złożył go i wepchnął do kieszeni spodni.
- Sam nie może się o tym dowiedzieć, zrozumiano? - zapytał ostro.
„Tylko spróbuj go dotknąć, ruda żmijo, a połamię ci wszystkie
palce.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz