Dobra,
wyrwałam poprzednią kartkę, bo tak mi się ręce trzęsły, że bazgroliłam jak kura
pazurem podczas jazdy po dołkach w samochodzie z kiepskimi amortyzatorami.
Genialne porównanie, no wiem!
Tyle się ostatnio
dzieje, że zwyczajnie tego nie ogarniam. Niby wiedziałam, a raczej brałam pod
uwagę fakt, że życie może przyspieszyć na trasie, ale żeby aż tak? No way!
A tak generalnie to
wszystko mnie boli przez te wyścigi wózkami kelnerskimi. Tak, wiem, to brzmi
kretyńsko, ale my to NAPRAWDĘ zrobiliśmy. A tak konkretniej to Matthias je
buchnął, my tylko skorzystaliśmy… Wszystko mnie boli, bo mieliśmy kraksę.
Szczota wychodził z pokoju, a Tom nie wyhamował naszym wózkiem i BUM. Podobno
aż leciałam w powietrzu, a potem przygniótł mnie wózek. No, i rozwaliliśmy
drzwi. Serio, pękły prawie na pół! Ale była jazda… Leżałam, przygnieciona tym
wózkiem i zastanawiałam się, jakim cudem znalazłam się w tak groteskowej
pozycji i czemu w związku z tym wciąż żyję, kiedy to BILL mnie spod niego
wyciągnął. Czułam się jak kaleka, lub bardziej jak lalka, bo miałam wrażenie,
że już nigdy więcej niczym nie poruszę, a on mnie podniósł i przytulił. Przytulił!
Tak mi strasznie serce zaczęło bić, jak nie wiem, co… Najbardziej zapamiętałam
jego zimne ręce, wręcz lodowate. Sama się sobie dziwię, naprawdę, ale to było
dosyć przyjemne. Dopiero po chwili ogarnęłam całą sytuację, to że wszyscy się
na nas patrzą, i że lada moment mógł pojawić się ktoś z obsługi hotelu lub, co
gorsza, David. Serce ciągle biło mi tak mocno, że ledwie mogłam wydusić
cokolwiek, ale odepchnęłam go i powiedziałam, żeby spadał z tymi łapskami, bo
nie wiem przecież, czego wcześniej dotykał. No, ale nie jest taka prawda?
Jasne, że jest. Trochę się wkurzył – ok., nie trochę, bardzo – i odpowiedział,
że ma nadzieję, że ten upadek coś przestawił mi w głowie i już nie będę taka
pusta i głupia. Tak, pusta i głupia! Nadal wszystko mnie bolało, ale mimo to
rzuciłam się na niego i złapałam za te czarne kudły. Przysięgam, że walnęłabym
jego głową o ścianę tak mocno, że by tynk od niej odpadł, a jemu nos, ale
Adrien jest tak piekielnie szybki… Nawet nie wiem, kiedy to się stało, ale już
trzymał mnie z dala od Szczoty, który miał taki dziwny wyraz twarzy. Smutny?
Zbolały? Czy zirytowany? Słowo daję, nie mogła zgadnąć. Ja wręcz płonęłam
rządzą mordu, tak czy inaczej. Za chwilę przybiegł David, nadarł się, jak to on
potrafi i potem ma dać nam karę. Pff co, postawi mnie do kąta? B*tch, please.
To nie koniec sytuacji z
Billem… Jak tylko o tym pomyślałam, serce od razu zaczęło mi szybciej bić,
rany. Nawet nie wiem, jak to opisać, ale muszę się w końcu z kimś tym
podzielić. A milczący pamiętnik zdaje się być najodpowiedniejszym wyjściem.
Kiedyś na pewno powiem Jas, przecież jej mówię wszystko, ale nie teraz.
Całowałam się z Billem.
Po raz dziesiąty czytam
to zdanie i wciąż brzmi tak samo dziwnie. Nie mam tego uczucia jak nastolatki w
przygłupich amerykańskich filmach – o Boże, pocałował mnie, mam pełne gacie, a
on kocha mnie na zabój NA PEWNO. A potem okazuje się, że koleś chciał się tylko
całować, ona wręcz umiera z rozpaczy i wtedy pojawia się książę z bajki, od lat
zakochany w niej przyjaciel. Oni ze sobą są, a tamten bardzo żałuje i chciałby
z nią być, ple ple ple… Wszystko robione na jedno kopyto. Swoją drogą
zastanawiam się, czy amerykańskie nastolatki naprawdę takie są. Chodzą na
domówki, gdzie piją alkohol z czerwonych kubków, śpią z kim popadnie i ogólnie
są takie bardzo piękne, że każdy facet ich pożąda. Ze mną nigdy tak nie było.
Chłopcy nigdy się koło mnie nie kręcili, starsi czy w moim wieku. Przypuszczam,
że jakąś ich część odstraszał Adrien – ci starsi nie mogli, bo byłam jego
młodszą siostrą, co na starcie ich dyskwalifikowało (przynajmniej w oczach
mojego brata, a jego selekcja jest wręcz nie do przejścia), a młodsi po prostu
się go bali. Ale ok., nie będę zwalać całej winy na Adriena, ja sama też nie
zawsze zachowywałam się jak typowa dziewczyna, która mogłaby spodobać się
komuś. Nie byłam słodka, miła, bezbronna (to to na pewno nie!) i nie ubierałam
się dziewczęco. W klasie najczęściej trzymałam się z chłopakami, po szkole
krążyły opowieści o moich bójkach, zawsze potrafiłam się odszczeknąć, a jeżeli
ktoś szedł w zapartą kłótnię ze mną, to potem i tak kończył z podbitym okiem
lub innym uszkodzeniem, co mogło podziałać odstraszająco na potencjalnych
kandydatów. Poza tym, ja żadnych nie zauważyłam – oprócz tego całego Aarona,
ale on się nie liczy. To nie ważne. Odbiegłam od tematu.
A teraz, kiedy widzę i
czuję, że ktoś zaczyna się mną interesować nie po to, żeby sprawdzić, czy
naprawdę mogę go sprać jak facet, tylko dlatego, że mu się podobam, to ten
pajac wyskakuje jak z pudełka i… No… Robi to, co zrobił. Nie mogę tego
powiedzieć Fabianowi, bo mnie znienawidzi! Ale czuje się okropnie z tym. Nawet
nie chodzi o to, czy mi się podobało, czy nie, bo to bez znaczenia. To, że
całowałam się po raz pierwszy wtedy – cóż, to może mieć znaczenie. Okazało się
przyjemniejsze niż wcześniej zakładałam, ale nigdy nie sądziłam, że to będzie
Bill! Bill? Niby z jakiej racji?! A jednak…
Nie potrafię nawet ubrać
tego wszystkiego w słowa, choć nigdy nie byłam w tym dobra. W każdym razie
czuję się rozdarta i to boleśnie. Z jednej strony nienawidzę go tak bardzo za
to, jaki jest i co zrobił, że najchętniej rozwaliłabym mu głowę, ale z drugiej
strony… Odczuwam wręcz irracjonalną potrzebę porozmawiania z nim o tym, co się
stało. Może dla niego to nic, najprawdopodobniej tak jest, ale dla mnie to
jednak sporo. Tylko co ja niby miałabym mu powiedzieć? ‘Hej Bill, nie podobało
mi się, że wsadziłeś mi język do gardła, choć w zasadzie nie było tak źle, ale
to nie zmienia faktu, że jesteś głupim palantem z przerośniętym ego. Chcesz o
tym pogadać?’. I w tym momencie widzę jak spadam ze schodów. Kompletnie nie
wiem, co mam zrobić.
No, i co z Fabianem? Tak
bardzo go lubię, czuję się świetnie z nim, jak go widzę to moje serce zaczyna wariować,
a jak mówi do mnie ‘Płomyczku’, to kolana się pode mną uginają. Nie mogę mu
tego powiedzieć, a czuję, że powinnam. Chcę być z nim szczera, w porządku od
początku do końca, ale boję się jego reakcji. Nie zrobiłam dobrze, nie
zrobiłam… Czuję się źle, bardzo nawet.
Przez to wszystko ciężko
jest mi się skupić, kiepsko wypadam, a te wywiady już tak blisko. Nie mogę
powiedzieć chłopakom, a tym bardziej Adrienowi, bo będzie chciał go bić. Jas
nie przytuli mnie na odległość, kiedy znów dopadnie mnie to fatalne uczucie, a
ostatnio potrzebuję tego bardziej niż kiedykolwiek. Szkoda, że nie możesz mi
doradzić, co mam zrobić.
Pisanie pamiętnika i
umieszczanie tu moich myśli i uczuć ostatnio stało się dla mnie bardzo ważne.
Nie sądziłam, że gdy napiszę tu, jak bardzo jestem wkurzona i trochę się
wyładuję, pomoże mi w jakiś sposób rozładować złą energię. To zadziwiające dla
mnie, bo zawsze kończyło się to inaczej – albo wywalałam zawartość szafki i
układałam po raz setny ubrania, albo po prostu komuś się obrywało. Te kartki
papieru, które wyginają się od tuszu i te nietknięte, stały się dla mnie
odskocznią. Kto by pomyślał, no nie? Na pewno nie ja…
Dobra, koniec z
zamulaniem. Powinnam przytoczyć jakąś anegdotę, zgodnie z obietnicą. Tylko nic
nie przychodzi mi do głowy w tym momencie. Chyba muszę odegnać złe myśli, tę
ponurą chmurę znad głowy… O, już wiem. To będzie dobre! Matthias do tej pory
się czerwieni i denerwuje, jak tylko ktoś o tym wspomni.
Otóż Matthias, od czasu
do czasu wpada na genialne pomysły na szybkie i łatwe zarobienie sporej ilości
pieniędzy. Należy również wspomnieć, że ma przerośnięte ego. No, przynajmniej
miał – do tamtej sytuacji.
Dużo ćwiczy – gra w
piłkę, biega wieczorami, robi brzuszki, ma sprzęt do ‘wyciskania na klatę’, jak
on to zgrabnie ujmuje, więc ma ładne wysportowane ciało. Bardzo lubi się nim
chwalić, latem prawie na okrągło lata bez koszulki, a kiedy na zajęciach
sportowych tylko trochę się spoci, zaraz
zdejmuje górną część stroju.
Przechodząc do sedna: w
związku z powyższym wpadł na GENIALNY pomysł, że będzie… Chippendales’em! Ale
nie takim w barze ze striptizem, tylko będzie prywatnie jeździł na wieczory
panieńskie lub inne stricte damskie imprezy.
- Tak zarobię więcej
kasy i poznam fajne laski – dokładnie tak powiedział.
Wywalił sporo na kostium
(lateksowe spodnie, zapinane w dziwnym miejscu, skórzane rękawiczki, ciemne
okulary, kapelusz!!! – to była najlepsza część całości, serio) i dał ogłoszenie
w Internecie. Nie minął tydzień, a już miał dwa telefony. Na pierwszy wieczór
panieński pojechał z lekkim stresem, ale nie dał nic po sobie poznać i podobno
poszło mu zajebiście – podobno, bo tak mówił; przecież nie powiedziałby, że
było do bani, to w końcu Matthias. Poznał tam Nicole, jego niedoszłą
dziewczynę. Czemu niedoszłą? Pędzę z wyjaśnieniami!
Z rozmowy z nią wynikło,
że na następnym wieczorze panieńskim też będą oboje. On jako chippendale, ona –
druhna panny młodej. Poleciał na ten panieński jak na skrzydłach, bo zarzekał
się, że już na tym pierwszym Nicole chciała iść z nim do łóżka. I wtedy stał
się ten przypał. O Boże, aż nie mogę pisać ze śmiechu, ha ha ha…! Kiedy akurat
Matthias ponętnie kręcił swoim tyłeczkiem na stole, już w samych stringach
(tak! w stringach!) i pozwalał paniom wkładać sobie banknoty za ‘bieliznę’, do
pokoju weszła JEGO MAMA, jako spóźnialska imprezowiczka! Na samym początku jej
nie zauważył i akurat obracał się wokół własnej osi, kręcąc biodrami, kiedy
zobaczył ją w wejściu. Dalszej części nam już nie opowiedział, – ciężko było z
niego wyciągnąć COKOLWIEK, kiedy na próbie powiedział nam, że kończy ze swoją
‘profesją’ – dodał tylko, że był kompletnie spalony przed Nicole. W dodatku
stracił część pewności siebie, kiedy w jednym zdaniu jego mama powiedziała coś
na kształt: „Machasz swoim siusiakiem kompletnie bez wstydu przed obcymi
kobietami”. Po dwóch dniach, kiedy wreszcie przestaliśmy się histerycznie śmiać
na jego widok, zaczęliśmy się dziwić, że w żaden sposób nie zgadał się z mamą,
co do tego panieńskiego. Po chwili jednak doszliśmy do wniosku, że w głowie
miał tylko Nicole i to, że zaliczy. Cóż, nie zaliczył. Oczywiście, jego mama
wcześniej kompletnie nic nie wiedziała o dorywczej pracy Matthiasa (w sumie
śmiesznie to brzmi w tej sytuacji :D), a on dostał szlaban na wszystko.
Wybłagaliśmy tylko próby, z laptopem nie dało rady – przez długie miesiące
spoczywał w biurku Evy, zamknięty na klucz.
Poprawiłam
sobie humor tą opowieścią, naprawdę. Generalnie to jesteśmy teraz na dwa dni w
Niemczech. Przed chwilą wróciłam od Jas, dałam jej prezent urodzinowy – kupiłam
jej łóżko! Jej mina była bezcenna, kiedy zobaczyła, jak jechałam na nim na pace
ciężarówki jej taty. Kiedyś chyba wspominałam, że kupię jej łóżko, żeby nie
gnieździła się na jednym z siostrą. Jej mama aż się popłakała, a Jas
zaniemówiła. Na początku oczy jej się zaszkliły, ale potem rzuciła mi się na
szyję i zaczęła dziękować jak szalona. A nie byle jakie to łóżko kupiłam! Takie
ładne, ze zdobionym żelaznym stelażem, jak dla księżniczki - białe ze
zdejmowanym baldachimem. O taki zawsze marzyła.
Teraz jestem u siebie w
domu, mama smaży naleśniki na dole, a ja czekam aż Adrien wróci ze spotkania z
Anke. Jas przychodzi do mnie na noc, jutro po południu mamy samolot do Tokio…
O, Adrien wrócił.
No, co za młot, poszedł
do siebie do pokoju. Powiedziałam mu, że ma przyjść do mnie i mi wszystko
powiedzieć zanim przyjdzie Jas.
Matoł, idę do niego.
Aha. Dzisiaj powiem Jas
o Billu. Boje się jej reakcji, ale nie chcę, żeby poczuła się skrzywdzona, bo
nie wiedziała. Ja bym się tak poczuła, nie chcę jej ranić.
Dobra, idę wypytać
Adriena. Ciekawe, co mu powiedziała.
Cześć!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz