22 listopada 2012

30


            Dobra, wyrwałam poprzednią kartkę, bo tak mi się ręce trzęsły, że bazgroliłam jak kura pazurem podczas jazdy po dołkach w samochodzie z kiepskimi amortyzatorami. Genialne porównanie, no wiem!
Tyle się ostatnio dzieje, że zwyczajnie tego nie ogarniam. Niby wiedziałam, a raczej brałam pod uwagę fakt, że życie może przyspieszyć na trasie, ale żeby aż tak? No way!
A tak generalnie to wszystko mnie boli przez te wyścigi wózkami kelnerskimi. Tak, wiem, to brzmi kretyńsko, ale my to NAPRAWDĘ zrobiliśmy. A tak konkretniej to Matthias je buchnął, my tylko skorzystaliśmy… Wszystko mnie boli, bo mieliśmy kraksę. Szczota wychodził z pokoju, a Tom nie wyhamował naszym wózkiem i BUM. Podobno aż leciałam w powietrzu, a potem przygniótł mnie wózek. No, i rozwaliliśmy drzwi. Serio, pękły prawie na pół! Ale była jazda… Leżałam, przygnieciona tym wózkiem i zastanawiałam się, jakim cudem znalazłam się w tak groteskowej pozycji i czemu w związku z tym wciąż żyję, kiedy to BILL mnie spod niego wyciągnął. Czułam się jak kaleka, lub bardziej jak lalka, bo miałam wrażenie, że już nigdy więcej niczym nie poruszę, a on mnie podniósł i przytulił. Przytulił! Tak mi strasznie serce zaczęło bić, jak nie wiem, co… Najbardziej zapamiętałam jego zimne ręce, wręcz lodowate. Sama się sobie dziwię, naprawdę, ale to było dosyć przyjemne. Dopiero po chwili ogarnęłam całą sytuację, to że wszyscy się na nas patrzą, i że lada moment mógł pojawić się ktoś z obsługi hotelu lub, co gorsza, David. Serce ciągle biło mi tak mocno, że ledwie mogłam wydusić cokolwiek, ale odepchnęłam go i powiedziałam, żeby spadał z tymi łapskami, bo nie wiem przecież, czego wcześniej dotykał. No, ale nie jest taka prawda? Jasne, że jest. Trochę się wkurzył – ok., nie trochę, bardzo – i odpowiedział, że ma nadzieję, że ten upadek coś przestawił mi w głowie i już nie będę taka pusta i głupia. Tak, pusta i głupia! Nadal wszystko mnie bolało, ale mimo to rzuciłam się na niego i złapałam za te czarne kudły. Przysięgam, że walnęłabym jego głową o ścianę tak mocno, że by tynk od niej odpadł, a jemu nos, ale Adrien jest tak piekielnie szybki… Nawet nie wiem, kiedy to się stało, ale już trzymał mnie z dala od Szczoty, który miał taki dziwny wyraz twarzy. Smutny? Zbolały? Czy zirytowany? Słowo daję, nie mogła zgadnąć. Ja wręcz płonęłam rządzą mordu, tak czy inaczej. Za chwilę przybiegł David, nadarł się, jak to on potrafi i potem ma dać nam karę. Pff co, postawi mnie do kąta? B*tch, please.
To nie koniec sytuacji z Billem… Jak tylko o tym pomyślałam, serce od razu zaczęło mi szybciej bić, rany. Nawet nie wiem, jak to opisać, ale muszę się w końcu z kimś tym podzielić. A milczący pamiętnik zdaje się być najodpowiedniejszym wyjściem. Kiedyś na pewno powiem Jas, przecież jej mówię wszystko, ale nie teraz.
Całowałam się z Billem.
Po raz dziesiąty czytam to zdanie i wciąż brzmi tak samo dziwnie. Nie mam tego uczucia jak nastolatki w przygłupich amerykańskich filmach – o Boże, pocałował mnie, mam pełne gacie, a on kocha mnie na zabój NA PEWNO. A potem okazuje się, że koleś chciał się tylko całować, ona wręcz umiera z rozpaczy i wtedy pojawia się książę z bajki, od lat zakochany w niej przyjaciel. Oni ze sobą są, a tamten bardzo żałuje i chciałby z nią być, ple ple ple… Wszystko robione na jedno kopyto. Swoją drogą zastanawiam się, czy amerykańskie nastolatki naprawdę takie są. Chodzą na domówki, gdzie piją alkohol z czerwonych kubków, śpią z kim popadnie i ogólnie są takie bardzo piękne, że każdy facet ich pożąda. Ze mną nigdy tak nie było. Chłopcy nigdy się koło mnie nie kręcili, starsi czy w moim wieku. Przypuszczam, że jakąś ich część odstraszał Adrien – ci starsi nie mogli, bo byłam jego młodszą siostrą, co na starcie ich dyskwalifikowało (przynajmniej w oczach mojego brata, a jego selekcja jest wręcz nie do przejścia), a młodsi po prostu się go bali. Ale ok., nie będę zwalać całej winy na Adriena, ja sama też nie zawsze zachowywałam się jak typowa dziewczyna, która mogłaby spodobać się komuś. Nie byłam słodka, miła, bezbronna (to to na pewno nie!) i nie ubierałam się dziewczęco. W klasie najczęściej trzymałam się z chłopakami, po szkole krążyły opowieści o moich bójkach, zawsze potrafiłam się odszczeknąć, a jeżeli ktoś szedł w zapartą kłótnię ze mną, to potem i tak kończył z podbitym okiem lub innym uszkodzeniem, co mogło podziałać odstraszająco na potencjalnych kandydatów. Poza tym, ja żadnych nie zauważyłam – oprócz tego całego Aarona, ale on się nie liczy. To nie ważne. Odbiegłam od tematu.
A teraz, kiedy widzę i czuję, że ktoś zaczyna się mną interesować nie po to, żeby sprawdzić, czy naprawdę mogę go sprać jak facet, tylko dlatego, że mu się podobam, to ten pajac wyskakuje jak z pudełka i… No… Robi to, co zrobił. Nie mogę tego powiedzieć Fabianowi, bo mnie znienawidzi! Ale czuje się okropnie z tym. Nawet nie chodzi o to, czy mi się podobało, czy nie, bo to bez znaczenia. To, że całowałam się po raz pierwszy wtedy – cóż, to może mieć znaczenie. Okazało się przyjemniejsze niż wcześniej zakładałam, ale nigdy nie sądziłam, że to będzie Bill! Bill? Niby z jakiej racji?! A jednak…
Nie potrafię nawet ubrać tego wszystkiego w słowa, choć nigdy nie byłam w tym dobra. W każdym razie czuję się rozdarta i to boleśnie. Z jednej strony nienawidzę go tak bardzo za to, jaki jest i co zrobił, że najchętniej rozwaliłabym mu głowę, ale z drugiej strony… Odczuwam wręcz irracjonalną potrzebę porozmawiania z nim o tym, co się stało. Może dla niego to nic, najprawdopodobniej tak jest, ale dla mnie to jednak sporo. Tylko co ja niby miałabym mu powiedzieć? ‘Hej Bill, nie podobało mi się, że wsadziłeś mi język do gardła, choć w zasadzie nie było tak źle, ale to nie zmienia faktu, że jesteś głupim palantem z przerośniętym ego. Chcesz o tym pogadać?’. I w tym momencie widzę jak spadam ze schodów. Kompletnie nie wiem, co mam zrobić.
No, i co z Fabianem? Tak bardzo go lubię, czuję się świetnie z nim, jak go widzę to moje serce zaczyna wariować, a jak mówi do mnie ‘Płomyczku’, to kolana się pode mną uginają. Nie mogę mu tego powiedzieć, a czuję, że powinnam. Chcę być z nim szczera, w porządku od początku do końca, ale boję się jego reakcji. Nie zrobiłam dobrze, nie zrobiłam… Czuję się źle, bardzo nawet.
Przez to wszystko ciężko jest mi się skupić, kiepsko wypadam, a te wywiady już tak blisko. Nie mogę powiedzieć chłopakom, a tym bardziej Adrienowi, bo będzie chciał go bić. Jas nie przytuli mnie na odległość, kiedy znów dopadnie mnie to fatalne uczucie, a ostatnio potrzebuję tego bardziej niż kiedykolwiek. Szkoda, że nie możesz mi doradzić, co mam zrobić.
Pisanie pamiętnika i umieszczanie tu moich myśli i uczuć ostatnio stało się dla mnie bardzo ważne. Nie sądziłam, że gdy napiszę tu, jak bardzo jestem wkurzona i trochę się wyładuję, pomoże mi w jakiś sposób rozładować złą energię. To zadziwiające dla mnie, bo zawsze kończyło się to inaczej – albo wywalałam zawartość szafki i układałam po raz setny ubrania, albo po prostu komuś się obrywało. Te kartki papieru, które wyginają się od tuszu i te nietknięte, stały się dla mnie odskocznią. Kto by pomyślał, no nie? Na pewno nie ja…
Dobra, koniec z zamulaniem. Powinnam przytoczyć jakąś anegdotę, zgodnie z obietnicą. Tylko nic nie przychodzi mi do głowy w tym momencie. Chyba muszę odegnać złe myśli, tę ponurą chmurę znad głowy… O, już wiem. To będzie dobre! Matthias do tej pory się czerwieni i denerwuje, jak tylko ktoś o tym wspomni.
Otóż Matthias, od czasu do czasu wpada na genialne pomysły na szybkie i łatwe zarobienie sporej ilości pieniędzy. Należy również wspomnieć, że ma przerośnięte ego. No, przynajmniej miał – do tamtej sytuacji.
Dużo ćwiczy – gra w piłkę, biega wieczorami, robi brzuszki, ma sprzęt do ‘wyciskania na klatę’, jak on to zgrabnie ujmuje, więc ma ładne wysportowane ciało. Bardzo lubi się nim chwalić, latem prawie na okrągło lata bez koszulki, a kiedy na zajęciach sportowych  tylko trochę się spoci, zaraz zdejmuje górną część stroju.
Przechodząc do sedna: w związku z powyższym wpadł na GENIALNY pomysł, że będzie… Chippendales’em! Ale nie takim w barze ze striptizem, tylko będzie prywatnie jeździł na wieczory panieńskie lub inne stricte damskie imprezy.
- Tak zarobię więcej kasy i poznam fajne laski – dokładnie tak powiedział.
Wywalił sporo na kostium (lateksowe spodnie, zapinane w dziwnym miejscu, skórzane rękawiczki, ciemne okulary, kapelusz!!! – to była najlepsza część całości, serio) i dał ogłoszenie w Internecie. Nie minął tydzień, a już miał dwa telefony. Na pierwszy wieczór panieński pojechał z lekkim stresem, ale nie dał nic po sobie poznać i podobno poszło mu zajebiście – podobno, bo tak mówił; przecież nie powiedziałby, że było do bani, to w końcu Matthias. Poznał tam Nicole, jego niedoszłą dziewczynę. Czemu niedoszłą? Pędzę z wyjaśnieniami!
Z rozmowy z nią wynikło, że na następnym wieczorze panieńskim też będą oboje. On jako chippendale, ona – druhna panny młodej. Poleciał na ten panieński jak na skrzydłach, bo zarzekał się, że już na tym pierwszym Nicole chciała iść z nim do łóżka. I wtedy stał się ten przypał. O Boże, aż nie mogę pisać ze śmiechu, ha ha ha…! Kiedy akurat Matthias ponętnie kręcił swoim tyłeczkiem na stole, już w samych stringach (tak! w stringach!) i pozwalał paniom wkładać sobie banknoty za ‘bieliznę’, do pokoju weszła JEGO MAMA, jako spóźnialska imprezowiczka! Na samym początku jej nie zauważył i akurat obracał się wokół własnej osi, kręcąc biodrami, kiedy zobaczył ją w wejściu. Dalszej części nam już nie opowiedział, – ciężko było z niego wyciągnąć COKOLWIEK, kiedy na próbie powiedział nam, że kończy ze swoją ‘profesją’ – dodał tylko, że był kompletnie spalony przed Nicole. W dodatku stracił część pewności siebie, kiedy w jednym zdaniu jego mama powiedziała coś na kształt: „Machasz swoim siusiakiem kompletnie bez wstydu przed obcymi kobietami”. Po dwóch dniach, kiedy wreszcie przestaliśmy się histerycznie śmiać na jego widok, zaczęliśmy się dziwić, że w żaden sposób nie zgadał się z mamą, co do tego panieńskiego. Po chwili jednak doszliśmy do wniosku, że w głowie miał tylko Nicole i to, że zaliczy. Cóż, nie zaliczył. Oczywiście, jego mama wcześniej kompletnie nic nie wiedziała o dorywczej pracy Matthiasa (w sumie śmiesznie to brzmi w tej sytuacji :D), a on dostał szlaban na wszystko. Wybłagaliśmy tylko próby, z laptopem nie dało rady – przez długie miesiące spoczywał w biurku Evy, zamknięty na klucz.
            Poprawiłam sobie humor tą opowieścią, naprawdę. Generalnie to jesteśmy teraz na dwa dni w Niemczech. Przed chwilą wróciłam od Jas, dałam jej prezent urodzinowy – kupiłam jej łóżko! Jej mina była bezcenna, kiedy zobaczyła, jak jechałam na nim na pace ciężarówki jej taty. Kiedyś chyba wspominałam, że kupię jej łóżko, żeby nie gnieździła się na jednym z siostrą. Jej mama aż się popłakała, a Jas zaniemówiła. Na początku oczy jej się zaszkliły, ale potem rzuciła mi się na szyję i zaczęła dziękować jak szalona. A nie byle jakie to łóżko kupiłam! Takie ładne, ze zdobionym żelaznym stelażem, jak dla księżniczki - białe ze zdejmowanym baldachimem. O taki zawsze marzyła.
Teraz jestem u siebie w domu, mama smaży naleśniki na dole, a ja czekam aż Adrien wróci ze spotkania z Anke. Jas przychodzi do mnie na noc, jutro po południu mamy samolot do Tokio…
O, Adrien wrócił.
No, co za młot, poszedł do siebie do pokoju. Powiedziałam mu, że ma przyjść do mnie i mi wszystko powiedzieć zanim przyjdzie Jas.
Matoł, idę do niego.
Aha. Dzisiaj powiem Jas o Billu. Boje się jej reakcji, ale nie chcę, żeby poczuła się skrzywdzona, bo nie wiedziała. Ja bym się tak poczuła, nie chcę jej ranić.
Dobra, idę wypytać Adriena. Ciekawe, co mu powiedziała.

Cześć!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz