22 listopada 2012

24

[Paramore - Playing God]



            Panika boleśnie ścisnęła jej gardło, a przed oczami pociemniało. Ktoś ją szarpał, popychał, krzyczał nad uchem i Sam czuła, że długo tego nie wytrzyma. Nagle ktoś złapał ją w pasie, a silne ręce podniosły do góry. Bardziej automatycznie niż z rozmysłem, złapała tę osobę za szyję, kładąc głowę na jej ramieniu i zaciskając powieki. Otworzyła je dopiero, gdy siedziała bezpiecznie w vanie na kolanach u Frodo. Matthias okrył plecy jej płaszczem, bo cała się trzęsła, lecz nie z zimna. Ze strachu.
- Sam – usłyszała drżący głos Adriena i poczuła, że łapie ją za dłoń. – Sam, powiedz coś. Nic ci nie jest? Co się stało?
Nastała chwila cisza, a ona wtulała głowę w ramię Frodo i nagle wybuchła płaczem, nieoczekiwanym zarówno dla niej, jak i dla chłopaków.
- Nnnie wiem…  - wydukała, w drobnych dłoniach ściskając bluzę przyjaciela. – To się st-stało tak nagle… Pojawiły się z ni-nikąd. – urywanymi oddechami zaczerpywała brakującego powietrza, a szloch ledwie pozwalał jej mówić; łzy leciały po jej policzkach jedna za drugą. – B-było ich tak dużo, otoczyły mnie…
Nagle spojrzała na Adriena, który ledwie mógł oddychać ze zmartwienia.
- Czemu nie spytały się spokojnie? Zapozowałabym do zdjęcia, dała autograf czy coś… Mogły zapytać spokojnie!
Znów się rozpłakała, a Frodo wymienił spojrzenie z Adrienem. Sam była przerażona.
Gdy tylko zajechali pod hotel, drzwi do samochodu otworzył David, zaalarmowany przez Barney’a. Ruda trochę się uspokoiła, ale wciąż nie chciała opuścić bezpiecznych objęć przyjaciela.
- Już wiem – powiedział Jost, spotykając się spojrzeniem z Frodo oraz dodał miękkim i czułym głosem, którego jeszcze u niego nie słyszeli: - Wszystko w porządku, maleńka? Nic ci nie zrobiły? Chodź.
Wyciągnął ramiona i objął ją, pomagając wyjść z vana. Jednak zamiast do jej pokoju, zaprowadził Sam do swojego. Posadził na łóżku i podał szklankę wody, bo dostała czkawki. Upiła trochę, a potem utkwiła wzrok w podłodze.
- David, co się dzieje? – zapytał mocno zaniepokojony Adrien, który zaraz za nimi wszedł do pokoju razem z Matthiasem i Frodo. – O co w tym wszystkim chodzi?
- Domyślam się, ale nie mam pewności – odparł powoli Jost, dłonią gładząc brodę; po chwili otrząsnął się z zamyślenia, położył dłoń na ramieniu Sam, tym samym ściągając jej wzrok na siebie i powiedział bardzo spokojnie, a jednocześnie wyraźnie: - Posłuchaj mnie bardzo uważnie, Sam. Czy wiesz, bądź domyślasz się, o co mogło im chodzić?
Ruda przyglądała mu się, na chwilę zmarszczyła brwi i jej oczy spoczęły na niewidocznym punkcie ponad jego ramieniem.
- Chyba… Nie jestem pewna… - szepnęła. – Na początku myślałam, że o autografy, ale teraz… Teraz, jak o tym pomyślę, to chyba jednak nie o to.
- Nie? – odezwał się Matthias, stojący po jej lewej stronie, przyglądając się Rudej z mieszaniną troski i niepokoju. – To w takim razie o co?
David wstał i zaczął chodzić po pokoju. Jego krok był nierówny, zdenerwowany jak on sam. Przytknął sobie dłoń do czoła, a potem przeczesał włosy palcami.
- To nie byli wasi fani – powiedział cicho, odwracając się w ich stronę. – Spodziewałem się, że tak to może się skończyć… Albo zacząć. Nie ważne.
- Jeżeli nie fani to kto? –zapytał Frodo, wstając z fotela.
Jost westchnął, ale to Sam udzieliła odpowiedzi.
- Nasi antyfani… A konkretniej – moi.
Matthias, Adrien i Frodo wybałuszyli na nią oczy, lecz David pokiwał głową.
- Zgadza się. Zrozumcie – dodał szybko, otrzymując wściekłe spojrzenia chłopaków. – To było do przewidzenia. Wy to jesteście wy, ale Sam? Ma bezpośredni kontakt z Billem, Tomem, Gustavem czy Georgiem, czyli to, o czym one marzą i zrobiłyby dla tego WSZYSTKO. Dosłownie wszystko. Sam nie jest chodzącym maszkaronem, jest ładną młodą dziewczyną, która może wzbudzić zainteresowanie chłopaków. A one tego boją się najbardziej – potencjalnej konkurencji.
Matthias parsknął, machając ręką i pokręcił głową.
- Człowieku, o czym ty mówisz? To totalne kretynki, jeżeli myślą, że któryś z chłopaków może z nimi być! Świat nie jest aż tak piękny.
- Gdybym siedział w tym od wczoraj, pewnie myślałbym tak, jak ty – odparł David spokojnie. – Tylko to już 6 lat, znam je i uwierz mi, że one naprawdę tak myślą. Dla nich Sam jest zagrożeniem, które trzeba albo zastraszyć – tak było z dziewczyną Toma, Jeanette, albo zlikwidować. – gdy zobaczył przerażony wzrok Sam, natychmiast dodał: - Nie dosłownie, oczywiście.
- Oczywiście? Dla mnie to nie jest takie oczywiste! – krzyknęła Ruda, odstawiając z trzaskiem szklankę z wodą na komodę. – Nie chcę tak, nie chcę!
Ukryła twarz w dłoniach, a siedzący obok niej Adrien przytulił ją.
- Słuchaj, nie pisaliśmy się na takie akcje – warknął Frodo, mierząc niższego od siebie Josta nieprzyjemnym spojrzeniem.
David zaczął się denerwować.
- To nie moja wina! – zagrzmiał, zaciskając pięści i dodał trochę ciszej: – Okej? Nic nie poradzę na to, że tak się stało. Jedyne, co mogę zrobić w tej sytuacji, to dać wam ochronę.
Zapadła cisza, długa i głucha, z czasem zaczynająca ciążyć im wszystkim. Jednak żadne nie miało odwagi się odezwać. Ochrona oznaczała życie na łańcuchu, podwójny cień i zero wolności, co każdemu z nich jeżyło włosy na głowie i zdawało się być taką samą abstrakcją, jak wybranie Matthiasa na kanclerza Niemiec. A z drugiej strony po dzisiejszej sytuacji nie widzieli innego wyjścia, by znów poczuć się bezpiecznie.
- To konieczność, prawda? – odezwała się słabym głosem Sam; gdy Jost pokiwał głową, ona uczyniła to samo. – Dobrze w takim razie.
David odetchnął z ulgą i uśmiechnął się nieśmiało. Podszedł i, poklepując ją pokrzepiająco po ramieniu, powiedział marnie imitującym optymizm głosem:
- Z tym da się żyć. Potem nie będziesz ich nawet widzieć.
Ruda kiwnęła, nie do końca wierząc jego słowom. By się o tym przekonać, wieczorem zapukała do drzwi pokoju Toma. Nikogo innego nie chciała się radzić, zresztą – niby kogo? David powiedziałby jej coś, by tylko ją pocieszyć, co niekoniecznie musiałoby równać się z prawdą. Z Georgiem lub Gustavem nie była na tyle blisko, poza tym miała wrażenie, że mogliby ją wyśmiać. W szczególności Georg. O Billu nawet nie pomyślała, jednak to raczej z jasnych przyczyn. Dlatego wybrała drzwi Toma, bo był dla niej drugim Adrienem, choć nie znają się z byt długo. Te dopiero po chwili się otworzyły i nawet nie szeroko, bo chłopak wyjrzał do niej zza wyjątkowo wąskiej szpary, ubrany w same spodnie.
- Co jest? – sapnął, mierząc ją wzrokiem.
Sam wykręciła sobie ręce i uśmiechnęła lekko.
- Możemy pogadać?
- Teraz? – zapytał napastliwie, obejrzał się za siebie, a potem ponownie popatrzył na Sam. – To ważne?
- Trochę – mruknęła, przestępując z nogi na nogę. – A co, masz tam kogoś?
Uśmiechnęła się do niego zawadiacko i próbowała zajrzeć do środka, ale Tom skutecznie jej to utrudniał.
Wyślizgnął się na korytarz przez tę wąską szczelinę i zamknął za sobą drzwi.
- O co chodzi? – ponowił pytanie, coraz bardziej zniecierpliwiony.
Mina Sam zrzedła i spuściła wzrok.
- Bo po tym, co się dzisiaj stało… - zaczęła, znów wykręcając sobie dłonie, ale Tom jej przerwał.
- Ooo – powiedział, nagle rozumiejąc jej zachowanie; zamyślił się chwilę, a potem wrócił do pokoju. – Wiesz co, Agness, nic z tego nie będzie dzisiaj. Sorry.
Po chwili drzwi otworzyły się z rozmachem i stanęła w nich drobna szatynka. Zmierzyła Sam wzrokiem, prychnęła i obejrzała się przez ramię.
- Tak na przyszłość, jestem Alice. Choć nie sądzę, by ta rada ci się przydała.
I odgarniając zamaszyście włosy za ramię ruszyła korytarzem do windy. Tom krótko za nią popatrzył, a potem dostrzegł zmieszaną minę Rudej.
- Daj spokój, nawet jej nie lubiłem za bardzo – parsknął, machając lekceważąco ręką i zapraszając ją do środka.
Zapalił światło i w pośpiechu sprzątał butelkę po szampanie, kieliszki i poprawił łóżko. Sam usiadła na nim ciężko i pogładziła dłonią pościel.
- O-ho – powiedział Tom, zajmując miejsce obok niej. – Nie podoba mi się to. Gadaj, co się stało.
Ona odetchnęła i, wpatrując się w swoje kolana, zaczęła mówić.
- Bo po tym, co się dzisiaj stało, David chce nam dać ochronę. A ja nie wiem, czy tego chcę. Z jednej strony to fajnie, bo będę się czuć pewniej, ale z drugiej… - zająknęła się, ale Tom dokończył za nią.
- Nie chcesz mieć goryla nad głową.
Sam pokiwała głową, patrząc na niego. Ten uśmiechnął się lekko, obejmując ją ramieniem i z trudem kierując spojrzenie gdzieś indziej, niż w jej tęczówki. Były niezwykłe - tak zielone i błyszczące jak świeża trawa zaraz po deszczu, a jednocześnie hipnotyzująco wesołe. Nawet teraz, gdy marszczyła lekko czoło i nasadę nosa w zmartwieniu, jej oczy zdawały się łobuzersko uśmiechać. Optymizm aż wylewał się z jej tak niedoświadczonego jeszcze przez życie umysłu. Jednak było w nich coś jeszcze… Coś, co wzbudzało w nim dotąd nieznane uczucie – opiekuńczość. Czuł, że byłby gotów zrobić wiele, byleby tylko nie stała jej się żadna krzywda. Otrząsnął się, bo jego myśli pogalopowały w głąb jej oczu i zbłądziły na złą ścieżkę.
- Wiem dokładnie, o co ci chodzi. Rozumiem cię doskonale. Ja też tego nie chciałem, bo do kitu mieć swój drugi cień, który idzie z tobą nawet do kibla – bo przecież na pewno muszla klozetowa będzie chciała mnie zabić. Jednak potem trochę się do tego przyzwyczajasz, już nie przeszkadza ci to tak, jak na początku. To właśnie są minusy tej roboty. Na dodatek ty jesteś drobniutka, więc łatwiej jest ci zrobić krzywdę fizyczną, bo mentalnie jesteś twarda jak skała – dał jej sójkę w bok i oboje się zaśmiali. – To nie koniec świata, także nie zamartwiaj się, ochroniarz to nie trąd – da się z nim żyć.
Sam uśmiechnęła się szeroko i mocno go przytuliła.
- Dzięki, Tom – powiedziała cicho.
- Spoko, mała – on pogłaskał ją po włosach i również się uśmiechnął. – Ej, przepędziłaś mi dziewczynę na noc, więc ty musisz mi dotrzymać towarzystwa.
Zająknęła się, próbując wyswobodzić z jego uścisku, ale Tom przyciągnął ją jeszcze mocniej i potargał włosy.
- Oszalałaś? Nie jestem pedofilem! – zarechotał głośno i puścił Rudą, która z oburzeniem poprawiała fryzurę i łypała na niego spode łba. – A teraz właź na łóżko, ja zawołam Georga i pooglądamy jakieś głupoty w telewizji.


- Czy mogłabyś choć pięć minut usiedzieć spokojnie? – zapytał poirytowany Matthias, wywracając oczami, kiedy siedząca obok Sam znowu zmieniła pozycję, tym razem podciągając kolana pod brodę. – Masz robaki w tyłku?
- Ty masz w głowie i żyjesz – mruknęła, kołysząc się do przodu i do tyłu. – I ja ci tego nie wypominam.
Matthias prychnął.
- Cóż za elokwentna odpowiedź – sarknął. – Godna…
- Weźcie się zamknijcie – powiedział Adrien znienacka, bo drzwi do pokoju się otworzyły.
Do pomieszczenia wszedł David, a za nim trochę od niego wyższy szatyn w rozpiętej do połowy koszuli w grubą kratę i ciasnych czarnych rurkach. Jego idealnie gładką twarz zdobiły dość wąskie usta, prosty nos i lekko skośne, prawie czarne oczy w kształcie migdała. Kruczoczarne włosy ułożone miał w kontrolowany nieład i Sam odniosła wrażenie, że gdzieniegdzie widziała błysk czerwieni. Lewą dłonią z masywnym zegarkiem na nadgarstku przeczesał włosy i uśmiechnął się, ukazując idealnie prosty i biały zgryz. Wyglądał jak z okładki jakiegoś czasopisma.
- Moi drodzy – zaczął David, podchodząc bliżej. – Przedstawiam wam Fabiana, który jest fotografem i byłby chętny zorganizować waszą pierwszą sesję zdjęciową, a gdyby wszystko poszło ok. to nic nie stałoby na przeszkodzie, by zatrudnić go jako waszego osobistego fotografa. Co wy na to?
W czasie kiedy David mówił, oni się podnieśli i stanęli w równym rządku, a Fabian podał każdemu z nich dłoń, przy Sam zatrzymując się chwilę dłużej i puszczając jej oczko. Policzki natychmiast jej poróżowiały.
- Ale David – powiedziała, wlepiając w niego swoje zielone oczy. – Przecież ja ci mówiłam, że chcemy, żeby to Jas nas fotografowała.
Jost zaśmiał się z zakłopotaniem, zerkając na Fabiana, który uniósł brwi i, uśmiechając się lekko, nie spuszczał wzroku z Sam.
- A ja mówiłem tobie, że to niemożliwe – rzekł przez wyszczerzone w uśmiechu zęby David. – Ona jest za młoda, zrozum to wreszcie.
- I co z tego? Robi świetne zdjęcia! – zaprotestowała Ruda, przyjmując bojowniczą postawę. – Jesteś taki uparty, dlaczego nie chcesz jej pomóc?
David przestał się uśmiechać. Tyle lat pracy z Billem i Tomem, a on od nowa musi uczyć się cierpliwości.
- Bo. Jest. Niepełnoletnia. – odparł, wyraźnie wymawiając każdy wyraz. – Czy to nie jest wystarczający powód?
- Ja też jestem niepełnoletnia, a tu jestem. Przyznaj, że nie chcesz jej zatrudnić, bo masz taki kaprys. Ooo! – pstryknęła nagle palcami, wybałuszając oczy. – Już wiem! To Szczota kazał ci jej nie zatrudniać, a ty się go boisz!
Fabian spojrzał na Davida, marszcząc brwi.
- Szczota? – zapytał, ale Jost go zignorował.
- Po pierwsze, nie boję się go i mnie nie obrażaj. Po drugie, Bill nie ma z tym nic wspólnego – po tych słowach Fabian cicho parsknął, bo skojarzył ciąg wyrazowy „Bill – Szczota” ze sobą. – A po trzecie, ty to co innego.
Sam nie dawała za wygraną. Reszta zespołu odcięła się od tej słownej potyczki, twierdząc, że Sam poradzi sobie znacznie lepiej.
- Nie, wcale nie. To to samo!
- Przestań ciągle ze mną dyskuto…
- Nie zgadzam się – przerwała mu twardo, zakładając ramiona na piersi.
Zapadła głucha cisza.
- Słucham? - zapytał David, a jego złość wzrastała z każdą sekundą.
- Nie zgadzam się. Mogę, prawda? – obejrzała się na chłopaków. – Wy też, tak?
Pokiwali głowami, jednak unikając wzroku Josta, który już cały kipiał ze złości.
- Nie zgadzamy się. Moje warunki znasz i wiesz, gdzie mnie szukać. Sorry, Fabian – tym razem to ona puściła mu oczko i wyszła razem z chłopakami, a fotograf aż się za nią obejrzał.
- Dasz mi do niej numer? – szturchnął Davida ramieniem i znów się obejrzał. – Fajna jest…
- To diabeł wcielony.
Podczas gdy Jost ciskał gromy w kierunku Rudej, Fabian nie mógł wypędzić z głowy obrazu jej twarzy. Zahipnotyzowały go jej oczy, a twardy charakter zauroczył. Miał już dosyć tych wszystkich modelek-mimoz, z którymi ostatnio się umawiał. Nie miały za grosz charakteru, zgadzając się z nim w każdym słowie i przelewając się przez ręce, bo są przecież takie kruche i delikatne. Sam była inna, a obserwując ich występ zza kulis i znów nie mogąc oderwać od niej oczu, zrozumiał, że pragnie tylko jednego – mieć ją w całości tylko dla siebie. A ponieważ nie należał do ludzi, którzy rzucają słowa na wiatr, postanowił od razu przystąpić do działania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz