22 listopada 2012

27

[Skillet - Alive&Awake (Remix)]


Sam z impetem zamknęła kolejne drzwi, opierając się o nie plecami i oddychając ciężko. Niech to szlag, umie szybko biegać, ale nie spodziewała się, że Czarny tak długo wytrzyma. Widocznie adrenalina pulsowała mu w żyłach, napędzając do tak morderczej gonitwy. Przynajmniej straci część piór, pomyślała i po prostu nie mogła powstrzymać parsknięcia. Szkoda, że nie miała aparatu, bo tamta chwila naprawdę warta była uwiecznienia.
Zamyśliła się chwilę dłużej niż powinna, bo rozwścieczony Bill właśnie natarł na drzwi, odtrącając ją tak mocno, że upadła na podłogę. Błyskawicznie obróciła się na plecy, przodem do Czarnego, ignorując ostry ból w ramieniu, który poczuła przy upadku i zaśmiała się na głos. Szybko jednak zakryła usta dłonią. Kilka piórek osiadło mu na brwiach i na kilkudniowym zaroście, który w zamierzeniu miał być seksowny. Kompletna pomyłka.
- Zniszczę cię – wysyczał, a puch na jego wąsiku śmiesznie się poruszył. – Zmiażdżę jak robaka. Kiedy z tobą skończę, nie będą mieli czego wkładać do trumny.
- Wyglądasz jakbyś zderzył się z kurą – parsknęła, podnosząc się z podłogi, jednocześnie cofając, kiedy Bill wciąż się do niej zbliżał z wyciągniętymi rękoma.– Albo z całym stadem. Masz jakiś zaprzyjaźniony kurnik?
Czarnego ogarnęła dzika furia. Natarł na Sam, przygważdżając ją do ściany i zaciskając palce na jej szyi. Tego się nie spodziewała, a na pewno nie tak mocnego uścisku,który zaskakująco skutecznie tamował dopływ powietrza do jej płuc.
- O... szala... łeś... - stęknęła, kopiąc nogami na oślep, a rękami próbowała go od siebie odepchnąć, jednak był jak stalowy posąg, a jej zaczynało się robić ciemno przed oczami.
W końcu w głowie zaświtała jej pewna myśli uchwyciła się jej. Machnęła nogą z całej siły, jaka jej pozostała, zadziwiająco precyzyjnie trafiając w zamierzony cel – w jego krocze. Twarz Billa stężała i w końcu poluzował palce na jej szyi. Gwałtownie zaczerpnęła powietrza, zamrugała by czarne plamki zniknęły i odepchnęła chłopaka. Ten, kompletnie oszołomiony i niemal zgięty w pół pod ciężarem bólu, runął na plecy, przetoczył się na bok i podciągnął kolana pod brodę.
- Ty skurczybyku – sapnęła Sam, rozcierając sobie gardło i głęboko oddychając. – Chciałeś mnie zabić?
On nie odpowiedział, tylko jęknął coś do siebie, wciąż tkwiąc w pozycji embrionalnej. Sam odetchnęła, kucnęła nad nim i pociągając za ramię, obróciła go na plecy. Gdy niechętnie na nią spojrzał, wymierzyła mu siarczysty policzek, aż ją dłoń zabolała.
- To jeszcze nie koniec – warknęła, podniosła się i odeszła, zostawiając go na podłodze z obolałymi genitaliami i odciskiem własnej dłoni na paskudnej twarzy.
Gdy wracała do chłopaków, nie mogła pozbyć się sprzed oczu jego wyrazu twarzy. Zimny, bezwzględny i obojętny. Przerażający. To było straszne doświadczenie, wciąż jej się ręce trzęsły. Uspokój się, pomyślała, nabierając sporo powietrza przez nos i wypuszczając je ustami, za chwilę wychodzisz na scenę. Doprowadź się do porządku. Jak ty się pokażesz fanom?
- Ha, czyim? – kpiąco zapytała na głos samą siebie, a nerwowa stażystka, którą minęła, wypuściła plik kartek na podłogę, które rozsypały się zgrabnym pióropuszem.
Sam rzuciła się do pomocy.
- Przepraszam – powiedziała, chwytając jakiś arkusz. – Czasem tak gadam sama do siebie, nie chciałam cię przestraszyć.
- Nie szkodzi – odparła dziewczyna; miała naprawdę miły dźwięczny głos i dłonie jak fortepianistka. –Pan Bill też czasem tak robi, tylko on nie przeprasza – dodała ciszej, zabrała jej kartki i pośpiesznie odeszła.
Sam patrzyła, jak znika w jakimś pokoju i zmarszczyła brwi. Co za dupek, pomyślała. Chyba trzeba go nauczyć kultury.
- Gdzie Bill? – zapytał Tom, kiedy weszła do pomieszczenia, które w takim pośpiechu opuściła.
Uznała, że nie powie im wszystkiego. Nie muszą tego wiedzieć, a jeżeli Czarny uzna inaczej – w co wątpiła – to jego sprawa.
- Gdzieś – odpowiedziała lekceważąco. – Zgubiłam go, a może to on się zgubił sam? W każdym razie może potrzebować pomocy przy tych piórkach.
Jej niemal beztroski ton widocznie dał domyślenia Tomowi, bo marszcząc brwi wyszedł tam, skąd wróciła Sam. Ona prychnęła i podeszła do chłopaków. I to był błąd. Adrien spostrzegł czerwone ślady.
- Co masz na szyi? – zapytał, mrużąc oczy i podchodząc bliżej.
- Na której? – odparła machinalnie, nie do końca zastanawiając się nad sensem tego, co powie i automatycznie jej ręka powędrowała do góry.
Adrien wywrócił oczami, a Matthias palnął się otwartą dłonią w czoło.
- Na tej na kolanie – zirytował się. – Pokaż.
- Oj tam, nie dotykaj – powiedziała szybko, robiąc krok do tyłu i zakrywając dłonią ślad. – To nic takiego.
- To skąd to masz? – włączył się Frodo, a ona spiorunowała go wzrokiem.
Gustav, który w milczeniu obserwował całą sytuację z kanapy, utkwił wzrok w szyi Rudej, marszcząc brwi. Posłał porozumiewawcze spojrzenie Georgowi, który najpierw wytrzeszczył oczy, a potem obaj pospiesznie wyszli w ślad za Tomem.
Jednak nikt nie zwrócił na to uwagi, bo rodzeństwo Fischer wciąż się sprzeczało. W końcu ich głośną i gwałtowną wymianę zdań przerwał Barney, który oznajmił, że już czas wyjść na scenę. Sam się ociągała, bo i tak wychodziła ostatnia. Gdy chłopcy byli na zewnątrz, szybko cofnęła się do lustra i obejrzała szyję. Wciąż było widać ślad, choć nie tak wyraźny, jak na początku. Skrzywiła się, bo nigdzie nie dostrzegła kuferka Nathalie, do którego mogłaby sięgnąć po puder i coś zdziałać. Wychodząc wciąż myślała o czerwonym odcisku, martwiąc się, że wszyscy go zauważą, jednak gdy wkroczyła na scenę i przywitał ją wrzask, piski i oklaski, wszystkie inne myśli wyparowały jej z głowy. Teraz jest jej czas. Teraz ona rządzi i nadaje wszystkiemu rytm. Serce podeszło jej do gardła i zabiło szaleńczo z podekscytowania.
W tym samym czasie, Gustav i Georg znaleźli w końcu pomieszczenie, gdzie znajdowali się bliźniacy. Bill siedział na kanapie, dziwnie zgięty, a Tom chodził w te i z powrotem przed jego nosem. Nawet nie przerwali rozmowy na ich widok.
- …Doskonale wiesz, że to nie może się powtórzyć, tym razem nie pójdzie raczej tak gładko…
- Wiem o tym lepiej niż ty – warknął słabym głosem Czarny, nawet nie podnosząc wzroku znad kolan.
- Co się stało? – zapytał głośno Georg, bezceremonialnie im przerywając; podszedł do wokalisty i szturchnął go w ramię. – Co ci jest?
- Boli mnie PENIS – odparł głośno i dobitnie, nawet się nie poruszając. – Więc bądź łaskaw mnie nie dotykać.
Zapadła cisza, w której Georg i Gustav analizowali sytuację, a Bill i Tom zastanawiali się, jak zgrabnie im ją wytłumaczyć. W końcu Gustav odezwał się tak cicho, że ledwie można go było dosłyszeć, a mimo to każdy zrozumiał go doskonale.
- Bill, co ty jej chciałeś zrobić?
Znów w pokoju zrobiło się głucho, Tom stanął w miejscu i słychać było tylko odgłosy trwającego koncertu. Po chwili Bill odpowiedział krótko:
- Nie wiem…
W tych dwóch słowach było wszystko: wstyd i strach. Wstyd, że znów dał się złapać w klatkę agresji. I strach, bo sam nie wiedział do końca, do czego mógł być zdolny. Co mógłby jej zrobić, gdyby nie udało jej się w porę go odepchnąć. Kompletnie się nie kontrolował, nie panował nad ciałem ani umysłem, działał pod wpływem impulsu. Pytanie tylko, czy to się powtórzy i czy uda jej się w takim wypadku uciec.
- To szaleństwo – odezwał się w końcu Georg słabym głosem. – To się w końcu skończy naprawdę źle, musisz coś z tym zrobić, Bill.
Jednak do niego jakby nic nie docierało. Umysł co chwilę podsyłał mu przed oczy kolejne obrazy martwej Sam. Serce tak waliło mu w piersi, że aż sprawiało ból. Złapał się za głowę i zamknął powieki, zaczerpując głęboko powietrza. Jak mógł? Co mu strzeliło do głowy tak ją potraktować? Pewnie wystraszyła się go na śmierć…
Poczuł czyjeś dłonie na ramionach i podniósł wzrok wprost na swojego bliźniaka. Wiedział, że Tom w jakiś sposób stara się go zrozumieć i mu pomóc. Bill bez niego by zwariował.
- Musisz wziąć się w garść – zaczął powoli, patrząc mu uważnie w oczy, jakby badając, czy słucha. – Sytuacja z Adamem nie może się powtórzyć, pamiętasz ile się nagimnastykowaliśmy, by nic nie wypłynęło do prasy. Poza tym, ona jest dwa razy mniejsza od ciebie i słabsza. Jeżeli nad sobą nie zapanujesz, naprawdę zrobisz jej krzywdę.
Kiwnął głową na znak, że usłyszał i zrozumiał. Naprawdę zrozumiał.
Przy pomocy Nathalie i jej magicznego kuferka, w którym miała zdaje się wszystko, znaczna większość piórek opuściła fryzurę Czarnego. Właśnie oglądał się w lustrze, czy pozostałości po puchu są jeszcze widoczne, kiedy koncert Killing Pleasure dobiegł końca, a oni weszli za kulisy. Obserwował ich w odbiciu: zmęczeni, spoceni, ale niezaprzeczalnie szczęśliwi. Z ich spojrzenia można było to po prostu wyczytać. Sam weszła na końcu, a usta znów jej się nie zamykały, mimo że przez ostatnie 40 minut dosyć mocno nadwyrężyła swoje struny głosowe. Nie był pewien, czy specjalnie unika jego spojrzenia, czy po prostu nie zwróciła na niego uwagi, ale wiedział, że nikomu nic nie powiedziała – gdyby było inaczej, Adrien już dawno by się z nim rozprawił, zapewne z pomocą Matthiasa i Frodo. Próbował zerknąć ukradkiem na jej szyję, czy wciąż widać po nim ślady, jednak bał się spotkać jej spojrzenie. Uświadomił sobie, jak się czuje: odkryty, bezbronny i zagubiony. Ten incydent i zdanie sobie sprawy z konsekwencji, jakie mógł za sobą nieść obdarły go z zimnej skorupy obojętności. Spojrzał na swoje odbicie. Nie zauważył istotnej różnicy w wyglądzie, ale czuł ją mentalnie. Nie postrzegał tego, jako zalety – wręcz przeciwnie! Co później okazało się błędem, ponieważ po skończonym koncercie David poinformował ich z dumą i błyskiem w oku, że był to jeden z najlepszych koncertów, jakie zagrali kiedykolwiek.


- Też to czuliście? - zapytał Georg, odstawiając butelkę z piwem na stolik.
Gustav żywo pokiwał głową.
- Ale co, ale co?
Znikąd pojawiła się Sam, przerywając ich rozmowę. Wpakowała się Tomowi na kolana i, machając beztrosko nogami, przyglądała się pozostałej dwójce. Siedzieli na piętrze autobusu, gdzie zaszyli się po wyjeździe z miasta. Bill zaraz po przekroczeniu progu, położył się na swoim łóżku, szczelnie zasłaniając zasłonkę. Mieli przygaszone światło i ochotę na prywatną rozmowę, lecz ich plany pokrzyżowała Ruda, która jak gdyby nigdy nic chrupała paprykowe chipsy.
- Nie grasz z chłopakami w Monopoly? - zapytał Tom, szczypiąc ją w bok.
Ona wzdrygnęła się gwałtownie, a on prawie wylał swoje piwo. Nie zauważyła tego i odparła:
- Nie, Matthias oszukuje. Przez jego machlojki nie mogę kupić hotelu. A mówiłam, żeby to Frodo był bankierem, ale nie, przecież mnie się nigdy nie słucha.
Westchnęła ciężko, podrapała się po nosie i oparła o Toma.
- To o czym rozmawiacie?
- A tak... - odpowiedział wymijająco Gustav. - O życiu.
Sam uśmiechnęła się i usadowiła wygodniej.
- Lubię takie rozmowy. Mogę się przyłączyć, prawda?
Spojrzała w górę na Toma, który uśmiechnął się na widok jej wzroku. Był pewien, że robiła to nieświadomie, ale potrafiła konkretnie manipulować ludźmi. No, przynajmniej nim.
- A jakbym powiedział, że nie, to byś sobie poszła, upierdliwcu? - kiedy pokręciła głową, zaśmiał się głośno. - No, więc właśnie.
Już po piętnastu minutach rozmowy był gotowy stwierdzić, że ma bardzo naiwny i dziecinny światopogląd. Wciąż uważała, że każdy człowiek jest dobry, miły i chce dla innych jak najlepiej. Do tej pory nie doświadczyła tak mocno takich cech, jak fałszywość, dwulicowość i materializm, a Tom był prawie pewien, że to dzięki Adrienowi i jego przyjmowaniu ciosów za siostrę. Sam była jak otwarta książka, nie bała się ludzi i nie miała oporów przed opowiedzeniem im swoich bardzo prywatnych wspomnień i przeżyć. To nie było dobre, nie w świecie, do którego wchodzili.
Ponieważ było już późno w nocy, Sam po jakimś czasie usnęła z szeroko otwartymi ustami, a chłopcy jeszcze długo rozmawiali.
Podczas gdy Ruda jeszcze aktywnie uczestniczyła w konwersacji, do grającego Adriena, Frodo i Matthiasa podszedł David z dziwną miną. Gdy podnieśli na niego wzrok, odchrząknął i wyjął z wewnętrznej kieszeni marynarki odpakowaną kopertę.
- Od razu wam powiem, że my, jako management, zawsze czytamy listy od fanów. To nasz obowiązek...
- Dostaliśmy list od fanów? - prawie krzyknął Matthias, a jego twarz pojaśniała.
Jost zacmokał.
- Nie do końca...
Podał kopertę Frodo, a Adrien i Matthias natychmiast się zerwali, by zaglądać mu przez ramię. Kiedy przeczytali dwie linijki, gdzie słowa były wycięte z różnych gazet, włos zjeżył im się na głowach. Adrien natychmiast wyrwał list, złożył go i wepchnął do kieszeni spodni.
- Sam nie może się o tym dowiedzieć, zrozumiano? - zapytał ostro.


Tylko spróbuj go dotknąć, ruda żmijo, a połamię ci wszystkie palce.”


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz